Po
kilku dniach spędzonych w nowym domu postanowiliśmy zacząć
zwiedzanie. Uznałam, że dobrze nam zrobi całodniowa wycieczka i
przy okazji zobaczymy parę ciekawych rzeczy. Z racji tego, że w
pobliżu Killarney znajdował się wielki park narodowy, a w nim dużo
interesujących miejsc, nie musieliśmy szukać daleko celu wyprawy.
W
internecie znalazłam, że około osiem kilometrów od nas znajduje
się wodospad. Już po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
Dziękowałam
Bogu, że zabrałam ze sobą aparat. Wodospad Torc był cudowny. Miał
osiemnaście metrów długości i w dodatku płynął wśród
malowniczej, bujnej i pełnej zieleni roślinności. Nie mogłam się
napatrzeć i prawie zapomniałam o Jacobie, który który podbiegł
do strumienia i wskoczył na kamyki. Byłam pewna, że wejdzie do
wody, jednak on tylko zamoczył rękę i z uśmiechem na twarzy
powiedział słowo "zimna". Rozbawiło mnie to.
-
Wracaj tu, bo wlecisz. Albo poczekaj, zrobię ci kilka zdjęć.
Z
torebki wyciągnęłam aparat i cyknęłam mu kilka fotek. Na jednych
miał normalną minę, a na innych pokazywał język lub robił zeza.
Najważniejsze było to, że na każdym uśmiechał się od ucha do
ucha. Następnie zamieniliśmy się rolami - ja weszłam na jego
miejsce, a on robił za fotografa.
Następnie
jak dzieci ( w sumie Jake był usprawiedliwiony, ja już nie bardzo )
skakaliśmy to tu, to tam po kamieniach, przyciągając wzrok
kilkorga turystów, którzy akurat wybrali to miejsce co my w tym
samym czasie. Poza tym była już chłodna końcówka jesieni i
strasznie wiało. Z drugiej strony był to jeden z podstawowych
postoi na szlaku turystycznym, więc dziwiłam się, że jest tak
mało osób.
Zaczęło
kropić, co było normalną rzeczą w Irlandii. Pogoda była
strasznie zdradliwa – gdy wychodziło się z domu mogło świecić
słońce, akurat aby chodzić w krótkim rękawku, a za godzinę mógł
już padać deszcz. Nagle przed nami przebiegło stado zajęcy. Na
początku nie wiedziałam, co to takiego. Po prostu kupka biegających
puchatych kulek wyskoczyła z pomiędzy drzew i krzaków, a następnie
zniknęła po drugiej stronie. Były one różnokolorowe – od
białych, przez pstrokate, po rude i czarne.
Na
nieszczęście mój brat był nimi tak zachwycony, że postanowił je
"dogonić" i mimo moich usilnych próśb ( a raczej krzyków
podczas mojego biegu za nim ) zniknął między zielenią. Gdy
podążyłam za nim, okazało się, że roślinność jest tak gęsta,
że ciężko było się przemieszczać.
-
Jake! - zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. - Jacob!
Wkurzyłam
się i to porządnie. Wydawało mi się, że był mądrym chłopcem,
ale okazało się, że nie jest do końca tak, jak myślałam. Prawdą
było to, że był po prostu dzieckiem, zwykłym, małym chłopcem,
który potrzebował opieki i zajmowania się nim przez osobę dorosłą
i odpowiedzialną. Przedzierając się przez kolejne chaszcze (
musiałam przyznać, że były naprawdę ładne ) zaczynałam wątpić,
czy nadaję się do roli starszej siostry, zastępującej mu
rodziców. Ten dzieciak pomógł mi w związaniu Sedric'a i nie
mrugnął przy tym nawet okiem. Zastanawiałam się, czy ma po mnie
jakieś skłonności sadystyczne. Zrozumiałam, że popełniłam błąd
pozostając w pracy, gdy postanowiłam przygarnąć go i jeszcze
większy nie wyrzucając Sed'a, co skończyło się jak się
skończyło.
Mogłam
to jeszcze wszystko odkręcić. Modliłam się tylko, aby znalazł
się i żebyśmy mogli wrócić na ścieżkę. Gdy usłyszałam
płacz, mocno się zaniepokoiłam. Zaczęłam iść najszybciej jak
się dało, aż w końcu trochę się przerzedziło. Wyglądało to
jak w normalnym lesie, gdzie co parę metrów jest drzewo, a pomiędzy
nimi parę krzaczków i to wszystko. Przestałam czuć się jak w
dżungli ( co powoli doprowadzało mnie do klaustrofobii ) i w
reszcie ujrzałam Jacoba. Siedział na ziemi i płakał, a mnie
sparaliżował strach. Metr przed nim leżał wąż.
-
Nie ruszaj się – krzyknęłam. - Wszystko będzie dobrze,
wyjdziesz z tego, ale się nie ruszaj!
Biegłam bardzo szybko w jego stronę. Niestety, pod wpływem adrenaliny zapomniałam o jednej, bardzo ważnej rzeczy, jaką jest patrzenie pod nogi. Potknęłam się o coś i poleciałam prosto do przodu, twarzą idealnie lądując przed gadem.
Biegłam bardzo szybko w jego stronę. Niestety, pod wpływem adrenaliny zapomniałam o jednej, bardzo ważnej rzeczy, jaką jest patrzenie pod nogi. Potknęłam się o coś i poleciałam prosto do przodu, twarzą idealnie lądując przed gadem.
Widząc
samą skórę wybuchnęłam głośnym śmiechem, a w tym czasie
przestraszone dziecko wstało i podeszło do mnie.
- Nic ci się nie stało? Ja przepraszam, więcej tak nie zrobię. Króliki uciekły... - zrobił dłuższą pauzę, po czym kontynuował dalej. - Nie jesteś zła?
- Powinnam urwać ci głowę – przyznałam szczerze, nie mając oczywiście na myśli dokładnie tego, co powiedziałam. - Jednak jeżeli uda nam się znaleźć drogę powrotną, to wybaczę ci to.
Podniosłam się i przytuliłam go do siebie. Cieszyłam się, że nic mu się nie stało i możemy wracać. Nie musiałam się nawet rozglądać, aby wiedzieć skąd przyszliśmy. Miałam doskonałą orientację przestrzenną, co bardzo ułatwiało mi życie. Okazało się także, że wydeptaliśmy ścieżkę, więc po dziesięciu minutach marszu byliśmy z powrotem przed wodospadem. Miałam nadzieję, że nikt nie powiąże nas z tymi zniszczeniami.
- Nic ci się nie stało? Ja przepraszam, więcej tak nie zrobię. Króliki uciekły... - zrobił dłuższą pauzę, po czym kontynuował dalej. - Nie jesteś zła?
- Powinnam urwać ci głowę – przyznałam szczerze, nie mając oczywiście na myśli dokładnie tego, co powiedziałam. - Jednak jeżeli uda nam się znaleźć drogę powrotną, to wybaczę ci to.
Podniosłam się i przytuliłam go do siebie. Cieszyłam się, że nic mu się nie stało i możemy wracać. Nie musiałam się nawet rozglądać, aby wiedzieć skąd przyszliśmy. Miałam doskonałą orientację przestrzenną, co bardzo ułatwiało mi życie. Okazało się także, że wydeptaliśmy ścieżkę, więc po dziesięciu minutach marszu byliśmy z powrotem przed wodospadem. Miałam nadzieję, że nikt nie powiąże nas z tymi zniszczeniami.
Mimo,
że miałam ochotę już wrócić do domu, to nie potrafiłam sobie
odpuścić wejścia na górę. Mieliśmy do pokonania osiem
kilometrów w gorę. Na szczęście, była to dość łatwa trasa.
Zwykła droga, tyle że cały czas pod górkę. Z powodu młodego
wieku Jacoba musieliśmy zatrzymać się kilka razy, ponieważ nie
dawał już rady. Prawdę powiedziawszy to mi również dobrze to
zrobiło, bo chociaż miałam w miarę dobrą kondycję, to takie
wchodzenie naprawdę dawało w kość.
Gdy
już dotarliśmy na samą górę okazało się, że naprawdę było
warto. Widok jak z bajki. Widać było przecudowne jeziora, które
były otoczone zieloną trawą, która wyglądała jak mech i
skałami. Ponad tym było widać inne góry, które wyglądały
naprawdę majestatycznie. Usiedliśmy na stojących tam ławeczkach i
przez pół godziny wpatrywaliśmy się gdzieś w dal oboje milcząc.
Byłam naprawdę zadowolona.
Weszłam
do pokoju, gdzie leżał słaby i przywiązany Sedric. Bardzo
chciałam się go pozbyć, ale nie miałam pojęcia, w jaki sposób
mogę to zrobić. Gdybym go po prostu wypuściła na pewno zemściłby
się na mnie i Jake'u, a gdybym go zabiła, to nie miałabym gdzie
zostawić ciała, bo zostałoby znalezione. Byłam w martwym punkcie
i nie wiedziałam, jak mam z niego wybrnąć.
Prędzej
ugotowałam mu zupę, na której widok robiło mi się niedobrze. Nie
użyłam żadnych przypraw, tylko po prostu powrzucałam do garnka
wszystko, co miałam pod ręką. Kawałem mięsa, jakieś warzywa
różnego rodzaju, kawałki szynki, która zrobiła się trochę
śliska, a następnie ugotowałam wszystko. Stało to na gazie trochę
za długo, więc wszystko rozmokło i zrobiła się z tego breja.
Wiedziałam jednak, że głodny więzień zje to bez mrugnięcia
okiem, ponieważ przez ponad tydzień siedzenia w pokoju dostawał
talerz takiej zupy raz dziennie i strasznie wychudł. Było to dobre
dla mnie, ponieważ nie miał siły się ruszyć, a co dopiero myśleć
o ucieczce.
Postawiłam
talerz na szafce obok łóżka, a on najszybciej jak potrafił
podniósł się, złapał za łyżkę i zaczął jeść. Mimowolnie
się uśmiechnęłam; sprawianie mu bólu dawało mi dużo radości i
satysfakcji. Następnie dokładnie sprawdziłam wszystkie sznurki i
paski, którymi był związany oraz pęki, które mogłyby się
poluźnić. Nie mogłam ryzykować, że któraś linka się urwie, a
on się wydostanie.
Postanowiłam
zadbać trochę o siebie. W tym celu wybrałam się do centrum. Nie
trudno było znaleźć kosmetyczkę, ponieważ było ich kilka w
całym mieście. Jacob grzecznie przyglądał się, jak młoda pani
maluje mi paznokcie oraz robi piling twarzy, a następnie makijaż.
Zajęło to pół godziny, więc mając nadmiar czasu pojechaliśmy
do fryzjera. Pani podcięła mi końcówki i grzywkę, więc
pozostały tylko sklepy.
W
nagrodę za cierpliwość, zabrałam mojego brata do największego
sklepu z zabawkami w całym mieście. Biedny nie wiedział w którą
stronę ma patrzeć. Biegał pomiędzy regałami i to wyjmował, to
chował z powrotem jakąś zabawkę. Byłam zadowolona, że mogę mu
sprawić tyle radości. W końcu jego wybór padł na sterowany
samochodzik, dużą paczkę klocków lego i duże puzzle
przedstawiające motocykl. Ja wzięłam jeszcze xbox'a oraz grę i
mogliśmy iść do kasy.
W następnej kolejności kupiliśmy mi i jemu kilka ubrań i pojechaliśmy do supermarketu. Poszłam na dział szkolny, ponieważ chciałam kupić bratu blok i jakieś farby, aby mu się za bardzo nie nudziło. Gdy już kończyliśmy, zauważyłam, że przygląda mi się chłopak. Na oko był kilka lat starszy ode mnie i musiałam przyznać, że był naprawdę ładny. Piękne, brązowe dredy były związane i sięgały mu do połowy pleców, a jego twarz pokrywał lekki zarost. Widząc, że spojrzałam na niego, uśmiechnął się i podszedł bliżej.
W następnej kolejności kupiliśmy mi i jemu kilka ubrań i pojechaliśmy do supermarketu. Poszłam na dział szkolny, ponieważ chciałam kupić bratu blok i jakieś farby, aby mu się za bardzo nie nudziło. Gdy już kończyliśmy, zauważyłam, że przygląda mi się chłopak. Na oko był kilka lat starszy ode mnie i musiałam przyznać, że był naprawdę ładny. Piękne, brązowe dredy były związane i sięgały mu do połowy pleców, a jego twarz pokrywał lekki zarost. Widząc, że spojrzałam na niego, uśmiechnął się i podszedł bliżej.
-
Cześć, jestem Matteo – przywitał się.
-
Cześć – odparłam zaskoczona. Po dłuższej chwili dodałam –
Jestem Kath.
- Bardzo ładne imię – przyznał. - Może pójdziesz ze mną na kawę?
Zaskoczyło mnie to jeszcze bardziej. Z jednej strony nie miałam najmniejszej ochoty pakować się znów w jakiegoś faceta, ale z drugiej, on miał taki śliczny uśmiech... Zgodziłam się. Wiedziałam, że postępuję naprawdę głupio, ale bardzo chciałam go poznać. Matteo wziął z półki długopis, a następnie moją rękę i napisał mi swój numer telefonu i adres kawiarenki. W kółku napisał godzinę, a następnie odszedł.
Czułam się jak piętnastoletnia gówniara. Byłam szczęśliwa i zaintrygowana nowym znajomym, któremu najwidoczniej bardzo się podobałam. Nie uniknęło to uwago Jake'a, który przyglądał mi się badawczo i dziwnie się uśmiechał. Zaskakiwał mnie bardzo często i coraz bardziej przypominał Simona. Miałam wyrzuty sumienia, że zastąpiłam mojego ukochanego brata kimś innym, ale przecież minęło tyle czasu, że już powinnam się pogodzić z jego śmiercią. Jednak nie potrafiłam tego zrobić. Bardzo często przyłapywałam się na tym, że podczas zwykłych czynności wyobrażałam sobie, że przychodzi do mnie. Wtedy bardzo szybko odganiałam te myli. W momencie, gdy nie dało się tego zrobić, podczas wymyślonej sytuacji czasami Simon przychodził do mnie i miał pretensje, że to przeze mnie zginął. Czasami zaś przytulał i mówił, że wszystko będzie w porządku i, że mam o nim zapomnieć i normalnie żyć. Bardzo chciałam, aby to była prawda, jednak nie potrafiłam sobie wybaczyć. Później wyładowywałam swoją złość na różnych ludziach, często ich zabijając.
- Bardzo ładne imię – przyznał. - Może pójdziesz ze mną na kawę?
Zaskoczyło mnie to jeszcze bardziej. Z jednej strony nie miałam najmniejszej ochoty pakować się znów w jakiegoś faceta, ale z drugiej, on miał taki śliczny uśmiech... Zgodziłam się. Wiedziałam, że postępuję naprawdę głupio, ale bardzo chciałam go poznać. Matteo wziął z półki długopis, a następnie moją rękę i napisał mi swój numer telefonu i adres kawiarenki. W kółku napisał godzinę, a następnie odszedł.
Czułam się jak piętnastoletnia gówniara. Byłam szczęśliwa i zaintrygowana nowym znajomym, któremu najwidoczniej bardzo się podobałam. Nie uniknęło to uwago Jake'a, który przyglądał mi się badawczo i dziwnie się uśmiechał. Zaskakiwał mnie bardzo często i coraz bardziej przypominał Simona. Miałam wyrzuty sumienia, że zastąpiłam mojego ukochanego brata kimś innym, ale przecież minęło tyle czasu, że już powinnam się pogodzić z jego śmiercią. Jednak nie potrafiłam tego zrobić. Bardzo często przyłapywałam się na tym, że podczas zwykłych czynności wyobrażałam sobie, że przychodzi do mnie. Wtedy bardzo szybko odganiałam te myli. W momencie, gdy nie dało się tego zrobić, podczas wymyślonej sytuacji czasami Simon przychodził do mnie i miał pretensje, że to przeze mnie zginął. Czasami zaś przytulał i mówił, że wszystko będzie w porządku i, że mam o nim zapomnieć i normalnie żyć. Bardzo chciałam, aby to była prawda, jednak nie potrafiłam sobie wybaczyć. Później wyładowywałam swoją złość na różnych ludziach, często ich zabijając.
Po
czterdziestu minutach stałam pod kawiarenką. Szczerze powiedziawszy
bałam się trochę przed tym niespodziewanym spotkaniem, bo nie
miałam pojęcia, czego on tak naprawdę ode mnie chce. Z jednej
strony wyglądało to na klasyczny podryw, ale z drugiej naprawdę mu
nie ufałam. Zamiast wyjść z samochodu, siedziałam i gapiłam się
w kierownicę zastanawiając się, czy aby nie powinnam się
rozmyślić i odjechać. Wzięłam się jednak w garść i już po
chwili weszłam do środka.
Okazało się, że mimo iż jest jeszcze piętnaście minut przed czasem, to chłopak już siedzi przy stoliku i czeka na mnie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego. Na szczęście pomyślał o tym, że jest ze mną mały i zajął trzy, a nie dwuosobowy stolik.
Okazało się, że mimo iż jest jeszcze piętnaście minut przed czasem, to chłopak już siedzi przy stoliku i czeka na mnie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego. Na szczęście pomyślał o tym, że jest ze mną mały i zajął trzy, a nie dwuosobowy stolik.
- Jestem – powiedziałam, nie mając pojęcia, od czego mam zacząć.
- Cieszę się, że przyszłaś – posłał mi przyjacielski uśmiech. - Pewnie się zastanawiasz, dlaczego zawracam ci głowę, co?
- Tak szczerze, to masz rację – przyznałam.
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia, w której przyglądaliśmy się sobie. Widziałam w jego oczach pożądanie i byłam pewna, że w moich jest to samo. Bałam się, że rozbieram go wzrokiem, a przecież nie o to chodziło.
- Jak cię zobaczyłem, musiałem zagadać. Powiesz mi coś o sobie? - zaczął, ale po chwili zmienił zdanie. - Chociaż panie mają pierwszeństwo, to może lepiej ja zacznę. Nazywam się Matteo Samaniego, ale mów mi Matt. Pochodzę z Hiszpanii. Mam dwadzieścia cztery lata, a do Irlandii przyjechałem pięć lat temu. Pracuję w hotelu na recepcji niedaleko stąd, a mieszkam sam na przedmieściach. Nie mam dziewczyny, ale za to mam dwa psy i kota. W wolnych chwilach maluję, a jak wyjeżdżam na wakacje do Hiszpanii to serfuję. Teraz ty coś powiedz.
- Jestem Kathleen Gray, mieszkam na przedmieściach z młodszym bratem Jacob'em – wskazałam na chłopca siedzącego z nami i moim psem Killer'em. Przyjechałam tu ponad tydzień temu, nie mam pracy, żyjemy z oszczędności. Tak naprawdę to jeszcze dobrze się tu nie zaaklimatyzowaliśmy. Pochodzę z domu dziecka, tak jak mój brat. To chyba wszystko – nie chciałam mówić nic więcej.
- Masz jakąś pasję? - zapytał zaciekawiony.
- Tak.
- Jaką – powiedział zaintrygowany.
- Taką, która zabija.
Boska końcówka <3 "Pasję, która zabija". Szczerze, to dałabym to na samym końcu. Takie zakończenie całej historii, ale wgl, skoro to przed ostatni rozdział( jeśli dobrze zrozumiałam), to jak ty się wyrobisz z akcją w następnym? Znam zakończenie i powiem, że jest tego SPORO. Ja bym to rozłożyła na jeszcze 2-3 rozdziały, ale to tam ja :*
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja z wężem xd No i jej upadek : D
Jak możesz tak maltretować mojego Sed'a ? :c Jeszcze go zabijesz z głodu... :D
Dobra, nie rozpisuje się, bo i tak zaraz do Ciebie zadzwonię :*
Pozdrawiam
S.
Taak koncowka meega! :D ona troche za ostro jedzie z Sedem :c zal mi go taki biedny o dziwnych zupkach zyje i jak niewolnik :c ten chlopak z dreadami wow! Musi byc niezly jak go prawie rozbierala wzrokiem :D mam nadzieje ze powoli pewne watki beda się wyjasniac :) i jestem ciekawa jaka akcje masz w glowie :)
OdpowiedzUsuńI jestem mega zadowolona ze planujesz 2 czesc! Cudownie! :) ten blog wciagnal mnie bez reszty :)
Pozdrawiam i zycze weny :))