piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział XIII

      Trzeba było podjąć męską decyzję i zacząć szukać szkoły dla Jake'a. Mały miał już sześć lat i powinien już dawno zacząć swoją karierę naukową, jednak nie było to takie proste. Skoro szukali go, przed wpisaniem go na listę uczniów trzeba było zmienić mu chociaż nazwisko. Widziałam teraz, ile nas łączy. Obydwoje musieliśmy ukrywać się przed światem; on - z powodu rodziców, a ja - z własnego. Postanowiłam, że jeszcze dzisiaj  porozmawiam z Sedric'iem na temat papierów. On miał wpływy, więc wiedziałam, że nie będzie to dla niego żaden problem.
       
Mieszkaliśmy już od dłuższego czasu w domku na odludziu i bardzo mi się to podobało. Jedynym mankamentem było dojeżdżanie do miasta. Z drugiej strony ta odległość była też zaletą, ponieważ mogłam wyszaleć się na mojej nowej maszynce.
- Umiesz się posługiwać bronią? - zapytał Sed wchodząc do kuchni. Zdziwiło mnie takie pytanie. Przecząco pokiwałam głową. - W takim razie muszę cię nauczyć.
- Ale po co? - zmarszczyłam brwi.
- Masz nowe zlecenie. Tym razem nie będzie łatwo.
Nie będzie łatwo? Nigdy nie było łatwo, ale zawsze sprawiało przyjemność, z bronią jednak mogło być całkiem inaczej. Co to za przyjemność wpakować komuś kulkę w głowę? No ale jak mus to mus. Miałam być płatwym mordercą - tym prawdziwym, więc nie mogłam marudzić. Poza tym szef płacił mi więcej z każdym zleceniem. Nawet, jeżeli umawialiśmy się na mniejszą kwotę, to dodawał bonusy, dzięki którym dostawałam jeszcze więcej. 
       
Nadal porozumiewałam się z nim przez Sed'a. Było to dziwne, no ale nie mogłam marudzić. Na pewno ukrywał przede mną coś ważnego. No cóż, ja także miałam swoje tajemnice. Podobno każdy człowiek ma trzy sekrety o których nie mówi nikomu. Ja miałam ich więcej - przynajmniej tak mi sie wydawało. Ciągle zastanawiałam się, jak wygląda mój pracodawca, ile ma lat. Chciałam znać chociaż jeden mały szczegół, który chociaż trochę przybliżyłby mi jego obraz, jednak wiedziałam, że najprawdopodobniej nigdy się tego nie doczekam. Tak naprawdę to powinnam się cieszyć, że znam imię mężczyzny z którym mieszkam pod jednym dachem, bo gdyby chciał, to nigdy by mi tego nie zdradził. Nie pozostało mi nic innego jak czekać na Rick'a, który pojechał nie wiadomo gdzie.

       
Dostałam pistolet do ręki. Nie był za lekki, ale także nie zbyt ciężki - po prostu leżał idealnie w dłoni. Sedric trzymał większość naboi. Przedtem zamontował tarczę kilka metrów przed nami tak, abym nauczyła się trafiać do celu. Miałam nadzieje, że wyjdzie mi to w miarę dobrze. Nie chciałam, aby miał na mnie haka i śmiał się, że jest w czymś lepszy ode mnie. Tak na prawdę okłamałam go. Strzelałam kiedyś z broni - uczył mnie tego mój starszy brat jakieś pół roku przed swoją śmiercią. Jednak tamten model różnił się od tego, który trzymałam w ręku.
- Trzymasz go dobrze. Teraz musisz - zaczął nauczyciel powtarzając moje myśli, ale nie dałam mu dokończyć. Wyciągnęłam rękę i oddałam trzy strzały. Wszystkie okazały się celne, bo trafiłam w sam środek tarczy. Okazało się, że jest to jak jazda na rowerze - nie zapomina się tego do końca życia. Przyszło mi to tak łatwo jak ubieranie skarpetek.
- Lekcja skończona - powiedziałam zostawiając Sedric'a samego z otwartymi ze zdziwienia ustami.
       
Poszłam zobaczyć do Jackob'a, który siedział w pokoju z Killerem w pustym domu i oglądał pingwiny z Madagaskaru. Bardzo lubił tą bajkę - z resztą podobnie jak ja. Mogłam na okrągło siedzieć z nim i nie robić nic innego jak obserwować kolejne akcje tych zwierząt. Niestety moje dzieciństwo już dawno się skończyło i miałam trochę ważniejsze sprawy na głowie, niż przegapiony odcinek. Usłyszałam wołający mnie głos, więc poszłam w jego kierunku.
- Skoro JUŻ  umiesz strzelać - z naciskiem na "już" - zapoznam cię z nowym zleceniem. Ostrzegam, że nie będzie łatwo.

       
Wcale nie było. Szczególnie, gdy stanęłam przed wysokim budynkiem. Zadanie było proste - wejść do niego, wjechać na samą górę i sprawić, żeby jeden ważny typek stał się martwy, po czym zniknąć - po prostu wyparować nie dając się złapać. Uznałam, że skoro w grę wchodzą faceci, trzeba wykorzystać swoje atuty. Ubrałam spódniczkę mini, a do tego zakolanówki. Bluzkę zaś miałam obcisłą z dekoltem "po pępek" jak stwierdziła mijająca mnie staruszka. Gdy weszłam do środka okazało się, że całe to "dziwkarskie" przebranie pójdzie na marne - za biurkiem ( które było moją pierwszą barierą ) siedziała kobieta. Na tych stanowiskach, przez które miałam się przebić mieli pracować sami mężczyźni. Takie informacje dostałam od teczce, jednak najwyraźniej ktoś, kto badał grunt nie sprawdził wszystkiego dobrze.
       
Pomyślałam, że zdam się na spontan i podeszłam do niej. Miała czerwone włosy i brązowe oczy. Obrzuciła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się.
- W czym mogę pomóc? - zapytała.
Coś mi w niej nie grało. Sposób, w jaki na mnie patrzyła i to dziwne zakłopotanie...
- Chciałam zobaczyć się z szefem - powiedziałam i zrozumiałam wszystko, gdy po raz trzeci spojrzała na mój dekolt. Zrobiło mi się nie dobrze.
- Niestety pan prezes jest na ważnym spotkaniu... - powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Naprawdę, nie można nic zrobić? - doskonale wiedziałam, że nie ma go na żadnym spotkaniu, ponieważ siedzi w swoim fotelu i pije whiskey wysokiej jakości. - Ostatnio coś tam zostawiłam... Nie mogłabyś mnie tam wpuścić na sekundę? Tylko to zabiorę...
- Na którym biurku pani to zostawiła? Na czerwonym, czy na tym czarnym?
       
Zaskoczyło mnie to pytanie, a nawet bardzo. Nie byłam nigdy w tym pokoju i nie miałam pojęcia, na którym ktoś mógłby czegoś zapomnieć. Poza tym, gdyby poszła tam beze mnie, minęłoby się to z celem. Jednak musiałam coś powiedzieć.
- Na czerwonym, oczywiście, że na czerwonym - czułam się jak idiotka.
- W gabinecie pana dyrektora jest tylko jedno biurko. W kolorze zielonym w specyficzny wzorek. Na zamówienie - rzuca się w oczy. Wpadłaś. Nigdy cię tam nie było.
Teraz na prawdę czułam się głupio. Zadała podchwytliwe pytanie, którego nie potrafiłam wybrnąć. Wiedziałam, że trzeba podjąć krok ostateczny.
- Dobra, nie będę ściemniać. Obserwuję cię od jakiegoś czasu i strasznie mi się podobasz.
       
Widziałam, jak jej twarz zmienia się pod wpływem emocji z każdym moim słowem. Miałam wrażenie, że zaraz... dojdzie, jak nie przestanę mówić. Chciałam wywołać taką reakcję, aby zrealizować mój plan.
- Naprawdę? - zapytała.
Przytaknęłam. Czułam się dziwnie podrywając dziewczynę, jednak nie miałam innego wyboru. Musiałam się dostać, gdzie chciałam.
- Nie znasz takiego miejsca... no wiesz... - zaczęłam.
       
Wstała i kazała mi za sobą iść. Wbiegłyśmy po schodach kilka pięter; zmęczyłam się strasznie. W pewnym momencie złapała mnie za rękę i weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia. Kantorek był mały i w większości wypełniony miotłami, ścierkami i wiadrami. Spojrzałam na dziewczynę, która, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, przybliżyła się do mnie, oczekując na pocałunek.
       
Od razu wyraz mojej twarzy bardzo się zmienił. Popchnęłam ją bardzo mocno, a ona wpadła w stos znajdujących się tam rzeczy i wydała okrzyk bólu. Chciałam wyjść, a ją zamknąć, ponieważ spełniła już swoją rolę. Wprowadziła mnie na górę nie wzbudzając podejrzeń, tak jak chciałam. Z racji tego, że nie była mi już potrzebna chciałam ją zamknąć i zostawić, jednak bałam się jednego - że zacznie krzyczeć. To z pewnością zainteresowałoby kogoś, kto wszczął by alarm. Poza tym "poderwałam" ją, więc nie chciałam jej już nigdy oglądać. Postanowiłam, że będzie skutkiem ubocznym misji - w końcu każdemu mogło się takie coś zdarzyć. Uderzyłam ją mocno kolbą broni w głowę, gdy tylko się podniosła, co sprawiło, że znowu upadła na ziemię. Nie myśląc długo oddałam jeden strzał który załatwił sprawę. Pierwszy raz strzeliłam do człowieka i na dodatek zrobiłam to celnie. Krew rozbryzgała się inaczej, niż na filmach, ale jednak dostarczyło to tyle emocji, ile miało. Huk był głośny, więc przez kilka minut nasłuchiwałam, czy czasami nikt nie biegnie w moją stronę. Wszystko szło zgodnie z planem - nadal było cicho.
       
Wyszłam i popędziłam jeszcze jedno piętro w górę. Gdy stanęłam przed drzwiami, zastanawiałam się, czy mam zapukać, czy wejść od razu. Kilka chwil odczekałam w progu, po czym weszłam do środka. Rzeczywiście, stary facet siedział w wielkim, skórzanym fotelu z nogami na stole i popijał alkohol jak stary alkoholik - którym ponoć był. Od razu zrozumiałam o co chodziło z tym biurkiem - wyróżniało się. Nie pasowało do wystroju, a poza tym było dziwne. Zielony kolor i dziwne zawijasy w biurze urządzonym nowocześnie w czarno - białych kolorach, wyglądały wręcz idiotycznie. Nie czekałam długo na jego reakcję, tylko od razu przystąpiłam do działania. Wszystko działo się bardzo szybko. Wyciągnięta broń, strach w oczach mężczyzny, strzał, a potem piekło. Uciekałam bardzo szybko i musiałam przy okazji zabić parę osób. Czułam, że całkiem spieprzyłam sprawę. Miałam zniknąć, a zrobiłam wokół siebie tyle hałasu, że bałam się, że szef mnie zabije. Wybiegłam przed budynek i pokonałam jedną przecznicę, by założyć kask, wsiąść na motocykl i uciec. Jechałam bardzo szybko kładąc się na zakrętach prawie całkowicie. Nie dbałam o siebie, a poza tym wierzyłam w swoje umiejętności. Omijałam kolejne samochody, a piesi byli dla mnie rozmazanymi plamami. Krążyłam przez ponad pół godziny, zanim skierowałam się na drogę do domu.
       
- Jak było? - zapytał mnie Sed, co było już normalnym pytaniem, gdy wracałam z "misji".
- Ciężko - odpowiedziałam zgodni z prawdą, po czym opowiedziałam mu o całym zamieszaniu, które wywołałam.
Nieświadomie ominęłam całą akcję z dziewczyną, o czym zrozumiałam dopiero później. Uznałam jednak, że nie było to zbyt ważne, więc nie wspomniałam o tym także wieczorem.
       
Kąpiel zajęła mi godzinę. Gdy wyszłam, ubrałam się i chcąc nie chcąc poszłam do pokoju współlokatora. Okazało się, że on także poszedł się kąpać, więc usiadłam na jego łóżku nie znając za bardzo powodu, dla którego to zrobiłam. Odczekałam pięć minut, potem dziesięć, piętnaście... Po czym zrobiłam coś najbardziej zwariowanego w moim życiu. Mimo, że obiecałam sobie, że nie wdam się w romans z nim, to nagle opuścił mnie cały upór. Wstałam i po prostu weszłam do łazienki. Mimo, że się nie skradałam, to i tak mnie nie zauważył. Stał pod prysznicem tyłem do drzwi, a ciepła woda spływała mu po plecach. W łazience było mnóstwo pary, nawet nie szło się przejrzeć w lusterku. Podeszłam do niego blisko, widząc jego seksowny tyłeczek. Nie raz podświadomie zastanawiałam się, jaki on jest. Nie chciałam tego, ale mimo odsuwania tej myśli, ona wciąż powracała. Teraz miałam go w pełnej okazałości.
Nie uprawialiśmy seksu, ale się kochaliśmy. Poczułam tą różnice od razu i zrozumiałam, że... właśnie tego mi brakowało. Był czuły i delikatny. To, jaką opiekuńczością mnie obdarzał, jak dbał o mnie. Chociaż usilnie próbowałam, to jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz facet zadał mi pytanie " wygodnie ci? " albo " nie boli cię, jak tak robię? ". Nie wiedziałam prędzej, że jest to dla mnie takie ważne. Tej nocy zrobiliśmy to jeszcze raz na łazienkowej podłodze i z trzy razy w jego łóżku. 
       
Usypiałam w jego ramionach, gdy nagle rozdzwonił się telefon.
- Pierdolisz - powiedział, gdy wysłuchał rozmówcy.

3 komentarze:

  1. To się działo ^^ Nie no, nie wierze, że ona pozabijała tych wszystkich ludzi xd No znaczy się, zrobiła to, tylko, że bezsensu :D No i ta akcja z sekretarką... Ugh!
    Omal nie szczałam ze śmiechu, gdy weszła z nim pod prysznic :D
    No, ale wydaje mi się, że będzie z tego niezły burdel, szczególnie po jego ostatnich słowach.
    Pozdrawiam :*
    Seo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bez sensu :D Próbowała wyjść, niestety ochrona zrozumiała, że zabiła szefa, to musieli ją ścigać :D No i ona broniąc się, zabiła parę osób :D Sama się dziwię, że po tym bałaganie jej nie złapali :3 Oj będzie się działo, będzie ! :D
      Pozdrawiam,
      Katarina

      Usuń
  2. Wow. Niezla akcja z ta 'misja'. Rzeczywiscie nie było latwo. Gdy ta sekretarka zapytala się na ktorym biurku, to ja takie 'wtf kto ma dwa biurka?' O.o no i troche się skomplikowalo z tymi innymi zabitymi. I to było takie awww jak ona w koncu przestala mu się opierac. To pewnie byl poczatek konca ich romansu. Pewnie ktos ja widzial albo cos. I to jego ostatnia rozmowa... Na pewno poszlo cos nie tak. Nie mogę doczekac się kolejnego rozdzialu! :)

    OdpowiedzUsuń