Jeszcze
spałam, a raczej byłam pogrążona w półśnie, jednak coś mi nie
pasowało. Poduszka nie była taka jak powinna, było za gorąco i
nawet powietrzem inaczej się oddychało. Otworzyłam lekko jedno
oko. Gdzie ja jestem? To nie był mój pokój.
Leżałam
tak dobrych pięć minut, zanim uświadomiłam sobie, gdzie jestem i
co ja tu robię. Zastanawiałam się, czy postąpiłam słusznie. W
sumie, nie zrobiłam nic złego. Skoro ma umrzeć, chyba dobrze, że
przeleciał jakąś laskę kilka dni prędzej. Kilka dni? Nie zabiję
go od razu.
Dopiero
teraz dokładniej rozejrzałam się po sypialni. Pośrodku krótszej
ściany stało duże łóżko, a po jednej i drugiej stronie szafki
nocne z lampkami. Na ścianie po lewej stronie stała duża szafa, a
zaraz za nią drzwi. Na ścianie naprzeciwko łóżka mała szafka z
konsolą i całą kolekcją gier, a nad nią wisiała wielka plazma.
Na
pozostałej, czwartej ścianie było okno, a pod nim ciepły
grzejnik. Podeszłam tam. Zobaczyłam widok na piękne, duże
podwórze, na którym stał duży basen oraz duży pawilon. Musiał
być chyba nieźle dziany.
Obróciłam
się w stronę... Jak on miał na imię? No tak, Rooney. Spojrzałam
na Rooney'a. Wyglądał tak słodko i tak bezbronnie, gdy spał.
Miałam go ochotę schrupać normalnie. Może, gdybyśmy spotkali się
w innych okolicznościach, coś by z tego było? Haha, bardzo
śmieszne.
Nie
to, że nie lubiłam czułości, czy czegokolwiek podobnego, ale
nienawidziłam ograniczeń. Lubiłam być niezależna, a co do
facetów, to kilka razy zdarzały się akcje takie, jak ta. Byłam
atrakcyjna, więc nie miałam problemów z podrywem, ale zdawałam
sobie sprawę, że związki na stałe są przereklamowane.
Podniosłam
z ziemi leżący tam koc i owinęłam się nim, a następnie
skierowałam się w kierunku drzwi w poszukiwaniu swoich ubrań.
Pozbierałam je i ubrałam się. Potem po cichu opuściłam jego dom.
W głowie powoli układałam sobie, co zamierzam dzisiaj zrobić.
Szłam
do domu, a z nieba leciała mżawka. W połowie drogi mijałam sklep
spożywczy i zdałam sobie sprawę, że mam pustą lodówkę. Już
miałam tam wejść, gdy przypomniałam sobie, w co jestem ubrana.
"No cóż, będę musiała przyjść tu jeszcze raz" –
pomyślałam.
Gdy
otworzyłam drzwi domu od razu z ulgą ściągnęłam niewygodne
szpilki i udałam się do łazienki. Zrzuciłam ubranie i nalałam
sobie wody do wanny. Dużo wody i jeszcze więcej piany. Zanurzyłam
się po samą szyję i leżałam tak chyba z godzinę.
Usłyszałam
wibracje. Otworzyłam oczy. Kurwa, zasnęłam. Woda była już zimna.
Wyszłam szybko i owinęłam się ręcznikiem. Poszłam do siebie do
pokoju po ubrania i włożyłam je na siebie. Następnie wysuszyłam
włosy i zrobiłam sobie ciepłą herbatkę. Przypomniało mi się o
sms'ie. Wzięłam telefon do ręki.
"Piękna,
nie podobało Ci się wczoraj, że tak uciekłaś ode mnie? Mi się
podobało bardzo. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Twój
R."
Na
myśl o wczorajszej nocy, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Dobrze, że wpisałam rano w jego komórkę mój numer. Myślałam
jednak, że go nie zauważy, a tu proszę. Twój R.? Jesteś mój i
czyj inny nie będziesz już. Będę twoją ostatnią.
"Możemy
się dzisiaj spotkać."
Nie
musiałam długo czekać na odpowiedź od niego.
"Dzisiaj
u mnie o 21:00. Będę na Ciebie czekał mała"
Hmmm,
do 21 miałam jeszcze trochę czasu. Tym razem chciałam zabawić się
z nim inaczej. Wyszłam przed dom pozbierać gazety. Wróciwszy do
salonu siadłam na kanapę i upiłam łyk z herbaty. Zaczęłam
przeglądać prasę.
Polityka
- nudy.
Gwałt
- normalka.
Postrzelenie
- codzienność.
Kradzież
- debile.
Prostytucja
- nie mają nic innego do roboty?
Konie
puszczone luzem po Dublinie - haha.
Uczniowie
powiesili psa nauczyciela - lol
Lavena
nadal nie odnaleziona – Kurwa.
"Chłopak
osiemnastoletniej Lav apeluje. Jego dziewczyna wyszła pół roku
temu na imprezę i nadal nie wróciła. Była ubrana w jeansy,
baleriny oraz szary sweterek." - gówno prawda, jak ją
załatwiłam, była ubrana w miniówkę, która odkrywała jej pół
tyłka a szpilki były tak wysokie, że jakby krzywo stanęła,
śmierć na miejscu. Miała też krótki top z cyckami prawie na
wierzchu.
-
"Może nie uczyła się najlepiej, ale nie było źle. Była
grzeczną, ułożoną dziewczyną." - Mówi chłopak.
Nie
mogłam czytać tego pierdolenia. Była dziwką, nie chodziła do
szkoły, a na jej widok chciało mi się rzygać. Po prostu zabiłam
ją, bo mnie wkurwiała. Dopiłam herbatę i zdecydowałam się
doczytać jednak do końca.
"Policja
nie natrafiła na żaden ślad. Ostatni raz widzianą ją, jak
wychodziła z domu. Ktokolwiek widział ją chociaż przez chwilę
proszony jest o kontakt." Pod spodem był napisany numer
telefonu oraz adres e-mail. Nie mają nic na mnie. Haha. Wstawiłam
kubek do zmywarki, a gazetę schowałam pod stolik.
Wzięłam
portfel, ubrałam buty i wyszłam sklepu. Niedaleko mnie znajdował
się polski sklep. Nie mam pojęcia, gdzie to jest, ale mieli
najlepsze żarcie. Przywitałam się, oczywiście po angielsku i
zabrałam się za kupowanie. Wzięłam chleb, ser, sałatę, ogórki
i jajka na pyszne kanapki. Na obiad kupiłam warzywa na patelnie. Dodatkowo musli, jogurt, wodę i udałam się do kasy. Ci, którzy
widzieli moją listę zakupów, mogliby pomyśleć, że się
odchudzam. Błąd. Ja po prostu uwielbiałam tak jeść. Smakowało
mi to.
Po
powrocie do domu ugotowałam jajka, pokroiłam je w plasterki i zrobiłam kanapki. Zjadłam chyba pół bochenka. Najedzona i
szczęśliwa wzięłam się za sprzątanie. Powrzucałam naczynia do
zmywarki i nastawiłam ją. Pościerałam okruchy z szafek i zabrałam
się za odkurzanie i mycie podłóg.
Najdłużej
zajęło mi doprowadzenie do czystości dywanu w moim pokoju. Jednak
był on warty tego czasu. Był puchaty, zawsze ciepły i miał
śliczny kolor. Potem położyłam się w już czystym salonie i
zajęłam się czytaniem ciekawego kryminału. Zabawne.
Gościu od dwóch lat ściga seryjnego mordercę, lecz za każdym razem on mu się umyka. Okazuje się jednak, że to nie facet jak przypuszczał, tylko dziewczyna. I to nie byle jaka. To jego dziewczyna. Ale się uśmiałam. Nawet nie wiedziałam kiedy, gdy zegar wybił godzinę osiemnastą. Zrobiłam sobie warzywa na patelni, a zjadłszy je udałam się do łazienki w celu wyszykowania się. Po jakimś czasie, byłam gotowa.
Gościu od dwóch lat ściga seryjnego mordercę, lecz za każdym razem on mu się umyka. Okazuje się jednak, że to nie facet jak przypuszczał, tylko dziewczyna. I to nie byle jaka. To jego dziewczyna. Ale się uśmiałam. Nawet nie wiedziałam kiedy, gdy zegar wybił godzinę osiemnastą. Zrobiłam sobie warzywa na patelni, a zjadłszy je udałam się do łazienki w celu wyszykowania się. Po jakimś czasie, byłam gotowa.
Na
dworze było w miarę ciepło, jednak pogoda w Irlandii często się
zmieniała. Miałam nadzieję, że nie zacznie padać. Mimo tego, że
deszczyk był ciepły, to nie chciałam przemoknąć. Tym razem
ubrałam normalne adidasy zamiast szpilek. Moje nogi znowu by tego
nie zniosły. Szłam powoli, nigdzie się nie spieszyłam. Jeżeli
się spóźnię, to nawet dobrze.
Jednak
w głębi serca nie mogłam się doczekać. Czy uważam się za
dziwkę? Nie. Nie brałam za to nic, jedynie czerpałam przyjemność.
Nie leciałam na każdego, musiał mi się podobać, być
pociągający. Po prostu lubiłam mieć życie erotyczne.
Powoli
dochodziłam do jego domu. Zabawne, czułam motylki w brzuchu.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Gdy zobaczyłam Rona, od razu
uczucie ustało. Stałam się spokojna.
-
Witaj piękna - przywitał mnie słowami i soczystym pocałunkiem.
-
Witaj mój kocie - cieszyłam się na jego widok.
-
Mam dla ciebie propozycję. Kupiłem szampana, wsiądźmy w auto i
pojedźmy gdzieś. - jego łobuzerski uśmiech zwalał mnie z nóg.
-
Jestem za, ale bez większych niespodzianek. - przystałam na jego
ofertę.
Wsiedliśmy
w samochód i wyruszyliśmy w drogę. Nie wiedziałam, gdzie
dokładnie się kierujemy i co mój nieznajomy zamierza, no ale cóż.
Liczyłam na powtórkę z wczoraj. Dojechaliśmy do małego lasku, i
zaparkowaliśmy. Bez słów złapał mnie za rękę i ciągnął w
głąb. Wspinaliśmy się w górę na wzgórze. Na samym wierzchu
była polana. Ron rozłożył tam koc i nalał nam po lampce
szampana.
-
Dlaczego rano uciekłaś? - przerwał ciszę.
-
Od razu uciekłam. Po prostu musiałam iść do domu i nie chciałam
się budzić...
-
Bujać to my, ale nie nas. Takie kity to możesz mamusi wciskać, ale
nie mi skarbie - nie uwierzył, a ja przemilczałam to. Zaskoczył
mnie pocałunkiem. - Rozumiem, że moja mała ma swoje tajemnice.
Mała
to jest twoja pała pomyślałam, chociaż nie była to prawda.
-
Jak każdy kocie, jak każdy - uśmiechnęłam się do niego i
opróżniłam resztę musującego napoju. Patrzałam się na niego,
podziwiając go.
-
Lubię, jak pożerasz mnie wzrokiem, maleńka - hmm, sama bym tego
lepiej nie ujęła.
-
Tylko nie maleńka, tylko nie maleńka - zrobiłam minę małego
szczeniaka - Ty za to powiedz mi, jakie masz korzenie, że masz taką
urodę. Większość Iroli jest ruda, gruba, piegowata, a ty...
-
Co ja?
-
Pociągasz mnie jak diabli - uśmiechnął się na te słowa.
-
Chcesz jeszcze? - zabrał mi z ręki pustą lampkę i dolał do
pełna.
Nie
wiedziałam nawet kiedy, a opróżniliśmy dwie butelki. Leżałam w
jego ramionach i patrzeliśmy się w gwiazdy. Nagle, coś poruszyło
się w krzakach.
-
Co to było? - udawałam przestraszoną dziewczynę w potrzebie.
-
Zrobiłaś oczy jak pięć euro. Poczekaj zobaczę, tylko nigdzie się
stąd nie ruszaj.
-
Bardzo śmieszne.
Wstał
i poszedł w stronę dźwięku. Minęła minuta, dwie, pięć,
dziesięć. Nie powiem, naprawdę się obawiałam. Nie dużo, ale
jednak. Nagle coś poruszyło się po drugiej stronie.
-
Ron? Ron, to ty? - teraz czułam adrenalinę w żyłach.
-
Buuuuuu - usłyszałam krzyk z za pleców i coś chwytającego mnie w
pasie. Gdyby nie to, zapewne bym upadła. Uwolniłam się z uścisku,
a gdy się obróciłam zobaczyłam kogo? Jego!
-
Żartowniś się znalazł! Spierdalaj! - odwróciłam się do niego
tyłem i założyłam ręce na piersi.
-
Ale nie denerwuj się, to tylko żart... Taki mały psikus... -
złapał mnie i przytulił.
-
Żart? Mały psikus? Prawie zawał dostałam, nie dotykaj mnie! -
byłam na niego wściekła. Zabiłabym go tu i teraz, wiedziałam
jednak, że jestem zbyt mocno pijana i albo nie dałabym mu rady,
albo by mnie za to zamknęli.
-
Ciiiii - tym razem złapał mnie mocniej i przytulił do siebie. Nie
umiałam się uwolnić.
-
Albo mnie puścisz, albo zacznę krzyczeć - byłam naprawdę
wściekła
-
I tak cię tutaj nikt nie usłyszy złotko - wyszeptał mi do ucha.
Miał rację. Przestałam się szarpać, a on powoli rozluźniał
uścisk, który stał się bardziej czuły.
Tej nocy długo rozmawialiśmy, aż w końcu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Do mojego domu.
Tej nocy długo rozmawialiśmy, aż w końcu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Do mojego domu.
Hej,
OdpowiedzUsuń1. Wsiedliśmy do, a nie w samochód,
2. Nie chcialam cię, a nie się budzić,
3. Błędy składniowe, litości,
4. Oczy jak piec euro? Piec złoty to by było poprawnie, ale nie pasowałoby do konwencji. Piec euro to banknot, nie da sie zrobic oczu jak banknot.
5. Po tym jak ją złapał spodziewałam sie gwałtu. Wersja z rozmowajest mało logiczna patrząc na okoliczności, ze sa pijani i wkurzeni.
Ale ogół ciekawy, czekam aż go zabije:)