poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział II

     Nie wiem, czego się spodziewałam, gdy otwierałam kopertę. Starszego, grubego gościa w podeszłym wieku z dwójką dzieci, żoną, psem i wielkim domkiem w przedmieściach? Starszego ode mnie, sławnego w okolicy mężczyzny, który zajmuje jakieś wysokie stanowisko?
     Nie wiem, ale na pewno nie przystojnego, trochę starszego ode mnie chłopaka. Zastanawiało mnie, co takiego przeskrobał, czym zasłużył sobie na taką karę, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy.
     Dokładnie przestudiowałam wszystkie dane, które dostałam od faceta z parku. Miejsce zamieszkania mojego celu znajdowało się jakoś pół godziny piechotą ode mnie. Nie wiedziałam tylko, jak ja to niby zrobię. Podejdę do drzwi, zapukam a gdy mi otworzy powiem "Hej, jestem Kath. Jesteś może sam w domu, bo mam zlecenie i bardzo mi przykro, ale muszę cię zabić?" .
     Na samą myśl takiego wydarzenia uśmiechnęłam się, ponieważ wydawało mi się to strasznie komiczne, chociaż wcale nie było. Śmieszne było to, że wcale nie martwiłam się, że kogoś zamierzam zabić. Dawało mi to straszną satysfakcję. Zajrzałam do pustej, jak mi się wydawało koperty i znalazłam w niej dwie rzeczy: mały kluczyk i karteczkę. Wzięłam do ręki to pierwsze i przyjrzałam się. No cóż, kluczyk jak kluczyk. Przeszłam więc szybko do liściku:
     „Kluczyk, który dołączyłem, powinnaś nosić zawsze przy sobie, ponieważ otwiera on skrytkę, w której znajdziesz wszystkie potrzebne rzeczy. Na wykonanie zadania masz dwa tygodnie”.
     Poniżej krótkiej wiadomości znajdował się opis miejsca skrytki. Obróciłam kawałek papieru na drugą stronę, ale była ona czysta. Schowałam wszystko z powrotem do koperty, a tą, do biurka.
     Nie miałam pojęcia, od czego zacząć, ponieważ zawsze przychodziło to jakoś samo, bez wcześniejszych przygotowań, dlatego było to dla mnie teraz szczególnie trudne. Pomyślałam, że się trochę ogarnę i pójdę na spacer, co na pewno dobrze mi zrobi. Wstałam więc i poszłam do łazienki. Włączyłam swoją ulubioną muzykę, zatkałam wannę i zaczęłam napuszczać wody lejąc przy tym pod strumień mój ulubiony żel pod prysznic.
     Rzadko robiłam sobie kąpiele z pianą, ale pomyślałam, że dzisiaj zrobię sobie wyjątek. Powoli rozbierałam się w rytm muzyki przyglądając się sobie w lustrze. Pomyślałam, że moi rodzice musieli mi przekazać bardzo dobre geny, ponieważ nigdy nie musiałam się odchudzać, a pomimo tego miałam świetną figurę: brzuch wiecznie płaski, piersi nie za duże, nie za małe, tyłek lekko wystający, ale najbardziej podobały mi się moje nogi. Łydki były bardzo umięśnione, a na udach nigdy nie miałam rozstępów, czy czegokolwiek podobnego.
     Zakręciłam wodę i powoli zanurzyłam się po samą szyję. Leżąc tak i myśląc doszłam do wniosku, że przyda mi się rozerwać. Zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że pójdę do klubu, gdzie kilka razy widziano chłopaka, którego musiałam znaleźć. Jednak nie wydawało mi się, że go tam spotkam.
     Sięgnęłam po gąbkę, nalałam na nią jeszcze trochę mojego żelu i dokładnie się umyłam. Następnie jeszcze raz namydliłam nogi i je ogoliłam. Umyłam także włosy. Gdy wyszłam uczesałam włosy i je wysuszyłam. Jakbym ich nie układała i tak zrobią to po swojemu, więc już dawno dałam sobie spokój.
     Przed wyjściem z łazienki owinęłam się ręcznikiem i poszłam do siebie. Stojąc przed szafą nie wiedziałam co ubrać. W końcu zdecydowałam się na czarne legginsy, czarno-czerwone szpilki i koszulkę w kolorze butów. Na to ubrałam cienką kurtkę, wsadziłam do niej telefon i wyszłam z domu uprzednio go zamykając.
     Nigdy nie bałam się chodzić wieczorem, czy w nocy gdziekolwiek. Chociaż byłam niezbyt silną dziewczyną to umiałam sobie radzić z napalonymi facetami. Chociaż nie zawsze chciałam.

     Podchodząc do klubu, słyszałam głośną muzykę i czułam smród potu, papierosów i alkoholu. Nie przeszkadzało mi to jednak ani trochę, ponieważ chciałam się zabawić. Oddałam kurtkę do szatni, podeszłam do baru i zamówiłam sobie pierwszego i nie ostatniego zapewne drinka. Wypiwszy go zaczęłam tańczyć. Po chwili zdarzyło się coś, czego się nie w ogóle nie spodziewałam.
     Przy barze siedział on. Mój cel. Był jeszcze przystojniejszy, niż na zdjęciu. Miał kruczoczarne włosy, a głębie jego oczu widziałam z pewnej odległości. Na dodatek uśmiechnął się do mnie, po czym wstał i zaczął zmierzać w moją stronę. Miałam na to dwa tygodnie, a miało się to stać już dzisiaj? Zaskoczyło mnie to trochę, no ale ułatwi mi zadanie. Brązowooki podszedł do mnie i popatrzył mi głęboko w oczy.
     - Napijesz się drinka, mała? - powiedział podnosząc pytająco brew.
- Dlaczego akurat ja? - zapytałam obracając się do niego plecami. Nagle poczułam jak obejmuje mnie i przyciąga do siebie.
- Proszę - wyszeptał mi prosto do ucha.
     Pokiwałam potakująco głową i pozwoliłam się poprowadzić do baru. Mój nowy znajomy zamówił nam kolejkę i odezwał się.
- Co taką ślicznotkę tu sprowadza i to na dodatek samą? - miał miły łobuzerski uśmiech.
- To co każdego. Przyszłam się pobawić - odwzajemniłam jego uśmiech. - A co do tego, że nie znam tu nikogo... wprowadziłam się niedawno i jakoś nie miałam okazji nikogo poznać - skłamałam.
- W takim razie jestem twoim pierwszym? Cóż za zaszczyt. Rooney jestem. - pożerał mnie wzrokiem.
- Katharine - wypiłam duszkiem to, co miałam w szklance.
- Ładne imię. Podobasz mi się - powiedział szczerze.
-Dziękuję, ale nie czas na takie wyznania. Czas na... taniec! - złapałam go za rękę i zaciągnęłam trochę dalej.
     Stwierdziłam, że świetnie umie tańczyć. Co on ze mną robił! Nawet nie zauważyłam, że zrobiło się bardzo późno, a ja byłam jeszcze bardziej pijana. Chociaż może mi się wydawało.
     Dookoła mnie zataczało się dużo ludzi o wiele bardziej nawalonych ode mnie. Większość towarzystwa poszła już dawno do domu, zapewne w większości obudzą się z kacem.
     Nagle dwóch ledwo stojących na nogach gości zaczęło się kłócić przekrzykując muzykę. Po chwili wyższy uderzył tego niższego i zrobiło się nie przyjemnie. Przyglądała się temu zdarzeniu kobieta, o którą chyba bili się obaj panowie. Była bardzo rozweselona tym, co się stało. Nawet nie zauważyłam, kiedy potwornie zachciało mi się spać. Byłam wykończona.
- Chodź, wyjdźmy już stąd i tak zrobiło się nieprzyjemnie. - złapał mnie za rękę, czytając mi w myślach.
     Pozwoliłam się wyprowadzić i wsadzić do taksówki. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.
- Pojedziemy do mnie, dobrze? - gdy to powiedział, chciałam kategorycznie zaprotestować. Gdybyśmy pojechali do mnie, mogłabym go z... Jezu, jak on na mnie patrzył tymi brązowymi ślepiami. Jednak zaczekam, mam dwa tygodnie. Do tego czasu zrobię z nim...
- Kath, Kath - jego głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Przepraszam, zamyślił... - nie zdołałam dokończyć, bo przyssał się do mnie. Najpierw gwałtownie, jednak gdy mu się poddałam robił to delikatniej, nigdzie się nie spiesząc. Pieścił moje wargi i podniebienie delikatnie swoim językiem, który był przyjemnie ciepły. Zaczął podgryzać moją wargę, by następnie delikatnie ją ssać.
- Tak wiem - czułam jego gorący oddech pod swoim uchem, gdy to do mnie mówił. Czułam jego wargi na swojej szyi i nie potrafiłam się oprzeć. - Zbliżamy się do celu.
- Nigdy tu nie byłam - wypowiadając te słowa spojrzałam przez okno.      Oczywiście, że już tu byłam. Wiedziałam także dokładnie, gdzie on mieszka. Taksówka się zatrzymała, a Rooney wyciągnąwszy mnie z auta wziął mnie na ręce. - Co ty robisz? Nie wygłupiaj się!
      Jednak podobało mi się. Był silny, gdy mnie niósł, wydawało mi się, że w ogóle nie odczuwa tego, ile ważę. Jakbym była lekka jak piórko. Kiedy uporał się z otwieraniem drzwi, wniósł mnie do środka i postawił na podłogę.
     - Robisz coś w niewłaściwej kolejności, przenoszenie przez drzwi jest nie przed, ale po - tym razem znowu mi przerwał z powrotem przyklejając się do moich ust.
- Pamiętaj, żadnego ślubu przed seksem! - powiedział, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz