poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział XXV

     Poczułem ostry ból, który przeszył moją głowę. Nie mogłem się ruszyć, ale czułem, że powoli odzyskuję przytomność. Uchyliłem lekko powieki, a dopiero po chwili mogłem je otworzyć całkowicie.
     Gdy mój wzrok całkowicie przyzwyczaił się do ciemności, mogłem cokolwiek zobaczyć. Zdałem sobie sprawę, że jestem przywiązany do krzesła i nie jestem sam – za moimi plecami ktoś siedział. Słyszałem jego słaby oddech i czułem, że chyba jest nieprzytomny.
     Próbowałem uwolnić ręce, jednak więzy były zbyt silne. Szarpałem się, aż w końcu usłyszałem znajomy głos.
- Nie próbuj, bo to nic nie da. Sznury są za mocne i tylko pokaleczysz sobie ręce. - J.J. miał smutny głos. - Przepraszam...
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem, jednak on jakby mnie nie słyszał.
- Przepraszam – powtarzał w kółko. - Przepraszam.
     Nie rozumiałem. Najpierw uderzył mnie w głowę, zawlókł w ciemne miejsce i związał, a teraz sam był związany i jeszcze mnie przepraszał. Byłem strasznie zdezorientowany.
     Nagle pojawiło się światło – dużo światła. Znowu oślepłem, ponieważ moje oczy doznały szoku. Gdy powoli obraz powracał, zobaczyłem kobietę. Była to dziewczyna J.J.'a.
- Dobrze, że jesteś! - zawołałem do niej. - Masz jakiś scyzoryk, albo coś? Wiem! Weź telefon i zadzwoń pod numer... - kontynuowałem.
- Jak ty nic nie rozumiesz – mój przyjaciel odezwał się zza pleców, gdy kobieta zaczęła się śmiać.
- Proszę, proszę! - uśmiechnęła się. - wreszcie jesteś po odpowiedniej stronie. Wytłumacz mi jedno... Po co bym cię porywała, skoro miałabym cię teraz wypuścić?
     Nagle mnie olśniło. To wcale nie J.J. stał za tym poderżnięciem gardła i sprzątnięciem mi ofiary sprzed nosa. To była ona i najwyraźniej polowała mnie mnie. Teraz byłem na przegranej pozycji, a punk razem ze mną. Pewnie już wszystkiego się domyślił i przepraszał mnie za to, że przez niego ona się do mnie zbliżyła.
     W tym momencie kobieta zaczęła swój monolog.
- Wiesz, kim jestem, prawda? Wydaje mi się, że zdążyłeś się już domyślić. Fajnie było zabić mi siostrę, prawda? Teraz łowca stał się ofiarą. Jesteś z siebie dumny? - tutaj zrobiła krótką przerwę. - Łatwo było się do ciebie zbliżyć, przez twojego łatwowiernego kolegę. Wiedziałem, że do ciebie nie ma co próbować, ponieważ i tak znikniesz prędzej czy później. Twój kumpel jednak uwierzył mi, gdy po pierwszej nocy powiedziałam mu, że go kocham. Jest głupi jak but i dzięki niemu Teraz mogę się na tobie zemścić. Zastanawiam się tylko, po co przylazłeś za J.J.'em aż pod mój dom? Dzięki temu mogłam cię śledzić, głupcze.
     Kobieta śmiała się i śmiała. Wróciłem myślami do jednej z ofiar, które zabiłem dla Ed'a. Była to brunetka o długich, kręconych włosach i niebieskich oczach. Dopiero teraz zauważyłem podobieństwo między kobietami – miały prawie identyczne twarze. Domyślałem się, że Grace była młodsza od denatki, więc nie były bliźniaczkami.
     Nie spodziewałem się takich kłopotów. Byłem pewny, że swoją robotę wykonuję bardzo dobrze i raczej nikt mnie nie złapie, bo nawet nie ma żadnego tropu. Myliłem się jednak. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeżeli już raz ktoś mnie znalazł, to może się to znaleźć ponownie. Nie miałem jednak pojęcia, gdzie popełniłem jakiś błąd. Obiecałem sobie, że jeżeli przeżyję to starcie, to będę bardziej uważał i skupię się raczej na zadaniu niż przyjemności. Chciałem ominąć takie sytuacje w przyszłości.
     Wróciłem myślami do teraźniejszości i zacząłem zastanawiać się, co mogę zrobić, aby wybrnąć z tego całego zajścia. O uwolnieniu się nie było nawet mowy, ponieważ byłem nieźle przywiązany, a brak jakiegokolwiek ostrego przedmiotu nie pomagało mi w tym. Wiedziałem, że na pomoc J.J.'a nie mam nawet co liczyć, ponieważ on już od dawna próbował uciec. Wezwać jakiś posiłków również za bardzo nie miałem jak, więc pozostały mi negocjacje.
- Twoja siostra żyje – zacząłem negocjować z kobietą. - Wcale nie umarła.
- Kłamiesz! - wykrzyczała. - Widziałam ją martwą i byłam na jej pogrzebie!
     Mimo tego, że dziewczyna mnie przejrzała, to zaczęła się wahać. Gdy usłyszała te słowa, zaczęła myśleć. Wyobrażałem sobie te pytania krążące po jej głowie. „A co, jeżeli nie kłamie? Jeżeli moja siostrzyczka żyje? Może to nie ona leżała w trumnie...”. To był jedyny sposób na to, aby odzyskać wolność. Wiedziałem, że muszę tylko przekonać ją do swoich słów, a wszystko pójdzie jak po mojej myśli.
     Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, jak dziewczyna umiera. Trzydziestka ósemka w mojej dłoni, mój palec na spuście i bum. Pocisk leci, leci i ląduje w ciele dziewczyny. Ta robi większe oczy rozumiejąc, co się właściwie stało, a krew zaczyna wyciekać jej z ust. Następnie klęka na kolanach i próbuje wzywać pomoc. Jej usta układają się w słowa „pomóż mi...”.
     Na powrót otwieram oczy, a dziewczyna leży w kałuży krwi. Wręcz brązowy płyn rozlewa się, tworząc co raz większą plamę wokół niej. Uśmiecham się mając nadzieję, że to dzięki mojej wyobraźni umarła. Spoglądam na Diego, stojącego z coltem w ręce, a on się do mnie uśmiecha.
- Powiedziałem ci, że się tym zajmę – przypomniał mi. - Nawet sam się pofatygowałem, żeby uratować ci tyłek.
- Tak, wiem, seksowny jest – zażartowałem sobie. - Zaskoczyła mnie – powiedziałem, już poważnie.
- Wiem.
     Hiszpan wyciągnął z buta piękny, zdobiony, szary sztylet i podchodząc do nas przeciął nam więzy. Z uśmiechem na ustach rozmasowałem nadgarstki i stanąłem na własne stopy. Cieszyłem się, że wszystko przebiegło tak szybko i bez większych komplikacji. Przez chwilę naprawdę myślałem, że dziewczyna odstrzeli mi głowę. Byłem zadowolony również z tego, że Diego przybył mi z pomocą. Gdyby nie on, byłoby ze mną kiepsko.
     Spojrzałem na przyjaciela, który miał nadal przerażony i smutny wzrok. Wiedziałem, że się obwinia, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Musiało mu przejść samo.
     Miałem ochotę palnąć się w głowę za to, że pomyślałem, że to on stał za tymi zabójstwami. J.J. to po prostu J.J. i mój najlepszy kumpel, więc to, co zaszło było bezsensowne. Obiecałem sobie w duchu, że już nigdy nie narażę na niebezpieczeństwo moich przyjaciół, ani rodziny. Zdawałem sobie sprawę, że muszę pogadać z Diego na temat mojej siostry. Wiedziałem, że zrozumie, ale postanowiłem odłożyć to na następny dzień.
    - Co wy na to, żeby zrobić sobie wieczór przy piwku? - Diego mrugnął do mnie.
- Ja jestem jak najbardziej za – odparł jeszcze trochę skołowany J.J.
- Cholera. Zapomniałem, że jestem umówiony z Amy – przypomniałem sobie.
- Jakaś fajna z niej dupa? - mój współpracownik puścił mi oczko.
- Najlepsza przyjaciółka na świecie – oświadczyłem dumnie, po czym wziąłem telefon i zadzwoniłem do niej.
- Amy? Słuchaj. Wiem, że jest późno, ale co powiesz na seks i blanta tu i teraz? Dokładniej to za pół godziny w moim nowym mieszkaniu? Będzie J.J. i mój drugi kumpel. Nie chcę słyszeć odmowy, kochanie. Adres dostaniesz sms'em – rzuciłem, drocząc się z nią, a moi koledzy wybuchnęli śmiechem.

***
Rozdział z dedykacją dla Seoany i jej Ostatniego Tańca, który ma już roczek! :D Dalszych sukcesów życzę! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz