tag:blogger.com,1999:blog-58701216073093880652024-03-13T08:23:10.122-07:00Pasja, która zabijaKatarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.comBlogger30125tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-17157918541789517742015-01-27T15:09:00.000-08:002015-01-28T04:18:26.200-08:00Rozdział XXIX Wpadłem w panikę. Znowu. Co oni u niego robili? Głupie pytanie. Diego prowadził tyle nielegalnych interesów, że mieli go za co przymknąć. Można było się tego spodziewać prędzej czy później... Nie. To nie powinno się wydarzyć. Po to miał mnie, abym ratował mu dupę, gdy ktokolwiek go o coś podejrzewał. Właśnie za to mi płacił; za bycie jego prywatnym, płatnym mordercą.<br />
Nagle mnie olśniło. Przecież dopiero co spaprałem robotę, a komisariat był bardzo blisko. Mogli w mgnieniu oka dotrzeć na miejsce przestępstwa, ale nie było takiej możliwości, aby wytropili w tak krótkim czasie jego – tym bardziej, że to ja zabiłem cel.<br />
Do głowy wpadł mi pomysł, że już od dawna obserwowali nas i nasze ciemne interesy. Mając dowody, mogli od razu wziąć się za aresztowanie nas. Nawet nie chciałem myśleć o tym, co mnie czekało.<br />
Założyłem z powrotem kask na głowę i, odkręciwszy manetkę do oporu, ruszyłem do przodu. Jechałem jeszcze szybciej niż pięć minut prędzej, a obraz dookoła rozmywał się i zostawał daleko w tyle. Zastanawiałem się, gdzie będzie najbezpieczniej pojechać. Dom Diego był otoczony przez policję, więc mój też stał pod znakiem zapytania. Do mieszkania mojej siostry także nie bardzo mogłem się udać, ponieważ nie chciałem, aby zaczęto też ją o coś podejrzewać. W związku z jej przeszłością wszelkie kontakty z policją były zabronione, a mogłem się założyć, że gdyby w takim momencie policja mnie u niej znalazła, od razu zaczęłyby się przeszukania i przesłuchania.<br />
Stwierdziłem więc, że zaryzykuję i udam się do siebie. Nie mogłem bardziej narażać bliskich, ponieważ już to wystarczająco zrobiłem.<br />
Zatrzymując się pod bramą swojego domu miałem nadzieję, że nie będzie żadnej pułapki i policjantów oczekujących mnie w środku. Nie było najmniejszego śladu po radiowozach, a przyjeżdżając po Diego, nie ukrywali się robiąc cichą pułapkę, tylko przyjechali na syrenach. Miałem nadzieję, że w razie nalotu zrobią tak samo, a ja będę miał szansę uciec gdzie pieprz rośnie.<br />
Nie oczekując ani chwili, popędziłem przez trawnik do środka. Zaraz po otwarciu drzwi wpadłem na kogoś i skarciłem się w duchu za głupotę. Gdy podniosłem wzrok i ujrzałem przyjaciela, strasznie się ucieszyłem.<br />
– Diego! – krzyknąłem. – Myślałem, że cię zwinęli.<br />
– Zamknij się i się pakuj, musimy się stąd zmywać – skarcił mnie.<br />
– Ale jak udało ci się uciec? – spytałem z podziwem.<br />
– Będzie jeszcze czas na wyjaśnienia. No jazda!<br />
Tym razem go posłuchałem. Popędziłem po schodach do swojego pokoju i, biorąc do ręki pierwszą lepszą torbę podróżną, zacząłem pakować najważniejsze rzeczy. Kilka ubrań (nie brałem za dużo, ponieważ zawsze mogłem kupić sobie nowe), telefon, ładowarkę, album ze zdjęciami, jakieś papiery,a następnie biorąc po drodze kilka kosmetyków z łazienki, popędziłem na dół.<br />
Przy oknie stał Hiszpan i ze zniecierpliwieniem wyglądał na zewnątrz.<br />
– Jak dobrze, że nie jesteś dziewczyną, bo musiałbym stać tu pół godziny dłużej – zażartował. – Co zrobisz z psami? – wskazał na maluchy plątające się pod naszymi nogami.<br />
– Za chwilę się tym zajmę. Jedźmy już.<br />
Diego wyciągnął komórkę i już po chwili pod furtką pojawiło się najnowsze subaru, którego modelu nie znałem. Szybko wsiedliśmy do niego i najkrótszą drogą pojechaliśmy w stronę lotniska. Miałem nadzieję, że bilety już są załatwione i bez problemu będziemy mogli udać się jak najdalej od miejsca, z którego mogli nas zwinąć prosto do więzienia.<br />
Jak na zawołanie usłyszałem z ust kumpla:<br />
– Od dzisiaj nazywasz się Lucas Green, masz dwadzieścia dwa lata, twój ojciec jest poważnym biznesmenem i mieszkasz z bratem w Kingston na Jamajce.<br />
– Kim jest mój brat? – Zmarszczyłem brwi. – Nie uważasz, że nazwisko Green nie jest zbyt podobne do Gray?<br />
– Twój brat, to oczywiście ja, a z tym nazwiskiem, to taka zmyłka – odparł zadowolony z siebie.<br />
– Jasne...<br />
Musiałem jeszcze załatwić sprawę, której bałem się najbardziej z tego wszystkiego – miałem zadzwonić do siostry. Najchętniej nie robiłbym tego wcale, no ale martwiłaby się o mnie. Wziąłem do ręki komórkę i wystukałem jej numer, który znałem na pamięć. Odebrała po pierwszym sygnale.<br />
– No hej braciszku – Najwyraźniej miała dobry humor.<br />
– Nie mogę długo rozmawiać, więc słuchaj uważnie, co mam ci do powiedzenia – od razu przeszedłem do sedna sprawy. – Wpadłem w małe kłopoty, więc muszę zmyć się na jakiś czas. Dla twojego bezpieczeństwa nie powiem ci gdzie.<br />
– Jake? – jej ton brzmiał złowrogo.<br />
– Nie przerywaj mi. Opowiem ci wszystko, gdy wrócę, ale nie wiem kiedy to nastąpi. Wpadnij do mojego domu i zajmij się psami oraz zadzwoń pod numer, który jest napisany na ścianie; to bardzo ważne. Przelej także całe pieniądze z mojej karty kredytowej, ponieważ i tak nie będę mógł ich użyć, bo mnie namierzą.<br />
– Ale kto cię ściga? Gangsterzy? – wyszeptała.<br />
– Policja. Teraz już muszę kończyć. Aha, Kate? Uważaj na siebie.<br />
Nie czekając na dalsze pytania, nacisnąłem przycisk z czerwoną słuchawką, przerywając połączenie z siostrą. Wiedziałem, co należy dalej zrobić: wyciągnąłem baterię, kartę sim, a następnie przez uchyloną szybę wyrzuciłem wszystkie kawałki na autostradę. Teraz policja mogła szukać wiatru w polu: nikt nie wiedział, gdzie się udajemy, zmieniliśmy nazwiska, pozbyliśmy się telefonów i kart kredytowych... Miałem nadzieję, że się uda.<br />
Kiedy adrenalina opadła, zrobiłem się strasznie smutny. Zdałem sobie sprawę, że mogę już nigdy nie zobaczyć mojej siostry, JJ'a, Amy, psów, ani Irlandii. Z jednej strony nienawidziłem tego miejsca za to, co ze mną zrobiło, ale z drugiej strony byłem mocno przywiązany do niego oraz do ludzi. Swojego wyboru dokonałem jednak dawno temu, kiedy po raz pierwszy zabiłem człowieka; teraz pozostawała mi tylko ucieczka i nienarażanie bliskich bardziej, niż robiłem to do tej pory.<br />
Zastanawiałem się także, jak miało wyglądać moje życie zaczęte od początku w nowym miejscu. Miałem szukać nowych znajomych, pracy, hobby? To było trochę bez sensu. Przerażało mnie to wszystko na równi z zaciekawieniem.<br />
W oddali zauważyłem lotnisko. Szybkim autem dojechaliśmy tam w mgnieniu oka i od razu pognaliśmy na odprawę, która za kilka minut miała zostać zamknięta. Nie miałem najmniejszego pojęcia jakim cudem udało nam się dostać w ostatniej chwili bilety, ale najwyraźniej za pieniądze można załatwić wszystko – nawet bilet na samolot piętnaście minut przed startem.<br />
Szybko rzuciłem okiem na wnętrze budynku – mały tłum ludzi, szare ściany, wykafelkowana na biało podłoga, kilku żołnierzy, ochroniarzy. Szybko zdaliśmy bagaże oraz przeszliśmy przez bramki bez najmniejszych komplikacji i pognaliśmy do samolotu. W ostatniej chwili wbiegliśmy po schodkach i siedliśmy w ostatnich dwóch wolnych fotelach.<br />
Ja dostałem miejsce przy oknie, z czego bardzo się cieszyłem. Latałem już kilkakrotnie, ale za każdym razem urzekał mnie widok zza okna: białe, różowe oraz czerwone chmury wyglądające jak wata lub rozlane mleko; zachody i wschody słońca; małe budynki, wiatraki oraz pola. Wszystkie te nawet najzwyklejsze rzeczy z lotu ptaka wyglądały wspaniale i nigdy nie mogłem się nimi nacieszyć.<br />
Tym razem było tak samo. Start przebiegł jak zwykle gładko i po kilku minutach unosiliśmy się nad ziemią: coraz wyżej i wyżej, aż budynek lotniska, pobliskie drzewa i samochody nie stały się maleńkie jak mrówki budujące mrowisko w ogródku. Samolot zatoczył koło i już po chwili widziałem także ogrom wody okalającej wyspę. Żałowałem, że nie mam pod ręką aparatu lub nawet telefonu, aby zachować ten widok na dłużej. Gdy wznieśliśmy się ponad chmury miałem ochotę wyskoczyć przez okno na zewnątrz. Obłoki były tak piękne, że wydawało mi się, że można po nich chodzić, co oczywiście było niedorzeczne...<br />
– Boże... Ty tak zawsze? – zapytał Hiszpan.<br />
– Tak, bo co? – odkleiłem się od szyby.<br />
– Prosiłbym kolejkę dla mnie i mojego przyjaciela – zwrócił się do stewardessy i już po chwili sączyliśmy drinki.<br />
Po piątym zaczęło się robić ciemno za oknem, a w mojej głowie już szumiało. Powieki robiły się coraz cięższe i nawet nie wiedząc kiedy – zasnąłem.<br />
<br />
– Wstawaj, lądujemy! – usłyszałem i otworzyłem powieki.<br />
– No pięknie! Nie gadaj, że przespałem cały lot... – rzuciłem.<br />
– Jak małe dziecko – Diego zaśmiał się.<br />
Bez żadnych komplikacji zeszliśmy na ziemię i odebraliśmy bagaże. Oczywiście przed lotniskiem już czekała na nas taksówka, mająca zawieść nas do nowego domu. Zdziwiłem się, widząc siedzącego obok kierowcy wielkiego, czarnoskórego mężczyznę. Hiszpan jednak wytłumaczył mi, że jest to nasz ochroniarz i na razie nie będzie opuszczał nas na krok.<br />
Nie podobało mi się to, no ale nic w tym dziwnego. Kto by się cieszył z łażącego za nim faceta, gdziekolwiek by się nie ruszyć? Miałem nadzieję, że jednak nie będzie tak źle i, niechętnie, przystałem na to. Nie miałem przecież innego wyjścia.<br />
Mimo tego, że przespałem cały lot, czułem się strasznie dziwnie – byłem w połowie zmęczony, a w połowie pobudzony. Pozycja siedząca, niewygodne siedzenie oraz różnica czasowa w postaci pięciu godzin zrobiły swoje sprawiając, że wcale się nie wyspałem, a nowe otoczenie, poprzednie wydarzenia oraz zaczęcie nowego życia doprowadziły do tego, że wcale nie myślałem o spaniu.<br />
Z zaciekawieniem spoglądałem przez okno oglądając budynki, roślinność i ludzi dookoła mnie. W sumie większość wyglądała tak jak w moim poprzednim mieście, jednak nie było to identyczne i sama sugestia "nowego miejsca" dodawała mi entuzjazmu.<br />
Gdy ujrzałem dom, w którym mieliśmy mieszkać, oniemiałem z zachwytu. Inne budynki mijane po drodze stawały się marnymi chatkami lub barakami w porównaniu z naszą willą. Była przeogromna, zbudowana z białego kamienia, zwieńczona kilkoma kolumnami i filarami oraz miała liczne okna. Na trawniku przed nią rosło wiele roślinności: od kaktusów, przez orchidee, po palmy. Nawet trawa była tam bardziej zielona niż u nas – możliwe też, że mi się wydawało; trawa po drugiej stronie płotu zawsze jest zieleńsza i soczystsza...<br />
W środku budynku było tak, jak się spodziewałem, czyli czysto i nowocześnie. Przez mały korytarzyk wchodziło się od razu do salonu po ciemnych, ale czystych panelach. Mniej więcej po środku stała kanapa o ciut jaśniejszym kolorze, która była wpuszczona w podłogę. Po drugiej stronie znajdował się mały basen, zapewne z jacuzzi, co mnie bardzo ucieszyło. Po drugiej stronie od wody stał średniej wielkości stół, o bardzo dziwnym kształcie, z czterema krzesłami. Okno w tym pomieszczeniu zajmowało jedną, całą ścianę, a widok z niego był przepiękny. Bardzo się zdziwiłem, kiedy z boku budynku ujrzałem krystalicznie czystą, niebieską wodę.<br />
Spostrzegłem dwoje drzwi, więc wszedłem w te po lewej – prosto do kuchni. Posadzka tam była śnieżnobiała i, jak się okazało, podgrzewana (podobnie jak w całym domu). Wszystkie blaty oraz sufit były czarne, a na szafkach malowały się słoje drewna. Kuchnia była połączona z jadalnią, co było dobrym rozwiązaniem, ale podejrzewałem, że pewnie i tak będziemy jadać w salonie.<br />
Wróciłem się i wszedłem w drugie drzwi. Moim oczom ukazała się łazienka: cała ułożona z biało-czarnych kawałków – od podłogi, przez ściany, zlew i wannę, aż po sufit.<br />
Zostawiłem to piętro za sobą i wszedłem po schodach do góry. Znajdowało się tam sześć pomieszczeń: dwie sypialnie z łazienkami i garderobami. Zdziwiłem się, ponieważ obie sypialnie wyglądały niemal identycznie. Wielkie białe łoże zajmowało większość miejsca, a na jednej ścianie stała przeogromna półka z książkami, filmami i grami. Miałem tam także dwie szafki nocne: po obu stronach łóżka, jedną szafkę na różne duperele i ogromną plazmę z konsolą. Łazienka zaś wyglądała identycznie jak ta na dole.<br />
– I jak ci się podoba? – usłyszałem głos Hiszpana za sobą.<br />
– Tu jest genialnie! – krzyknąłem. – Jak udało ci się znaleźć taką chatę w tak krótkim czasie?<br />
– To jest mój dom od kilku lat – zaśmiał się. – Byłem tutaj trzy razy na wczasach. Dużo podróżowałem.<br />
– Ale kto będzie tutaj sprzątał? Nigdy nie widziałem czystszego domu – wyznałem.<br />
– Jest dopiero po ekipie sprzątającej. Nie martw się, jeszcze nabrudzimy – mrugnął. – Znajdziemy kogoś od sprzątania.<br />
– Nie wiem jak ty, ale ja idę na plażę – oznajmiłem.<br />
– Ja idę, ale spać – machnął mi ręką na do widzenia.<br />
Niezmiernie się cieszyłem, że do mojego małego bagażu wrzuciłem kąpielówki i ręcznik – te z łazienki były tak piękne i czyste, że żal było je brudzić piachem. Nad wodę nie miałem daleko, więc nie brałem kompletnie nic poza tym, co już wymieniłem.<br />
Piasek na plaży był bardziej biały, jak żółty i oczywiście nagrzany przez słońce. Nie czekając długo, wskoczyłem do wody i zacząłem pływać. H2O była idealnie czyta i chłodna, ale nie zimna, co pozwalało się zrelaksować. Nie chciałem myśleć o tym, co zostawiłem. Miałem nadzieję, że moja siostra sobie poradzi i zajmie się nienarodzonym dzieckiem. Wierzyłem też, że Amy i JJ zrozumieją to, że nawet się nie pożegnałem.<br />
Nie mogłem zabrać ich ze sobą, nie było też czasu na wytłumaczenia, czy nawet na powiedzenie zwykłego "cześć". Chciałem ich jeszcze kiedykolwiek zobaczyć, chociaż jeden, jedyny raz i ujrzeć ich szczęśliwych, bez problemów, z poukładanym życiem – czyli całkiem przeciwnym, niż moje...<br /> Wychodząc z wody ujrzałem trzech Rasta siedzących koło mojego ręcznika. Podszedłem do nich i przywitałem się:<br /> – No siema!<br /> – Witaj kolego – rzucił najmniejszy. – Ja jestem Tim, a to Patrick i Oscar. Zapalisz z nami?<br /> – Tim, spokojnie! – skarcił go mężczyzna o najdłuższych dredach, czyli Oscar. – Chcesz wystraszyć nam nowego znajomego? – zaśmiał się.<br /> – Oczywiście, że z wami zapalę – odpowiedziałem.<br /> Nie musieliśmy mówić nic więcej, ale buzie nam się nie zamykały. Najbardziej wygadany okazał się Tim – buzia mu się nie zamykała. Był najmłodszy z całej trójki i najbardziej ruchliwy. W życiu nie widziałem człowieka, który by tak dużo mówił – miałem wrażenie, że dosłownie zagada mnie na śmierć.<br /> Patrick był najstarszy z nich i najbardziej opalony. Z wyglądu do złudzenia przypominał mi Bob'a Marley'a i okazał się naprawdę w porządku, podobnie jak Patrick, którego dredy były związane, ale mimo tego sięgały mu do pasa. Zastanawiałem się ile mają centymetrów długości, ale stwierdziłem, że spytam go przy innej okazji.<br /> Chłopaki zmyli się po dwóch godzinach, ponieważ mieli coś do załatwienia na mieście, a ja postanowiłem przejść się plażą. Nie patrząc na to, że jestem upalony, odpaliłem kolejnego lolka i podążałem wzdłuż brzegu, oddalając się coraz bardziej od domu. Czułem się świetnie, gdy chłodna woda obmywała mi stopy, a ciepłe słońce grzało mi plecy.<br /> Siadłem pod wielką palmą i obserwowałem powoli zachodzące słońce. Nie myślałem o niczym, tylko w stu procentach oddałem się relaksowi. Prawdopodobnie usnąłbym na tym ciepłym piasku, gdyby dziwny dźwięk rozlegający się nad moją głową, nie przerwał mi chillout'u. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem kozę – a dokładniej małe koźlątko.<br /> Nagle, nie wiadomo czemu, zapragnąłem je mieć. Wstałem powoli, starając się nie spłoszyć zwierzęcia, jednak ono od razu mnie ujrzało i zaczęło uciekać. Wiele nie myśląc zacząłem je gonić: przez krzaki, czyjeś podwórko, ulice, aż w końcu dorwałem ją w ciemnym zaułku, gdy nie miała już dokąd uciec.<br /> – Mam cię! – powiedziałem do kozy. – Teraz będziesz moim pieskiem!<br /> Wziąwszy kozę pod pachę odwróciłem się na pięcie i powędrowałem z powrotem w kierunku ulicy. Oczywiście od razu uświadomiłem sobie swój błąd: nie miałem pojęcia, gdzie się znajdowałem, nie znałem drogi powrotnej, nie miałem komórki i stałem w samych kąpielówkach z kozą w ręce w całkiem obcym kraju.<br /> Stwierdziłem, że złym pomysłem było palenie kilku jointów na raz, a już na pewno łapanie przeklętej kozy. Zdenerwowany sam na siebie, próbowałem odtworzyć drogę z marnym skutkiem coraz bardziej się pogrążając. Albo chodziłem w kółko, albo spoglądałem na kompletnie obce dla mnie budowle i ulice.<br /> Po mniej więcej trzydziestu minutach dałem sobie spokój i usiadłem na ławce stojącej przy chodniku. Wtedy ujrzałem ją.Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-44395732430518487372015-01-09T09:58:00.004-08:002015-01-09T09:58:30.874-08:00Rozdział XXVIII Zignorowałem jej słowa myśląc, że gada głupoty. Na prawdę nie pamiętałem jej, a nawet jeśli, to byłem zbyt pijany, aby dokładniej się nad tym zastanowić...<br />
Wstałem i trochę chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi. Nie umiejąc znaleźć klucza zacząłem kopać. Kopałem, kopałem, aż wykopałem wielką dziurę. Przez powstały otwór wsadziłem rękę i przekręciłem zamek. Stojąc w progu obejrzałem się za siebie.<br />
<span style="font-family: inherit;"> – Wejd</span>ziesz? – zapytałem jeszcze. – Chyba, że zamierzasz tutaj siedzieć i się dalej mazać.<br />
Wszedłem do domu nie oglądając się za siebie, a blondynka weszła za mną. Wskazałem na swoje łóżko, a następnie wyszedłem się odlać. Miałem nadzieję, że trafię do muszli, a nie na deskę lub podłogę. Próbowałem się także przebrać lub chociaż częściowo rozebrać, jednak w takim stanie było to bardzo ciężkie zadanie.<br />
<br />
Gdy rano otworzyłem oczy stało się to, czego się spodziewałem. Głowa bolała mnie tak bardzo, jak jest to tylko możliwe. Nie pamiętałem także dokładnie wszystkich wydarzeń, jednak w mojej głowie zachowało się jedno, a mianowicie zdanie "noszę twoje dziecko". W prawdziwości tego, utwierdzała mnie kobieta leżąca obok mnie.<br />
Wstałem z łóżka i udałem się do kuchni. Od razu nastawiłem wodę na kawę i poszedłem do łazienki. Bardzo się zdziwiłem, kiedy przechodząc przez korytarz zauważyłem wielką dziurę w drzwiach wejściowych, a pod nimi leżące klucze.<br />
Ubrałem szybko koszulkę i spodnie, aby nie latać w samych bokserkach i wróciłem do robienia kawy. Zastanawiałem się, co mogę począć w takiej sytuacji. Patrząc na to, czym się zajmowałem, nie nadawałem się na ojca. Nie kochałem także tajemniczej kobiety – spędziłem z nią tylko jeden wieczór (z wczorajszym dwa wieczory), a w dodatku nie będąc trzeźwym. W życiu nie podejrzewałem, że mogę zaliczyć TAKĄ wpadkę. To było okropne.<br />
Nie zdążyłem dopić napoju, kiedy w drzwiach pojawiła się kobieta. Widać było, że chciała odejść niezauważona, jednak, gdy mnie spostrzegła, wystraszona przystanęła. Widać było, że nie ma pojęcia co zrobić – stać tam, wrócić się, czy uciec. W końcu jednak wzięła głęboki oddech i usiadła na przeciwko mnie.<br />
– Chyba mamy ze sobą do porozmawiania – rzekła.<br />
– Wiesz, że nie możemy być razem? – od razu przeszedłem do rzeczy, aby oszczędzić jej rozczarowań.<br />
– Owszem, zdaję sobie z tego sprawę - nie wyglądała na zaskoczoną.<br />
– Oczywiście będę wpłacał wam pieniądze na konto co miesiąc. Czy będę się widywać z dzieckiem... tego na razie nie mogę obiecać.<br />
– Wiedziałam, że dupek z ciebie. Tylko dlatego, że mam to dziecko w sobie, to ja muszę je wychowywać? – wkurzyła się.<br />
– Nie rozumiesz. Przez mój zawód może grozić mu niebezpieczeństwo – zacząłem.<br />
– Och, daj spokój! – nie pozwoliła mi dokończyć.<br />
– Pieprz się - rzuciłem. – Masz tu pieniądze na taksówkę, ja jeszcze do końca nie wytrzeźwiałem.<br />
Wściekła kobieta złapała za długopis i napisała na ścianie swój numer telefonu, a następnie wybiegła z domu. Widziałem, że była bardzo zdenerwowana, ale powiedziałem jej prawdę. Nie chciałem zagrażać dziecku, ani żeby miało jakąkolwiek styczność z mordercą – czyli ze mną. Pewnie uznała to za pijacki bełkot, ale co miałem zrobić? Dla udowodnienia słów zabrać ją na morderstwo, czy skłamać, skrupulatnie omijając temat?<br />
Dobra. W sumie, to się jej nie dziwiłem. Sam byłem nieźle zdenerwowany i wiedziałem, jak to się skończy. Powrót do nałogu był bardzo złym pomysłem. Tłumaczenie sobie, że jeden raz mi nie zaszkodzi i będzie ostatnim razem, było puste jak moja głowa po zażyciu narkotyku. Jeszcze mogłem przestać to robić – mój organizm po jednej dawce nie przyzwyczaił się do substancji.<br />
Najgorsze jednak było to, że chciałem to zrobić i wiedziałem, że to zrobię. Miałem ochotę iść do Diego, a potem na pierwszą lepszą stację i wrócić do domu, nawet jeśli miałoby to oznaczać kolejne rozwalenie moich drzwi.<br />
Diego. Zastanawiałem się, jak on to wytrzymuje. Z naszych rozmów wynikało, że mężczyzna siedział w tym od dłuższego czasu, co z resztą było widać. Kupa kasy, potrzeba likwidowania nowych celów i masa ochroniarzy, nie wzięły się znikąd. Przyczyniły się do tego przede wszystkim narkotyki i obrót bronią. Wiedziałem, że pewnie coś jeszcze się za tym kryło, ale nie chciałem mówić na niego rzeczy, których nie widziałem.<br />
Nie widziałem skąpo ubranych lasek, nie widziałem mnóstwa drogich aut, nie widziałem żadnych dzieci. Tak samo nie widziałem, jak obrabiał bank albo coś w tym stylu. Podejrzewałem, że może czymś takim też się zajmować, ale przeczucia, a złapanie kogoś za rękę to dwie różne rzeczy.<br />
Na moim telefonie wyświetlił się sms. O wilku mowa.<br />
Otwierając wiadomość wiedziałem, co to oznacza. Kolejny cel. Czy chciałem tego? Nie bardzo. Ostatnio spaprałem robotę, ale teraz nie musiałoby to tak wcale wyglądać. Mógłbym przecież załatwić wszystko sprawnie i po cichu, a następnie zniknąć.<br />
<i>Stary, nie mogę.</i><br />
Bałem się. Cholernie się bałem. Gdy jeszcze zobaczyłem, że mężczyzna z wysłanego zdjęcia jest ubrany w mundur policyjny, myślałem, że narobię w gacie. Byłem strasznie rozbity, a w dodatku co raz bardziej miałem ochotę sięgnąć po używkę. Nie mogłem więc dostać roboty, którą tak łatwo można spaprać.<br />
Przecież jego kumple mogą zająć się tą sprawą bardziej, niż innymi. Mogą także nagłośnić całą sprawę. Mogą mnie znaleźć. Mogą mnie zabić.<br />
Zabić. Ostatnio to słowo nabrało dziwnego brzmienia. Zabójstwo, morderstwo. Gdy słyszę coś podobnego w sklepie, gdy dwie staruszki rozmawiają o książce, to mam wrażenie, że jestem w jakimś chorym filmie. Jacob Gray, główny bohater inscenizacji puszczanej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Siedem dni w tygodniu. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku. O każdej porze dnia i nocy. We wszystkie niedziele i święta.<br />
Mam wrażenie, że wszyscy są przeciwko mnie. Gadają, gadają. Ktoś na mnie ukradkowo spojrzy. Zobaczę coś dziwnego na suficie sklepu. A babki gadają i gadają. On ją zabił, a ona go kochała. A on poderżnął mu gardło. A mały chłopiec nie żyje. Bla bla bla. Gdak gdak gdak.<br />
Kurwa.<br />
Czy mam paranoję? Może. Mój przepity, przećpany i przepalony mózg nie działa już normalnie. Może jestem jak Laleczka Chucky? Uzależniony od zabijania. Ale czy coś, co kochamy, może być tak zabójcze? Czy pasja może nieść śmierć? A może mordowanie to nałóg. Nałóg, który wżera się w mózg do tego stopnia, że nie możesz przestać o nim myśleć. Wydaje ci się ucieczką. Masz złudzenie, że nie przetrwasz bez tej małej czynności.<br />
Prawda jest taka, że to ta czynność nie może żyć bez ciebie.<br />
Z tego wszystkiego nie zauważam, że dostałem kolejnego sms'a.<br />
<i>Dostaniesz grubą kasę. Daj spokój, przecież dobrze wiesz, że jesteś najlepszy. Nie zlecę tego nikomu innemu. Może dostaniesz coś ekstra.</i><br />
Cholera.<br />
Nie cierpię, gdy ktoś gra mi na emocjach. Czy byłem dobry? Wcale nie. Jako małe dziecko wyobrażałem sobie, że jak będę dorosły, to będę jak moja siostra. Silny, niezależny, umiejący poradzić sobie z każdym problemem. Myślałem, że wejście w dorosłość będzie jak przełączenie pstryczka. Kończysz szesnaście, osiemnaście, czy tam dwadzieścia jeden lat i PYK. Nagle znasz odpowiedź na każde pytanie, potrafisz podejmować samodzielnie decyzje, które zawsze są trafne.<br />
To nie prawda. Ja tak nie umiem. Nadal jestem tą samą osobą, tak samo lubię cholerne zwierzęta i samotność na deszczu. Lubię nawet, kurwa, sikać czasami pod prysznicem.<br />
<i>Naprawdę nie mogę tego zrobić.<br /> </i>Zirytowało mnie jeszcze to, że wiedział, iż mam problemy, a jak bezczelny gnojek zaproponował mi coś ekstra. Dobrze znałem te jego ekstra. Znałem także siebie i doskonale wiedziałem, że nie odpuszczę sobie. Ani jednego nałogu, ani drugiego. Nie odpuszczę sobie z niczym, ponieważ Jacob Gray nigdy nie odpuszcza.<br />
<br />
Obserwując komisariat, plułem sobie w brodę. Mogłem przecież odmówić i przystopować na jakiś czas, a zgodziłem się, postępując jak dziecko liczące na cukierka w ramach zapłaty. Byłem głupi i uzależniony. Już nie mogłem doczekać się wykonania zadania i powrotu. Oznaczało to zaspokojenie obydwu głodów.<br />
Za równo trzydzieści minut cel miał wyjść na zewnątrz. Zwykle wszystkie dostarczone mi informacje się sprawdzały, więc miałem nadzieję, że tak będzie i tym razem. Zastanawiałem się, skąd mój pracodawca bierze to wszystko. Może zatrudnia jakiegoś pracownika, który bawi się w obserwatora i spisuje dokładnie każdą błahostkę pomocną później mi?<br />
Zauważyłem, jak mężczyzna wychodzi z budynku. Cholera. Nie cierpiałem, jak coś nie szło zgodnie z planem. Mimo przygotowania musiałem robić wszystko pod wpływem chwili. Zacząłem biec za kruczowłosym. Miał on na sobie dres, adidasy i ciemną bluzę z kapturem, a na plecach podskakiwał mu firmowy plecak.<br />
Zdałem sobie sprawę, że nie będzie on łatwą ofiarą. Skoro codziennie poruszał się tak kilka przecznic z domu do pracy i z powrotem, musiał mieć dobrą kondycję. Domyślałem się, że nie poprzestaje na tym – chodzi na jakąś siłownię, ćwiczy w domu. Oznaczało to tylko jedno: silnego, zdrowego, sprawnego mężczyznę, którego miałem pokonać.<br />
Rozejrzałem się dookoła, ale nie licząc nas obu, nie było żywej duszy. Wyciągnąłem więc z za paska dwudziestkę piątkę, wycelowałem i nacisnąłem na spust.<br />
Cholera.<br />
Okazało się, że nie była naładowana. Jak mogłem być aż tak głupi? Jak mogłem nie naładować pistoletu przed wyruszeniem na misję? Jak mogłem zachować się jak największy idiota świata? Musiałem jednak sprostać zadaniu. Teraz, albo nigdy. Nie miałem zamiaru czekać do następnego razu. Czułem, że to będzie przełom.<br />
Jak zwykle nosiłem przy sobie mój nóż. Był on duży, ciemno-szary ze szlachetnej stali, a w dodatku obusieczny. Na rękojeści miał piękny wzorek, który leżąc w mojej dłoni dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Wyciągnąłem go i przyspieszyłem.<br />
Nawet, jeżeli ofiara mnie zauważyła, to nie dała tego po sobie poznać. Cały czas biegła takim samym tempem, a jej oddech był zgrany z krokami. Nie przyspieszała, ani nie zwalniała.<br />
Gdy byłem już dostatecznie blisko, wykonałem skok, jednocześnie łapiąc mężczyznę lewą ręką za ramię, a prawą przykładając mu do gardła. Okazało się jednak, że skoczyłem za wysoko, a on był nieźle wyszkolony. Od razu odepchnął moją dłoń z nożem, przykucnął, a złapawszy mnie za drugą górną kończynę, rzucił mną na ulicę. Upadając, poczułem taki ból w plecach, że zabrakło mi tchu. Nie poddawałem się jednak.<br />
Kiedy mój cel już chciał mnie przewrócić na brzuch, ja kopnąłem go, co dało mi dostatecznie dużo czasu, aby wstać na nogi. Nadal nie mogłem oddychać, jednak wiedziałem, że kluczem był spokój. Starałem się więc nie denerwować i raczej robić uniki, niż atakować. Gdy chwilę odpocząłem, a mój przeciwnik się zmęczył, oboje rzuciliśmy się w wir walki.<br />
Biliśmy się pięściami, łokciami, kopaliśmy stopami, kolanami. Był godnym przeciwnikiem, a ja zacząłem się bać, że mogę przegrać. To przerażenie sprawiło, że do moich żył napłynęła adrenalina, a sam w panice zacząłem robić niewyobrażalne rzeczy.<br />
Zapomniawszy o nożu, powaliłem przeciwnika na ziemię. Okładałem go i okładałem bez końca. Miałem swój atak i nie mogłem tego powstrzymać. Szał ogarniał moje ciało, a umysł myślał tylko o jednym: bić, bić, bić. Zabić.<br />
Podniosłem głowę dopiero, gdy usłyszałem dźwięk syreny policyjnej. Zobaczyłem kilkadziesiąt metrów za sobą mężczyznę, ale było za późno, aby się nim zająć. Posterunek znajdował się niedaleko nas, więc zacząłem uciekać, po drodze podnosząc nóż z ziemi.<br /> Biegłem i biegłem. Przez działki, czyjeś podwórko, płot, park, plac zabaw, między blokami, po chodniku, po ulicy. Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy dobiegłem do domu. Odsapnąłem chwilę i wbiegłem na górę. Podobnie, jak poprzednim razem, wrzuciłem ubrania do pralki i szybko ją włączyłem. Na siebie naciągnąłem coś zupełnie innego, czyli kolorowego. Wsiadłem na motocykl i pojechałem w jedyne znane mi miejsce.<br /> Droga minęła mi w mgnieniu oka, być może dlatego, że jechałem naprawdę szybko. Jakież było moje zdziwienie, gdy zauważyłem, że posesja Diego jest otoczona przez tyle samochodów, ilu w życiu nie widziałem. Dokładniej radiowozów z czerwono-niebieskimi światłami na dachach.Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-17600380747166956102014-12-25T13:23:00.002-08:002014-12-25T13:23:36.714-08:00Rozdział XXVII<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Gdy
wróciłem do domu czułem się koszmarnie. Zastanawiałem się, co
ja właściwie zrobiłem? Zabiłem małego chłopca – ale po co?
Malec miał jeszcze całe życie przed sobą, a ja go tego
pozbawiłem.<br /> Spanikowałem. Czy nikomu się to nie zdarzyło?
Owszem, ale nie z takim skutkiem... To zabójstwo miało być kolejną
dawką leku na koszmary, a co zrobiło? Pozbawiło mnie snów i
przysporzyło wyrzutów sumienia...<br /> Tak, ja, Jacob Gray, miałem
wyrzuty sumienia. I to cholerne.<br /> Gdy tylko znalazłem się w
domu, rozebrałem się do naga i wrzuciłem ubrania do pralki.
Nastawiwszy pranie, sam wskoczyłem do wanny i puściłem gorącą
wodę. Szorowałem swoją skórę brzydząc się siebie, podczas gdy
obłoki pary zapełniały całą łazienkę sprawiając, że lustro
zaparowało.<br /> Czułem, że zaraz się rozpłaczę. Targało mną
tyle emocji: od gniewu, przez strach, po odrazę i rozpacz. Chciałem
cofnąć czas. Chciałem uratować chłopca, chciałem poprosić o
inne zadanie.<br /> Próbowałem się usprawiedliwić. Skąd miałem
wiedzieć, że on się tam pojawi? Miało nikogo nie być. Musiałem
ratować własny tyłek. Nie mogłem pozwolić sobie na błąd.<br /> Nie. Wcale nie miałem prawa go zabić. Popełniłem błąd i
musiałem za niego zapłacić. Jak? Tego nie wiedziałem. Coś jednak
musiałem wymyślić – i to szybko.<br /> Położyłem się do
łóżka, jednak nie potrafiłem usnąć. Kto by potrafił, będąc
na moim miejscu? Po dwóch godzinach się poddałem.<br /> Naciągnąłem na siebie ubrania i wyszedłem z domu. Udałem się na
najbliższą stację benzynową, na której kupiłem paczkę
papierosów i butelkę alkoholu. Wiedziałem, że to nie najlepszy
sposób, aby poradzić sobie z problemami, ale chwilowo nie widziałem
lepszego rozwiązania.<br /> Udałem się w swoje ulubione miejsce –
na dach bardzo wysokiego budynku, z którego rozciągał się
najlepszy widok. Przychodziłem tam zawsze, gdy miałem jeden ze
swoich „cichych dni”. Od razu zacząłem pić i palić. Odpalałem
papierosa od papierosa, a pomiędzy zaciągnięciami brałem kilka
łyków alkoholu, który przyjemnie palił moje gardło.<br /> Opróżniłem butelkę w bardzo szybkim tempie. Również zapasy
fajek malały. Po mojej głowie nadal błąkały się niepotrzebne
myśli – analizowałem wszystkie morderstwa.<br /> Owszem, niektóre
ofiar były samotnymi, złymi ludźmi. Niektórzy jednak mieli
rodziny, zwierzęta – nigdy się tym nie przejmowałem. Aż do
teraz.<br /> Miałem ochotę cofnąć czas i wrócić do momentu, gdy
zadzwonił do mnie Ed. Było to w sumie nie tak dawno, jednak mi
wydawało się, jakby zdarzyło się to lata temu. Od tego czasu tyle
się zmieniło... W sumie całe moje życie.<br /> Gdyby jednak
okazało się, że mogę wrócić do tamtego dnia, powiedziałbym
nie. Nie wyszedłbym na spotkanie, może nawet nie uratowałbym psów
ze schroniska. Może zostałbym z siostrą, albo zabrał ją gdzieś
daleko, daleko...<br /> Tego jednak nie mogłem zrobić. Nie mogłem
naprawić własnych błędów, ani sprawić, żeby malec ożył.<br /> Wyciągnąłem telefon komórkowy z kieszeni – dopiero co go sobie
kupiłem i trochę go nie ogarniałem, a alkohol mi w tym nie
pomagał. Znalazłem numer Diego i nacisnąłem zieloną słuchawkę.<br />-
Co do ch... - zaczął chłopak, jednak nie zdążył dokończyć.<br />-
Mam sprawę – chciałem od razu przyjść do rzeczy.<br />- Jesteś
pijany. Masz doła? - zaśmiał się.<br />- Chyba kanion... -
odparłem. - Nie o to chodzi. Ostatnio mówiłeś, że możesz coś
załatwić...<br />- Żartujesz sobie? Wiesz, która jest godzina? Poza
tym mówiłeś, że jesteś czysty! - przypomniał mi.<br />-
Proszę...</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Po
wciągnięciu kreski czułem się o wiele lepiej. Siedziałem u
Hiszpana na kanapie, opierając głowę o jej oparcie. Na chwile mnie
zamroczyło – porcja była spora, a ja naprawdę od dłuższego
czasu byłem czysty. Gdy trochę mi przeszło, spojrzałem na nowego
przyjaciela, a on się do mnie uśmiechnął.<br /> - Lepiej? -
zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałem potakująco głową. - To
dobrze. Co się właściwie stało?<br />- Mam, hmm, pierwsze wyrzuty
sumienia – uśmiechnąłem się. - To znaczy, teraz już ich nie
mam.<br /> To była prawda. Poczułem się lepiej, a większość
myśli zniknęła. Przyszła jednak nowa, inna, która także
nurtowała mnie od dłuższego czasu.<br />- Powiedz mi, stary, skąd
znasz moją siostrę? - spojrzałem mu prosto w oczy.<br /> - To ty
nie wiesz, tak? - zaczął. - Z naszego fachu. Swoimi czasy pracowała
dla Ed'a. Po cichu wszyscy nazywali ją podrzynaczką gardeł –
praktycznie zawsze wykańczała tak swoją ofiarę. Przez swoje życie
zabiła więcej osób, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. I nie
patrz się tak na mnie, nie tylko ty masz dar zabijania. Kate też
była w tym dobra, podobnie jak twoi dziadkowie. Wasi rodzice
stoczyli się – gdyby nie to, pewnie też działaliby w tym fachu.
Dokładnie ojciec, bo to Gray'owie od zawsze się tym zajmowali.<br /> - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - próbowałem przetworzyć
wszystkie informacje.<br />- Nie, nie żartuję. Macie sobie sporo do
opowiedzenia...<br /> Nie potrafiłem przetrawić tego, co właśnie
do mnie powiedział. Nawet nie chciałem tego zrobić. Zamiast tego
wciągnąłem jeszcze jedną kreskę i po prostu wyszedłem,
zostawiając chłopaka samego.<br /> Po mojej głowie kłębiło się
wiele myśli. Gray'owie zabójcami. Kate podrzynaczką gardeł. Aż
mnie ciarki przeszły. Nie wyobrażałem sobie tej silnej, a za razem
delikatnej kobiety, jako mordercy. Owszem, nie znałem swojego
pochodzenia, nie wiedziałem, jak trafiłem do siostry, ani dlaczego
nie pamiętam swojego wczesnego dzieciństwa, ale w najgorszych
obawach nie podejrzewałem czegoś takiego.<br /> Nie chciałem
dowiedzieć się niczego więcej. Obiecałem sobie, że będę unikać
siostry – to wszystko było przez nią. Może, gdyby mi powiedziała
o tym wszystkim, stłumiłbym swoje upodobania. Przestałbym myśleć
o śmierci i zabijaniu. Nie zostałbym tym, kim jestem, prowadziłbym
normalne życie. Obiecałem sobie także, że nigdy nie będę miał
dzieci oraz zrobię wszystko, żeby Kate także ich nie miała.<br /> Nie mogłem ryzykować, że to przejdzie dalej. To było chore. To
było złe. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić...<br /> Zahaczyłem
po raz drugi o stację benzynową i zrobiłem identyczne zakupy, jak
poprzednim razem. Byłem bardzo nie trzeźwy, a to miało się tylko
pogłębić. Cieszyłem się także, że mam kolejną działkę w
kieszeni.<br /><br /> Podchodząc do domu zobaczyłem, że ktoś stoi
pod drzwiami. Kobieta, w dodatku blondynka. Wiedziałem, że gdzieś
już widziałem tą twarz, ale nie bardzo potrafiłem sobie
przypomnieć gdzie.<br /> Jej twarz była wykrzywiona dziwnym
grymasem; wyglądała, jakby płakała przez kilka poprzednich
godzin. Mocniej skupiłem wzrok: jej oczy były podpuchnięte, a
makijaż rozmazany i nieudolnie pokryty nowym. Owszem, płakała.<br /> Stwierdziłem, że z jej strony raczej nic mi nie grozi.
Postanowiłem od razu zapytać ją, po co kręci się koło mojego
domu.<br />- Hej – usilnie próbowałem przybrać taki ton, żeby nie
było po mnie widać, że jestem pijany i naćpany. - Co taka
ślicznotka jak ty, robi pod drzwiami człowieka, takiego jak ja?<br />-
Jesteś pijany – od razu mnie zdemaskowała. - Może to i lepiej.
Muszę... muszę ci coś powiedzieć.<br />- Znasz mnie? - zapytałem,
mając nadzieję, że wyjaśni mi, kim jest.<br /> Usiadłem na
betonowym stopniu obok niej i oparłem głowę o mur. Zamknąłem
także oczy i próbowałem skupić się na jej słowach.<br />- Nawet
mnie nie pamiętasz... - chyba znowu zaczęła płakać. - A ja noszę
twoje dziecko.</i></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-63064873671787402522014-12-22T16:50:00.001-08:002014-12-22T16:50:46.745-08:00Rozdział XXVI Kupiliśmy piwo i rozsiedliśmy się u mnie w salonie. Po takich przeżyciach cieszyłem się, że moi przyjaciele są ze mną. Wiedziałem, że ma JJ'a zawsze mogę liczyć, tak samo jak na Amy. Diego nie znałem jeszcze najlepiej, ale już zdążył uratować mi skórę, za co byłem mu naprawdę wdzięczny.<br /> Po akcji, jaka wydarzyła się tego wieczoru powinienem być, hmm, przerażony? Powinienem dostać wstrętu do fachu, jakim się zajmowałem? Nic bardziej mylnego. Mimo tego, że prawie straciliśmy życie, ja się cieszyłem. Właśnie to mi się w tym wszystkim podobało - moment niepewności, kiedy możesz zginąć, a wszystkie twoje codzienne problemy nagle stają się błahostkami. Czujesz tylko daną chwilę i adrenalinę w żyłach.<br /> - Obiecałeś mi seks i blanta, a jak na razie nie dostałam ani jednego, ani drugiego - moja przyjaciółka zaśmiała się. - Czyżbyś rzucał słowa na wiatr?<br />- Oczywiście, że nie - oświadczyłem, wyciągając z szuflady trzy woreczki wypełnione zieloną rośliną.<br />- Może chcecie coś mocniejszego? - Diego wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Jeden telefon i załatwione.<br />- Od dwóch lat jestem czysty - oświadczyłem dumnie, rozpraszając panikę przyjaciół. - Zioło jednak pozwala mi się czasami odstresować.<br />
- A co z seksem? - JJ wtrącił się do rozmowy.<br />- Ej, tobie nic nie obiecywałem! - szturchnąłem go w bok.<br /> Na stole postawiłem także bongo średniej wielkości, które uwielbiałem. Od razu umieściłem w nim roślinę, oraz podpaliłem ją żarową zapalniczką. Pociągnąłem mocny haust powietrza do płuc, po czym podałem rurkę pozostałym obecnym. Oczywiście nikt mi nie odmówił i już po chwili siedzieliśmy upaleni na kanapie, grając w gry na Playstation.<br /> - Stary, to czym w końcu się zajmujesz? - zaciekawiony JJ przerwał ciszę. - Masz jednak trochę hajsu, odkąd mój pub przestał istnieć.<br />- Jak ci powiem, to dzisiaj nie zostaniesz u mnie na noc - spojrzałem na Diego, który się uśmiechał.<br />- Zaryzykuję.<br />- Zajmuję się gwałtami na śpiących mężczyznach.<br /> Mój żart rozśmieszył całą trójkę, co również mi się udzieliło. Narkotyk krążący po naszych organizmach dodawał jeszcze temu rozmachu.<br />- A tak na serio? - zapytał, gdy już się trochę ogarnęliśmy,<br />- Jestem seryjnym mordercą - tym razem śmiali się już tylko JJ i Amy.<br /> Ja i Diego znaliśmy prawdę, którą moi przyjaciele wzięli jako żart. Nikt jednak nie zauważył, że my się nie śmiejemy, więc jakby nie było tematu.<br />- Dobra, nie chcesz, to nie mój, kiedyś jednak to z ciebie wyciągnę - zaśmiał się punk.<br />- Grozisz, czy obiecujesz? - rzuciłem w jego stronę odpalając po raz kolejny tego wieczoru bongo.<br /><br /> Siedziałem w pokoju myśląc o mojej kolejnej ofierze. Miała być to prosta misja - włamanie do domu w nocy, zabójstwo mężczyzny, ucieczka. Proste i miało przyjść gładko.<br /> Cieszyłem się z nowego zadania. Powoli znowu zaczęły śnić mi się koszmary, a dokładniej słyszałem wisielcze dźwięki. Nie mogłem się ich pozbyć, cokolwiek bym nie zrobił, słyszałem je co noc. Wiedziałem, ze jedynym lekarstwem na to jest kolejne zabójstwo, w którym miałem posunąć się o krok dalej. Czułem, że to było właśnie to.<br /> O dziwo czas do wieczora dłużył mi się tylko trochę. Gdy nadszedł czas przebrałem się w odpowiedni strój i wziąłem moich najlepszych przyjaciół: trzydziestkę ósemkę i obusieczny nóż. Miałem wystarczającą ilość naboi, a sztylet był świeżo naostrzony. Wszystko gładko jak po maśle.<br /> Pod domem mężczyzny znalazłem się o wyznaczonej porze. Mieszkał on na drugim końcu miasta, ale wyszedłem w odpowiednim momencie i dotarłem akurat - nie śpiesząc się, ani nie wlekąc. Spojrzałem na zegarek - dochodziła pierwsza:trzydzieści. Idealny czas, aby zacząć całą operację.<br /> Wszedłem na podwórko tylnym wejściem: przez ogród. Na szczęście furtka była otwarta, więc nie musiałem się martwić, że coś zaskrzypi i obudzi mieszkańca domku. Szybko rzuciłem okiem na przestrzeń dookoła siebie. Parę krzewów, rabatka z kwiatami, ładnie przystrzyżona trawa, kilka figurek między roślinami: flaming, krasnal, żółw, żaba. Rosło także parę drzew i drzewek, a drogę od bramy po drzwi wejściowe i garaż pokrywała czarno-czerwona kostka.<br /> Nie mogłem dostać się do środka głównym wejściem - było to zbyt ryzykowne. Udałem się w stronę wskazanego przez Diego tarasu, na który drzwi balkonowe miały być otwarte. Oczywiście jego wywiad mnie nie zawiódł i bez problemu mogłem dostać się do środka. Mężczyzna przez swoje lenistwo wydał na siebie wyrok śmierci. Ale skąd mógł wiedzieć, że zostawiając otwarte drzwi swoim trzem kotom, umożliwi wejście płatnego mordercy do domu?<br /> Gdy przekroczyłem próg domy, okrągłe futrzaki natychmiast się ulotniły. Nie musiałem nawet znać rozkładu domu - po wejściu do pomieszczenia od razu widziałem swój cel.<br /> Grubas leżał zaplątany w pościel i głośno pochrapywał. Spojrzałem na jego żałośnie wyglądające ciało - długo musiał się zapuszczać, aby doprowadzić się do takiego stanu. Nie miał już dwuch podbródków - wyglądał, jakby miał trzy. Jego porośnięty włosami brzuch rozlewał się po całym łóżku, a jego sflaczałe uda zlewały się w całość.<br /> W telewizorze leciał pornol - pięciu facetów na zmianę gwałciło dziewczynę we wszystkie możliwe dziury. Oczywiście był to film z płyty, których kolekcję miał niezłą. Na oko dwieście płyt? Tyle bynajmniej leżało na widoku.<br /> Najgorsze było jednak to, że facet trzymał kilka rolek papieru toaletowego koło łóżka. Część z niego leżała zużyta w wiadomym celu koło łóżka - on po prostu walił sobie konia do filmów. Poczułem wielkie obrzydzenie i zachciało mi się rzygać. Wiedziałem jednak, że nie mogę się wycofać.<br /> Spojrzałem na grubą nogę w gipsie i wiedziałem, że koleś nigdzie mi już nie ucieknie. Odłączyłem telefon z kontaktu i cisnąłem nim przez otwarte drzwi w kierunku ogródka, aby go nie kusił już nigdy więcej. Następnie wyciągnąłem mój sztylecik. Obróciłem go kilkakrotnie dookoła własnej osi i zważyłem w ręce. Był idealny - piękny, a zarazem groźny.<br /> Wykonałem dwa mocne pociągnięcia - wzdłuż brzucha, a także w poprzek. Grubasek od razu zaczął krzyczeć, ale mnie to nie obchodziło. Zamierzałem tylko napawać się tym widokiem, a następnie ulotnić się, zostawiając go na pewną śmierć. Widziałem ten tłuszcz od środka, ale także wszystkie flaki pod nim ukryte. Mój nóż wchodził naprawdę głęboko.<br /> Kiedy jęki w końcu ucichły, a mężczyzna powoli się wykrwawiał, ja obróciłem się do wyjścia wiedząc, że już czas na mnie. Stało się jednak coś bardzo dziwnego: w drzwiach stał około sześcioletni chłopiec, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.<br /> Wtedy spanikowałem. Pierwszy raz w życiu wykonując pracę, zabijając kogoś spanikowałem. Właśnie wtedy, gdy ujrzałem tego chłopca. W swoim pierwszym odruchu wyciągnąłem broń i wyprostowałem rękę przed siebie. Wtedy, gdy nie miałem pojęcia, co mam zrobić, zrobiłem to, co potrafię robić najlepiej: pozbawiłem tego malca życia. Po prostu nacisnąłem na spust.Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-76905078258903747192014-12-15T07:53:00.002-08:002014-12-15T07:53:45.341-08:00Rozdział XXV<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span style="color: #e69138;"> Poczułem
ostry ból, który przeszył moją głowę. Nie mogłem się ruszyć,
ale czułem, że powoli odzyskuję przytomność. Uchyliłem lekko
powieki, a dopiero po chwili mogłem je otworzyć całkowicie.<br /> Gdy mój wzrok całkowicie przyzwyczaił się do ciemności, mogłem
cokolwiek zobaczyć. Zdałem sobie sprawę, że jestem przywiązany
do krzesła i nie jestem sam – za moimi plecami ktoś siedział. Słyszałem jego słaby oddech i czułem, że chyba jest
nieprzytomny.<br /> Próbowałem uwolnić ręce, jednak więzy były
zbyt silne. Szarpałem się, aż w końcu usłyszałem znajomy
głos.<br />- Nie próbuj, bo to nic nie da. Sznury są za mocne i
tylko pokaleczysz sobie ręce. - J.J. miał smutny głos. -
Przepraszam...<br />- Co ty tutaj robisz? - zapytałem, jednak on jakby
mnie nie słyszał.<br />- Przepraszam – powtarzał w kółko. -
Przepraszam.<br /> Nie rozumiałem. Najpierw uderzył mnie w głowę,
zawlókł w ciemne miejsce i związał, a teraz sam był związany i
jeszcze mnie przepraszał. Byłem strasznie zdezorientowany.<br /> Nagle pojawiło się światło – dużo światła. Znowu oślepłem,
ponieważ moje oczy doznały szoku. Gdy powoli obraz powracał,
zobaczyłem kobietę. Była to dziewczyna J.J.'a.<br />- Dobrze, że
jesteś! - zawołałem do niej. - Masz jakiś scyzoryk, albo coś?
Wiem! Weź telefon i zadzwoń pod numer... - kontynuowałem.<br />- Jak
ty nic nie rozumiesz – mój przyjaciel odezwał się zza pleców,
gdy kobieta zaczęła się śmiać.<br />- Proszę, proszę! -
uśmiechnęła się. - wreszcie jesteś po odpowiedniej stronie.
Wytłumacz mi jedno... Po co bym cię porywała, skoro miałabym cię
teraz wypuścić?<br /> Nagle mnie olśniło. To wcale nie J.J. stał
za tym poderżnięciem gardła i sprzątnięciem mi ofiary sprzed
nosa. To była ona i najwyraźniej polowała mnie mnie. Teraz byłem
na przegranej pozycji, a punk razem ze mną. Pewnie już wszystkiego
się domyślił i przepraszał mnie za to, że przez niego ona się
do mnie zbliżyła.<br /> W tym momencie kobieta zaczęła swój
monolog.<br />- Wiesz, kim jestem, prawda? Wydaje mi się, że zdążyłeś
się już domyślić. Fajnie było zabić mi siostrę, prawda? Teraz
łowca stał się ofiarą. Jesteś z siebie dumny? - tutaj zrobiła
krótką przerwę. - Łatwo było się do ciebie zbliżyć, przez
twojego łatwowiernego kolegę. Wiedziałem, że do ciebie nie ma co
próbować, ponieważ i tak znikniesz prędzej czy później. Twój
kumpel jednak uwierzył mi, gdy po pierwszej nocy powiedziałam mu,
że go kocham. Jest głupi jak but i dzięki niemu Teraz mogę się
na tobie zemścić. Zastanawiam się tylko, po co przylazłeś za
J.J.'em aż pod mój dom? Dzięki temu mogłam cię śledzić,
głupcze.<br /> Kobieta śmiała się i śmiała. Wróciłem
myślami do jednej z ofiar, które zabiłem dla Ed'a. Była to
brunetka o długich, kręconych włosach i niebieskich oczach.
Dopiero teraz zauważyłem podobieństwo między kobietami – miały
prawie identyczne twarze. Domyślałem się, że Grace była młodsza
od denatki, więc nie były bliźniaczkami.<br /> Nie spodziewałem
się takich kłopotów. Byłem pewny, że swoją robotę wykonuję
bardzo dobrze i raczej nikt mnie nie złapie, bo nawet nie ma żadnego
tropu. Myliłem się jednak. Zdawałem sobie sprawę z tego, że
jeżeli już raz ktoś mnie znalazł, to może się to znaleźć
ponownie. Nie miałem jednak pojęcia, gdzie popełniłem jakiś
błąd. Obiecałem sobie, że jeżeli przeżyję to starcie, to będę
bardziej uważał i skupię się raczej na zadaniu niż przyjemności.
Chciałem ominąć takie sytuacje w przyszłości.<br /> Wróciłem
myślami do teraźniejszości i zacząłem zastanawiać się, co mogę
zrobić, aby wybrnąć z tego całego zajścia. O uwolnieniu się nie
było nawet mowy, ponieważ byłem nieźle przywiązany, a brak
jakiegokolwiek ostrego przedmiotu nie pomagało mi w tym. Wiedziałem,
że na pomoc J.J.'a nie mam nawet co liczyć, ponieważ on już od
dawna próbował uciec. Wezwać jakiś posiłków również za bardzo
nie miałem jak, więc pozostały mi negocjacje.<br />- Twoja siostra
żyje – zacząłem negocjować z kobietą. - Wcale nie umarła.<br />-
Kłamiesz! - wykrzyczała. - Widziałam ją martwą i byłam na jej
pogrzebie!<br /> Mimo tego, że dziewczyna mnie przejrzała, to
zaczęła się wahać. Gdy usłyszała te słowa, zaczęła myśleć.
Wyobrażałem sobie te pytania krążące po jej głowie. „A co,
jeżeli nie kłamie? Jeżeli moja siostrzyczka żyje? Może to nie
ona leżała w trumnie...”. To był jedyny sposób na to, aby
odzyskać wolność. Wiedziałem, że muszę tylko przekonać ją do
swoich słów, a wszystko pójdzie jak po mojej myśli.<br /> Zamknąłem
oczy i wyobraziłem sobie, jak dziewczyna umiera. Trzydziestka ósemka
w mojej dłoni, mój palec na spuście i bum. Pocisk leci, leci i
ląduje w ciele dziewczyny. Ta robi większe oczy rozumiejąc, co się
właściwie stało, a krew zaczyna wyciekać jej z ust. Następnie
klęka na kolanach i próbuje wzywać pomoc. Jej usta układają się
w słowa „pomóż mi...”.<br /> Na powrót otwieram oczy, a
dziewczyna leży w kałuży krwi. Wręcz brązowy płyn rozlewa się,
tworząc co raz większą plamę wokół niej. Uśmiecham się mając
nadzieję, że to dzięki mojej wyobraźni umarła. Spoglądam na
Diego, stojącego z coltem w ręce, a on się do mnie uśmiecha.<br />-
Powiedziałem ci, że się tym zajmę – przypomniał mi. - Nawet
sam się pofatygowałem, żeby uratować ci tyłek.<br />- Tak, wiem,
seksowny jest – zażartowałem sobie. - Zaskoczyła mnie –
powiedziałem, już poważnie.<br />- Wiem.<br /> Hiszpan wyciągnął z
buta piękny, zdobiony, szary sztylet i podchodząc do nas przeciął
nam więzy. Z uśmiechem na ustach rozmasowałem nadgarstki i
stanąłem na własne stopy. Cieszyłem się, że wszystko przebiegło
tak szybko i bez większych komplikacji. Przez chwilę naprawdę
myślałem, że dziewczyna odstrzeli mi głowę. Byłem zadowolony
również z tego, że Diego przybył mi z pomocą. Gdyby nie on,
byłoby ze mną kiepsko. <br /> Spojrzałem na przyjaciela, który miał
nadal przerażony i smutny wzrok. Wiedziałem, że się obwinia, ale
nie mogłem nic z tym zrobić. Musiało mu przejść samo. <br /> Miałem
ochotę palnąć się w głowę za to, że pomyślałem, że to on
stał za tymi zabójstwami. J.J. to po prostu J.J. i mój najlepszy
kumpel, więc to, co zaszło było bezsensowne. Obiecałem sobie w
duchu, że już nigdy nie narażę na niebezpieczeństwo moich
przyjaciół, ani rodziny. Zdawałem sobie sprawę, że muszę
pogadać z Diego na temat mojej siostry. Wiedziałem, że zrozumie,
ale postanowiłem odłożyć to na następny dzień.<br /> - Co wy na
to, żeby zrobić sobie wieczór przy piwku? - Diego mrugnął do
mnie.<br />- Ja jestem jak najbardziej za – odparł jeszcze trochę
skołowany J.J. <br />- Cholera. Zapomniałem, że jestem umówiony z
Amy – przypomniałem sobie.<br />- Jakaś fajna z niej dupa? - mój
współpracownik puścił mi oczko.<br />- Najlepsza przyjaciółka na
świecie – oświadczyłem dumnie, po czym wziąłem telefon i
zadzwoniłem do niej.<br />- Amy? Słuchaj. Wiem, że jest późno, ale
co powiesz na seks i blanta tu i teraz? Dokładniej to za pół
godziny w moim nowym mieszkaniu? Będzie J.J. i mój drugi kumpel.
Nie chcę słyszeć odmowy, kochanie. Adres dostaniesz sms'em –
rzuciłem, drocząc się z nią, a moi koledzy wybuchnęli
śmiechem.</span><br /><span style="color: orange;">***<br />Rozdział z dedykacją dla Seoany i jej Ostatniego Tańca, który ma już roczek! :D Dalszych sukcesów życzę! <3</span> </i></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-29313883195671631762014-11-23T04:36:00.003-08:002014-11-28T12:54:51.161-08:00Rozdział XXIV<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Diego
przywitał mnie uśmiechem, a następnie rozłożył ramiona w
przyjacielskim geście.<br />- No, no, dobra robota! Jeżeli spiszesz
się tak dobrze jeszcze raz to chyba pomyślę o podwyżce i o tym,
abyś był moim głównym współpracownikiem – Brazylijczyk był
naprawdę zachwycony. - Jednak pogłoski krążące o tobie mówiły
prawdę.<br />- Krążą o mnie pogłoski? - zmarszczyłem brwi. -
Mniejsza o to. Jestem tutaj po to, aby powiedzieć, że to wcale nie
ja go zabiłem.<br />- Jak to nie ty? Nie rozumiem...<br />- Ja też nie.
W momencie, gdy już miałem nacisnąć na spust, on nagle oberwał.
Nie mam pojęcia co się stało – powiedziałem krótko, wiedząc,
że on sobie to ceni.<br />- Może to byłeś ty, ale zdawało ci się,
że to nie ty? - Diego próbował wytłumaczyć sobie całe zajście.</i></span></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Magazynek jest pełny – sięgnąłem do pasa i już miałem
pistolet w ręku, gdy poczułem zimną lufę na karku.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Diego
skinął na ochroniarza, że ma mi pozwolić wyciągnąć broń, więc
to zrobiłem, od razu wyciągając i pokazując mu pełen
magazynek.<br />- Dobra, zajmę się tym – odparł, a następnie
kazał odprowadzić mnie do drzwi.<br />- Sam trafię.<br /><br />
Postanowiłem, że nie zostawię wszystkiego w ręku
Diego. Za bardzo zastanawiała mnie cała ta sytuacja, aby ją po
prostu olać. Wyszedłem od niego i postanowiłem połazić trochę
po mieście i porozglądać się za czymś podejrzanym. Nie miałem
pojęcia, od czego mam zacząć, ale od czegoś trzeba było.
Chodziłem więc bez celu przyglądając się ludziom i nagle
dojrzałem mojego kumpla J.J.'a.<br /> Zdziwiłem
się trochę, ponieważ powinien walczyć o swój bar. On nie był
człowiekiem, który szybko się poddawał, więc nie wyobrażałem
sobie, że chodzi i usiłuje znaleźć nową pracę.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">W
pewnym momencie punk się obrócił w moją stronę, a ja szybko
uskoczyłem za dużą furgonetkę stojącą obok mnie. Nie chciałem,
aby przyjaciel mnie zobaczył, ponieważ byłem zły na niego, a
chciałem się dowiedzieć, co postanowił dalej. Pech chciał, że
mój telefon komórkowy wypadł mi z kieszeni i wleciał prosto przez
kratkę ściekową w czarną otchłań. Zakląłem pod nosem,
ponieważ komórka przydałaby mi się teraz bardzo.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wiedziałem,
że jedyne miejsce, w które mogę się udać to jest jej dom.
Podbiegłem pod blok i zadzwoniłem na domofon. Odebrała po chwili i
nieciekawym głosem powiedziała "halo".<br />- Tylko nie
gadaj, że cię obudziłem – żałowałem, że zadzwoniłem, a
jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że to jedyne, co mogłem
zrobić.<br />- Nie, już dawno nie śpię. Coś się stało? - w jej
głosie było nie zdziwienie, lecz zaciekawienie.<br />- Wpuść mnie
na klatkę. Musimy porozmawiać – odrzekłem, a po 3 sekundach
usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.<br /> Wbiegłem
do środka i pędziłem po schodach kilka pięter. Jej blok był
dosyć wysoki, jednak nie zważałem na to. Liczyłem. 1, 2, 3, 4, 5,
6, jeszcze trochę w górę i są drzwi nr 7.<br />- Hej –
powiedziała.<br /> Była ubrana w dres i dużą,
wyciągniętą koszulkę. Na stopach nie miała skarpetek, lecz
kapcie, a jej włosy były rozczochrane na wszystkie strony.<br />-
Powiedziałaś, że wcale cię nie obudziłem – pogroziłem
palcem.<br />- Wcale mnie nie obudziłeś. Mam kaca.<br />- Musisz mi
pomóc. Potrzebuję twój telefon na większość dnia, bo mój mi
się rozwalił. Będę tylko wchodził na aparat i facebook'a.<br />
Każda inna dziewczyna popatrzyłaby się na mnie jak na
nienormalnego. Przez ostatni rok rozmawialiśmy może kilka razy
przypadkiem i to o błahych rzeczach. Jednak znałem ją prawie całe
moje życie i wiedziałem, że zrobi to bez wahania.<br />-
Czekaj, usunę blokadę na ekran i już ci go daję – powiedziała,
po czym sprawdziła jeszcze działanie internetu i podała mi aparat.
- Tylko nie rozwal – pogroziła palcem z uśmiechem na ustach.<br />-
Mała, jesteś wielka – odpowiedziałem i ruszyłem do akcji.<br />
Na dół zbiegłem w bardzo szybkim tempie i od razu
udałem się do miejsca, w którym ostatni raz widziałem J.J.'a.
Niestety nie było go tam. Zacząłem się rozglądać wszędzie
dookoła i zaglądać w różne uliczki. Już prawie go straciłem
nadzieję, ale patrzę – jest.<br />Punk wyszedł z jakiegoś sklepu
z nożami, a potem udał się dalej. Czułem się dziwnie śledząc
kolegę, ale wiedziałem, że muszę to zrobić. Włączyła mi się
intuicja. Mój prywatny radar na ciekawe rzeczy.<br />
Szedłem za nim dobre pół godziny, aż w końcu chłopak się
zatrzymał. Byliśmy w zupełnie innej części miasta niż
poprzednio i zastanawiałem się, co on mógł tutaj robić. Była to
dosyć bogata dzielnica, a on do bogatych nie należał. Jego znajomi
raczej także byli na naszym poziomie finansowym, więc co on robił
w takim miejscu?<br /> Do głowy przyszło mi, że może narobił
sobie długów u któregoś z tych ludzi. Pomyślałem także, że
może z braku gotówki to on sprzątnął mi ofiarę sprzed nosa dla
człowieka, który mieszkał właśnie w tym domu. Szybko jednak
odpędziłem tą myśl. J.J. to był J.J., nie żaden morderca na
zlecenie.<br /> Nie mogłem dłużej się nad tym
zastanawiać, ponieważ mój kumpel wszedł do domu. Od razy
podleciałem do niedomkniętej bramy i wbiegłem na podwórko.
Dobiegłem do okna i przez szparę w rolecie zobaczyłem mojego
kumpla. Zrobiłem sobie kilka kolejnych zdjęć i wysłałem sobie w
wiadomości od razu usuwając fotki z pamięci telefonu.<br /> Punk
dostawał od kogoś pieniądze. Oznaczało to, że moje obawy się
potwierdziły. Oczywiście mogło to oznaczać coś innego... ale mój
radar wyraźnie mówił, że ta sprawa jest wmieszana ze
sprzątnięciem mi ofiary sprzed nosa.<br /> Nie
czekając dłużej wyszedłem z posesji i udałem się w stronę
głównej ulicy. Od razu złapałem taksówkę i pojechałem pod blok
koleżanki.<br /> Stanąłem znowu pod tym samym
blokiem. Telefon był cały i świetnie się spisał, ponieważ
miałem wszystko, co potrzebowałem. Znów zadzwoniłem pod nr 7.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Halo? - był to męski głos.<br />- Jest Amy?<br />- Tak –
odpowiedział jej ojciec.<br />- A mogę ją prosić na chwilę? Przed
drzwi. Ja wejdę na górę.<br />- Oczywiście.<br />
Wejście na górę zajęło mi mniej czasu niż ostatnio. Mimo
tego, że już dawno mnie tam nie było, doskonale znałem te ściany,
jak i drzwi. Po chwili ukazała się ona. Była ubrana tak samo,
jednak wyglądała już trochę lepiej.<br />- I jak tam? - zapytała.<br />-
Zmęczyłem się. Uganiałem się cały dzień po mieście, a na
dodatek od rana nic nie jadłem. Jestem głodny jak wilk –
próbowałem złapać oddech.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ja nie mogę nic jeść – poskarżyła się.<br />- A trzeba było
pić? - uśmiechnąłem się do niej.<br />- Wiesz, dlaczego piłam...
- powiedziała.<br />- Dlaczego? - zapytałem.<br />- Jake, dobrze wiesz
dlaczego – popatrzyła się na mnie swoimi niebieskimi oczami, a ja
poczułem się przeźroczysty na wylot.<br />- Domyślam się... -
powiedziałem przypominając sobie rozmowy z jej byłym. - Wiesz co,
muszę już iść, bo się robi ciemno, a ja muszę skoczyć w
jeszcze jedno miejsce.<br />- No spoko – posłała mi blady
uśmiech.<br />- Jeszcze raz dzięki. Gdyby nie ty, to nie wiem, co bym
zrobił... - spojrzałem na nią.<br />- Tobie zawsze pomogę.<br />
Na to już nic nie odpowiedziałem. Dobrze wiedziałem,
o co chodziło. Jej facet znalazł sobie kogoś nowego... Ale tylko
dlatego, że ona wolała koleżanki, imprezy i zbyt często obrażała
go wyzwiskami. Mimo wszystko on pomógłby jej, gdyby przyszła po
pomoc. Ona jednak już mu nie. Znaliśmy się od zawsze, a w dodatku
ona zawsze poznawała, kiedy kłamię, co nie udawało się nikomu.
Mogłem być poważny lub śmiać się do bólu brzucha, a ona i tak
wiedziała, że to ja. Czasami mogliśmy powiedzieć sobie wszystko,
czasami mówiliśmy sobie tylko zwykłe cześć, nie widząc się
przez bardzo długi czas. Jednak mimo tego dziwnie się czułem,
kiedy ona mówiła, że pomogłaby mi zawsze, choć nie widzielibyśmy
się przez pół życia, a po 3 latach związku z nim i dzielenia się
z nim całym swoim życiem, odwróciłaby się do niego plecami...<br />
Może i nie do końca w to wierzyłem, albo nie
chciałem wierzyć. Poczułem się jednak bardzo dziwnie w całej tej
sytuacji.<br /> Postanowiłem iść coś zjeść na
mieście, a potem po prostu iść spać. Nie miałem ochoty nigdzie
wychodzić, ponieważ byłem padnięty i czułem się jak przeżuty
ryż. Gdy wyszedłem przed klatkę kątem ona zobaczyłem jakiś
cień, jednak go zignorowałem. Gdy dostałem czymś ciężkim po
głowie i zanim całkowicie straciłem przytomność zdążyłem
pomyśleć „Role się odwróciły – teraz śledzący stał się
śledzonym”.</i></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-89376914015965862332014-10-19T06:08:00.003-07:002014-11-28T12:54:12.470-08:00Rozdział XXIII<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Właśnie
przygotowywałem obiad, kiedy zauważyłem, że z Luką jest coś nie
tak. Położyła się na środku kuchni i ciężko oddychając
zaczęła skomleć. Domyśliłem się, o co chodzi: moja suczka miała
urodzić. Widząc jednak przerażenie w jej oczach domyśliłem się,
że coś jest nie tak. Od razu zadzwoniłem do weterynarza, a on
kazał mi przyjść. Nie mam pojęcia, jak psu udało się przejść
te kilka ulic, ale w końcu dotarliśmy.</i></span></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Weterynarz
nie owijał w bawełnę. Od razu powiedział mi, że coś jest nie
tak i zarówno suka, jak i szczeniaki są zagrożone i mogą nie
przeżyć. Zastanawiałem się, po co mi to było. Ubzdurałem sobie
tego psa po to, aby teraz miał zdechnąć? Wkurzyłem się. To nie
było sprawiedliwe, ponieważ starałem się i to w dobrej wierze.
Wpadł mi do głowy także pomysł, że to może kara za to, że
zabiłem człowieka. Coś za coś.<br /> Luka leżała sobie na
specjalnym podwyższeniu i strasznie skomlała. Miała bardzo smutne
oczy, którymi wpatrywała się we mnie, jakby mówiła „pomóż
mi, no wiem, że potrafisz, nie bądź egoistą, proszę, przecież
bez ciebie umrę...”. Ja jednak nie mogłem nic zrobić. Stałem
obok niej i wpatrywałem się w nią wzrokiem mówiącym
„przepraszam”. Wtedy urodził się pierwszy szczeniak, a ja
zrozumiałem.<br /> Mój pies wiedział, że nie
przeżyje. Wybrał mnie nie po to, abym go uratował, ale po to, abym
uratował jego dzieci. W sumie urodziły się trzy miniaturowe
szczeniaki żywe i pięć martwych. Były one tak małe, że prędzej
powiedziałbym, że są to szczeniaki yorka, niż tak dużej suki.
Tak jak podejrzewałem, Luka zdechła na moich oczach.<br />- One nie
przeżyją nocy – skomentował weterynarz. - Jeżeli jednak chcesz
spróbować, to dm ci wszystko, co potrzebne, aby je uratować.<br />
Kiwnąłem głową. Czułem się naznaczony i
zobowiązany, aby chociaż spróbować się nimi zająć. Mężczyzna
wręczył mi karton z psami oraz torbę ze strzykawkami różnej
wielkości, mlekiem w proszku, butelkami i smoczkami. Kazał jeszcze
kupić termofor i zmieniać w nim wodę co kilka godzin oraz udzielił
rad co do karmienia. Życzył mi także powodzenia i powiedział, że
jeżeli cudem uda im się przeżyć, to mam się do niego zgłosić
za miesiąc. Oczywiście za wszystko zapłaciłem fortunę. Lukę
zostawiłem na stole operacyjnym, ponieważ nie miałem serca jej
oglądać, a co dopiero zabrać ze sobą i zakopać w ziemi.<br />
Wchodząc do domu, usłyszałem dzwonek telefonu.
Zdziwiłem się, kiedy po wyciągnięciu go z kieszeni, na
wyświetlaczu ukazał mi się Ed.<br />- Co jest – rzuciłem.<br />-
Jest zlecenie – powiedział krótko.<br />- Tak szybko? Nie wydałem
nawet połowy poprzedniej kasy - mruknąłem.<br />- Słuchaj. Nie ma
roboty, to nie ma. Jak jest, to idziesz i robisz swoje. Jak ci się
coś nie podoba, to znajdę kogoś innego – powiedział, po czym
się rozłączył.<br /> Zakląłem pod nosem. Zależało mi na tej
robocie, przynajmniej zanim nie wybiję się sam i nie będę
potrzebował Ed'a. Szybko zająłem się pieskami, po czym wskoczyłem
na motocykl i pojechałem pod wskazany sms'em adres.<br />
Wjechałem pod wielką, stalową bramę i nacisnąłem przycisk
domofonu.<br />- Halo – odezwał się męski głos.<br />- Przysłał
mnie Ed – odrzekłem, a brama sama się otworzyła.<br />
Podjechałem dalej przez wielki chodnik pomiędzy trawnikami. Moim
oczom ukazał się wręcz pałac. Ogromna willa z biało-brązowego
kamienia przypominała budowlę rodem z bajki. Nie umiałem uwierzyć
własnym oczom, że właśnie stoję przed tak cudownym budynkiem.<br />
Ściągnąłem kask, aby móc lepiej widzieć. Do
„pałacu” należało kilka wieżyczek, jak i kolumny stojące u
szczytu schodów przed wejściem. Tam czekał na mnie mężczyzna
ubrany we frak. Miał on około pięćdziesięciu lat. Ukłonił się
nieznacznie, a następnie bez żadnego słowa odwrócił się i
odszedł. Nie wiedząc co mam robić, podążyłem za nim.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Wchodząc
do dużego przedpokoju, moim oczom ukazała się biel. Była ona
wszędzie: od białych kafelek, przez białe meble i ściany, po
biały sufit. Na tym ostatnim wisiał ogromny żyrandol, zrobiony
jakby z miliona miniaturowych diamencików. Z bólem serca oderwałem
od niego wzrok i poszedłem dalej. Musieliśmy przejść jeszcze
przez dwa pomieszczenia pełniące chyba funkcję przedpokoju lub
salonu, aż ogromnymi drzwiami balkonowymi dotarliśmy na tył domu.
Przed ogromnym basenem ( tutaj chyba wszystko było ogromne ) na
leżaku leżał mężczyzna mający około trzydziestu lat lub nawet
mniej. Brazylijczyk ( obstawiałem tak po jego karnacji ) palił
cygaro. Gdy weszliśmy nawet nie spojrzał na nas. Możliwe, że nas
nie usłyszał, bo gdy gościu we fraku odchrząknął, Brazylijczyk
odwrócił się i dął mu znak, że może odejść.<br />
- Witam witam! - uśmiechnął się. - Ty pewnie jesteś
Jacob.<br />- Jake, proszę – poprawiłem go.<br />- Ojciec dał ci na
imię Jacob, więc tak będę cię nazywał – oświadczył.<br />-
Znał pan mojego ojca? - uniosłem jedną brew. Mimo, że był
starszy ode mnie kilka lat, wolałem trzymać się od niego na
dystans i mówić na „pan”, dopóki nie pozwoli mi inaczej.
Wnioskowałem, że to właśnie on rządził w tym domu, więc
wolałem nie ryzykować.<br />- Nie osobiście, ale dużo słyszałem o
twoim ojcu i dziadku. No i siostrze oczywiście, była bardzo dobra i
wywinęła nam niezły numer.<br /> Nie rozumiałem,
o czym on do mnie mówi. Nie podobało mi się to, że mieszał do
tego moją siostrę, a nie chciałem, by miała z tym coś wspólnego.
Zdenerwowałem się.<br />- Nie mieszajmy do tego mojej siostry. Ona
nie ma z tym nic wspólnego – wycedziłem przez zęby.<br />-
Rozbawiasz mnie. Gdyby nie twoja niewiedza, już dawno zarobiłbyś
ode mnie kulkę. Poza tym, jestem Diego. Możesz się tak do mnie
zwracać. Uważaj jednak na czyny, moi ochroniarze stoją wszędzie.
Jeden w drzwiach za nami, drugi w ogrodzie, trzeci w basenie, a
pozostała osiemnastka pałęta się gdzieś po całej posiadłości.<br />-
O czym ty do mnie mówisz, Diego? - zapytałem wprost. Nie lubiłem
owijać w bawełnę.<br />- Powiem ci, ale jeszcze nie teraz. Te
informacje są cenne, a ja chcę coś w zamian. Czas o pieniądz,
więc będę mówić krótko – stanął naprzeciwko mnie, ściągnąć
ciemne okulary i z cygarem między palcami patrzył się prosto w
moje oczy. - Jacob'ie, chcę, abyś dla mnie pracował jako płatny
morderca. Nie rozglądaj się tak, nikt nie ma prawa nas słyszeć.
Chcę, żebyś zabijał dla mnie ludzi, a będę ci za to płacił i
to nie małą kwotę. Dostaniesz ode mnie mieszkanie, samochód oraz
znajomość w mojej osobie. Jest to propozycja nie do odrzucenia i
zapewniam, że ci się spodoba.<br /> Próbowałem
przetrawić to, co mi powiedział, ale przysięgam, że nie
wiedziałem, o czym on do mnie mówił. Słyszałem tylko potok słów,
a potem poczułem, jak Diego klepie mnie po plecach i podchodzi do
swojego służącego, czy kim on tam był i szepcze mu coś do ucha.
Gościu we fraku skinął głową i wyszedł, by po chwili wrócić i
podać coś gangsterowi. Był to adres z kluczami do nowego
mieszkania oraz namiary na ofiarę i broń.<br /><br />
Wróciłem do mieszkania cały czas zastanawiając się, co mam
teraz zrobić. Gołym okiem widać było, że Diego był kimś. Miał
willę, mnóstwo kasy, basen, lokaja i dwudziestu jeden ochroniarzy.
Wiedział o tym, że mam siostrę oraz coś, o czym nie wiedziałem
ja. Przez to bardzo się niepokoiłem. Aby dowiedzieć się, o co mu
chodziło, musiałem przystać na jego warunki, które były nie do
odrzucenia. Co by się stało, gdybym je odrzucił? Wydaje mi się,
że po prostu by mnie zabił. Nie, nie zrobiłby tego, on był
szefem. Diego zleciłby to komuś. Tak po prostu.<br /> W
jednej chwili zapragnąłem być jak Diego. Mieć to co on i
rozkazywać innym. Wiedziałem, że właśnie ten człowiek jest dla
mnie tym, by stać się kimś lepszym. Ed wysyłając mnie do niego,
pokazał mi coś więcej. Tak, czy siak siedziałem już w tym po
uszy i nawet, jeżeli chciałem zrezygnować, nie mogłem tego
zrobić, więc postanowiłem dłużej nad tym nie rozmyślać.<br />
Po nakarmieniu szczeniaków i wymienieniu wody w
termoforze, postanowiłem obejrzeć mieszkanie. Pojechałem pod
wskazany adres i nieco się zdziwiłem, bowiem nie było to
mieszkanie tylko mały domek z ogródkiem. Jego ściany pokryte były
białym kamieniem, a z balkonu zwisały pnącza winogron. Z boku zaś
rosły jabłonki. Wszedłem więc do środka i uznałem, że ten dom
jest świetny. Przedpokój, kuchnia połączona z jadalnią,
łazienka, mały salon, dwie sypialnie i balkon. Coś akurat dla
mnie. Z JJ'em było mi dobrze, ale wiedziałem, że już pora iść
na swoje. Układało mu się z dziewczyną i widać było, że
poważnie o sobie myśleli. Nie zamierzałem jednak zrywać
kontaktów, no bo przecież był moim kumplem. Chciałem widywać się
z nim od czasu do czasu i nadal pracować w jego barze. Było to
bardzo ciekawe zajęcie i wcale nie męczyło.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<br />
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Miałem
jeszcze jedne kluczyki, ale nie bardzo wiedziałem od czego. Jednak
po chwili sobie przypomniałem. Przed mieszkaniem stało dwuosobowe,
czarne audi. Wyglądało świetnie, a na dodatek moje kluczyki
pasowały do niego. Gdy odpaliłem silnik, zamruczał jak kot. Jazdę
próbną odłożyłem na teraz i postanowiłem wrócić do domu nowym
autem.<br /><br /> - Wszędzie śmierdzi psem! A te
małe gnoje na dodatek cały czas piszczą i nie chcą przestać! Co
ty sobie wyobrażasz? - tymi słowami przywitał mnie JJ.<br />- O co
ci chodzi? Co mam z nimi niby zrobić, co? - powiedziałem w miarę
spokojnie w porównaniu do nerwów, jakie mnie ogarnęły.<br />- Nie
wiem, trzeba było je uśpić, jak ci weterynarz doradzał! Dobrze,
że ten twój kundel zdechł, bo robił syf w domu! - warknął mój
kumpel.<br />- Tak bardzo przeszkadzam ci w tym domu?! Proszę bardzo,
już się wyprowadzam! - warknąłem.<br /> Miałem
ochotę go zabić, jednak powstrzymałem się i poszedłem do siebie.
Do dużej torby powrzucałem swoje ubrania i kosmetyki oraz różne
podręczne rzeczy i zaniosłem do auta. Następnie wróciłem na górę
i wziąłem pieski oraz wszystkie niezbędne dla nich rzeczy.<br />-
Przepraszam stary. Nie jedź nigdzie, przepraszam! - punkowiec okazał
skruchę.<br />- I tak już za długo u ciebie mieszkam. Pora pójść
na swoje – powiedziałem.<br />- Nie możesz mnie zostawić! Zamknęli
mi bar... Z czego ja opłacę rachunki?<br />- Poradzisz sobie –
rzekłem.<br />Gdy ten się obrócił i zamknął się u siebie w
pokoju, spod łóżka wyciągnąłem ukryte przeze mnie pieniądze.
Następnie odliczyłem kilka tysięcy złotych i położyłem na
kuchennym stole.<br /><br /> Stałem na skraju parku
schowany za drzewem i przyglądałem się mężczyźnie, który
wyszedł z urzędu. Markowy garnitur, stylowy płaszcz i ciemne
rękawiczki na dłoniach. Stał przed swoim mercedesem i rozmawiał z
kimś przez telefon silnie gestykulując. Od razu poczułem do niego
niechęć. Wyglądał na gbura, który za państwowe pieniądze
jeździ sobie na panienki.<br /> Trzymałem go na
muszce tak jak i poprzednią ofiarę i tak jak poprzednio zwlekałem
ze strzałem. Próbowałem nacieszyć się tą chwilą, nasycić
momentem przed strzałem. W takich momentach czułem się jak król,
albo nawet jak Bóg. Niczym pan i władca władałem życiem i
śmiercią. Ode mnie zależało, czy ta osoba przeżyje.<br />
Poprawiłem palec na spuście i nagle pach. Ofiara ląduje na
masce samochodu, a z tyłu jej głowy wycieka krew. Na parkingu
zaczyna się panika. Kobiety zaczynają krzyczeć, a mężczyźni
kładą się na ziemi lub uciekają. Jest tylko jeden szczegół. To
wcale nie ja nacisnąłem na spust.</span></i></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-64754166828002421292014-10-05T11:21:00.003-07:002014-11-28T12:53:20.122-08:00Rozdział XXII<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Jedząc
śniadanie zastanawiałem się, co zrobić ze swoją pierwszą
wypłatą. Pięćdziesiąt tysięcy to wcale nie mało pieniędzy,
chociaż na całe życie nie starczyłoby mi. Wiedziałem, że na
początek się przydadzą, ponieważ miałem swoje wydatki. Mimo
stałej pracy, nie zawsze mogłem sobie pozwolić na to, co chciałem.
W barze nie zarabiałem wiele, a życie kosztowało. Teraz jednak
miałem większy zastrzyk gotówki i zastanawiałem się, co mam z
nim zrobić. Wydać na głupoty i zabawić się, kupić za całość
coś porządnego, czy nie wydawać nic, odkładając całość na
konto?<br /> To był poważny dylemat, a ja nie
mogłem się zdecydować. Stwierdziłem jednak, że wydam część, a
część wpłacę do banku. Postanowiłem, że opłacę na jakiś
czas mieszkanie i rachunki, kupię kilka rzeczy do domu, trochę
sobie zostawię, a resztę odłożę. Miałem tylko nadzieję, że JJ
nie dowie się, że mam tyle pieniędzy, bo na pewno zapyta, skąd je
mam, a tego mu powiedzieć nie mogłem.<br /> Patrząc
na to z drugiej strony, to miał przerąbane ze mną. Mieszkać pod
jednym dachem z seryjnym mordercą i o tym nie wiedzieć - to mieć
niesamowitego pecha. Nie chciałbym być na jego miejscu, chociaż
wiedziałem, że nigdy mu nic nie zrobię.<br /> Cały
czas prześladowała mnie myśl, że już gdzieś widziałem Ed'a,
jednak nie miałem pojęcia gdzie. Był starszy ode mnie, w sumie
mógł mieć jeszcze raz tyle lat, co ja. Jednak jego twarz była dla
mnie znajoma, tylko nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Mógłby
być moim ojcem, ale bardzo dobrze się trzymał. Sportowy tryb
życia, zdrowe odżywianie i dbanie o siebie sprawiły, że Ed
wyglądał młodziej, niż był w rzeczywistości i naprawdę ciężko
było określić jego wiek.<br /> Jednak jedno
mogłem stwierdzić na pewno: nie był znajomym moich znajomych,
ponieważ był po prostu na to za stary. Być może był czyimś
bratem, ojcem lub wujkiem, jednak postanowiłem nie zaprzątać tym
sobie więcej głowy.<br /><br /> Gdy wysoka brunetka
o długich nogach weszła do kuchni w samej koszule i majtkach,
podniosłem wzrok. Była znacznie ciekawsza niż moje śniadanie, czy
dzisiejsza gazeta, jednak była dla mnie niedostępna. Dziewczyna
J.J.'a. Doskonale wiedziałem, że on traktuje ją poważnie, co
zresztą zawsze robił w przeciwieństwie do mnie. Ja poszedłem z
blondyną do niej, a rano uciekłem jak tchórz, co zresztą zawsze
robiłem, natomiast mój przyjaciel zabrał swoją nowo poznaną
koleżankę do naszego mieszkania do swojego pokoju. Owszem,
przeleciał ją, ale od razu zaproponował związek. Ja taki nie
byłem, więc wolałem się zawsze w porę zmyć.</i></span></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">-Yyy,
cześć, ja... - zaczęła nerwowo dziewczyna.<br />- Dziewczyna JJ'a
tak? - uśmiechnąłem się do niej i zmierzyłem wzrokiem jej piękne
ciało. - wspominał o tobie.<br />- Ty jesteś... - zaczęła
nerwowo.<br />- Jake – pomogłem jej. - Nie krępuj się, przyjaciele
mojego kumpla są również moimi przyjaciółmi – mrugnąłem do
niej.<br />- Nie podrywaj mojej dziewczyny – powiedział mój
przyjaciel wchodząc do kuchni.<br />- A już liczyłem na taki piękny
romansik – powiedziałem w żartach, na co tamci się uśmiechnęli.
- Przypomnij mi, jak ma na imię miłość twojego życia?<br />- Grace
– powiedziała dziewczyna, uprzedzając swojego chłopaka, na co
się uśmiechnąłem.<br />- A jak miała na imię twoja piękność? -
spytał punkowiec.<br />- Ja... Tak się składa, że nie pamiętam jej
imienia – powiedziałem.<br />- Częsty przypadek sklerozy moralniej
– rzucił, a ja wybuchnąłem śmiechem.<br />- Przepraszam was, ale
jak się śpieszę do pracy. Ktoś w tym domu musi zarabiać na życie
– rzekłem jeszcze, wstając od stołu.<br /> Była
to prawda. Musiałem iść do pracy, ponieważ mimo drugiego zajęcia,
musiałem zachować jakieś pozory normalnego życia.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">W
pracy jak zwykle nie działo się nic ciekawego. Na początku
strasznie podobała mi się ta praca, ponieważ miałem kontakt z
ludźmi, a co jakiś czas ktoś zrobił coś głupiego. Po pewnym
czasie jednak zauważyłem, że w większości przychodzą do baru ci
sami ludzie i mają typowe zachowania.<br /> Jak po
raz pierwszy mieliśmy bijatykę, to byłem nieźle podekscytowany.
Mogłem rozdzielić dwóch pijaczków i wynieść ich jeden po
drugim. Co się jednak okazało, byli to najlepsi przyjaciele, z tym,
że kłócili się średnio raz w tygodniu. Na następny dzień
wracali i znowu byli kumplami. To co było nowością i czymś
ciekawym, prawie zawsze okazywało się codzienną rutyną. Prawie.<br />
Mieszkaliśmy w mieście nie zbyt wielkim, ale nie można
było nazwać go małym. Wielu ludzi znało dużo miejsc i wiedziało,
do których lubi chodzić, a do których nie, więc mieliśmy stałych
bywalców, którzy przychodzili do nas często lub sporadycznie, a
całą reszta nie przychodziła wcale.<br /> Od
czasu, do czasu pojawiał się ktoś nowy. Stary kumpel przyjechał
odwiedzić kolegę, brat przyjechał do siostry i poszli się napić,
albo przejezdni postanowili zostać na noc i się zabawić. Wtedy
często działo się coś nowego, coś niepowtarzalnego, dla czego
warto było pracować w tym miejscu. Tak było i tym razem.<br />
Stałem za barem i wycierałem kufle, kiedy do środka
wbiegł mężczyzna koło trzydziestki i zaczął krzyczeć.<br />-
Zabili mi brata! Zabili go! Pomóżcie! - krzyczał i czekał na
jakąkolwiek reakcje.<br />Ludzie siedzący przy stolikach popatrzyli
na niego, a potem na siebie i wrócili do swoich zajęć. Stwierdzili
pewnie, że to wariat, co zresztą mi także przemknęło przez
myśl.<br />- Halo! Słyszycie mnie?! - podniósł głos. - On nie żyje
– powiedział tym razem szeptem, chociaż nie byłem pewny, czy na
pewno powiedział akurat to. Następnie zakrył twarz dłońmi i
zapłakał bezgłośnie.<br /> W tym momencie do
środka wszedł JJ, któremu najwyraźniej albo nie spodobało się
zachowanie przybysza, albo chciał mu pomóc. Położył rękę na
plecach mężczyzny, a następnie szepcąc coś do ucha wyprowadził
na zewnątrz. Miałem ochotę wyjść i zobaczyć co się dzieje,
jednak nie mogłem zostawić pustego baru. Czekałem dobre
czterdzieści minut, zanim mój kumpel wrócił.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co jest? - zapytałem od razu, ponieważ zżerała mnie ciekawość.<br />-
Koleś twierdził, że ktoś zabił mu brata i uparł się, że mam
zadzwonić na policję. Zadzwoniłem więc i opisałem całą
sytuację podkreślając, że nie widziałem ani zdarzenia, ani
trupa. Musiałem uspokoić kolesia a potem poczekać przed budynkiem
naprzeciwko. Przyjechała karetka, policja, stoi pełno gapiów,
także część od nas, a kolesia wyniesiono martwego. Ktoś
poderżnął mu gardło.<br />- Tutaj? Na przeciwko nas? - zmarszczyłem
brwi.<br />- Yhym. Policja pewnie będzie chciała z tobą rozmawiać.<br />-
Ze mną? Po co niby – nie rozumiałem tego.<br />- Czy czegoś nie
widziałeś i takie tam – powiedział, a jak na zawołanie do
środka wszedł funkcjonariusz policji.</i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Witam, Starszy Aspirant Mason Lewis. Mógłbym zadać panu parę
pytań?<br />- Oczywiście – odparłem spokojnie, natomiast w środku
srałem ze strachu.<br />- Widział pan kogoś podejrzanego, kogoś,
kto się tu kręcił? - zapytał się.<br />- Niestety nie. Nie licząc
tego wrzeszczącego mężczyzny, nic nie zwróciło mojej uwagi –
odparłem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
A więc pan już wie?<br />- Przed chwilą się dowiedziałem.<br />Policjant
pokiwał tylko głową i głośno westchnął. Wyglądał, jakby
bolała go głowa.<br />- Może napije pan się czegoś? Kiepsko pan
wygląda – zaproponowałem.<br />- Z chęcią, ale jestem na
służbie.<br />Pokiwałem głową na znak, że go dobrze rozumiem, a
on zaczął mówić.<br />- Mówiąc nieoficjalnie, to nie pierwsze
zabójstwo od kilku miesięcy w tym mieście. Na dodatek nie ma
żadnych poszlak – znów pokiwał głową.<br />- Przykro mi, a
jeżeli chodzi o mnie, to naprawdę nic nie wiem.<br />- Okej, pójdę
jeszcze popytać twoich klientów. Nie masz nic przeciwko temu? -
nagle przeszedł na ty.<br />- Nie proszę pana.<br />Zobaczyłem jak
odchodzi i zaczyna rozmawiać z ludźmi. Widząc po jego minie, od
innych także nie dowiedział się niczego nowego.<br />- Może zrobimy
dzisiaj grilla? - rzuciłem do punkowca.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i><br />
Chodząc po sklepie myślałem o dziwnym zabójstwie. Na
przeciwko miejsca, w którym pracowałem poderżnięto komuś gardło,
a ja sobie spokojnie pracowałem obok. Bałem się, że wiedzą o
moim poprzednim morderstwie i przypiszą mi także te, jednak na
szczęście nic takiego się nie stało. Miałem nadzieję, że to,
czym się zajmuje nigdy nie wyjdzie na jaw, ponieważ nie tyle bałem
się aresztu, ile spojrzenia siostrze w oczy.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wybierając
ketchup z półki zanotowałem w pamięci, że muszę do niej
zadzwonić i zaprosić ją na wieczorną imprezę. Musiałem się
dowiedzieć, czy znalazła pracę i w końcu spędzić z nią trochę
czasu. Odkąd się wyprowadziłem w ogóle go dla niej nie miałem.
Gdy go jednak w końcu znajdowałem, ona szukała pracy.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Brakowało
mi jej trochę. W końcu powszechnie wiadome jest, że lepiej, gdy to
nie ty jesteś głową rodziny i martwisz się o wszystko. Ja miałem
zawsze ją, ona zastępowała mi rodziców i dbała o wszystko. Teraz
musiałem pracować, gotować sobie obiad i czyścić kibel raz w
tygodniu. Nie były to miłe zajęcia, jednak całkowicie konieczne.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Kierując
się do kasy, spojrzałem na faceta, który za nią siedział. Był
gruby, tłusty i na dodatek gburowato wyglądał. Mimo tego, że u
niego była najkrótsza kolejka, to podszedłem gdzie indziej.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">-
Nie wiem jak to jest, aby powstał pożar wystarczy maleńka iskra,
ale żeby rozpalić ognisko, potrzeba całej paczki zapałek –
mruknął punk, który od dwudziestu minut męczył się z grillem,
ale nie dał sobie pomóc.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Tak przy okazji, świetny pomysł ze zrobieniem ogniska w środku
zimy – rzekł Tom. - Jak nam się uda rozpalić to ognisko, to
będzie wspaniale.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Pospieszcie się, bo mi zimno – mruknęła Kath.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Udało się! - usłyszałem okrzyk radości zebranych.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mimo
tego, że był środek zimy, to i tak miałem ochotę na grilla. Kto
jednak przyszedłby na niego, gdy temperatura waha się w okolicach
zera? Na szczęście istnieje jeszcze takie coś, jak ognisko. Mogło
one ogrzać wszystkich dookoła, a nadal mogliśmy pić piwo i się
świetnie bawić. Miałem tylko nadzieję, że sąsiedzi nie
zadzwonią na policję o zakłócenia porządku, ponieważ nie
chciałem mieć z nimi styczności.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Jj, co ty na to, żebyśmy przeprowadzili się gdzieś na obrzeża? -
rzuciłem pomysł.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Myślałem ostatnio o tym samym. Ludzie są tu wredni, miejsca jest
mało, a w dodatku rozmawiałem ostatnio z dozorcą. Nie jest
zadowolony z twojego psa.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie wiem, co on chce od mojej psiny – mruknąłem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Bar ostatnio przynosi większe zyski, więc może wszyscy dostaniemy
podwyżki – powiedział.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ja mam jeszcze trochę oszczędności, więc nie będzie problemu –
uciąłem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Chłopak
spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym „jakoś nic mi na ten temat
nie wspominałeś”, jednak nie skomentował tego.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mój
wzrok natomiast padł na Lukę. Suczka leżała sobie spokojnie
trochę dalej od ogniska i obserwowała wszystkich dookoła. W ogóle
nie było widać tego, że jest szczenna. Weterynarz powiedział, że
miot może się urodzić całkowicie martwy przez to, co mogło się
wydarzyć przed jej znalezieniem przeze mnie. Miałem nadzieję, że
tak się nie stanie, jednak jedyne, co mogłem w tej sprawie zrobić,
to zapewnić jej spokój i trochę ruchu.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Z
początku obawiałem się, że jak odwiedzi nas kilku znajomych, to
rzuci się na każdego i pogryzie, albo zabije kogoś. Na szczęście
leżała sobie spokojna i tylko powarkiwała, gdy ktoś do niej
podchodził. Ostrzegłem jednak wszystkich, żeby się do niej nie
zbliżali i nawet nie myśleli o głaskaniu. Uszanowali to i nie
zwracali na nią uwagi.</span></i></span></span></span></div>
<br />
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wieczór
nam szybko minął. Bez szaleństw wypiliśmy po kilka piw i z szumem
w głowie każdy poszedł do siebie. Tego właśnie potrzebowałem.
Spokoju, wyciszenia i pozytywnej rozmowy z najbliższymi
przyjaciółmi.</span></i></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-34910929926812930862014-09-28T05:56:00.001-07:002014-11-28T12:52:24.253-08:00Rozdział XXI<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="border: none; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Rozległ
się trzask broni, jednak pocisk nie wystrzelił. Pistolet nie był
naładowany. Czułem satysfakcję, gdy kładłem Ed'owi trzydziestkę
ósemkę na dłoń.<br />- Wiedziałeś, że nie jest nabita –
wyszeptał, najwyraźniej zdziwiony.</i></span></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Owszem, wiedziałem – przyznałem. - Tak samo wiedziałeś o tym
ty. Nie lubię takiego czegoś. Skoro jedziemy na akcję i mam
sprzątnąć klientkę, to oczywiście, że to zrobię. Ty jednak
wolałeś mnie najpierw sprawdzić. Podołałem? Nadaję się? Chyba,
że nie przeszedłem twojej próby – ostatnie słowo wypowiedziałem
z wręcz namacalną pogardą w głosie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Ed
chyba przejął się tym, co powiedziałem, ponieważ wyciągnął
magazynek, włożył do niego jeden nabój z kieszeni kurtki, a
następnie strzelił do dziewczyny. Trafił ją dokładnie między
oczy.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Nie
zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Bardziej skupiłem się
raczej na samym Edwardzie. Gdy naciskał na spust miał coś takiego
w oczach, od czego przeszły mnie ciarki. Jego ruchy zaś wydawały
się trochę znajome, ale nie do końca. Nie byłem pewien co do
tego. Przecież nie mogłem go zapytać po prostu „ koleś, ja cię
skądś znam!”. Chociaż w sumie, dlaczego nie.<br />- Koleś, ja cię
chyba skądś znam.<br />- Nie wydaje mi się. A teraz zmywajmy się
stąd – powiedział.<br />- A ona? - zapytałem.<br />
Ten jednak prawie zdążył zniknąć mi z oczu. Nie mogłem
sobie na to pozwolić, ponieważ nie znałem powrotu. Może gdybym
się postarał... Wolałem jednak podążać za kimś, kto wiedział
jak wrócić. Nie zamierzałem się zgubić w ciemnej piwnicy z
trupem gdzieś w środku. Nagle zahaczyłem o coś głową. Zaraz
znalazłem to ręką: sznurek. Pociągnąłem za niego i już po
chwili wszędzie rozbłysło światło.<br />- To tu jest prąd? -
zdziwił się mój współtowarzysz. - Lepiej to jednak zgaś, ktoś
nas może zobaczyć.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Po
powrocie do domu stwierdziłem, że czas się trochę zabawić. JJ
wkurzył się na mnie, że nie poszedłem z nim ostatnio do clubu,
więc tym razem postanowiłem, że pójdę. Z nim czy bez niego,
chociaż wiedziałem, że nie odpuści żadnej okazji do zabawy.
Prawie.<br /> Gdy tylko podchodziło się do
wejścia, już czuło się tą atmosferę. Kolorowe światła, pełno
pijanych osób i muzyka, od której chciało się ruszać. Od razu
skierowaliśmy się do baru. Widziałem, że za moim kolegą podążają
wzroki niektórych osób. On jednak zdążył się do tego
przyzwyczaić. Owszem, wyglądał inaczej niż reszta, ale on po
prostu taki był. Z glanami i irokezem nie rozstawał się nigdy,
więc dlaczego miałby robić wyjątki? Nie unikał jednak takich
miejsc. Chodził po nich z wysoko uniesioną głową i uśmiechem na
ustach. Zawsze także patrzył prosto przed siebie i nie przejmował
się niczym.<br />- Balllantine's ze sprite'm – powiedziałem do
barmana, pokazując dwa palce. Kiwnął głową i wyciągnął dwie
szklanki. Odlał odpowiednią ilość alkoholu, po czym dopełnił
szkło napojem. Dorzucił do tego lód, a ja dałem mu pieniądze,
nie czekając na resztę.<br />- Następną kolejkę ty stawiasz –
krzyknąłem do ucha koledze, bo było bardzo głośno.<br />On tylko
pokiwał głową, na znak, że rozumie i zaczął iść powoli w
stronę parkietu.<br /> Ustawiliśmy się z boku i
obserwowaliśmy ludzi. Byliśmy jeszcze całkiem trzeźwi, więc nie
było mowy o tańczeniu. Dodatkowo piliśmy drinki, a z nimi ciężko
jest wywijać na parkiecie. Niektórzy ludzie wyglądali całkiem
śmiesznie. Byli bardzo pijani, a ich ruchy były ciągle takie same
i nie wyglądało to dobrze z połączeniem kolorowych światełek.
Ruszali się jak maszyny, tym bardziej, że co chwila któraś z ich
części ciała znikała, bo kula ze światłami na suficie akurat
świeciła na kogoś innego. Rozejrzałem się też dokładniej za
jakimiś fajnymi dziewczynami. Oczywiście, jak to zwykle bywa, te
lepsze były z facetami, co wykluczało je. Było też kilka fajnych
tańczących we dwie lub więcej, ale mogły zaczekać.<br />
Po czwartym drinku zaczęło mi porządnie szumieć w głowie.
Jednak to jeszcze nie było to. Wpadłem więc na pomysł jak to
naprawić i uśmiechnąłem się do siebie. Znowu udaliśmy się w
kierunku baru.<br />- Dwa razy kamikaze – rzuciłem do wysokiego
kolesia.<br />- Osiem shotów – poinformował mnie, a ja kiwnąłem
głową na znak, że o tym wiem.<br />Patrzyłem, jak do shakera wrzuca
lód, sok z cytryny, czystą wódkę, a na końcu likier blue
curacao. Następnie wymieszał wszystko dokładnie i rozlał do
kieliszków, wylewając część na stół.<br />
Wypiliśmy po cztery shoty jeden po drugim. Dopiero wtedy
poczułem się odpowiednio wstawiony. Od razu poszedłem na parkiet i
zacząłem tańczyć. Po pijanemu stawałem się mistrzem parkietu.
Na szczęście nie uszło to uwadze kilku dziewczyn, które zaczęły
się we mnie wpatrywać. JJ, jak to on, od razu podbił do jakiejś
laski i już miał z kim wywijać. Ja nie chciałem się brać za
pierwszą lepszą, dzisiaj miałem ochotę na coś wyjątkowego, co
sprawiłoby, że w końcu się odprężę. Nie musiałem długo
czekać. Gdy mów wzrok podążył za wychodzącym i mrugającym do
mnie moim przyjacielem, ujrzałem blond piękność.<br />
Miała długie, proste włosy, była szczupła, wysoka i miała
idealne krągłości. Zawsze zastanawiałem się, jak innym laskom
udawało się mieć krągły, duży tyłek, duże cycki, a do tego
płaski brzuch i nogi modelki. Przecież miało się dużo ciała
wszędzie, albo się go nie miało. Jak połączyć jedno z drugim,
nie wiedziałem. Zwróciłem także na jej ubiór. Zielona sukienka w
cekiny, które rozmywały się, gdy na nie patrzyłem z powodu tego,
że byłem pijany, była spoko. Obcisła, krótka, a do tego dużo
odkrywała. Miała także szpilki i torebkę pod kolor sukienki.<br />
Od razu do niej podszedłem. Dziewczyna zmierzyła mnie
od góry do dołu i zatrzymała wzrok na mojej twarzy. Była równie
pijana, jak ja.<br />- Może od razu pójdziemy do mnie? - wykrzyczała
do mojego ucha.</span></i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<br />
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wchodzę
i widzę. Biała postać w ciemności, jak widmo, które straszy
nocą. Kobieta w bieli, lecz ten widok nie jest w najmniejszym
stopniu piękny. Jest straszny i makabryczny i wbija się w pamięć
tak, jak tyko potrafi. Wżyna się w umysł i nie chce wyjść i boję
się, że nie wyjdzie do końca życia. Będzie snuł się po głowie
w najciemniejszych zakamarkach do końca dni, a nawet dłużej, już
po śmierci, po drugiej stronie, cokolwiek czeka na nas tam, gdzie ma
był cudownie. Burza blond loków okala twarz, a szyję ozdabia
kręcony sznur, który naprężony sięga aż do belki znajdującej
się pod sufitem. Postać znajduje się parę centymetrów nad ziemią
i wije się w agonii, jednak wcale nie walczy o życie. Może chce
zostać znaleziona teraz, a może dopiero za kilka godzin. Biegnę i
wołam. Wołam najgłośniej jak potrafię i najbardziej przekonująco
na świecie, jednak to nic nie daje. Łapię ją i podnoszę, jednak
czuję, że nie dam rady. W moich chudych ramionach nie ma
wystarczającej ilości siły, aby ją podnieść. Rozpacz i wołanie.
I dźwięki. Dźwięki są chyba najgorsze.<br /> Wołam
o pomoc. Wołam, jednak nikt mnie nie słyszy. Coraz więcej paniki
ogarnia moje ciało, jednak się nie poddaję. Biegnę. Biegnę co
sił w nogach. Skoki przez deski, bieg przez drogę, furtka, chodnik,
drzwi, schody i jestem. Jedyna osoba, która może w tym momencie
pomóc. Z przerażeniem w oczach wstaje i biegnie po pomoc. Dziecko
zaczyna płakać. Mały niemowlak, płacze, jakby czuło co się
wokół niego działo. Biorę je na ręce i przytulam, jednak biegnę
z powrotem, wraz z dzieckiem na ręku. Biegnę. Zostawiam je na
trawie przed ciemną, starą szopą i wchodzę do środka. Osoba,
która podniosła postać zasłużyła na miano bohatera. Mimo
przerażenia utrzymuje na rękach wiszącą postać. Ja próbuję
rozluźnić sznur, jednak jest to prawie niemożliwe. Próbuję z
całych sił, jednak on nadal nie ustępuje. Czuję ciemną rozpacz,
ponieważ wiem, że tu już koniec. Słyszę płacz dziecka, jednak
staram się nie zwracać na to uwagi. Nadal walczę ze sznurem, a
on... ustępuje. Biała dama bierze oddech – duży, gwałtowny, a
za nim kolejne. Myślę, że się udało, ale jednak nie. Morderca,
który zaciskał się jeszcze przed momentem na gardle nie chce
zejść. Wyżej, wyżej – wołam, nadal walcząc. Po męczącej
walce udaje mi się ściągnąć go z głowy. Kiedy wiem, że
zrobiłam co się dało, biegnę do dziecka. Malutki chłopczyk
siedzi na zimnej trawie i płacze. Biorę go na ręce i przytulam do
siebie. Bujam go w lewo i w prawo, a on przytula się do mojej piersi
i przestaje płakać. Słyszę jednak, że się nie udało. Ku
rozpaczy dziecka, kładę je z powrotem na trawę, a on zaczyna
płakać. Wracam do starej, ciemnej szopy i widzę. Ona nadal wisi;
sznur zaciągnął się na włosach, a ona nadal wisi i jęczy.<br />
Otwieram oczy. Nadal słyszę swój własny
krzyk.<br />-MAMO, MAMO! MAMO, TYLKO NIE TO...<br /> Znowu
koszmar. Nie potrafiłem już ich zliczyć przez to, że pojawiały
się tak często. Powoli usiadłem na łóżku i spuściłem nogi na
chłodną podłogę. Próbowałem także pozbierać myśli, ale nie
do końca mi się to udało. Zacząłem się zastanawiać, skąd te
głupie sny. Nawrót z przeszłości? Nie pamiętałem, aby stało
się coś takiego, chociaż nie dałbym uciąć sobie za to ręki.
Jedyną osobą, którą mogłem o to zapytać, była moja siostra,
jednak nie chciałem jej martwić.<br /> Już
chciałem wstać, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie jestem u
siebie. Rozejrzałem się dookoła, ale nie bardzo przypominałem
sobie, co się stało w poprzednim dniu. Obok mnie na łóżku leżała
średniej urody blondynka z odrostami, której rozmazał się
makijaż. Była naga, podobnie jak ja. Spojrzałem pod nogi i
zauważyłem zużytą prezerwatywę leżącą bezwładnie koło
łóżka. Tylko jedna? - pomyślałem i w tym momencie
przypomniał mi się krótki dialog.<br />- Pij, pij głupia. Będziesz
łatwiejsza.<br />- A ty głupi. Pij, pij, nie będziesz mógł.<br />
Uśmiechnąłem się na te słowa, ale zaraz szybko
wróciłem do rzeczywistości. Znalazłem wszystko, co potrzebowałem
ułożone w ścieżkę od sypialni do drzwi. A może na odwrót?
Jednak nie miałem moich bokserek. Nie miałem na to jednak czasu,
ponieważ blondi mogła się w każdej chwili obudzić. Ubrałem się,
a następnie szybko wyszedłem i udałem się prosto na spotkanie z
Ed'em.<br /><br /> Widziałem ją. Siedziała w parku i
czytała książkę. Miała ładne, złociste włosy, które spływały
jej na ramiona. Była bardzo młoda i prawdę powiedziawszy bardzo
ładna. Z racji tego, że siedziała nieruchomo była łatwym celem.
Mogłem trafić ją w ciągu ułamka sekundy, tym bardziej, że
miałem ją na celowniku. Opuściłem jednak broń i schowałem ją
za pasek od spodni, a następnie przykryłem koszulką. Dookoła niej
było mnóstwo dzieci, a nie chciałem, aby były tego świadkami.<br />
Dobra, przejmowałem się tym, ale bardziej chciałem
obejrzeć sobie dziewczynę. Popatrzeć sobie na nią bezkarnie, jako
ostatni na świecie, a potem ją zabić z zimnym sercem. Taki właśnie
byłem. Przynajmniej tak mi się wydawało.<br /> Nagle
w parku zrobiło się całkiem pusto i cicho. Dosłownie. Wszystkie
dzieci gdzieś zniknęły, ptaki przestały śpiewać, a lekki,
wiejący wiatr przestał wiać. Atmosfera zrobiła się tak gęsta,
że niemal namacalna. W oddali zauważyłem mężczyznę po 30, który
biegł z dużymi słuchawkami na uszach. Stwierdziłem, że to
odpowiedni moment. Wycelowałem jeszcze raz i nacisnąłem spust.
Głowa dziewczyny odskoczyła pod nienaturalnym kontem, a następnie
upadła wraz z resztą ciała. Od razu wstałem i jak gdyby nigdy nic
poszedłem do swojego domu i położyłem się spać. Tej nocy po raz
pierwszy od wielu dni nie miałem koszmarów.</span></i></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-76621609802592694972014-09-08T11:56:00.003-07:002014-11-28T12:51:38.827-08:00Rozdział XX<div lang="pl-PL" style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; font-size: small; padding: 0px;">
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Byłem
jak sparaliżowany, już od dawna nie słyszałem tego nazwiska. Od
ilu? Mniej więcej trzynastu lat. Teraz nazywałem się Jake Barrow i
nikt oprócz Kate nie mówił na mnie inaczej. Pomyślałem,
że może stało jej się coś, ale od razu uznałem to za głupie.
Próbowałem skupić swoje myśli i wtedy zauważyłem, że J.J.
Wpatruje się we mnie z wyczekiwaniem, więc pokiwałem głową i
poszedłem do swojego pokoju. Pies nawet na mnie nie spojrzał.<br />-
Kto mówi? - zapytałem; mój głos nie zabrzmiał tak pewnie, jak
chciałem.<br />- To cię teraz nie powinno interesować. Spotkajmy się
w parku pod dużym drzewem.<br />Usłyszałem sygnał zerwanego
połączenia. Jeszcze dobre pięć minut wpatrywałem się w
telefon komórkowy. Co to miało oznaczać? Nie miałem najmniejszego
pojęcia. Mogłem o to zapytać tylko jedną osobę, ale to oznaczało
pójście na spotkanie. Postanowiłem, że pokażę, że sam potrafię
o siebie zadbać i rozwiązać własne problemy. Poza tym musiałem
wyjść na spacer z suczką, a to wymagało pójścia do parku.
Zauważyłem, że zajmuje większą część mojego pokoju. Była
naprawdę ogromna i w dodatku groźna. Nie chciałem ryzykować, że
rzuci się na kogoś, więc postanowiłem kupić jej kaganiec.<br />-
Idę do sklepu, chcesz coś? - zapytałem, ubierając buty.<br />- Nie,
bo zaraz sam wychodzę. Weź klucz – usłyszałem na odpowiedź.<br />
Gdy stanąłem w zoologicznym, nie wiedziałem, co mam kupić.
Było tego strasznie dużo, a w dodatku nie licząc Killera, nie
mieliśmy innych zwierząt. W końcu kupiłem dwie metalowe miski,
komplet obroży z kolcami, grubej smyczy i kagańca w czarnym kolorze
oraz worek karmy. Wiedziałem, że wypadałoby ją jeszcze odrobaczyć
i tak dalej, ale to zamierzałem załatwić podczas wizyty u
weterynarza.<br />Zapłaciłem za wszystko i udałem się do wyjścia.
Gdy postawiłem nogę poza terenem sklepu, poczułem, jak wpadam na
kogoś. Już miałem przeprosić, kiedy spostrzegłem, że to J.J.<br />-
Jesteś pewny, że mógłbym coś chcieć z tego sklepu? - uśmiechnął
się do mnie i poszedł w swoją stronę.<br /><br /> Kiedy wraz z
psem dotarłem do parku, spostrzegłem, że mężczyzna już tam
stoi. Był wysoki, miał czarne włosy i miły uśmiech na twarzy.
Coś, co mnie bardziej zainteresowało, to jego kolorowe oczy. Moje
pierwsze wrażenie było pozytywne i już wiedziałem, że go
polubię. Mój pies był jednak innego zdania i gdyby nie kaganiec i
moja siła w ręce, zjadłby go na miejscu. Obawiałem się jednak,
że gdyby chciała to z łatwością by mi uciekła.<br />- Witaj
Jacob'ie – chciał podać mi dłoń, ale patrząc na Lukę zmienił
zdanie.<br />- Wolę Jake – uśmiechnąłem się niepewnie.<br />- Ja
jestem Ed – przedstawił się. - Pewnie zastanawiasz się,
co mnie do ciebie sprowadza. Odpowiedź jednak wcale nie jest
prosta.<br />- Mam czas – powiedziałem, chociaż wcale nie
zamierzałem się odzywać.<br />- To, co zrobiłeś wczoraj było –
tu zrobił krótką przerwę – odważne. Włamałeś się do
schroniska i wypuściłeś wszystkie psy tylko po to, aby zdobyć ją
– wskazał na psa. - Niewielu by się na to odważyło.<br />
Mężczyzna, który przedstawił się jako Ed, okazał się
bardzo dziwny. Wiedział o mnie dużo: jak się nazywam, co zrobiłem;
udało mu się nawet zdobyć mój numer telefonu. Nie wiedziałem, co
mam o tym wszystkim myśleć. Postanowiłem postawić wszystko na
jedną kartę.<br />- Czego ty ode mnie do cholery chcesz? - zapytałem
z nutą groźby w głosie. Jednocześnie wyczułem, że mój pies się
coraz bardziej denerwuje. Nie dziwiłem mu się i w duchu sobie
obiecałem, że jakoś mu to wynagrodzę. Nie wiedziałem jeszcze w
jaki sposób, ale to się dało załatwić.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Zauważyłem,
że na twarzy Ed'a maluje się zaskoczenie. Nie spodziewał się
takiej odwagi z mojej strony? Może i wiedział co
zrobiłem, ale miałem to gdzieś. Jeżeli policja ma się
dowiedzieć, to dowie się: obojętnie, czy z jego pomocą, czy bez
niej. Poza doniesieniem na mnie nie mógł mi jednak zrobić, więc
nie zamierzałem ani się go bać, ani nim przejmować. Widziałem,
że patrzył na mnie pytającym wzrokiem, więc kontynuowałem.<br />-
Nie przyszedłeś tu chyba po to, żeby mi powiedzieć, ile o mnie
wiesz? Jeżeli chcesz mnie zastraszyć, to ci się nie uda, ponieważ
się ciebie nie boję. Nie zapłacę ci także nic za milczenie,
chcesz, to idź sobie na policję.<br />- Mam dla ciebie propozycję.
Nie do odrzucenia - powiedział to powoli, wymawiając każdą
literkę tak, jak się należy.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>- Oh,
już myślałem, że straciłeś mowę - pozwoliłem sobie na mały
żarcik. - Propozycję zaś, jak będę miał ochotę, to odrzucę.
Najpierw ją jednak chcę usłyszeć, aby mieć co rozważać.<br />
Widziałem, że zbiłem go z tropu i to był mój zamierzony cel.
Zauważyłem, że gościu stracił pewność siebie i nie był do
końca pewny, co ma dalej zrobić. Co chwila zmieniał pozycje i
próbował się skupić i udawać, że nie myśli tak intensywnie. Ja
jednak wiedziałem swoje.<br />- Więc słuchaj szczeniaku, bo to, co
teraz powiem jest bardzo ważne i musi - z naciskiem na "musi"
- zostać między nami. Jesteśmy firmą specjalizującą się w
nietypowych rzeczach. Otóż dostajemy zlecenia, na przykład:
przychodzi do nas klient i mówi, że ten i ten zrujnował mu
życie. My widzimy i jesteśmy z tego powodu zasmuceni. Widzimy
także, że klient ma bardzo dużo pieniędzy i sporą część z
nich oddaje nam. Oczywiście za drobną przysługę - widziałem jego
uśmiech od ucha do ucha i miałem ochotę napluć mu w
zęby. - My, sprzątamy gościa, żeby nigdy nikomu nie rujnował
życia i klient jest zadowolony i my jesteśmy zadowoleni.
Rozumiesz mnie?<br /> Rozumiałem go doskonale. Co
najdziwniejsze jednak w tym wszystkim, ciągnęło mnie do tego. Gdy
tego samego dnia leżałem w łóżku i rozmyślałem nad
propozycją już nie mogłem doczekać się pierwszej akcji. Przecież
jeszcze nawet nie dałem gościowi odpowiedzi, jednakże już
wiedziałem, co mu powiem. Wyobrażałem sobie, jak tropię
człowieka, a potem go dopadam. Oglądałem zawsze mnóstwo filmów z
właśnie takimi akcjami. Już widziałem to oczami wyobraźni jak
oddaję się całkowicie pracy i nie myślę o niczym innym.
Widziałem siebie, jako najlepszego płatnego mordercę w
całej Irlandii północnej. Wszystkie okoliczne gangi
czułyby przede mną respekt i nikt by mi nie podskoczył. Nie
przejmowałem się jednak, że mogę trafić do więzienia. Po
pierwsze, jak byłbym najlepszy to nigdy by mnie nie złapali. Po
drugie, wizja siedzenia za kratami za bardzo mnie nie przerażała.
Nawet podobało mi się także i to.<br /> Nie mogłem się
doczekać, aż Ed się do mnie odezwie. Wkurzało mnie to,
że nie zostawił żadnego numeru telefonu jak cywilizowany człowiek,
tylko kazał mi czekać. Przecież to głupie. Mojego entuzjazmu nie
osuszyła nawet myśl o mojej siostrze. Było mi trochę głupio,
ponieważ wychowała mnie na człowieka, który umiał się świetnie
bić, ale bardzo rzadko to robił. Zawsze powtarzała mi, aby trzymał
się z daleka od kłopotów i podejrzanych ludzi. Problem w tym, że
podobało mi się życie gangstera, a teraz miałem prawdziwą szansę
stania się nim. Nie chciałem tego zaprzepaścić. Miałem tylko
nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i nic się nie
stanie. </i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Obudziło
mnie wrażenie, że się spóźniłem, więc szybko usiadłem na
łóżku. Okazało się jednak, że nie musiałem wcale wstawać.
Zerknąłem na telefon komórkowy, ale nie było ani wiadomości, ani
nieodebranych połączeń. Miałem nadzieję, że Ed odezwie
się do mnie jak najszybciej. Powoli zwlekłem się z łóżka i
poszedłem do kuchni wstawić wodę na kawę. Zaraz za mną podążyła
Luka. Zauważyłem, że chodziła za mną krok w krok. Było to nawet
miłe, ale trochę irytujące. Jak inni by się czuli w momencie, gdy
siedzą sobie spokojnie na kiblu i chcą się wysrać, a mają
świadomość, że za drzwiami siedzi wielki pies i czeka na nich?
Wiedziałem, że muszę ją wyprowadzić. Nie chciałem tego robić,
ale kradnąc ją wziąłem na siebie odpowiedzialność, więc
musiałem to zrobić. Zapiąłem jej smycz i już po chwili byliśmy
na zewnątrz.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Suczka
bardzo szybko załatwiła swoją potrzebę, więc wróciliśmy na
górę. Dokończyłem robienie kawy oraz śniadania i zająłem się
konsumowaniem tego. Gdy skończyłem, nie wiedziałem co mam ze sobą
zrobić. Chodziłem od pomieszczenia do pomieszczenia i cały czas
myślałem o Ed'zie. Postanowiłem więc, że skoro mam chwilę
czasu, to pojadę z pupilem do weterynarza. I tak musiałem to
zrobić, a miałem sporo wolnego czasu. Więc dlaczego nie?</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
zjawiliśmy się na miejscu, okazało się, że zostaniemy przyjęci
od razu. Cieszyło mnie to, ponieważ nienawidziłem siedzenia i
czekania w jakiś obcych korytarzach. Tym bardziej, gdy śmierdziało
tam jak w aptece lub jeszcze gorzej. Weterynarz okazał się miłym
człowiekiem. Był już raczej stary i miał bardzo przyjemną twarz.
Kojarzył mi się z typowym dziadkiem, co bierze wnuka na kolano i
opowiada mu historie wzięte z przeszłości. Sam chyba nigdy nie
widziałem żadnego swojego dziadka na oczy, ale nie przeszkadzało
mi to w niczym.<br /> Powiedziałem, że suczka jest znajdą,
cudownym psem, który się do mnie przybłąkał. Powiedziałem, że
nie wiem nic o jej poprzednim życiu, czy miała właściciela ani w
jakich warunkach żyła. Mężczyzna nie bał się jej ani trochę, a
ona ufała mu całkowicie. Widać było, że ma zamiłowanie do
zwierząt i idealne podejście, inaczej nie potoczyło by się to w
taki sposób. Obejrzał ją dokładnie i zbadał pod kątem różnych
chorób. Zdziwił się, że jest taka chuda jak na takiego dużego i
masywnego psa. Powiedział, że gdyby nie puszysta sierść, sam bym
to zauważył.<br /> W pewnym momencie uśmiechnął się
do mnie szeroko i powiedział: "</i></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">Twoja
suczka jest w ciąży". </span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zdziwiło
mnie to strasznie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak może
być. Ucieszyłem się jednak na tą wiadomość. Małe psy są
bardzo fajne i kochane ( oczywiście zanim zaczną paskudzić w
pokoju, ale to już inna bajka). Siwy pan zapytał się mnie, czy
nadal chcę ją zatrzymać, czy wyrzucę ją za pierwszym zakrętem,
bo jeżeli mam tak zrobić, to on weźmie ją do swojego schroniska.
Ja jednak byłem gotowy zaopiekować się zwierzęciem i jej małymi.
Dostałem receptę na witaminy i różne takie rzeczy. Od razu u
weterynarza wykupiłem to i mogliśmy iść do domu. Postanowiłem
zrobić sobie maraton filmowy z laptopem i jakimiś przekąskami.
Stwierdziłem, że przyda mi się taka rozrywka.<br />
Była godzina dwudziesta, kiedy dostałem telefon. Trochę mnie to
zirytowało, ponieważ oglądałem świetny film, a dzwonek telefonu
rozbrzmiał w najmniej odpowiednim momencie. Najpierw chciałem się
rozłączyć, ale w ostatnim momencie odebrałem.<br />- Halo - w tym
jednym słowie zawarłem wszystkie pretensje.<br />- Chyba nie cieszysz
się, że dzwonie - był to głos Ed'a. Serce zabiło mi
mocniej, jak mogłem o nim zapomnieć?!<br />- Zgadzam się na twoją
propozycję - powiedziałem spokojnym i opanowanym tonem.<br />-
Świetnie. W takim razie za półtorej godziny masz być gotowy.
Esemesem wyślę ci adres, ale masz nie wchodzić do środka, tylko
czekać na chodniku. Pojedziemy na akcję.<br />
Usłyszałem dźwięk zerwanego połączenia. Nie mogłem w to
uwierzyć. To jest takie proste? Coś mi nie pasowało w tym
wszystkim. Miałem tak po prostu jechać na akcję, bez
wcześniejszego przygotowania, szkolenia i tak dalej? Zacząłem się
trochę bać. Pomyślałem o policji. Może to podpucha? Może
chcieli mnie sprawdzić, a potem wsadzić za kratki? Ale na jakiej
podstawie mnie? Przestałem o tym myśleć. Stwierdziłem,
że pogrążanie samego siebie nic mi nie da, a przecież i tak
stanie się to, co ma się stać. Skończyłem oglądać film i
wziąłem prysznic. Ubrałem się na czarno i jeszcze wyprowadziłem
psa. Minęła akurat godzina, kiedy dostałem wiadomość z adresem.
Miejsce te było oddalone pół godziny pieszo od mojego domu.</i></span></span></span></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Od
razu i bez wahania udałem się na tamto miejsce. Gdy czytałem
adres, trochę się obawiałem, jednak im bliżej miejsca byłem, tym
czułem się pewniej i wszystkie wątpliwości opuszczały
moje ciało. Wiedziałem po co tam idę i czego chcę. Czarnego
Mercedesa widziałem już z daleka. Stał sobie na parkingu w ogóle
nie pasując do otoczenia. Sypiące się budynki, stare płoty bez
farby i trawa w kolorze słomy była jak najbardziej na miejscu, a
taki nowiutki samochód już nie bardzo. Skierowałem swoje
kroki w tamtym kierunku i to był strzał w dziesiątkę. Gdy
wsiadłem do wozu od strony pasażera okazało się, że za
kierownicą siedzi Ed. Żaden z nas nic nie powiedział ani
wtedy, ani gdy dojechaliśmy już na miejsce.<br /> Cały
czas podążałem za swoim współpracownikiem, a raczej starałem
sięto robić. Po wyjściu na zewnątrz, weszliśmy do starego
budynku. Zamiast iść jednak schodami do góry, poszliśmy na dół.
Były one strome, wąskie, śliskie i całe brudne. Kojarzyło mi się
to ze strychem jednego z moich kumpli, do którego chodziłem.
Przesiadywaliśmy tam godzinami paląc papierosy i śmiejąc się.<br />
Okazało się, że na dole nie ma żadnego światła, więc
musiałem zapomnieć o wzroku i zacząć posługiwać się innymi
zmysłami. Od razu wyciągnąłem rękę i położyłem ją na
ścianie. Powierzchnia była chropowata i zimna w dotyku. Pomijam już
to, że była brudna i po chwili miałem nieprzyjemne uczucie
brudnych rąk, ponieważ wszystko było zakurzone jak to w starych
piwnicach.<br /> Wytężyłem także słuch. Nie miałem
pojęcia, gdzie idziemy, ale Ed wiedział. Oznaczało to, że muszę
cały czas iść za nim i pod żadnym pozorem nie mogę go zgubić.
Przy każdym wdechu powietrza czułem wilgoć i syf. Wiedziałem, że
na pewno grasują tam myszy, ponieważ słyszałem jak uciekały
przed nami. Nie rozumiałem jednak jednego. Co robiliśmy w takiej
dziurze, skoro mieliśmy jechać na wielką akcję? I dlaczego
ciągnął mnie po ciemku, skoro musiał już tam wcześniej być i
wiedzieć, że należy załatwić chociaż jakąś latarkę. Nie
podzieliłem się jednak moimi wątpliwościami, gdyż nie chciałem
wyjść na panikarza. Nie byłem nim, po prostu miałem swoje w
głowie i zastanawiało mnie to.<br /> W końcu zauważyłem
światło. Gdy do niego podchodziliśmy, stopniowo robiło się coraz
jaśniej. W końcu weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia. W
połowie były kraty, przez co przestrzeń poza nimi przypominała
celę więzienną. Siedziała tam związana na krzesełku
dwudziestoparoletnia kobieta. Była szatynką o prostych włosach
spiętych w już trochę rozwalony kucyk. Ubrana była w jeansy,
adidasy i czerwony sweterek. Miała knebel na ustach i łzy w
oczach.<br /> Nie myśląc długo podszedłem do niej.
Widziałem panikę i strach w jej oczach. Mój towarzysz stanął
obok mnie i na wyciągniętej ręce podał mi broń. Podniosłem ją
i zważyłem w ręce. Następnie odwróciłem się w kierunku Ed'a i
nacisnąłem na spust.</i></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-78660647169931114102014-09-02T01:58:00.000-07:002014-11-28T12:50:14.684-08:00Rozdział XIX<div lang="pl-PL">
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Stałem
przed domem, w którym kiedyś mieszkałem i wspominałem dawne
czasy. Tam robiliśmy grilla, a tam bawiłem się z psem. Te
wszystkie obrazy przelatywały mi przed oczyma, jakby wydarzyły się
wczoraj. Chętnie do nich wróciłem, do czasów, gdy byłem małym
gówniarzem i nie martwiłem się niczym. Zastanawiałem się, ile
miałem wtedy dokładnie lat, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć. </i></span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Odwróciłem
się w stronę ściany budynku i zobaczyłem okno. Postanowiłem do
niego podejść, więc zacząłem wolnym krokiem przesuwałam się w
jego kierunku. Szybki były wypukłe, małe i poukładane koło
siebie. Zainteresowało mnie to, że były całe pokryte kurzem, więc
ręką przetarłem po jednej z nich. Nie interesowało mnie, że się
pobrudzę; czułem usilną potrzebę zajrzenia do środka.<br />
Powoli nachyliłem się przykładając nos do szkła. Spodziewałem
się, że będzie zimne, ale wcale nie było. Zobaczyłem brudną i
zakurzoną podłogę pomieszczenia wyglądającego jak piwnica. Z
podłogi przeniosłem się zaś trochę wyżej i zamarłem.
Zobaczyłem mężczyznę wiszącego kilka centymetrów nad podłogą.
Miał przerażającą twarz, otwarte usta, a jego ręce zwisały
bezwładnie wzdłuż ciała. Wyglądał strasznie, ale gorsze było
to, że nie pamiętałem, jak wygląda mój ojciec, a mimo to
wiedziałem, że to on.<br /> Zacząłem
krzyczeć. Wiedziałem, że muszę to robić, aby móc się obudzić
lub zwrócić czyjąś uwagę. O dziwo nie czułem zbyt dużego
strachu, jedynie kierowała mną potrzeba krzyku. Miałem świadomość
tego, że to jest sen i jedyne czego pragnąłem, to otworzyć oczy.
Odwróciłem się o 180 stopni i zamarłem. Zaraz za mną stała
czarna postać. Najbardziej w oczy rzuciły mi się czarne, ciężkie
buty, czarna jakby peleryna i czarny kapelusz. Jego twarz była w
cieniu, więc nie do końca ją widziałem. Jednak to, co mogłem
zauważyć było straszne. Dopiero wtedy zacząłem się bać i to
tak naprawdę. Można by powiedzieć, że prawie zsikałem się ze
strachu przed mężczyzną.<br /> Obudziłem
się, ale nie otworzyłem oczu. Już zupełnie zapomniałem o tym
koszmarze i chciałem dalej spać. Próbowałem się nakryć kołdrą,
ale im mocniej ją ciągnąłem, tym mocniejszy stawiała opór.
Podobnie, jakby ktoś siedział pod łóżkiem i ją ze mnie ściągał.
Zdenerwowałem się i spojrzałem w tamtą stronę. Ujrzałem rękę
wsadzoną przez uchylone okno. Tłusta dłoń odginała roletę, aby
móc mnie zobaczyć.<br /> Zacząłem
działać na adrenalinie. Szybko zerwałem się z łóżka i
podleciałem w kierunku tajemniczej ręki. Popchnąłem okno,
dotkliwie miażdżąc palce. Usłyszałem syk, po czym ręka
zniknęła. W pośpiechu podniosłem roletę, aby ujrzeć jak
najwięcej szczegółów, zanim mężczyzna ucieknie. Był gruby, na
wpół łysy i miał na sobie moją ulubioną niebieską bluzę z
pomarańczowym, neonowym napisem. Chciałem go gonić, ale on wcale
nie uciekał. Otworzył drzwi balkonowe i wlazł sobie do pokoju
szperając po nim i myśląc, co w mojej szafce jest wartościowego
do zabrania.<br /> Pobiegłem pod drzwi
wyjściowe po mojego baseballa. Słyszałem dudnienie serca w uszach.
Po drodze zacząłem wołać mojego współlokatora, ponieważ
wiedziałem, że przyda mi się pomoc. Krzyknąłem kilkakrotnie,
jednak nie usłyszałem odzewu. Miałem świadomość tego, że J.J.
( czyt. dżej dżej ) ma bardzo twardy sen i pewnie mi nie pomoże.
Pobiegłem z powrotem i zamknąłem gościa w moim pokoju, czekając
z baseballem przy drzwiach.<br /> Wtedy
otworzyłem oczy. Tak naprawdę. Głośno dyszałem i byłem cały
mokry. Przysięgam, że zastanawiałem się, czy nie zlałem się w
majtki ze strachu. Spojrzałem na zegarek. 02:08. Wiedziałem, że to
za wcześnie, aby wstać, ale już nie zasnę. Obróciłem się
twarzą do ściany i nakryłem kołdrą po nos. Ułożyłem się
także w pozycji embrionalnej i zacisnąłem powieki. Nadal się
bałem i to bardzo. Wyobrażałem sobie, że mężczyzna w czarnym
kapeluszu, który zabił mi ojca, przyszedł teraz po mnie i stoi za
mną, wyciągając swoje stare i chude palce, aby mnie udusić.
Najgorsze było to, że wcale nie miałem ochoty sprawdzić, czy to
prawda. Leżałem sparaliżowany strachem i starałem uspokoić
samego siebie. </i></span></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">To
tylko koszmar. To tylko koszmar. To tylko koszmar. To tylko koszmar.
To tylko sen. To tylko sen. To tylko sen. To tylko koszmar.
-</span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i> </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Powtarzałem
w kółko te słowa, ale to wcale nie pomagało. Wiedziałem, że on
prędzej, czy później po mnie przyjdzie.<br />
Oczami wyobraźni widziałem te wszystkie obrazki z internetu.
Kobiety ze zmierzwionymi włosami o czarnych oczach, potwory na
schodach piwnicy na wpół przypominające psy, a na pół ludzi ze
świecącymi oczami, ciemną postać stojącą między drzewami. Ręką
zaczęła mi drętwieć, podobnie jak noga. Nie zważałem na to
jednak, ponieważ bałem się chociażby przełknąć ślinę, co i
tak było niemożliwe, bo w ustach miałem tak sucho, jak tylko się
da. Zastanawiałem się, ile już tak leżę, jednak mój wzrok nie
sięgał budzika stojącego na szafce.<br /> W
końcu zebrałem się w sobie i usiadłem, od razu zapalając
światło. Oparłem się gorącymi plecami o chłodną ścianę, a
nogi podkuliłem pod siebie i przytuliłem. Obiecałem sobie, że
kupię najgroźniejszego psa, jaki jest możliwy. Albo najlepiej dwa:
jednego biegającego po podwórku, a drugiego śpiącego ze mną.
Była 02:48 a więc nadal trochę za wcześnie, aby wstać. Włączyłem
mój komputer i posiedziałem na nim do czwartej, po czym poczłapałem
w stronę kuchni. Kątem oka zauważyłem brak kija przed drzwiami
wejściowymi, ale zignorowałem to. Pomyślałem, że to mój
współlokator go zabrał. Nie chciałem nawet dopuszczać myśli, że
jest inaczej. Wstawiłem wodę na kawę, chociaż wcale nie miałem
ochoty jej pić. Na jedzenie nawet nie chciałem patrzeć. Siedząc
tak w kuchni odpaliłem papierosa, a wcale nie paliłem. Zamierzałem
zrobić sobie wyjątek w ten jeden dzień.<br />
Siedziałem w kuchni popijając kawę i przyglądałem się zdjęciu
siostry. Nie pierwszy raz zdarzył mi się taki koszmar i dlatego
byłem tym przejęty. Wiedziałem, że znów będę chodził
niewyspany, bo będę się bał usnąć. To było strasznie koszmarne
uczucie.<br />- Powaliło cię stary? - w drzwiach kuchni stał J.J.<br />-
Nie mogę spać – powiedziałem.<br />- Co się dzieje? Widzę, że
coś jest nie tak.<br /> Chłopak pył punkiem i mieszkałem z nim
już od dwóch miesięcy. Pomimo krążącej opinii o ludziach takich
jak on, J.J. wcale nie był jakimś debilem, co by tylko pił i
wszczynał bójki. Miał zawsze na głowie blond irokeza i szczerze
powiedziawszy nigdy nie widziałem go inaczej. Nosił spodnie w
czerwono–czarną kratę, glany, czarne koszulki z napisami
ulubionych zespołów oraz czarną, skórzaną kurtkę, na której
plechach pisało „</i></span></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">punk
not dead”</span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>,
czyli </i></span></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">punk
nie umarł.</span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i> </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Może
był wariatem, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Z nim zawsze
było śmiesznie i umiał poprawić mi humor. Jednak nie tym razem.<br />-
Nic stary. Bezsenność, nic wielkiego – skłamałem.<br />- Nie
chcesz mówić, to nie mów. Ale jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać
– mrugnął okiem, po czym nalał sobie szklankę soku i wrócił
do siebie do pokoju, a ja znowu zostałem całkiem sam.<br />
Emocje jednak opadły i czułam się znacznie lepiej, niż przed
zaledwie godziną. Kiedy nadeszła odpowiednia pora, wziąłem
prysznic i ubrałem się. Nadal wydawało mi się jednak, że
śmierdzę strachem, więc wypsikałem się od góry do dołu
dezodorantem. Gdy spojrzałem w lusterko zauważyłem bardzo widoczne
wory pod oczami. W tym momencie żałowałem, że nie jestem kobietą.
Gdyby tak było, mógłbym pokryć całą swoją twarz kosmetykami i
nie byłyby nic widać. Niestety, było to niemożliwe, więc z
westchnieniem poszedłem do korytarza.<br />
Mimo, że było mnóstwo czasu, to ubrałem buty i kurtkę, po czym
wyszedłem na zewnątrz. Szybko zbiegłem po schodach na sam dół i
stałem przed budynkiem. Zimne powietrze podziałało na mnie
orzeźwiająco. Szedłem po chodniku zastanawiając się, czy tej
zimy spadnie śnieg. Nie lubiłem go pod żadną postacią, jednak na
górze Irlandii spadał on częściej, niż na dole. Nie mogłem się
powstrzymać przed oglądaniem się co chwila za siebie. Miałem
wrażenie, że mężczyzna w czarnym kapeluszu idzie za mną, a ja
słyszę jego kroki i gorący oddech na karku. Gdy jednak spojrzałem
do tyłu zarówno z lewej, jak i z prawej strony, nikogo nie
ujrzałem.<br /> Nie poszedłem od razu do
pracy. To znaczy poszedłem, ale dłuższą drogą. Podążałem
chodnikiem obserwując nielicznych ludzi, jacy chodzili po ulicach.
Przyłapywałem się na tym, że w ich twarzach szukam znajomych
rysów ze snów. Miałem ochotę nawrzeszczeć sam na siebie, żeby
przestać wpędzać się w jeszcze większy dołek, jednak obawiałem
się, że to także by nic nie dało. W końcu znalazłem się przed
barem i wszedłem do środka. Zobaczyłem znanych mi ludzi i
otoczenie. Cieszyłem się, że nie musiałem siedzieć sam w domu,
tylko już niedługo na zmianę miał przyjść mój kolega, z którym
dzieliłem mieszkanie. To był jego bar i załatwił mi w nim pracę,
za co byłem mu wdzięczny. Z wypłaty odciągał mi zaś czynsz, ale
nadal pozostawało mi wystarczająco dużo pieniędzy.<br />
Wszedłem do środka i powiedziałem Patrick'owi, aby poszedł do
domu. Zdziwił się, widząc mnie dobrą godzinę wcześniej, ale nie
protestował. Widziałem, że jest już zmęczony i, że naprawdę
przyda mu się odpoczynek. Wiedziałem, że patrzył się na moje
podkrążone oczy, ale nie skomentował ich. Stwierdziłem, że to
nawet dobrze, bo nie chciałem mu się tłumaczyć. Z resztą nie
lubiłem się tłumaczyć nikomu.<br />
Rozebrałem się i stanąłem za barem. O tej porze spało w nim na
stolikach trzech pijaków, którzy nie poszli do domu po całonocnym
piciu oraz jeden tańczący przed szafą grającą. Był to stary
Henry, który chyba nigdy nie trzeźwiał. Był bardzo śmiesznym
pijaczkiem i szło z nim pogadać na różne tematy. Kiedyś był
cenionym prawnikiem, miał żonę, dzieci i zwiedził pół świata.
Kobieta jednak go zdradziła i pozbawiła wszystkiego, a on zaczął
pić. Od tej pory tak wyglądało jego życie.</i></span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Zobaczyłem,
że nikt nie posprzątał ze stolików. Zawsze robił to J.J., gdy
był ze mną na zmianie, ale dzisiaj ja postanowiłem to zrobić.
Obszedłem wszystko i pozbierałem na tacę. Następnie wziąłem
ścierkę i miskę z wodą oraz powycierałem wszystkie stoliki.
Podłogę zaś pozamiatałem i umyłem, póki nie zleli się ludzie,
chodząc wszędzie. Gdy przyszedł mój kolega tylko pokiwał głową
i spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym „</i></span></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">i
ty mi wciskasz, że z tobą wszystko dobrze?.” </span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Zignorowałem
go i nadal zajmowałem się sprzątaniem wszystkiego, byleby zająć
czymś ręce i przestać myśleć. Nic jednak nie pomagało.</i></span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Czas
w pracy dłużył mi się niemiłosiernie. Pracowałem mechanicznie
nie wczuwając się w nic i nie potrafiąc się na niczym skupić.
Obsługiwałem klientów z pustym wzrokiem i nie słuchałem ich
wcale, co jest błędem w tym zawodzie. Najczęściej faceci
przychodzili do baru, żeby się napić, a potem wygadać się ze
wszystkich swoich kłopotów i sekretów, jakie ciążyły im na
sumieniu. Dzisiaj jednak nie znajdowali we mnie oparcia. Czasami
przyglądałem im się aż za bardzo, szukając w ich twarzach
postaci z koszmaru. Bałem się, że mężczyzna w czarnym kapeluszu
przyjdzie po mnie, tak jak obiecał we śnie. Może nie wypowiedział
tego na głos, ale jego wzrok mówił, że ja będę następny.<br />
Gdy czas pracy się skończył, nie wiedziałem, co mam ze
sobą zrobić. Nie chciałem iść do domu, ponieważ każda rzecz
tam przypominała mi o moim lęku. Wiedziałem, że muszę po prostu
zająć czymś swój umysł. Stwierdziłem, że pójdę do mojej
siostry. Wyprowadziłem się od niej niedawno, ale często ją
dowiedziałem. Byłem bardzo do niej przywiązany, ponieważ
zastępowała mi resztę rodziny. Zostałem odebrany rodzicom i
przyznany jej, jak byłem bardzo mały. Nie pamiętałem tego okresu
przed tym wydarzeniem: ani domu, ani rodziców, ani całego życia.
Siostra zajmowała się mną odpowiedni i niczego mi nie brakowało.<br />
Stanąłem pod drzwiami i nacisnąłem klamkę. Nie
potrzebowałem pukać, ponieważ nadal posiadałem swój zestaw
kluczy. Od progu przywitał mnie pies. Był już stary, ale
najwyraźniej nie zamierzał jeszcze wybierać się na tamten świat
i zostawiać swojej pani, Cieszyłem się, ponieważ lubiłem tego
starego psiaka i był dla mnie przyjacielem.<br />- Siemka - rzuciłem
na powitanie. - Jak leci?<br />- Zaraz mam rozmowę o pracę -
podzieliła się ze mną dobrą wiadomością.<br /> W
normalnych okolicznościach cieszyłbym się z tego, ale teraz
niestety nie potrafiłem.<br />- Zabalowałeś wczoraj - zmierzyła
mnie wzrokiem. - Tylko nie za dużo - mrugnęła.<br />Mimo, że się
wyprowadziłem, to nadal się o mnie martwiła. Nie chciałem jej
mówić o dręczących mnie koszmarach, ponieważ chciałaby, abym
wrócił. Poza tym nie chciałem jej denerwować. Wolałem, żeby
myślała, że po prostu dobrze się bawię.<br /> Już
miałem wychodzić, kiedy poczułem wibracje mojego telefonu
komórkowego.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Halo.<br />- Zaraz cię widzę na chacie stary - usłyszałem głos
J.J.'a.<br />- Dlaczego? Coś się stało? - lekko się
przestraszyłem.<br />- To się stało, że idziemy na imprezę. Nie
chcę słyszeć odmowy.<br /> Usłyszałem sygnał
zrywanego połączenia. Nie miałem ochoty nigdzie iść, ale jak mój
kumpel mówił, że nie chce słyszeć odmowy, bo to nie pytanie, czy
prośba, tylko polecenie, to oznaczało, że musiałem iść. Wstałem
i udałem się w kierunku drzwi. Już po piętnastu minutach byłem w
swoim mieszkaniu.<br />- Nareszcie, co tak długo?<br />- Nie potrafię
latać - urwałem.<br />- Nie ważne. Masz dwie godziny - mrugnął
okiem, po czym udał się w kierunku sypialni.<br />
Ja także poszedłem do swojej po czyste ubrania, ponieważ nie
chciałem iść na imprezę w moich ulubionych, starych i
wyciągniętych dresach. W następnej kolejności udałem się do
łazienki. Rozebrałem się do naga, po czym wszedłem pod prysznic.
Puściłem wodę, ale wcale nie ciepłą. Lodowate strumienie leciały
na moje plecy niczym bicze. Orzeźwiło to moje ciało, jak i umysł.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wziąłem
do ręki gąbkę i żel pod prysznic, a następnie namydliłem
dokładnie całe swoje ciało. Na włosy zaś nałożyłem szampon i
rozprowadziłem go na całą głowę. Tym razem puściłem już
ciepłą wodę i stałem pod nią dobre trzydzieści minut, zanim
wyszedłem. Lustro było zaparowane. Cieszyło mnie to, ponieważ nie
chciałem oglądać mojej twarzy z worami pod oczami, czy bez
nich. Powycierałem się do sucha i umyłem zęby. Następnie
ubrałem czyste jeansy i koszulkę z jakimś nadrukiem. Całość
uzupełniłem po wyjściu czarną, skórzaną kurtką i adidasami.
Mogliśmy ruszać.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i><br />
Starałem się o niczym nie myśleć, ponieważ i tak wszystko
schodziło do snu. Wykańczało mnie to psychicznie, jak i również
fizycznie. Szedłem z pustym wzrokiem utkwionym w kostce chodnika,
kiedy usłyszałem dźwięk. Następnie poczułem, jak coś ciężkiego
ląduje na moich plechach i przewraca mnie na ziemię. Upadłem
boleśnie na łokciach, obdzierając je przy okazji do krwi. Od razu
obróciłem się o 180 stopni i zobaczyłem wielkiego, przerażonego
wilka. Zszedł ze mnie, a gdy usiadłem, schował się za mną.
Podrapałem go za uchem i wtedy zobaczyłem trójkę mężczyzn
biegnących w moją stronę.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Uważaj! Ten pies jest agresywny! - zawołali z daleka.<br />
Spojrzałem na smutną mordkę. Może był duży i wyglądał na
groźnego, ale wątpiłem, aby taki był. Widziałem w jego oczach
panikę i prośbę o ratunek. W tym momencie mężczyźni dobiegli do
nas i założyli mu obrożę przyczepioną do metalowego kija, jaką
hycel łapie bezpańskie psy.<br />- Co wy robicie? Delikatniej!
- wstałem i zacząłem do nich krzyczeć. - Po co to
wszystko?!<br />- Proszę odejść, jeżeli nie chce pan zostać
pogryziony - zawołał jeden.<br />- Pogryziony? - uniosłem brwi. -
Żartuje pan?<br />- Ten pies zmasakrował ręce dwóm pracownikom
schroniska, jednemu odgryzł palca, a czwarty leży pogryziony w
szpitalu. Niech więc pan nie pieprzy mi głupot. Ma pan
szczęście, że żyje - warknął do mnie. - Nie martw się, z
samego rana zostaniesz uśpiona - zwrócił się do psa, a następnie
odeszli w stronę, z której przyszli, ciągnąc biedne zwierze po
chodniku.<br /> J.J. splunął w jego kierunku i
mruknął coś pod nosem na temat braku uczuć. Zaczął iść dalej,
ale widząc, że ja się nie ruszam, przystanął.<br />- Będziesz tu
tak stał cały dzień, czy ruszysz dupę i pójdziemy na imprezę? -
zwrócił się do mnie.<br />- Ale... - zacząłem i spojrzałem na
mężczyzn, którzy byli już jakiś kawałek od nas.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Słyszałeś, pogryzł już parę osób. Daj sobie spokój -
powiedział.<br />- Nie o to mi chodzi - skłamałem. - Zobacz, jak ja
wyglądam. Muszę się przebrać. Spotkamy się na miejscu.<br />
Naprawdę byłem brudny i podrapany, a moje ubranie podarte. Udałem
się w kierunku domu lekko utykając, a kiedy kumpel zniknął z
moich oczu, skręciłem w stronę szarego budynku. Zadzwoniłem do
furtki, a po chwili wyszedł do mnie mężczyzna, z którym
rozmawiałem. Był zmęczony i zasapany. W sumie po ilości tłuszczu
w jego ciele nie dziwiłem się.<br />- To znowu ty? - wiedziałem, że
mnie nie lubi.<br />- Chcę go adoptować - oświadczyłem tonem, który
jasno mówił, że nie znoszę sprzeciwu. Wiedziałem, że J.J.'owi
poszłoby lepiej niż mi. Facet jednak tylko się zaśmiał i pokiwał
przecząco głową. - Dlaczego?<br />- Ten pies nadaje się tylko do
uśpienia - oświadczył, a następnie odwrócił się tyłem do mnie
z zamiarem odejścia.<br />- Niech pan nie idzie! - krzyknąłem za
nim, jednak ten mnie zignorował. - Nie odejdę stąd! Będę tu stał
i dzwonił dzwonkiem, aż go nie spale! Będę pana nękał - czułem,
że to już desperacja.<br />- Dobra, chodź.<br />Z kieszeni
bezrękawnika wyciągnął pęk kluczy na zielonej smyczy, a
następnie otworzył mi furtkę. Przypomniał mi woźnego.<br />
Wszedłem do budynku. Od razu dało się poznać, że mieszkają tam
zwierzęta i nie są zbyt zadbane. Miski miały puste i były
wychudzone. Na pierwszy rzut oka było widać, że od bardzo dawna
nie były kąpane. Sprawy nie ułatwiało to, że klatki były
niewysprzątane. Biedne psiaki chodziły po własnych odchodach i
moczu. Na dodatek patrzyły na mnie wzrokiem pełnym cierpienia,
przez co miałem ochotę je wszystkie zabrać. Jeden z nich zaczął
szczekać, ale wtedy spasiony grubas uderzył trzy razy
kijem po siatce, a zwierze schowało się w kącie.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nienawidzę tych zapchlonych kundli - mruknął, a ja miałem ochotę
wsadzić mu ten kij w dupę, aż wyszedłby mu ustami.<br />-
To po co tu pracujesz? - warknąłem, a on tylko zmierzył mnie
wzrokiem i nic nie odpowiedział.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">W
końcu dotarliśmy tam, gdzie chciałem. Przerażony pies siedział w
kącie i ze smutkiem patrzył na puste miski. Zastanawiałem się,
czy wie, co go czeka? Podobno zwierzęta mają szósty zmysł i
wiedzą, kiedy ich właściciel wróci z pracy. Tu jednak chodziło o
uśpienie, dlatego nie byłem pewny.<br /> Grubas podszedł metr od
siatki, a wtedy mój wilk rzucił się w jego stronę warcząc i
kłapiąc szczęką, przez co demonstrował swoje uzębienie.
Wyglądało to jak akt desperacji: wściekły pies rzucający się na
siatkę, jakby myślał, że jest z papieru. Biedak odbijał się i
spadał na ziemię, jednak cały czas ponawiał próbę. Był to
straszny widok, który utwierdził mnie w przekonaniu, że tłuścioch
zrobił mu coś strasznego.<br /> - Widzisz? - odezwał
się. - Gdyby nie było tych krat, suka odgryzłaby mi jaja.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Nie
mniej niż ona chciałem skopać mu dupę, jednak wiedziałem, że
należy to rozegrać inaczej, Zacisnąłem zęby i udałem się do
wyjścia.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Po
dziesięciu minutach byłem już w domu. Wiedziałem, że nie pójdę
na imprezę, ponieważ musiałem uratować tego pieska. Nie chciałem,
aby go zabili, bo tak nazywałem usypianie psów. Skoro nie mogłem
go adoptować, musiałem go ukraść. Cierpliwie poczekałem do
dwudziestej trzeciej i zacząłem się przygotowywać. Adidasy, buza
z kapturem, sprane jeansy i kominiarka na motocykl – wszystko w
czarnym kolorze. Do tego wziąłem łom i ruszyłem do akcji.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Zamek
przy furtce był chiński i tandetny, przez co rozwaliłem go w ciągu
dziesięciu minut. Gorzej było z drzwiami, przez które przebijałem
się dobre pół godziny. Już miałem się poddać i wrócić skąd
przyszedłem, ale jednak się udało i dostałem się do środka.
Wiedziałem, że jeżeli uwolnię tylko moją wilczycę, to od razu
będą wiedzieli, kto się włamał i ją ukradł. Byłem jednak
sprytniejszy i postanowiłem „pomóc” całej reszcie zwierząt. W
szufladzie biurka znalazłem pęk kluczy ( dziękowałem Bogu, że
były na nich numery klatek ), więc mogłem pootwierać wszystkie
klatki. Już po chwili hałas był niesamowity, ponieważ jak na
komendę wszystkie zwierzęta zaczęły szczekać i wyć. Moją
psinkę uwolniłem jako ostatnią. Bałem się, że rzuci się na
mnie, ale nic takiego się nie stało. Dała sobie spokojnie założyć
obrożę ze smyczą, po czym poszła za mną. Wypuściłem wszystkie
psy na zewnątrz, a następnie wcisnąłem alarm. Pozostało nam tyko
uciekać. Kątem oka widziałem tylko, jak wszystkie uwolnione psy
biegną w kierunku centrum miasta. Niektóre kulały.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Cieszyłem
się, że do domu mam tak blisko. Zdążyłem dotrzeć do swojego
pokoju, zanim usłyszałem wycie syren. Wiedziałem doskonale, że
to, co zrobiłem jest nielegalne i karalne, ale pocieszałem się
tym, że tym psom będzie o wiele lepiej na wolności, niż z tamtym
dupkiem. Miałem nadzieję, że wyłapią je do innych placówek i
będzie im lepiej niż w tym pseudo schronisku.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Z
kuchni przyniosłem w jakiejś misce wodę, a w drugiej żarcie z
lodówki. Nie miałem skąd wziąć karmy dla psa o tej godzinie, a
nawet jakbym miał, to wolałem już nie wychodzić tego dnia.
Rozebrałem się i ułożyłem na łóżku, a Luka – tak
postanowiłem ją nazwać – na ziemi w pokoju. Zawołałem ją,
jednak nie zareagowała i wolała wpatrywać się w drzwi z podłogi,
niż spanie ze mną na miękkim łóżku. Nie chciałem jej do
niczego zmuszać i już po chwili zapadłem w sen.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Obudziło
mnie warczenie i trzaśnięcie drzwiami, poprzedzone głośnym
przekleństwem. Spojrzałem na budzik, który pokazał mi, że jest
południe. Niechętnie zwlekłem się z łóżka i założyłem
spodnie od dresu, a następnie poszedłem skonfrontować się z tym,
co nieuniknione.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mój
współlokator siedział w kuchni i pił kawę. Z głośników po
cichu leciały słowa punk-rocka.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Mogę wiedzieć, co ty do diabła robisz? - warknął wyraźnie zły.</i></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Uratowałem tego psa – odparłem i momentalnie poczułem się jak
pięciolatek wypinający dumnie pierś po pochwaleniu ojca, że jest
jego ulubionym synkiem.</i></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Postawiłeś też całe miasto na nogi. Zresztą sam zobacz.<br />
Poszedłem za nim do salonu, gdzie stał telewizor.</i></span></span></div>
<br />
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">„<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Odkryto
właśnie, w jakich warunkach trzymano psy – mówiła
reporterka. - W tym pseudo schronisku głodzono je i bito.
Biedne zwierzęta spały w swoich odchodach. Pytanie: czy osoba,
która wywołała zamieszanie jest wandalem, czy dobrym
samarytaninem, który chciał je uratować? Jeżeli to drugie, to
dlaczego po prostu nie zgłosił tego na policję?”<br /> Widziałem,
że J.J. Jest nieźle wkurzony, a ja czułem się, jakby ktoś
wymierzył mi solidnego kopa między nogi. No właśnie, dlaczego
tego nie zrobiłem? Bo i tak uśpiliby mojego psiaka, a tego chciałem
uniknąć za wszelką cenę. Sam już nie wiedziałem, o myśleć na
ten temat.<br /> Z rozmyślań wyrwał mnie telefon. Nie
patrząc na wyświetlacz odebrałem i przyłożyłem go do ucha,
ponieważ byłem pewny, że to moja siostra.<br />- Witaj Jacobie Gray
– usłyszałem męski głos i ogarnął mnie paniczny lęk.</i></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-44615937656628139212014-05-18T04:39:00.004-07:002014-11-28T12:49:19.826-08:00Rozdział XVIII<div lang="pl-PL">
<span style="color: #e69138;"> <span style="line-height: 0.48cm;"> </span><span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 0.48cm;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Stałam
przed lusterkiem w łazience i zastanawiałam się, czy spiąć
włosy, czy zostawić je rozpuszczone. Zawsze wolałam chodzić w
rozpuszczonych, jednak dzisiaj coś mi w nich nie pasowało. Nie
miałam nawet się kogo zapytać, ponieważ mieszkałam tylko z
młodszym bratem, a on nie był za bardzo specem od takich rzeczy.
Postanowiłam jednak, że zapytam.</i></span></span></span></span><br />
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>- Rozpuszczone, czy związać?
- uśmiechnęłam się.<br />- Kitka. Obojętne i tak go nie lubię –
powiedział marszcząc nos. - Zbyt długo siedzisz w
łazience.<br />
Zastanawiałam się, dlaczego jest do niego wrogo nastawiony. Chłopak
był naprawdę miły i miał boski uśmiech. Wyglądał na takiego,
co lubi dzieci i się z nimi dobrze dogaduje, jednak pozory mylą.
Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam. No, może nie licząc tego,
co sam mi powiedział podczas naszego spotkania. Jednak nie wszystko
musiało być prawdą. Okazało się, że zagadał do mnie, ponieważ
spodobałam mu się i nie mógł się powstrzymać.<br />
Upięłam włosy, a następnie wyszłam z łazienki. Miałam
nadzieję, że naprawdę dobrze wyglądam. Nie ukrywałam, że
troszeczkę mi na nim zależało. Spałam z wieloma facetami, jednak
żaden nie miał dredów. Matt miał, a na dodatek pasowały mu jak
zebrze paski. Gdyby charakter miał taki, jak wygląd, mogłam się w
nim zakochać. Chociaż... wiedziałam, że ja się nigdy nie
zakocham.<br /> Na
początku zaproponowałam, że spotkamy się sami – bez mojego
brata. Rastaman jednak powiedział, że mam go wziąć, ponieważ
chciał z nim także się zaprzyjaźnić, a poza tym lubi dzieci. Nie
wiedziałam, ile z tego jest prawdą, tym bardziej, że nie
zauważyłam tego jakoś szczególnie. Cieszyłam się jednak z
takiego obrotu sprawy, ponieważ zostawienie go w domu tylko z
Sedric'iem, nawet przywiązanym do łóżka, było bardzo złym
pomysłem.</i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mieliśmy
spotkać się w parku w mieście. Mimo późnej jesieni nie wiało
zbyt bardzo i była w miarę ładna pogoda, także cieszyłam się,
że wybrał akurat to miejsce. Mimo tylko kilku chmurek na niebie nie
widziałam nikogo pomiędzy drzewami. W Dublinie rzadko się to tylko
po zamknięciu parku, no ale nie wiedziałam jak jest tam.<br />
Około trzydzieści, albo czterdzieści metrów ode mnie było widać
fontannę. Siadłam więc na ławce i wpatrywałam się w nią,
czekając na kolegę. Jake beztrosko biegał gdzieś dookoła mnie,
nie zważając na nic. Wolałam być dla niego siostrą i
przyjaciółką, a nie matką, dlatego pozwalałam mu na więcej.
Pamiętałam, jak to było, gdy sama byłam w jego wieku. Gdy
uciekłam spod oka srogiej nauczycielki nie raz z kolegami wchodziłam
na różne drzewa, jednak nigdy niczego poważnego sobie nie
zrobiłam. Wiedziałam, że i on jest rozważny i ostrożny, dlatego
nie przeszkadzało mi, gdy robił to, co każde dziecko w jego
wieku.<br /> Usłyszałam
odgłos kroków, jednak gdy spojrzałam na ścieżkę za sobą nikogo
nie ujrzałam. Przez myśl przeszło mi, że to odgłos biegającego
Jacoba gdzieś pomiędzy drzewami, więc nie zwróciłam na to
najmniejszej uwagi. Było już za późno, gdy nagle poczułam ból w
potylicy, a następnie zrobiło mi się ciemno przed
oczami.<br /><br />
Poruszyłam głową i jednocześnie chciałam otworzyć oczy.
Przeszył mnie jednak taki ból, że z początku zrezygnowałam z
tego. Dopiero po chwili starając się nie ruszać powoli otworzyłam
powieki. Na początku myślałam, że oślepłam, albo coś w tym
stylu. Po chwili jednak moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i
zobaczyłam, że jestem w jakimś obskurnym pomieszczeniu wielkości
stodoły, albo małej hali. Zastanawiałam się, co ja tam robię, w
dodatku przywiązana do krzesła.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Gdy
sobie przypomniałam, ogarnął mnie paniczny lęk. Jake! Jego imię
chodziło mi po głowie niczym mały samochodzik i wrzynało mi się
w mózg, nie pozwalając skupić się na niczym innym. Bałam się
tak o kogoś tylko raz. O Simona. Zestresowałam się jeszcze
bardziej, więc odepchnęłam myśli o obydwóch braciach i skupiłam
się na mojej sytuacji.<br />
Rozejrzałam się jeszcze raz, ale mimo wielkich chęci nie
rozpoznałam nic w otoczeniu. Zaczęłam próbować wyrwać ręce z
więzów na moich rękach, a następnie na nogach. Sznur był bardzo
mocny i skończyło się to na tym, że werżnął mi się w skórę
raniąc do krwi. Po mniej więcej piętnastu minutach musiałam
przestać, ponieważ nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów, a
nie chciałam się wykrwawić. Miałam bardzo dobrą motywacje, aby
wyrwać się stamtąd. Jacob.<br />
Musiałam siedzieć nieruchomo nie chcąc urażać mojej bolącej
głowy. Przyjrzałam się swojemu ciału, ale nie zauważyłam więcej
obrażeń, niż już znalazłam. Nie miałam chyba wyciętej nerki, a
moje ubrania, mimo poplamienia krwią i podarcia w niektórych
miejscach, były tam, gdzie trzeba. Cieszyłam się z tego. Siedząc
tak w prawie całkowitej ciemności i ciszy zaczęłam zasypiać, to
znowu się budzić. Byłam wyczerpana z sił. Nie miałam nawet
pojęcia, ile siedzę w tym starym magazynie. Godzinę? Dwie? Kilka
dni? Tego nie mogłam wiedzieć. Czułam się, jakbym przed chwilą
umarła, albo coś w tym stylu.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Usłyszałam
dźwięk otwieranych metalowych drzwi. Otworzyłam oczy, ale od razu
je zamknęłam z powrotem. Nie chciałam, aby ta osoba wiedziała, że
jestem przytomna. Uchyliłam delikatnie powieki. Tak, aby nie było
to widoczne, ale żebym ja mogła ich widzieć. Zobaczyłam trzech
mężczyzn. Jednego z nich poznałam od razu. Był to mężczyzna ze
zdjęcia, które znalazłam w rzeczach mojego współlokatora. Tak
jak i na zdjęciu miał na sobie garnitur i obserwował mnie
wzrokiem. Kolesie stojący obok niego byli wielcy w szerz i łysi.
Wzrostem nie grzeszyli, ale za to nadrabiali mięśniami.<br />-
Obudźcie ją – powiedział siwy mężczyzna.<br />
Widząc dwóch typków podchodzących do mnie otworzyłam oczy i
zaczęłam się rzucać. Facet, który najwyraźniej był wyżej w
hierarchii od dwóch pozostałych zaśmiał się i wykonał gest, po
którym pozostała dwójka wróciła obok niego.<br />- Witaj,
Katherine Gray. Jak się miewasz – zakpił ze mnie, a ja splunęłam
mu pod nogi. - To ja do ciebie tak grzecznie, a ty wykonujesz takie
gesty w moją stronę?<br />- Gdzie jest Jacob – od razu przeszłam
do sedna sprawy.<br />- Dlaczego się tak denerwujesz? Ja chcę
tylko... porozmawiać – dokończył.<br />- Miłe warunki wybrałeś
do tego celu – odburknęłam.<br />
Widziałam na jego twarzy, że ma mieszane uczucia i się zastanawia.
Mimo, że próbował zachować pokerową twarz, to nie do końca mu
to wychodziło. Zdawało mi się, że gdzieś już widziałam taką
minę, jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie. Uznałam, że
nie ma to większego znaczenia i skupiłam się na słowach
mężczyzny.<br />- Jesteś niebezpieczna. Mogłabyś mi zrobić
krzywdę – dobierał dokładnie słowa i wypowiadał je powoli. -
Wypuszczę cię, jeżeli dostanę to, czego od ciebie
oczekuję.<br />
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, on jednak czekał, aż ja
coś powiem.<br />- Możemy się dogadać, jak mi powiesz, gdzie jest
mój brat.<br />Mężczyzna westchnął i kiwnął na swojego jednego
przydupasa, a ten gdzieś wyszedł. Po chwili wrócił z malcem,
który mu się wyrwał i od razu przybiegł do mnie.<br />- Nic ci nie
jest? - zapytałam pospiesznie.<br />- Wszystko dobrze. Dlaczego jesteś
przywiązana do krzesełka? - zapytał przerażony malec.<br />- Mną
się nie martw – Wielkolud wyrwał go i wziął na ręce. - Uważaj
na siebie! - krzyknęłam jeszcze, jak wychodzili przez drzwi.<br />-
Czego ty tak w ogóle ode mnie chcesz? - warknęłam.<br />- Wiesz, kim
ja jestem? - zapytał zdziwiony.<br />- Nie i nic mnie to nie obchodzi
– próbowałam się pohamować, ponieważ wiedziałam, że
krzyczenie na niego nic nie da. Nie potrafiłam jednak przestać.<br />-
Twoim szefem i osobą, która może cię zabić. Wiesz, czego od
ciebie chce? - zmarszczył brwi.<br />
Trochę mnie zatkało. Domyślałam się, że to może być szef, ale
gdy usłyszałam to z jego ust, to trafiło do mnie z potrójną
siłą.<br />- Sedrica... - wyszeptałam.<br />- Właśnie. Wiem, że
masz dużo wspólnego z jego zniknięciem. Gdzie się ukrywacie?
Przyjdzie tu? - zaczął zadawać pytania.<br />- Nie, nie przyjdzie.<br />-
W takim razie będę was trzymał tak długo, aż on się tu nie
zjawi – puścił do mnie oczko, a ja miałam ochotę się
wyrzygać.<br />
Obrócił się na pięcie w celu wyjścia i zostawienia mnie samej.<br />-
Zaczekaj – zawołałam.<br />Mimo, że przystanął tyłem do mnie,
to widziałam, jak się uśmiecha.<br />- Mądra decyzja –
powiedział, wracając na miejsce przede mnie. W tym czasie wrócił
łysy typek z krzesłem dla szefa.<br />- Wiem gdzie jest Sedric i
jestem w stanie ci go oddać. Jednak coś za coś. Odpowiesz mi na
parę pytań.<br />Mężczyzna uśmiechnął się.<br />- Wiedziałem, że
jesteś twarda, ale nie sądziłem, że aż tak. Słucham.<br />- Czy
Sedric jest aż tak dobrym pracownikiem, że chcesz go z
powrotem?<br /> Zaśmiał
się. Widziałam w jego oczach prawdziwe rozbawienie. Spojrzałam też
na jego ochroniarzy. Stali na baczność ze złożonymi rękoma i
patrzyli się przed siebie pustym wzrokiem.<br />- Co jest w tym
takiego zabawnego? - zmarszczyłam brwi.<br />- Sedric wcale nie jest
moim pracownikiem. Jest moim synem.<br />
Był to dla mnie duży szok. Synem? Spodziewałam się wszystkiego,
ale chyba nie tego. Teraz zrozumiałam, skąd to podobieństwo do
kogoś. To nie on mi kogoś przypominał, tylko Sedric jego. Gdybym
nie była przywiązana, palnęłabym się w głowę, że prędzej
tego nie zauważyłam. Wróciłam myślami do czasu gdy pierwszy raz
zobaczyłam Sed'a, aż do teraz. Najpierw pomyślałam, że dużo
kłamał, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że on mi nic nie
mówił, także jednocześnie nie skłamał. To ja sobie w głowie
układałam wszystko i najwyraźniej zrobiłam to źle. Narósł we
mnie duży gniew i już nie byłam słaba i wyczerpana. Adrenalina,
która napłynęła do moich żył ożywiła mnie tak, że miałam
ochotę wszystkich zabić.<br />
- Widzę zaskoczenie malujące się na twojej twarzy, Coś nie tak? -
zapytał z niby troską.<br />- Nie wiedziałam o tym – przyznałam.
- Gdy powiedział mi, że szef kazał mnie pilnować i musimy
zamieszkać razem... - nie skończyłam, bo mi przerwał.<br />- Tak ci
powiedział? Interesujące.<br />- Dlaczego chcesz go dostać w swoje
ręce? - zapytałam.<br />- Bo zawsze sprawiał problemy. Miał mi
pomagać i przewodzić całym tym burdelem. Jednak on nie potrafił
wypełnić nawet najprostszego zadania. Raz zleciłem mu zabicie
faceta, to spękał. Nie potrafił tego zrobić, a zgrywał wielkiego
cwaniaka. Miał pośredniczyć między pracownikami a mną, to także
paprał robotę. Mimo dużego wynagrodzenia zabierał większość
kasy, więc pracownikom nie opłacało się pracować. Nie dziwię im
się, skoro zamiast po 150 tysięcy zarabiali po 20... Na dodatek
zlecał zabójstwa, które wcale nie wychodziły ode mnie. Po prostu
wkurzył go jakiś barman, albo zlała go laska.<br />
Zrozumiałam, że mnie także okradał. Nie mogłam nawet odłożyć
zbyt dużo, ponieważ zarabiałam mało, jak na taką robotę.
Zastanawiałam się, ile osób zginęło, chociaż wcale nie
powinno.<br />- Jak się dowiedziałem, że zamiast mieszkać u siebie
o mieszka z tobą i na dodatek jesteście razem, to się nieźle
wściekłem. Chciałem zabić jego, jak i ciebie i małego. Kiedy
jednak przyjechałem osobiście, aby to uczynić, okazało się, że
wasz dom płonie. Prawie zgarnęła nas policja, ponieważ myślała,
że jesteśmy podpalaczami. Bardzo się zdenerwowałem, że
uciekliście. Teraz powinienem odstrzelić ci głowę.<br />- Problem
jest w tym, że ja nie wiedziałam nic na ten temat. Nie powiedział
mi dosłownie nic. Wiedziałam tylko tyle, że ma na imię Sedric i
nic poza tym. Dawał mi teczki, a potem kasę. Ewentualnie, gdy
potrzebowałam jakąś broń, to mi ją załatwiał – zaczęłam
swoje wyjaśnienia. - Przyjechał za mną nawet, gdy byłam na
wakacjach w Polsce. Potem podarował mi domek na odludziu, co mnie
bardzo zdziwiło. Myślałam, że lubi życie blisko miasta, ale
najwyraźniej się myliłam. Następnie oznajmił mi, że dostał
polecenie od szefa i musi mnie pilnować cały czas. Reszta sama
jakoś się ułożyła.<br />
- Dupek – skomentował ojciec Rick'a. - Zawsze odwalał takie
akcje. Już wiesz, po co mi on? Chcę się go pozbyć. Jestem nawet
skłonny wybaczyć ci zabicie mojej bliskiej
przyjaciółki.<br />Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu
chodzi. Wróciłam myślami do kobiet które zabiłam. Jedna z nich
była starszą panią, a druga młodą lesbijką, która raczej
odpadała.<br />- Chodzi o kobietę, którą miałam zmasakrować? Tak
było napisane w aktach... - przyznałam.<br />- Moją byłą żonę
sam kazałem ci zabić. Chodzi o młodą dziewczynę, która
pracowała w dużym biurze. Miało jej nie być tamtego dnia, jednak
zaszła pomyłka i była. A ty, nie wiadomo czemu ją zabiłaś. Może
sypiała ze wszystkim, co się rusza, ale była świetna w
łóżku.<br /> Czułam,
że coraz bardziej nie lubię tego człowieka. Coraz bardziej chciało
mi się rzygać, a on swoimi słowami mi w tym nie pomagał. Chciałam
się na niego rzucić i zrobić mu krzywdę, jednak było to nie
możliwe.<br />- Zakończmy to – powiedział. - Nic więcej nie
musisz wiedzieć – machnął na swoich przydupasów. Gdy
zobaczyłam, że wyciągnęli noże, wystraszyłam się. Oni jednak
po prostu porozcinali więzy i wreszcie mogłam wstać. Oczywiście
zakręciło mi się w głowie i gdyby nie pomoc jednego z nich, to
upadłabym na ziemię.</span></i></span></span><br />
</span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Stałam
przed drzwiami swojego mieszkania, a oni byli zaraz za mną. Powoli
przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka. Po drodze w
pośpiechu wsadziłam rękę do szuflady i wyciągnęłam mojego
Colta. Szybko wbiegłam po drewnianych schodach do najmniejszego
pokoju na piętrze. Przekręciłam klucz w drzwiach tego
pomieszczenia i otworzyłam je. Zobaczyłam, że więzień się
wydostał, zerwał sznur, którym był przywiązany do łózka i stał
wpatrując się we mnie z niedowierzanie. Było to już jednak bez
znaczenia. Chciałam to zakończyć bardzo szybko. Pociągnęłam za
spust trzykrotnie, powalając swojego byłego chłopaka na ziemię, a
następnie broń włożyłam do ręki szefa. Nie patrzyłam na jego
minę, ale wiedziałam, że maluje się na niej zaskoczenie. Zbiegłam
na dół i zauważyłam nieznanego mi mężczyznę, który trzyma na
rękach mojego małego braciszka. <br /> Wzięłam go na swoje ręce
i wyszłam z domu zostawiając wszystko. Nie interesowało mnie już,
czy ktoś znajdzie te wszystkie trupy, co się stanie z nowym domem,
ani ze wszystkimi naszymi rzeczami. Byłam brudna, podrapana, a w
dodatku wszystko mnie bolało. To jednak także się nie liczyło –
chciałam jedynie spokoju i normalnego życia wraz z bratem.<br />
Przez ten cały czas w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl
– koniec z facetami do końca mojego życia. Nie chciałam już być
dziwką, która krzywdzi ludzi. Istniało tyle zawodów, a z
odłożonej kasy mogłam wyjechać gdziekolwiek. <br /> W kieszeni
podartych jeansów miałam tylko kartę kredytową ze środkami na
nowe, już normalne życie. Powolnym krokiem zaczęłam oddalać się
w stronę najbliższej stacji na najbliższy pociąg gdzieś daleko
wraz ze śpiącym dzieckiem i najwierniejszym przyjacielem u boku.</i></span></span></span></span></div>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-75641131054186947522014-05-10T05:54:00.002-07:002014-11-28T12:48:06.400-08:00Rozdział XVII<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i>Po
kilku dniach spędzonych w nowym domu postanowiliśmy zacząć
zwiedzanie. Uznałam, że dobrze nam zrobi całodniowa wycieczka i
przy okazji zobaczymy parę ciekawych rzeczy. Z racji tego, że w
pobliżu Killarney znajdował się wielki park narodowy, a w nim dużo
interesujących miejsc, nie musieliśmy szukać daleko celu wyprawy.</i></span></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">W
internecie znalazłam, że około osiem kilometrów od nas znajduje
się wodospad. Już po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Dziękowałam
Bogu, że zabrałam ze sobą aparat. Wodospad Torc był cudowny. Miał
osiemnaście metrów długości i w dodatku płynął wśród
malowniczej, bujnej i pełnej zieleni roślinności. Nie mogłam się
napatrzeć i prawie zapomniałam o Jacobie, który który podbiegł
do strumienia i wskoczył na kamyki. Byłam pewna, że wejdzie do
wody, jednak on tylko zamoczył rękę i z uśmiechem na twarzy
powiedział słowo "zimna". Rozbawiło mnie to.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Wracaj tu, bo wlecisz. Albo poczekaj, zrobię ci kilka zdjęć.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Z
torebki wyciągnęłam aparat i cyknęłam mu kilka fotek. Na jednych
miał normalną minę, a na innych pokazywał język lub robił zeza.
Najważniejsze było to, że na każdym uśmiechał się od ucha do
ucha. Następnie zamieniliśmy się rolami - ja weszłam na jego
miejsce, a on robił za fotografa.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Następnie
jak dzieci ( w sumie Jake był usprawiedliwiony, ja już nie bardzo )
skakaliśmy to tu, to tam po kamieniach, przyciągając wzrok
kilkorga turystów, którzy akurat wybrali to miejsce co my w tym
samym czasie. Poza tym była już chłodna końcówka jesieni i
strasznie wiało. Z drugiej strony był to jeden z podstawowych
postoi na szlaku turystycznym, więc dziwiłam się, że jest tak
mało osób.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Zaczęło
kropić, co było normalną rzeczą w Irlandii. Pogoda była
strasznie zdradliwa – gdy wychodziło się z domu mogło świecić
słońce, akurat aby chodzić w krótkim rękawku, a za godzinę mógł
już padać deszcz. Nagle przed nami przebiegło stado zajęcy. Na
początku nie wiedziałam, co to takiego. Po prostu kupka biegających
puchatych kulek wyskoczyła z pomiędzy drzew i krzaków, a następnie
zniknęła po drugiej stronie. Były one różnokolorowe – od
białych, przez pstrokate, po rude i czarne.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Na
nieszczęście mój brat był nimi tak zachwycony, że postanowił je
"dogonić" i mimo moich usilnych próśb ( a raczej krzyków
podczas mojego biegu za nim ) zniknął między zielenią. Gdy
podążyłam za nim, okazało się, że roślinność jest tak gęsta,
że ciężko było się przemieszczać.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Jake! - zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. - Jacob!</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Wkurzyłam
się i to porządnie. Wydawało mi się, że był mądrym chłopcem,
ale okazało się, że nie jest do końca tak, jak myślałam. Prawdą
było to, że był po prostu dzieckiem, zwykłym, małym chłopcem,
który potrzebował opieki i zajmowania się nim przez osobę dorosłą
i odpowiedzialną. Przedzierając się przez kolejne chaszcze (
musiałam przyznać, że były naprawdę ładne ) zaczynałam wątpić,
czy nadaję się do roli starszej siostry, zastępującej mu
rodziców. Ten dzieciak pomógł mi w związaniu Sedric'a i nie
mrugnął przy tym nawet okiem. Zastanawiałam się, czy ma po mnie
jakieś skłonności sadystyczne. Zrozumiałam, że popełniłam błąd
pozostając w pracy, gdy postanowiłam przygarnąć go i jeszcze
większy nie wyrzucając Sed'a, co skończyło się jak się
skończyło.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mogłam
to jeszcze wszystko odkręcić. Modliłam się tylko, aby znalazł
się i żebyśmy mogli wrócić na ścieżkę. Gdy usłyszałam
płacz, mocno się zaniepokoiłam. Zaczęłam iść najszybciej jak
się dało, aż w końcu trochę się przerzedziło. Wyglądało to
jak w normalnym lesie, gdzie co parę metrów jest drzewo, a pomiędzy
nimi parę krzaczków i to wszystko. Przestałam czuć się jak w
dżungli ( co powoli doprowadzało mnie do klaustrofobii ) i w
reszcie ujrzałam Jacoba. Siedział na ziemi i płakał, a mnie
sparaliżował strach. Metr przed nim leżał wąż.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie ruszaj się – krzyknęłam. - Wszystko będzie dobrze,
wyjdziesz z tego, ale się nie ruszaj!<br />
Biegłam bardzo szybko w jego stronę. Niestety, pod wpływem
adrenaliny zapomniałam o jednej, bardzo ważnej rzeczy, jaką jest
patrzenie pod nogi. Potknęłam się o coś i poleciałam prosto do
przodu, twarzą idealnie lądując przed gadem.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Widząc
samą skórę wybuchnęłam głośnym śmiechem, a w tym czasie
przestraszone dziecko wstało i podeszło do mnie.<br />- Nic ci się
nie stało? Ja przepraszam, więcej tak nie zrobię. Króliki
uciekły... - zrobił dłuższą pauzę, po czym kontynuował dalej.
- Nie jesteś zła?<br />- Powinnam urwać ci głowę – przyznałam
szczerze, nie mając oczywiście na myśli dokładnie tego, co
powiedziałam. - Jednak jeżeli uda nam się znaleźć drogę
powrotną, to wybaczę ci to.<br />
Podniosłam się i przytuliłam go do siebie. Cieszyłam się, że
nic mu się nie stało i możemy wracać. Nie musiałam się nawet
rozglądać, aby wiedzieć skąd przyszliśmy. Miałam doskonałą
orientację przestrzenną, co bardzo ułatwiało mi życie. Okazało
się także, że wydeptaliśmy ścieżkę, więc po dziesięciu
minutach marszu byliśmy z powrotem przed wodospadem. Miałam
nadzieję, że nikt nie powiąże nas z tymi zniszczeniami.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Mimo,
że miałam ochotę już wrócić do domu, to nie potrafiłam sobie
odpuścić wejścia na górę. Mieliśmy do pokonania osiem
kilometrów w gorę. Na szczęście, była to dość łatwa trasa.
Zwykła droga, tyle że cały czas pod górkę. Z powodu młodego
wieku Jacoba musieliśmy zatrzymać się kilka razy, ponieważ nie
dawał już rady. Prawdę powiedziawszy to mi również dobrze to
zrobiło, bo chociaż miałam w miarę dobrą kondycję, to takie
wchodzenie naprawdę dawało w kość.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Gdy
już dotarliśmy na samą górę okazało się, że naprawdę było
warto. Widok jak z bajki. Widać było przecudowne jeziora, które
były otoczone zieloną trawą, która wyglądała jak mech i
skałami. Ponad tym było widać inne góry, które wyglądały
naprawdę majestatycznie. Usiedliśmy na stojących tam ławeczkach i
przez pół godziny wpatrywaliśmy się gdzieś w dal oboje milcząc.
Byłam naprawdę zadowolona.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Weszłam
do pokoju, gdzie leżał słaby i przywiązany Sedric. Bardzo
chciałam się go pozbyć, ale nie miałam pojęcia, w jaki sposób
mogę to zrobić. Gdybym go po prostu wypuściła na pewno zemściłby
się na mnie i Jake'u, a gdybym go zabiła, to nie miałabym gdzie
zostawić ciała, bo zostałoby znalezione. Byłam w martwym punkcie
i nie wiedziałam, jak mam z niego wybrnąć.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Prędzej
ugotowałam mu zupę, na której widok robiło mi się niedobrze. Nie
użyłam żadnych przypraw, tylko po prostu powrzucałam do garnka
wszystko, co miałam pod ręką. Kawałem mięsa, jakieś warzywa
różnego rodzaju, kawałki szynki, która zrobiła się trochę
śliska, a następnie ugotowałam wszystko. Stało to na gazie trochę
za długo, więc wszystko rozmokło i zrobiła się z tego breja.
Wiedziałam jednak, że głodny więzień zje to bez mrugnięcia
okiem, ponieważ przez ponad tydzień siedzenia w pokoju dostawał
talerz takiej zupy raz dziennie i strasznie wychudł. Było to dobre
dla mnie, ponieważ nie miał siły się ruszyć, a co dopiero myśleć
o ucieczce.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Postawiłam
talerz na szafce obok łóżka, a on najszybciej jak potrafił
podniósł się, złapał za łyżkę i zaczął jeść. Mimowolnie
się uśmiechnęłam; sprawianie mu bólu dawało mi dużo radości i
satysfakcji. Następnie dokładnie sprawdziłam wszystkie sznurki i
paski, którymi był związany oraz pęki, które mogłyby się
poluźnić. Nie mogłam ryzykować, że któraś linka się urwie, a
on się wydostanie.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Postanowiłam
zadbać trochę o siebie. W tym celu wybrałam się do centrum. Nie
trudno było znaleźć kosmetyczkę, ponieważ było ich kilka w
całym mieście. Jacob grzecznie przyglądał się, jak młoda pani
maluje mi paznokcie oraz robi piling twarzy, a następnie makijaż.
Zajęło to pół godziny, więc mając nadmiar czasu pojechaliśmy
do fryzjera. Pani podcięła mi końcówki i grzywkę, więc
pozostały tylko sklepy.</span></i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">W
nagrodę za cierpliwość, zabrałam mojego brata do największego
sklepu z zabawkami w całym mieście. Biedny nie wiedział w którą
stronę ma patrzeć. Biegał pomiędzy regałami i to wyjmował, to
chował z powrotem jakąś zabawkę. Byłam zadowolona, że mogę mu
sprawić tyle radości. W końcu jego wybór padł na sterowany
samochodzik, dużą paczkę klocków lego i duże puzzle
przedstawiające motocykl. Ja wzięłam jeszcze xbox'a oraz grę i
mogliśmy iść do kasy.<br />
W następnej kolejności kupiliśmy mi i jemu kilka ubrań i
pojechaliśmy do supermarketu. Poszłam na dział szkolny, ponieważ
chciałam kupić bratu blok i jakieś farby, aby mu się za bardzo
nie nudziło. Gdy już kończyliśmy, zauważyłam, że przygląda mi
się chłopak. Na oko był kilka lat starszy ode mnie i musiałam
przyznać, że był naprawdę ładny. Piękne, brązowe dredy były
związane i sięgały mu do połowy pleców, a jego twarz pokrywał
lekki zarost. Widząc, że spojrzałam na niego, uśmiechnął się i
podszedł bliżej.</span></i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Cześć, jestem Matteo – przywitał się.</i></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Cześć – odparłam zaskoczona. Po dłuższej chwili dodałam –
Jestem Kath.<br />- Bardzo ładne imię – przyznał. - Może
pójdziesz ze mną na kawę?<br />
Zaskoczyło mnie to jeszcze bardziej. Z jednej strony nie miałam
najmniejszej ochoty pakować się znów w jakiegoś faceta, ale z
drugiej, on miał taki śliczny uśmiech... Zgodziłam się.
Wiedziałam, że postępuję naprawdę głupio, ale bardzo chciałam
go poznać. Matteo wziął z półki długopis, a następnie moją
rękę i napisał mi swój numer telefonu i adres kawiarenki. W kółku
napisał godzinę, a następnie odszedł.<br />
Czułam się jak piętnastoletnia gówniara. Byłam szczęśliwa i
zaintrygowana nowym znajomym, któremu najwidoczniej bardzo się
podobałam. Nie uniknęło to uwago Jake'a, który przyglądał mi
się badawczo i dziwnie się uśmiechał. Zaskakiwał mnie bardzo
często i coraz bardziej przypominał Simona. Miałam wyrzuty
sumienia, że zastąpiłam mojego ukochanego brata kimś innym, ale
przecież minęło tyle czasu, że już powinnam się pogodzić z
jego śmiercią. Jednak nie potrafiłam tego zrobić. Bardzo często
przyłapywałam się na tym, że podczas zwykłych czynności
wyobrażałam sobie, że przychodzi do mnie. Wtedy bardzo szybko
odganiałam te myli. W momencie, gdy nie dało się tego zrobić,
podczas wymyślonej sytuacji czasami Simon przychodził do mnie i
miał pretensje, że to przeze mnie zginął. Czasami zaś przytulał
i mówił, że wszystko będzie w porządku i, że mam o nim
zapomnieć i normalnie żyć. Bardzo chciałam, aby to była prawda,
jednak nie potrafiłam sobie wybaczyć. Później wyładowywałam
swoją złość na różnych ludziach, często ich zabijając.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><span lang="pl-PL">Po
czterdziestu minutach stałam pod kawiarenką. Szczerze powiedziawszy
bałam się trochę przed tym niespodziewanym spotkaniem, bo nie
miałam pojęcia, czego on tak naprawdę ode mnie chce. Z jednej
strony wyglądało to na klasyczny podryw, ale z drugiej naprawdę mu
nie ufałam. Zamiast wyjść z samochodu, siedziałam i gapiłam się
w kierownicę zastanawiając się, czy aby nie powinnam się
rozmyślić i odjechać. Wzięłam się jednak w garść i już po
chwili weszłam do środka.<br />
Okazało się, że mimo iż jest jeszcze piętnaście minut przed
czasem, to chłopak już siedzi przy stoliku i czeka na mnie. Wzięłam
głęboki oddech i podeszłam do niego. Na szczęście pomyślał o
tym, że jest ze mną mały i zajął trzy, a nie dwuosobowy stolik.</span></i></span></span></span></div>
<br />
<ul>
<li><div lang="pl-PL" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Jestem
– powiedziałam, nie mając pojęcia, od czego mam zacząć.<br />-
Cieszę się, że przyszłaś – posłał mi przyjacielski uśmiech.
- Pewnie się zastanawiasz, dlaczego zawracam ci głowę, co?<br />-
Tak szczerze, to masz rację – przyznałam.<br />
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia, w której przyglądaliśmy
się sobie. Widziałam w jego oczach pożądanie i byłam pewna, że
w moich jest to samo. Bałam się, że rozbieram go wzrokiem, a
przecież nie o to chodziło.<br />- Jak cię zobaczyłem, musiałem
zagadać. Powiesz mi coś o sobie? - zaczął, ale po chwili zmienił
zdanie. - Chociaż panie mają pierwszeństwo, to może lepiej ja
zacznę. Nazywam się Matteo Samaniego, ale mów mi Matt. Pochodzę
z Hiszpanii. Mam dwadzieścia cztery lata, a do Irlandii
przyjechałem pięć lat temu. Pracuję w hotelu na recepcji
niedaleko stąd, a mieszkam sam na przedmieściach. Nie mam
dziewczyny, ale za to mam dwa psy i kota. W wolnych chwilach maluję,
a jak wyjeżdżam na wakacje do Hiszpanii to serfuję. Teraz ty coś
powiedz.<br />- Jestem Kathleen Gray, mieszkam na przedmieściach z
młodszym bratem Jacob'em – wskazałam na chłopca siedzącego z
nami i moim psem Killer'em. Przyjechałam tu ponad tydzień temu,
nie mam pracy, żyjemy z oszczędności. Tak naprawdę to jeszcze
dobrze się tu nie zaaklimatyzowaliśmy. Pochodzę z domu dziecka,
tak jak mój brat. To chyba wszystko – nie chciałam mówić nic
więcej.<br />- Masz jakąś pasję? - zapytał zaciekawiony.<br />-
Tak.<br />- Jaką – powiedział zaintrygowany.<br />- Taką, która
zabija.</i></span></span></div>
</li>
</ul>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-86658875882901819472014-05-03T04:46:00.001-07:002014-11-28T12:47:09.407-08:00Rozdział XVI<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dostał
solidny cios w potylice i z impetem upadł na ziemie. Popatrzyłam
się na niego żenującym wzrokiem i miałam wielką ochotę go
dobić. Zdałam sobie sprawę, że ten cały "związek" był
jedną wielką pomyłką, a ja mogłam to przewidzieć prędzej. Od
początku działał mi na nerwy i mówiąc szczerze nawet go nie
lubiłam, tylko chciałam go po prostu zaciągnąć do łóżka. Nie
miałam najmniejszego pojęcia, dlaczego się na tym nie zakończyło.
Teraz leżał w kuchni na ziemi jak jakieś zwłoki porzucone gdzieś
na śmietniku. Ja za to miałam na twarzy uśmiech jak chyba nigdy
dotąd. Czułam nawet, że zrobiłam to, co powinnam była zrobić
dawno, jakbym wreszcie wypełniła jakąś cholerną misję.
Wiedziałam jednak, że on żyje i jak się obudzi to będzie bardzo
źle. Każdy by się wkurzył, gdyby dostał dużą, metalową
popielniczką w głowę do utraty przytomności, więc raczej nie
wstanie i nie żuci mi się na szyję. Poszłam więc do swojego
pokoju po kajdanki z różowym futerkiem ( nie miałam innych ) i
spięłam mu ręce za plecami. Z szuflady zaś wyjęłam jakiś
sznurek i obwiązałam mu nogi, ponieważ bałam się, że jakoś uda
mu się podnieś i ucieknie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
tym momencie do kuchni wszedł Jake. Spojrzał na całą sytuację
jak na ludzi biegających po parku albo auta stojące w korku
ulicznym i odezwał się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak byłem jeszcze w domu dziecka, to przyjechał do nas pan. Był on
dużym harcerzem i nauczył nas takiej sztuczki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zaskoczył
mnie jego spokój i opanowanie. Podszedł do mnie, uklęknął i
kilkoma zwinnymi ruchami zawiązał mocny supeł, a potem jeszcze
jeden. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Zupełnie zapomniałam
o tym, że on jest w domu i spodziewałam się trochę innej reakcji.
Przecież prawie zabilam jakiegoś faceta, a on nawet nie mrugnął
okiem, tylko jeszcze mi pomagał. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i
bezgłośnie wyszeptałam "dziękuję". Wzięłam jeszcze
taśmę zbrojoną, ktora była bardzo mocna i zakleiłam mu usta, a
oczy zaś zawiązałam przepaską.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wiedziałam,
że muszę przeprowadzić poważną rozmowę. Podczas niej musiałam
wytłumaczyć Jake'owi co się dzieje i dlaczego musimy wyjechać.
Miałam nadzieję, że zrozumie, w końcu był mądrym chłopakiem.
Odwróciłam się w jego kierunku, ale okazało się, że miejsce w
którym stał jest puste. Westchnęłam i poszłam więc do jego
pokoju, bo spodziewałam się, że go tam znajdę. Tak jak myślałam
siedział u siebie na łóżku i wyglądał, jakby czekał, aż ja
przyjdę do niego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Musimy pogadać - usiadłam obok, a on pokiwał głową na znak, że
rozumie. - Sed... on mnie zdenerwował. Jest bardzo złym człowiekiem
i zagrażał mi i tobie, rozumiesz? - prawie modliłam się, aby on
mnie zrozumiał.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiem, że musiałaś to zrobić - powiedział mądrze, a jego głos
brzmiał identycznie, jak głos Simona. - Kiedy jedziemy?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Skąd wiesz, że chcę gdzieś jechać? - zmarszczyłam brwi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Na filmach zawsze, gdy ktoś kogoś zabija, albo porywa wyjeżdża
się na wakacje.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wywołało
to u mnie napad śmiechu. Śmiałam się i śmiałam, a po chwili
Jacob dołączył do mnie. Nie umiałam przestać. Gdy w końcu się
opanowaliśmy, trzeba było zacząć pakowanie. Miałam kilka torb
podróżnych, więc nie stanowiło to problemu. Rzeczy małego zajęły
mało miejsca, bo nie miał ich zbyt wiele. Moich było znacznie
więcej, jednak spakowałam tylko te najpotrzebniejsze. Resztę
zawsze mogłam kupić lub po prostu się bez nich obejść. Co do
rzeczy Sedrica, to nie ruszałam ich w ogóle. Wzięłam tylko
tajemnicze zdjęcie jego z tym mężczyzną. Kiedy wszystko było
gotowe, przypomniałam sobie o moim motocyklu. Nie mogłam go
zostawić, ale też nie mogliśmy jechać nim.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Siadłam
przed komputerem i włączyłam stronę z motoryzacyjnymi
ogłoszeniami. Szukałam przez chwilę, aż znalazłam to, co mnie
interesowało. Zamienię czarne Subaru na Hondę CBR. To
było coś dla mnie. Wykonałam jeden telefon i po chwili byłam już
w drodze. W Subarce było widać dużo śladów użytkowania,
natomiast mój motocykl wyglądał jak nowy. Dbałam przecież o
niego bardziej, niż o własne dziecko, gdybym je miała, tak samo
jak poprzedni właściciel. Nie przeszkadzało mi to, że auto ma
kilka skaz, ponieważ bardzo się spieszyłam, a poza tym sprawiłam,
że na twarzy chłopaka zawitał uśmiech. Podpisaliśmy umowę i do
domu wróciłam autkiem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To auto jest popsute - stwierdził Jake, gdy przyjechałam po niego.
- Na masce ma dziuuuurę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Powiedział
to swoim słodkim, dziecięcym głosikiem, co mnie bardzo
rozśmieszyło. Wytłumaczyłam mu, że to taki model i tak ma być,
po czym zaczęliśmy wkładać wszystko do środka. Chciałam
dojechać gdzieś jeszcze zanim zrobi się ciemno. Cztery torby
zajęły miejsce z tyłu, ja z bratem z przodu, natomiast mój były
znalazł się w bagażniku. Podświadomie miałam nadzieję, że się
tam udusi, chociaż wątpiłam w to. Killer uwalił się obok toreb i
byliśmy gotowi do drogi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Prawie.
Wzięłam kanister z benzyną i wylałam zawartość na podłogę w
kuchni. Porzucałam tam też ubrania Rick'a i wszystko podpaliłam.
Następnie siadłam za kierownicę i jechaliśmy. Wiedziałam, że
zanim ktoś zobaczy pożar, to wszystko zdąży spłonąć i nie
będzie co gasić. Były to uroki domku na odludziu. Co do mojego
drugiego domu - w Dublinie, to postanowiłam zostawić go w spokoju.
Bałam się, że padną jakieś podejrzenia na mnie, a podczas badań
znajdą kości ludzi zakopanych w ogrodzie. Nie miałam ochoty mieć
policji na karku. Poza tym, gdybym wylądowała w więzieniu, to Jake
trafił by do domu dziecka. Znowu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zastanawiałam
się, dokąd możemy pojechać. Kierowałam się w stronę oceanu,
ale nie miałam pojęcia, gdzie dokładnie. Czekała nas
kilkugodzinna podróż, miałam nadzieję, że bez żadnych
niespodzianek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jechaliśmy
już godzinę. Przejeżdżaliśmy akurat przez Portlaoise, gdy w
pewnym momencie zauważyłam billboard, na którym wyświetlono
reklamę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />"</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Chcesz
się stąd wyrwać? Nowe osiedla domków jednorodzinnych, to coś
specjalnie dla Ciebie! Hrabstwo Kerry zaprasza!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pod
spodem był wyświetlony numer telefonu. Spisałam go i już
wiedziałam, gdzie zamieszkamy. W telefonie włączyłam Google i
wpisałam nazwę Hrabstwa. Znalazłam zdjęcie jeziora Killarney z
pobliskiego szczytu Torc i dosłownie urzekł mnie ten widok.
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jak
już staliśmy na parkingu, to postanowiłam, że pójdziemy coś
zjeść. Wzięliśmy jakieś jedzenie, ale nie jedliśmy obiadu, więc
pójście gdzieś było naprawdę dobrym pomysłem. Weszliśmy do
pierwszej napotkanej restauracji i usiedliśmy przy stoliku. Jake
zamówił sobie naleśniki, a ja spaghetti. Miałam ochotę napić
się trochę piwa, jednak nie zamierzałam czekać dwóch godzin (
przecież prowadziłam ), a poza tym mieli tylko Guinnessa, który
był jednym z najohydniejszych piw, jakie kiedykolwiek piłam. Nie
rozumiałam, co wszyscy wokół w nim widzą, było przecież
strasznie gorzkie. Ale kto co lubi. Zamówiłam więc sobie kawę, a
bratu sok bananowy. Jedliśmy w milczeniu - ogólnie zauważyłam, że
on strasznie mało mówi. Prawie wcale się nie odzywał, no chyba,
że już musiał. Zawsze jednak wypowiadał mądre zdania, których
nie powstydził by się dorosły człowiek. Cieszyłam się z tego i
wiedziałam, że wyrośnie na bardzo mądrego chłopaka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
skończyliśmy jeść od razu wyszliśmy z budynku. Zostawiliśmy psa
w samochodzie, który miał pootwierane wszystkie szyby, aby było w
środku świeże powietrze. Nie mógł on jednak zostać sam na
dłużej, bo ktoś się mógł przyczepić, a tego naprawdę nie
chciałam. Poszukałam jeszcze szybko bankomatu, z którego mogłam
wypłacić pieniądze. Nie chciałam nigdzie płacić kartą, a
musiałam mieć przy sobie gotówkę. Wypłaciłam tyle, ile się
dało bez limitu, a potem w następnym bankomacie zrobiłam to samo.
Miałam nadzieję, że starczy nam to na jakiś czas. Miałam
odłożone trochę kasy na koncie. Może nie zbyt wiele, ale chciałam
przeżyć za to pół roku. W między czasie musiałam znaleźć
jakąś pracę, bo z czegoś musieliśmy się utrzymywać. Miało się
skończyć wydawanie sporej ilości gotówki i mało pracy, z której
było duzo kasy. Miało się zacząć prawdziwe życie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Podchodząc
do auta zauważyłam policjanta patrzącego na psa. Wiedziałam, że
będą kłopoty, jeżeli każe mi otworzyć bagażnik.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzień dobry - ukłoniłam mu się i wpuściłam małego do
samochodu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Gdzie się pani wybiera? - zmierzył mnie wzrokiem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przepraszam, ale nie muszę się z tego tłumaczyć, chyba że ma pan
jakiś ważny powód, aby zadać mi to pytanie - warknęłam i
usiadłam za kierownicą.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widziałam,
że się wkurzył, bo zrobił mi rutynową kontrolę. Dokładnie
przeczytał naklejki z szyby ( oczywiście wszystko było w porządku
i poopłacane ), pokazałam mu umowę kupna - sprzedaży. Kiedy
myślałam, że już sobie pójdzie, kazał mi otworzyć bagażnik.
Spociłam się jak mysz i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Gdyby
nie mnóstwo ludzi, to kazałabym się obrócić Jake'owi i po prostu
bym go zabiła. Teraz jednak było zbyt wielu światków, więc było
to niemożliwe.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nagle
mój brat się rozpłakał. Wył jak syrena pogotowia i nie chciał
przestać. Tak po prostu. Policjant patrzył się na niego jak na
niedorozwiniętego umysłowo, a jego oczy wyrażały słowa "żal
mi cię". Po chwili chłopiec zaczął gadać coś, że zaraz
spóźnimy się na jego bajkę i już jej nie obejrzy. Krzyczał tak,
że bałam się go dotknąć, ani odezwać. Gliniarz na szczęście
rozmyślił się i po prostu odszedł zostawiając nas samych, a
wtedy humor Jacob'a zmienił się o 180 stopni. Zaczął się śmiać,
a potem przybił mi piątkę. Wiedziałam, że to dobry dzieciak.
Pierwszy raz w życiu uratował mi tyłek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ruszyliśmy
dalej. Zostało nam około dwie i pół godziny drogi, więc
musieliśmy jechać. Nie chciałam wracać po ciemku, bo wtedy
widoczność jest zła i nie jedzie się zbyt fajnie. Byliśmy
najedzeni i bardzo chciało nam się spać, jednak musiałam jechać.
Widoki były całkiem fajne. Zawsze lubiłam jeździć w długie
samochodem, bo z okna było widać różne ciekawe rzeczy i miejsca.
Nie zdarzało się to jednak prawie wcale, bo w końcu byłam w domu
dziecka i nasze życie wyglądało tak: dom - szkoła - niedalekie
wyjścia. O podróżach, czy wakacjach mogliśmy zapomnieć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ciszyłam
się, że mogę dać mojemu bratu normalne dzieciństwo. Był
naprawdę wspaniały, o czym przekonywał mnie na każdym kroku dzień
w dzień. Dziwiłam się, jak tacy ludzie jak nasi rodzice mogli
zmajstrować coś takiego jak mój braciszek. To było wręcz nie do
pomyślenia. Nie przypominał ich pod żadnym względem, bo w końcu
był prawie jak Simon. Mówię prawie, bo bardzo go przypominał, ale
było w nim też coś innego, swojego. Nie wiedziałam nawet, jak mam
to określić, no ale tak było.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
dojechaliśmy do Killarney, było po prostu pięknie. Nie było to
zbyt duże miasto, ponieważ liczyło niecałe piętnaście tysięcy
mieszkańców. Miejscowość leżała nad jeziorem obok parku
narodowego i podobno było mnóstwo zabytków. Cieszyłam się z tego
powodu, bo wiedziałam, że będziemy mieli co robić. Weszłam w
telefonie na internet i poszukałam ogłoszeń. Znalazłam do
wynajęcia mały domek trzy pokojowy i umówiłam się na
oglądanie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
podjechaliśmy to właściciel już na nas czekał. Weszliśmy do
środka. Na parterze znajdował się korytarz ze schodami i ubikacja,
a do tego kuchnia połączona z salonem. Do góry zaś znajdowały
się trzy pokoje i łazienka. Ogródeczek może i był mały, ale
zdawało mi się, że wystarczający. Od razu nam się spodobało.
Najbardziej chyba kominek w salonie, który był bardzo dobrym
pomysłem i nie rozumiałam, dlaczego nie wpadłam na to
wcześniej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zapłaciłam
kaucję i czynsz za dwa miesiące z góry, po czym mogliśmy się
wprowadzać. Nie oglądałam, czy jest coś ciekawszego, ponieważ mi
się po prostu nie chciało. Wolałam się wprowadzić do tego domku,
tym bardziej, że wcale nie był zły. Najpierw wpuściliśmy psa, a
następnie pownosiłam walizki od razu do pokoi. Największy wzięłam
dla siebie, trochę mniejszy Jake, a w najmniejszym zamierzałam
trzymać Sedric'a. Jego wzięłam na samym końcu uprzednio
upewniając się, że nie ma żadnego człowieka w zasięgu
wzroku.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
otworzyłam bagażnik okazało się, że wcale nie umarł i jest
nieźle wkurzony. Wyciągając go nie złapałam dobrze, więc z
impetem upadł na ziemię, z resztą już drugi raz tego dnia.
Najpierw zaczęłam się śmiać, ale po chwili podniosłam go i
używając wszystkich swoich sił wciągnęłam do domu. Był
strasznie ciężki i wcale mi nie pomagał. Zostawiłam go na środku
korytarza i postanawiając odpocząć, poszłam się rozpakować.
Szafa była bardzo duża, więc z łatwością zmieściłam wszystkie
ubrania, co zajęło zaledwie jedną czwartą.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kiedy
skończyłam, zabrałam się za wciąganie Sed'a do góry. Nie miałam
pojęcia, jak mi się to udało, ale zrobiłam to. Wiedziałam także,
że na następny dzień będę miała zakwasy, jednak nie dbałam o
to ani trochę.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-17842738515250618322014-04-26T00:21:00.001-07:002014-11-28T12:46:11.409-08:00Rozdział XV<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Poczułam
bardzo przyjemny zapach pysznego jedzenia i otworzyłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to aromatyczne naleśniki oblane czymś
lepkim i klejącym, przez co wyglądały jeszcze lepiej. Były gorące
i parujące, aż ślinka napłynęła mi do ust. Tacę z nimi trzymał
Sedric i szeroko się uśmiechał swoim śnieżnobiałym
uzębieniem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzień dobry królewno - przywitał mnie miłymi słowami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spojrzałam
na niego pytającym wzrokiem, ale kąciki moich ust mimowolnie
uniosły się w górę. Wiedział jak sprawić, aby mój humor
polepszył się nawet tysiąc razy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zapomniałam o czymś, czy po prostu coś przeskrobałeś? -
zapytałam podejrzliwie, drocząc się z nim, co było moim ulubionym
zajęciem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To już bez okazji nie można uszczęśliwić swojej kobiety? - wcale
nie wyglądał, jakby się tłumaczył.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usiadłam,
a on położył tacę na moich kolanach. Wzięłam do ręki srebrny
widelec i ukroiłam kawałek, po czym włożyłam go do ust. Był
niebiańsko dobry i dosłownie rozpływał się. Dopiero wtedy zdałam
sobie sprawę, że jestem na maksa głodna. Do tego była
przygotowana moja ulubiona gorąca herbatka owocowa, którą bardzo
lubiłam. Stwierdziłam, że takie poranki mogę mieć codziennie,
gdyż poprawiają humor na calutki dzień. Naprawdę miło było
poczuć się jak królewna.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
skończonym śniadaniu wzięłam prysznic i ubrałam się. Czułam,
że jestem pełna energii i mogę przenosić góry. Nie miałam wcale
ochoty na siedzenie cały dzień w domu z komputerem lub książką. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co robimy dzisiaj ciekawego? - zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A co powiesz na kino?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dawno
nie byłam w kinie i naprawdę z chęcią chciałam tam pojechać.
Preferowałam horrory, które w 3D były genialne. Kiedy następowała
cisza, a nagle jakaś postać wyskakiwała tuż przed twarzą siejąc
grozę wśród zebranych, to przechodziły ciarki po plecach. Nie
bałam się jakoś szczególnie bardzo, ale ciekawie było popatrzeć
na coś całkiem innego, niż rzeczywistość. Prawdę powiedziawszy
niektóre postacie były bardziej śmieszne, niż straszne. Problemem
był jednak Jake, który nie mógł iść na taki film. Z nim można
było pojechać na kreskówkę albo komedię. Co to tego drugiego to
także z chęcią chciałam iść, bo jak to mawiają: śmiech to
zdrowie. Całe plany stanęły jednak pod znakiem zapytania, kiedy
zobaczyłam minę Killera podczas zamykania go w domu. Nigdy nie
zostawialiśmy go w domu samego na zbyt długi czas, więc nie
wiedziałam, jak się będzie zachowywał. No ale w końcu kiedyś to
musiało się wydarzyć. Mogłam się założyć, że kiedyś i tak
zaszłaby taka potrzeba. Jacob słysząc o kinie zaczął podskakiwać
z radości. Okazało się, że nie był w nim nigdy, podobnie jak
prędzej w zoo. Cieszyłam się niezmiernie, mogąc go uszczęśliwić.
Jak to się mówi: ciszyłam się jego szczęściem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Droga
do miasta zajęła trochę czasu, ale było warto. Gdy zgasły
światła poczułam, jak chłopiec łapie mnie za rękę, a Sed
jednocześnie za kolano. Wywołało to uśmiech na mojej twarz - nie
pierwszy i nie ostatni tego dnia. Miałam nadzieję, że spełniłam
marzenie dzieciaka i zachciankę mojego faceta. Kupiliśmy wielki
popcorn i po kubku Coca-Coli każdemu. Wiedziałam, że dzieciom to
szkodzi, ale nie wyobrażałam sobie kina bez tego, dlatego
pozwoliłam mu. Obiecałam sobie jednak, że należy ograniczyć
cukier zarówno jemu, jak i mi. Może obydwoje byliśmy chudzi, ale
nie oznaczało to, że miało być tak cały czas.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Komedia
okazała się bardzo śmieszna; nawet mały się śmiał. Oczywiście,
jak to zwykle bywa, moi chłopcy zaczęli rzucać się popcornem,
nawet nie wiedziałam z jakiego powodu. Młodemu się nie dziwiłam,
no ale Rick'owi owszem, nie był już dzieckiem, a nie potrafił
zachować się w miejscu publicznym. Poza tym ja nie chciałam
zwracać na siebie zbytniej uwagi, więc udawałam, że ich nie znam.
Oczywiście co drugie ziarnko lądowało na mnie, co chyba miało być
karą za niepoświęcanie im uwagi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przez was mam wszędzie pełno kukurydzy - poskarżyłam się po
skończonym seansie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wszędzie? - Sedric wyszeptał mi do ucha, co skończyło się
uderzeniem go w ramię.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zboczuch - powiedziałam bezgłośnie, a on posłał mi
buziaka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Udało
mi się namówić ich na "małe" zakupy. Stwierdziłam, że
przydałoby mi się kilka ubrań, podobnie jak mojemu bratu.
Zarabiałam wystarczająco dużo, żeby pozwolić sobie na coś
markowego dla każdego z nas.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kiedy
zapłaciłam za buty okazało się, że w moim portfelu zostały
tylko dwie stówy, a lubiłam mieć przy sobie gotówkę na jakiś
nagły wypadek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Musimy iść do bankomatu - rzuciłam bardziej do siebie, niż do
nich.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale po co?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A po co się chodzi do bankomatu? Po cukierki - zażartowałam, co
wywołało wiwat u najmłodszego z nas.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To jest ciężkie, nie będę szedł tak daleko - Sed zmarszczył
nos. Musiałam przyznać, że wyglądał przy tym naprawdę
słodko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Westchnęłam.
Owszem robił za tragarza, ale ubrania nie były wcale ciężkie, a
poza tym mogłam iść przecież po te pieniądze sama lub podjechać
samochodem. Mój facet jednak protestował tak bardzo, że w końcu
stwierdził, że może sam zapłacić. Zdziwiło mnie to, ale nie
chciałam się z nim kłócić. Skoro chciał spełniać moje
zachcianki, to niech je spełnia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zakupowe
szaleństwo skończyliśmy na dużym supermarkecie. Jake słysząc
"cukierki" uparł się tak bardzo, że nie chciał za nic w
świecie odpuścić. Dopiero teraz zauważyłam, że jest uparty;
prędzej jakoś nie było tego widać. Poza tym w domu było już
mało jedzenia, a worek z karmą dla Killera był prawie pusty. Nie
zamierzałam głodzić ani nas, ani jego. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
sam koniec, wszyscy wściekle głodni skoczyliśmy do pizzerii.
Miałam swoją ulubioną, w której ciasto było zawsze wyciągnięte
z pieca w odpowiednim momencie, a składników było bardzo dużo.
Można było się najeść czterema kawałkami, co zwykle mi się nie
zdarzało. Musiałam jednak przyznać, że były one naprawdę
wielkie. Dzisiaj udało mi się wcisnąć piąty, co było wielkim
zaskoczeniem w oczach Sed'a. Nie rozumiałam tego, bo to, że byłam
dziewczyną nie oznaczało, że nie mogłam porządnie zjeść. Sama
się sobie dziwiłam gdzie ja to mieszczę, ale to miało chyba
pozostać nierozwiązaną zagadką.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
wreszcie dotarliśmy do domu, był wczesny wieczór. Okazało się,
że pies był bardzo grzeczny - domyślałam się, że leń przespał
cały dzień. Trochę mu zazdrościłam. No dobra, nawet bardzo. To
prawda, że zakupy są bardzo męczące - myślałam, że nogi mi
odpadną. Marzył mi się masaż, który w sumie otrzymałam. Gdy
wreszcie położyłam się do łóżka, to silne ręce mojego
chłopaka zaczęły uciskać moje ramiona, łopatki oraz całą
resztę pleców. Wtedy dziękowałam Bogu, że mam go przy sobie i,
że robi ze mną takie cuda. Robił to bardzo sprawnie i z wyczuciem,
co działało jak najlepsza w świecie pieszczota.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nawet
się nie obejrzałam, a minął tydzień. Takie nic nie robienie
dobrze mi zrobiło, ale powoli zaczynało mi się nudzić. Prawdę
powiedziawszy z utęsknieniem czekałam na kolejne zlecenie, które
nie nadchodziło.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Przeciętny
człowiek potrzebuje podobno ośmiu minut, aby zapaść w sen. W
sumie jest to prawda, ale nie do końca. Kiedy dzień jest na prawdę
męczący, to można usnąć od razu po przyłożeniu głowy do
poduszki, a kiedy człowiek położy się w ogóle nie zmęczony,
może leżeć godzinami. Kiedy zamyka się oczy, przychodzi chwila
myślenia. Różni ludzie myślą wtedy o różnych rzeczach: co
przydarzyło się tego dnia, co ma się przydarzyć następnego, co
ugotują na obiad lub w co się ubiorą. Ja jednak myślałam tylko o
dwóch rzeczach: facetach i zabijaniu. Prawda była taka, że byłam
mordercą. Co do tego względu nie chciałam siebie oszukiwać, było
to nawet moje hobby, pasja. Jednak to, co robiłam naprawdę było
niczym w porównaniu do tego, co robiłam ludziom w myślach.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wymyślałam
tysiące sposobów śmierci z mojej ręki i każdy był zupełnie
inny. Nie mówię, że się nie powtarzały, ale zdarzało się to
zupełnie rzadko. Bardzo chciałam wdrożyć to w życie, jednak nie
chciałam się wychylać, a zleceń nie było w ogóle. Miałam
wrażenie, że oszaleję spędzając kolejny nudny dzień w domu.
Owszem, podobały mi się śniadanka do łóżka, wieczorne oglądanie
filmów, masaże i relaks, jednak chciałam gdzieś wyjść. Sedric
jednak myślał inaczej niż ja, coraz bardziej niechętnie odnosił
się do wychodzenia ze mną chociaż krok od posesji. Często też
znikał tłumacząc się, że musi pojechać do przyjaciela, który
leży w szpitalu. Rozumiałam go, ale coś mi nie pasowało.
Postanowiłam więc to sprawdzić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kiedy
kolejny raz zakomunikował mi, że wróci wieczorem i pojechał nie
wiadomo gdzie, ja zamknęłam się w sypialni z książką
telefoniczną i komórką w ręce. Zdałam sobie jednak sprawę, że
nic nie wiedziałam na temat "kolegi" więc dzwonienie nie
miało sensu. Gdybym miała chociaż nazwisko lub rodzaj wypadku, to
mogłam dzwonić, ale bez tego nie mogłam zrobić nic, bo każdy
mógłby być tym, kogo szukałam. Zamknęłam więc brata w domu,
zostawiając go z kanapkami, butelką Coca-Coli, maratonem bajek i
zakazem wchodzenia do kuchni. Bałam się, że gotując chociażby
wodę znów spali mi kuchnię lub, co gorsza, dom, który naprawdę
lubiłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Objechałam
wszystkie pobliskie szpitale, jednak nie widziałam ani samochodu
mojego chłopaka, ani nic co by wskazywało, że był on tam w
ostatnim czasie lub w ogóle kiedykolwiek. Wróciłam więc do domu
wkurzona i zawiedziona. Miałam jeszcze jeden sposób na znalezienie
czegoś i żałowałam, że nie zrobiłam tego prędzej. </i></span></span>
</span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Poszłam
do jego-naszej sypialni. Nie wiedziałam nawet, jak ją mam nazwać.
Raz spaliśmy u niego, a raz u mnie. Teraz widziałam, jak
bezsensowne było dobudowywanie nowego pomieszczenia. Gdybym uległa
mu trochę prędzej, mógłby spać ze mną, a Jake u niego i
ograniczylibyśmy ten niepotrzebny wydatek. Jednak nie miałam teraz
już na to wpływu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Podeszłam
do czarnej szafki i otworzyłam ją. Widziałam ubrania, które
bardzo dobrze znałam, ponieważ chodził w nich na co dzień, ale
również takie, które były mi zupełnie obce. Kilka garniturów,
ciemne dresy, adidasy. Do tego paczka lateksowych rękawiczek z
talkiem, których nienawidziłam. Mimo długiego szorowania rąk,
biały proszek wcale nie schodził z rąk i nadal go czułam między
palcami. Dziwiłam się, że ich używa, skoro skórzane były o
wiele lepsze. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie
wiedziałam, czym Rick się dokładnie zajmuje. Mieliśmy wspólnego
szefa, o którym także zupełnie nic nie wiedziałam. Czy zabijał
ludzi tak jak ja? Jeżeli tak, to ile ich było i jak długo ich już
to trwało? A może tylko rozdawał zlecenia i niańczył niektórych
pracowników? A jeżeli ja byłam jedynym mordercą w firmie? Te
wszystkie niewiadome naprawdę działały mi na nerwy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nagle
z pomiędzy ubrań wyleciała stara fotografia. Był na nich mój
facet z jakimś starszym mężczyzną wyglądającym na jego ojca.
Mimo podobieństwa mógłby być również tym sławnym szefem, ale
tego nie wiedziałam. Miał siwe włosy i zmarszczki, ale trzymał
się całkiem dobrze. Obydwoje ubrani byli w garnitury i widać było,
że ich relacje są przyjacielskie. W normalnych okolicznościach
zapytałabym o to Sedrica, jednak wiedziałam, iż wścieknie się,
że grzebałam mu w jego rzeczach.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam
dźwięk kół na żwirze, więc odłożyłam wszystko na miejsce i
udałam się w stronę drzwi. Rzuciłam jeszcze ostatni raz okiem na
wszystko i stwierdzając, że wszystko jest w porządku, udałam się
do kuchni.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Musimy porozmawiać - powiedziałam do Sed'a, gdy przekroczył próg
domu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Właśnie chciałem powiedzieć to samo - uśmiechnął się, ale
jakby nieszczerze i nie dał mi nic powiedzieć. - Mam dla nas
wspaniałą wiadomość.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No słucham - rzuciłam, chociaż wcale nie miałam takiej
ochoty. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Postanowiłam
dowiedzieć się co nieco na jego temat, a ten jak zwykle wyskoczył
z czymś ważnym, utrudniając mi przejście do sedna sprawy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie mów słucham, kotku, bo wiesz - wyszczerzył się. - Wyjeżdżamy
na wakacje.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Na wakacje?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
rozumiałam, co on znowu kombinuje. Wakacje? Potrzebowałam zleceń,
a nie wakacji. Wakacje miałam przez ostatni czas i marzyłam o
pracy. Przez myśl przebiegło mi nawet, aby iść
do normalnej</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>pracy.
Warunek tylko był taki, aby nie robić w kółko tego samego. On
jednak musiał wyjechać z czymś takim.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wyjedziemy wszyscy nad ocean. Piękna, kamienista plaża, domek,
czarny piasek. Co ty na to?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Byłam
naprawdę zaskoczona. Z drugiej strony brzmiało to naprawdę fajnie
i moje odczucia zmieniły się o 180 stopni. Nagle bardzo chciałam
pojechać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A co z pracą?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
I tak jest przestój. Szef nie potrzebuje nawet mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nawet ciebie? A co dopiero mnie, tak? To chciałeś
powiedzieć?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wkurzyłam
się. Zdałam sobie sprawę, że on uważa się za lepszego ode mnie.
Bo co? Bo znał szefa? Bo wiedział więcej niż ja? Miałam ochotę
wyrzucić</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>go
i sama pojechać w cholerę. Było to jednak nie możliwe.
Wiedziałam, że bawienie się w związki to nic dobrego. Teraz
okazało się, że miałam całkowitą rację, a Sed jest
taki jak wszyscy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przesadzasz. O co Ci chodzi? - spokojnie skomentował mój wybuch.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>To
zadziałało jak płachta na byka. Rzuciłam się na niego, łapiąc
po drodze coś ciężkiego i z całej siły uderzyłam go w głowę.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-88852879549049314532014-04-20T03:54:00.001-07:002014-11-28T12:44:57.830-08:00Rozdział XIV<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Oczywiście
wyszedł z domu, a ja nie wiedząc o co chodzi poszłam spać.
Czułam, że nie należy dzwonić do niego i go wypytywać, skoro za
niedługo wstanie nowy dzień. Gdy się rano obudziłam okazało się,
że miejsce obok mnie jest puste. Nie wrócił na noc. Wstałam więc
i wykonałam wszystkie poranne czynności takie jak ubieranie, czy
mycie zębów, a następnie zrobiłam śniadanie dla siebie i
dziecka. Po jedzeniu długo wpatrywałam się w okno i myślałam na
temat tego, czy Sedric</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>jest
do końca ze mną szczery. Nie raz dostawał telefon, a potem nie
wyjaśniając mi niczego odjeżdżał na cały dzień. Wracał potem
i jak gdyby nigdy nic udawał, że wszystko jest w porządku, podczas
gdy ja widziałam, że coś zaprząta mu głowę. Gdy coś do niego
mówiłam, to niby mnie słuchał, ale myślami był całkiem gdzie
indziej. Nie raz pytałam się, co się stało, jednak nigdy nie
dostawałam odpowiedzi. Zawsze zbywał mnie krótkim "nic się
nie stało" lub "nie rozumiem, o czym mówisz". Był
jednak dorosły, więc miałam nadzieję, że wie, co robi. Nie
musiał przecież spowiadać mi się z każdej rzeczy. Jednak po tym,
co wydarzyło się poprzedniej nocy postanowiłam, że koniec z tym.
Chciałam, żeby wyjaśniał mi gdzie znika. Domyślałam się, że
to coś związanego z jego pracą, jednak mi chyba mówił to
powiedzieć. Pozostało mi tylko na niego czekać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Killer
rósł w oczach. Myślami wróciłam do dnia, gdy go znalazłam. Był
małą kulką, która potykała się o własne łapy. Teraz był
dalej szczeniakiem, jednak znacznie większym. Wiedziałam, że
urośnie jeszcze bardziej. Kochałam go jak własne dziecko i
niezmiernie cieszyłam się, że go wtedy znalazłam. Gdybym
wiedziała, kto go wyrzucił, już dawno bym się tym zajęła. Miało
nie być więcej ofiar niż w zleceniu, żadnych prywatnych
porachunków, jednak czułam się naprawdę bezkarna. Złamałam ten
zakaz kilkakrotnie i nie poniosłam żadnych konsekwencji. Nie miałam
pojęcia, czy dowiedział się o tym, czy nie, ale tak naprawdę
miałam to głęboko gdzieś. Czułam, że w końcu jestem sobą.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam,
że do domu wszedł Rick.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Cześć kochanie - przywitał mnie buziakiem, co poprawiło mi humor.
- Jak się spało?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Z tobą było by lepiej. Gdzie byłeś całą noc? - wypowiedziałam
te słowa wiedząc, że muszę go o to zapytać od razu, aby nie
zdążył wymyślić żadnej wymówki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Musiałem coś załatwić - odparł, jednak widząc mój pytający
wzrok kontynuował dalej. - Kolega miał wypadek. Musiałem jechać
do szpitala.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mówiąc
to, wyglądał na tyle prawdziwie, że mu uwierzyłam. Zrobiło mi
się go nawet trochę szkoda, współczułam mu - było to kolejne
uczucie, którego nie znałam i było naprawdę chujowe. Przytuliłam
go na znak, że nie jest w tym sam. Odwzajemnił uścisk, po czym
zajrzał do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Szczerze powiedziawszy,
to podczas przygotowania śniadania zapomniałam go uwzględnić,
więc teraz zaproponowałam mu usmażenie jajecznicy. Pokiwał
przecząco głową i oznajmił, że zrobi to sam. Nie sprzeczałam
się z nim, tylko usiadłam i wpatrywałam się w to, co robił. Gdy
zjadł widać było, że myślami jest całkiem gdzie indziej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzisiaj ściągają ci to z ręki - przypomniałam mu, wskazując na
jego górną kończynę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spojrzał
na nią w sposób, jakby całkowicie zapomniał, że ma coś takiego.
Pokiwał głową, po czym podszedł i mnie przytulił.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dziękuję ci. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - uśmiechnął
się do mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widziałam,
że chyba naprawdę coś do mnie czuje i to z wzajemnością...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Lepiej podziękuj szefowi, że kazał ci mnie pilnować - zaśmiałam
się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Puścił
mnie i obrócił się w stronę okna. Zdążyłam jednak zauważyć,
że na jego twarzy pojawił się grymas.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
O co chodzi? - zmarszczyłam brwi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiesz... Szef nie będzie zbyt zadowolony, jak się dowie o tym, co
się wydarzyło wczoraj...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co masz na myśli, że nie będzie zadowolony?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie jest za tym, aby jego pracownicy... zbytnio się spoufalali.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale dlaczego?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zignorował
moje pytanie. Wiedziałam, że to był koniec rozmowy i mimo prób
nie wyciągnę od niego nic więcej. Stwierdziliśmy, że nie ma na
co czekać i trzeba jechać do szpitala. Wsiedliśmy w auto i
wyruszyliśmy. Lekarz widząc nas tylko się uśmiechnął. Będąc w
takim miejscu miałam ciarki na plecach. Nie rozumiałam po co to
wszystko. Jakby nie można było po prostu pozwolić ludziom umierać
w spokoju.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>- Kath!
Jak się cieszę, że cię widzę - usłyszałam głos, który mógł
należeć do jakiejś starej osoby.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Bez
wątpienia był skierowany do mnie. Odwróciłam się w poszukiwaniu
źródła głosu i nie musiałam długo wypatrywać. Zobaczyłam
starą panią o siwych włosach i twarzy pełnej zmarszczek, która w
ręku trzymała drewnianą laskę. W pierwszej sekundzie nie
skojarzyłam jej. Nie miałam pojęcia, skąd mnie zna, jednak jej
szczery uśmiech pokazywał, że jednak tak jest. </i></span></span>
</span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wpatrywałam
się w nią dłuższą chwilę i wtedy sobie przypomniałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzień dobry, też się cieszę - powitałam ją. - Wszystko w
porządku?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiesz, jak to już jest... - mówiła powoli i dokładnie. - Młoda
to ja nie jestem, ale jeszcze się trzymam - posłała mi
przyjacielski uśmiech.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Właśnie, że wygląda pani świetnie!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mówiłam
szczerze. Mimo tego, że postarzała się, to wcale nie wyglądała,
jakby zaraz miała umierać. Dalej była w niej iskra życia i
najwyraźniej długo miała nie gasnąć. Staruszka pracowała w domu
dziecka, gdy miałam jedenaście lat i naprawdę miło ją
wspominałam. Nie była drętwa, jak inne opiekunki. Tamte
przychodziły do pracy, aby tylko przychodzić i nie wkładały w nią
żadnych uczuć. Zajmowały się nami, bo musiały to robić, a
pani Alexia</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>robiła
to, bo to kochała. Nie raz przynosiła z domu cukierki, albo
czekoladę. Zawsze pamiętała o naszych urodzinach, mimo że było
nas tam wielu. Gdy któreś z nas nie mogło spać, to czytała
bajki. Do domu dziecka trafiały dzieci z różnych rodzin. Zdarzały
się sytuacje, gdzie rodzice ginęli i nie miał się kto zająć
dzieckiem, jednak zwykle pochodziliśmy z patologicznych rodzin i
żaden z nas nie zaznał miłości. Pani Alexia</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>pokazywała
nam, jak to jest być kochanym i mieć do kogo przyjść. Potem
jednak zachorowała i odeszła. Wiedziałam, że nigdy jej nie
zapomnę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak ci się powodzi dziecko? - zagadnęła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
W porządku. Mieszkam z bratem, psem i... chłopakiem - powiedziałam
to słowo pierwszy raz na głos i aż oblałam się rumieńcem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Faceta wymieniłaś na końcu. Tak trzymaj, rodzina i zwierzęta
nigdy cię nie zostawią, a z facetem nigdy nic nie wiadomo -
powiedziała mi nie pierwszą mądrość życiową.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak tam? - poczułam ramiona obejmujące mnie w pasie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mimo,
że nie było to nic wielkiego, to przez to, że zrobił to
publicznie, dostałam gęsiej skórki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To jest pani Alexia, moja była wychowawczyni.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Miło panią poznać - powiedział, po czym jak dżentelmen pocałował
ją w rękę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br /> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sed'owi
ubzdurało się, abyśmy pojechali na łódkę, a ja się zgodziłam.
Spakowałam jakieś jedzenie i parę rzeczy, po czym mogliśmy
ruszać. Gdy dotarliśmy nad wodę, było wczesne popołudnie. Mimo
jesieni, dzień zapowiadał się całkiem w porządku. Były to
ostatnie chwile, aby posiedzieć na zewnątrz i nie zmarznąć i
właśnie to zamierzaliśmy robić. Promienie słońca odbijały się
od tafli i raziły w oczy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Łódka
nie była za duża. W sam raz, aby zmieściły się na niej trzy
osoby z psem i miały wystarczająco dużo miejsca. Odepchnęliśmy
się od brzegu i popłynęliśmy na środek. Rick zarzucił
wędki, a ja rozłożyłam koc i wyciągnęłam jedzenie. Nie
ukrywałam, że pomimo zjedzonego śniadania byłam bardzo
głodna. Jacob</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>zaś
bawił się z Killerem. Ciszyłam się, że się dogadywali, miło
było na nich popatrzeć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
jedzeniu ryby nadal nie brały, a ja z moim chłopakiem położyliśmy
się i wtuliliśmy w siebie. Było nam razem bardzo dobrze. Kątem
oka widziałam</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>na
twarzy Jake'a nutkę triumfu - tak jakby tylko czekał, aby nas
ze sobą połączyć. Jeżeli to jego sprawka, jakkolwiek by
tego nie dokonał, to mu się bez dwóch</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>zdań
udało. Cieszyłam się z tego niezmiernie, jednak miałam pewne
wątpliwości. Cały czas zastanawiałam się, czy aby na pewno
dobrze postąpiłam pakując się w stały związek. Po drugie
wydawało mi się, że Sed kręci. Jeszcze nie wiedziałam
z czym, ale postanowiłam, że się dowiem. Miałam już nawet mały
plan, jednak potrzebowałam czasu, aby wcielić go w życie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nagle
zobaczyłam jak morka kula leci w moją stronę. Kiedy tak leżeliśmy,
mój pies postanowił potrenować sztukę pływania i wskoczył do
wody. Był bardzo dobrym pływakiem i jak to każdy pies lubił wodę.
Cieszyłam się z tego, jednak nie chciałam, aby podchodził koło
mnie, gdy już wyjdzie z tej wody. Teraz skoczył prosto na mnie,
ochlapując wodą od stóp do głowy. Wstałam wściekła i poczułam
ściekające po mnie krople.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Killer! Zabiję cię kiedyś - przegoniłam smutne zwierze na drugi
koniec łódki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie krzycz na niego, on nie chciał... - odezwał się Jake już
nie sepleniąc. Jego język przyzwyczaił się do dziury, w której
miał pojawić się niebawem ząb.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiem, że nie chciał - przyznałam mu rację. Pies siedział ze
spuszczonymi uszami i patrzył się na mnie słodkimi oczami. - No
już, nie będę krzyczeć - tym razem zwróciłam się do pupila,
który słysząc moje słowa wstał i zamerdał ogonem. - Tylko nie
podchodź do mnie teraz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Do
domu wróciliśmy, gdy zaczęło się robić ciemno. Mimo
całodziennego lenistwa wszyscy byliśmy zmęczeni. Siły starczyło
mi tylko na szybki prysznic i pół godziny pieszczot z ukochanym,
zanim wreszcie zmorzył mnie sen.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-7805576326344692272014-04-04T12:56:00.004-07:002014-11-28T12:44:03.048-08:00Rozdział XIII<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Trzeba
było podjąć męską decyzję i zacząć szukać szkoły dla
Jake'a. Mały miał już sześć lat i powinien już dawno zacząć
swoją karierę naukową, jednak nie było to takie proste. Skoro
szukali go, przed wpisaniem go na listę uczniów trzeba było
zmienić mu chociaż nazwisko. Widziałam teraz, ile nas
łączy. Obydwoje musieliśmy ukrywać się przed światem; on -
z powodu rodziców, a ja - z własnego. Postanowiłam, że jeszcze
dzisiaj porozmawiam z Sedric'iem na temat papierów. On miał
wpływy, więc wiedziałam, że nie będzie to dla niego żaden
problem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mieszkaliśmy
już od dłuższego czasu w domku na odludziu i bardzo mi się to
podobało. Jedynym mankamentem było dojeżdżanie do miasta. Z
drugiej strony ta odległość była też zaletą, ponieważ mogłam
wyszaleć się na mojej nowej maszynce.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Umiesz się posługiwać bronią? - zapytał Sed</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>wchodząc
do kuchni. Zdziwiło mnie takie pytanie. Przecząco pokiwałam głową.
- W takim razie muszę cię nauczyć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale po co? - zmarszczyłam brwi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Masz nowe zlecenie. Tym razem nie będzie łatwo.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
będzie łatwo? Nigdy nie było łatwo, ale zawsze sprawiało
przyjemność, z bronią jednak mogło być całkiem inaczej. Co to
za przyjemność wpakować komuś kulkę w głowę? No ale jak mus to
mus. Miałam być płatwym</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>mordercą
- tym prawdziwym, więc nie mogłam marudzić. Poza tym szef płacił
mi więcej z każdym zleceniem. Nawet, jeżeli umawialiśmy się na
mniejszą kwotę, to dodawał bonusy, dzięki którym dostawałam
jeszcze więcej. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nadal
porozumiewałam się z nim przez Sed'a. Było to dziwne, no ale
nie mogłam marudzić. Na pewno ukrywał przede mną coś ważnego.
No cóż, ja także miałam swoje tajemnice. Podobno każdy człowiek
ma trzy sekrety o których nie mówi nikomu. Ja miałam ich więcej -
przynajmniej tak mi sie wydawało. Ciągle zastanawiałam się, jak
wygląda mój pracodawca, ile ma lat. Chciałam znać chociaż jeden
mały szczegół, który chociaż trochę przybliżyłby mi jego
obraz, jednak wiedziałam, że najprawdopodobniej nigdy się tego nie
doczekam. Tak naprawdę to powinnam się cieszyć, że znam imię
mężczyzny z którym mieszkam pod jednym dachem, bo gdyby chciał,
to nigdy by mi tego nie zdradził. Nie pozostało mi nic innego jak
czekać na Rick'a, który pojechał nie wiadomo gdzie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dostałam
pistolet do ręki. Nie był za lekki, ale także nie zbyt ciężki -
po prostu leżał idealnie w dłoni. Sedric</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>trzymał
większość naboi. Przedtem zamontował tarczę kilka metrów przed
nami tak, abym nauczyła się trafiać do celu. Miałam nadzieje, że
wyjdzie mi to w miarę dobrze. Nie chciałam, aby miał na mnie haka
i śmiał się, że jest w czymś lepszy ode mnie. Tak na prawdę
okłamałam go. Strzelałam kiedyś z broni - uczył mnie tego mój
starszy brat jakieś pół roku przed swoją śmiercią. Jednak
tamten model różnił się od tego, który trzymałam w ręku.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Trzymasz go dobrze. Teraz musisz - zaczął nauczyciel powtarzając
moje myśli, ale nie dałam mu dokończyć. Wyciągnęłam rękę i
oddałam trzy strzały. Wszystkie okazały się celne, bo trafiłam w
sam środek tarczy. Okazało się, że jest to jak jazda na rowerze -
nie zapomina się tego do końca życia. Przyszło mi to tak łatwo
jak ubieranie skarpetek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Lekcja skończona - powiedziałam zostawiając Sedric'a</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>samego
z otwartymi ze zdziwienia ustami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Poszłam
zobaczyć do Jackob'a, który siedział w pokoju z Killerem w
pustym domu i oglądał pingwiny z Madagaskaru. Bardzo lubił tą
bajkę - z resztą podobnie jak ja. Mogłam na okrągło siedzieć z
nim i nie robić nic innego jak obserwować kolejne akcje tych
zwierząt. Niestety moje dzieciństwo już dawno się skończyło i
miałam trochę ważniejsze sprawy na głowie, niż przegapiony
odcinek. Usłyszałam wołający mnie głos, więc poszłam w jego
kierunku.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Skoro JUŻ umiesz strzelać - z naciskiem na "już" -
zapoznam cię z nowym zleceniem. Ostrzegam, że nie będzie
łatwo.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wcale
nie było. Szczególnie, gdy stanęłam przed wysokim budynkiem.
Zadanie było proste - wejść do niego, wjechać na samą górę i
sprawić, żeby jeden ważny typek stał się martwy, po czym zniknąć
- po prostu wyparować nie dając się złapać. Uznałam, że skoro
w grę wchodzą faceci, trzeba wykorzystać swoje atuty. Ubrałam
spódniczkę mini, a do tego zakolanówki. Bluzkę zaś miałam
obcisłą z dekoltem "po pępek" jak stwierdziła mijająca
mnie staruszka. Gdy weszłam do środka okazało się, że całe to
"dziwkarskie" przebranie pójdzie na marne - za biurkiem (
które było moją pierwszą barierą ) siedziała kobieta. Na tych
stanowiskach, przez które miałam się przebić mieli pracować sami
mężczyźni. Takie informacje dostałam od teczce, jednak
najwyraźniej ktoś, kto badał grunt nie sprawdził wszystkiego
dobrze.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pomyślałam,
że zdam się na spontan</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>i
podeszłam do niej. Miała czerwone włosy i brązowe oczy. Obrzuciła
mnie wzrokiem i uśmiechnęła się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
W czym mogę pomóc? - zapytała.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Coś
mi w niej nie grało. Sposób, w jaki na mnie patrzyła i to dziwne
zakłopotanie...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chciałam zobaczyć się z szefem - powiedziałam i zrozumiałam
wszystko, gdy po raz trzeci spojrzała na mój dekolt. Zrobiło mi
się nie dobrze.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Niestety pan prezes jest na ważnym spotkaniu... - powiedziała ze
smutkiem w głosie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Naprawdę, nie można nic zrobić? - doskonale wiedziałam, że nie
ma go na żadnym spotkaniu, ponieważ siedzi w swoim fotelu i pije
whiskey wysokiej jakości. - Ostatnio coś tam zostawiłam... Nie
mogłabyś mnie tam wpuścić na sekundę? Tylko to zabiorę...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Na którym biurku pani to zostawiła? Na czerwonym, czy na tym
czarnym?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zaskoczyło
mnie to pytanie, a nawet bardzo. Nie byłam nigdy w tym pokoju i nie
miałam pojęcia, na którym ktoś mógłby czegoś zapomnieć. Poza
tym, gdyby poszła tam beze mnie, minęłoby się to z celem. Jednak
musiałam coś powiedzieć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Na czerwonym, oczywiście, że na czerwonym - czułam się jak
idiotka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
W gabinecie pana dyrektora jest tylko jedno biurko. W kolorze
zielonym w specyficzny wzorek. Na zamówienie - rzuca się w oczy.
Wpadłaś. Nigdy cię tam nie było.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Teraz
na prawdę czułam się głupio. Zadała podchwytliwe pytanie,
którego nie potrafiłam wybrnąć. Wiedziałam, że trzeba podjąć
krok ostateczny.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dobra, nie będę ściemniać. Obserwuję cię od jakiegoś czasu i
strasznie mi się podobasz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widziałam,
jak jej twarz zmienia się pod wpływem emocji z każdym moim słowem.
Miałam wrażenie, że zaraz... dojdzie, jak nie przestanę mówić.
Chciałam wywołać taką reakcję, aby zrealizować mój plan.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Naprawdę? - zapytała.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Przytaknęłam.
Czułam się dziwnie podrywając dziewczynę, jednak nie miałam
innego wyboru. Musiałam się dostać, gdzie chciałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie znasz takiego miejsca... no wiesz... - zaczęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wstała
i kazała mi za sobą iść. Wbiegłyśmy po schodach kilka pięter;
zmęczyłam się strasznie. W pewnym momencie złapała mnie za rękę
i weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia. Kantorek był mały i w
większości wypełniony miotłami, ścierkami i wiadrami. Spojrzałam
na dziewczynę, która, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi,
przybliżyła się do mnie, oczekując na pocałunek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Od
razu wyraz mojej twarzy bardzo się zmienił. Popchnęłam ją bardzo
mocno, a ona wpadła w stos znajdujących się tam rzeczy i wydała
okrzyk bólu. Chciałam wyjść, a ją zamknąć, ponieważ spełniła
już swoją rolę. Wprowadziła mnie na górę nie wzbudzając
podejrzeń, tak jak chciałam. Z racji tego, że nie była mi już
potrzebna chciałam ją zamknąć i zostawić, jednak bałam się
jednego - że zacznie krzyczeć. To z pewnością zainteresowałoby
kogoś, kto wszczął by alarm. Poza tym "poderwałam" ją,
więc nie chciałam jej już nigdy oglądać. Postanowiłam, że
będzie skutkiem ubocznym misji - w końcu każdemu mogło się takie
coś zdarzyć. Uderzyłam ją mocno kolbą broni w głowę, gdy tylko
się podniosła, co sprawiło, że znowu upadła na ziemię. Nie
myśląc długo oddałam jeden strzał który załatwił sprawę.
Pierwszy raz strzeliłam do człowieka i na dodatek zrobiłam to
celnie. Krew rozbryzgała się inaczej, niż na filmach, ale jednak
dostarczyło to tyle emocji, ile miało. Huk</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>był
głośny, więc przez kilka minut nasłuchiwałam, czy czasami nikt
nie biegnie w moją stronę. Wszystko szło zgodnie z planem - nadal
było cicho.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wyszłam
i popędziłam jeszcze jedno piętro w górę. Gdy stanęłam przed
drzwiami, zastanawiałam się, czy mam zapukać, czy wejść od razu.
Kilka chwil odczekałam w progu, po czym weszłam do środka.
Rzeczywiście, stary facet siedział w wielkim, skórzanym fotelu z
nogami na stole i popijał alkohol jak stary alkoholik - którym
ponoć był. Od razu zrozumiałam o co chodziło z tym biurkiem -
wyróżniało się. Nie pasowało do wystroju, a poza tym było
dziwne. Zielony kolor i dziwne zawijasy w biurze urządzonym
nowocześnie w czarno - białych kolorach, wyglądały wręcz
idiotycznie. Nie czekałam długo na jego reakcję, tylko od razu
przystąpiłam do działania. Wszystko działo się bardzo szybko.
Wyciągnięta broń, strach w oczach mężczyzny, strzał, a potem
piekło. Uciekałam bardzo szybko i musiałam przy okazji zabić parę
osób. Czułam, że całkiem spieprzyłam sprawę. Miałam zniknąć,
a zrobiłam wokół siebie tyle hałasu, że bałam się, że szef
mnie zabije. Wybiegłam przed budynek i pokonałam jedną przecznicę,
by założyć kask, wsiąść na motocykl i uciec. Jechałam bardzo
szybko kładąc się na zakrętach prawie całkowicie. Nie dbałam o
siebie, a poza tym wierzyłam w swoje umiejętności. Omijałam
kolejne samochody, a piesi byli dla mnie rozmazanymi plamami.
Krążyłam przez ponad pół godziny, zanim skierowałam się na
drogę do domu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak było? - zapytał mnie Sed, co było już normalnym
pytaniem, gdy wracałam z "misji".</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ciężko - odpowiedziałam zgodni z prawdą, po czym opowiedziałam
mu o całym zamieszaniu, które wywołałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nieświadomie
ominęłam całą akcję z dziewczyną, o czym zrozumiałam dopiero
później. Uznałam jednak, że nie było to zbyt ważne, więc nie
wspomniałam o tym także wieczorem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kąpiel
zajęła mi godzinę. Gdy wyszłam, ubrałam się i chcąc nie chcąc
poszłam do pokoju współlokatora. Okazało się, że on także
poszedł się kąpać, więc usiadłam na jego łóżku nie znając
za bardzo powodu, dla którego to zrobiłam. Odczekałam pięć
minut, potem dziesięć, piętnaście... Po czym zrobiłam coś
najbardziej zwariowanego w moim życiu. Mimo, że obiecałam sobie,
że nie wdam się w romans z nim, to nagle opuścił mnie cały upór.
Wstałam i po prostu weszłam do łazienki. Mimo, że się nie
skradałam, to i tak mnie nie zauważył. Stał pod prysznicem tyłem
do drzwi, a ciepła woda spływała mu po plecach. W łazience było
mnóstwo pary, nawet nie szło się przejrzeć w lusterku. Podeszłam
do niego blisko, widząc jego seksowny tyłeczek. Nie raz
podświadomie zastanawiałam się, jaki on jest. Nie chciałam tego,
ale mimo odsuwania tej myśli, ona wciąż powracała. Teraz miałam
go w pełnej okazałości.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
uprawialiśmy seksu, ale się kochaliśmy. Poczułam tą różnice od
razu i zrozumiałam, że... właśnie tego mi brakowało. Był czuły
i delikatny. To, jaką opiekuńczością mnie obdarzał, jak dbał o
mnie. Chociaż usilnie próbowałam, to jednak nie potrafiłam sobie
przypomnieć, kiedy ostatni raz facet zadał mi pytanie "
wygodnie ci? " albo " nie boli cię, jak tak robię? ".
Nie wiedziałam prędzej, że jest to dla mnie takie ważne. Tej nocy
zrobiliśmy to jeszcze raz na łazienkowej podłodze i z trzy razy w
jego łóżku. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usypiałam
w jego ramionach, gdy nagle rozdzwonił się telefon.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pierdolisz - powiedział, gdy wysłuchał rozmówcy.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-44006156662253508182014-03-29T15:35:00.001-07:002014-11-28T12:43:09.858-08:00Rozdział XII<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Siedzieliśmy
we dwójkę w kuchni, a ja nie wiedziałam od czego mam zacząć.
Wpatrywałam się w niego ze współczuciem i próbowałam coś
wyczytać z jego oczu. Miał błędny wzrok.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak to zamordował - zaczęłam. Wypowiedziałam to słowo tak, jakby
było dla mnie czymś obcym.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie wiem - wyszeptał, po czym wstał i podszedł do okna.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Uczyniłam
to samo, po czym położyłam mu rękę na ramieniu. Chciałam go
jakoś pocieszyć, ale miałam pustkę w głowie. Jak miałam to niby
zrobić? Poza tym sama nie wiedziałam co to za uczucie stracić
matkę. Dla mnie czy byłaby żywa, czy martwa nie robiło różnicy.
Owszem, straciłam brata, ale nie wydawało się to dla mnie takie
same.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przykro mi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
wypowiedziałam te słowa obrócił się i mnie po prostu przytulił,
a ja odruchowo odwzajemniłam uścisk. Staliśmy w tej pozycji tylko
chwilę, a on po prostu obrócił się i poszedł do salonu.
Zaciekawiona podążyłam za nim i zobaczyłam jak siada na kanapie i
włącza telewizor.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wszystko w porządku? - zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Owszem - odparł jak gdyby nigdy nic. - Chodź, fajny film leci.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja idę jeść obiad - zaczęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dobry pomysł.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zapominając
o telewizji poszedł za mną do kuchni. Jedliśmy w milczeniu. To
znaczy ja jadłam, a on grzebał widelcem w talerzu rozgrzebując
wszystko. Patrzył się na potrawę zamyślonym wzrokiem, a ja nie
chciałam mu przerywać. Przypomniałam sobie dzień, gdy
zginął Simon</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>i
aż zakuło mnie w sercu. Naprawdę chciałam, aby był obok mnie
tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Nie musiałabym więcej zabijać,
aby przeżyć. Zaczął narastać we mnie gniew.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pojedziemy do Zoo?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Podniosłam
wzrok. Koło mnie stał mój brat i czekał, aż mu odpowiem. Nie
miałam ochoty na żadne Zoo. Jedyne, czego chciałam to pojeździć
na mojej maszynie i wypróbować ją pod każdym względem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zoo! Świetny pomysł - głos Sedric'a</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>całkowicie
mnie zaskoczył.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Posłałam
mu pytające spojrzenie, jednak najwyraźniej nie zamierzał mi
niczego tłumaczyć. Nie miałam wyboru, musiałam albo pojechać z
nimi, albo zostać sama w domu, jednak wizja zostawienia ich samych w
obszarze pełnym zwierząt nie była niczym ciekawym. Poszłam się
przebrać i po chwili byłam gotowa. Dotarcie do ogrodu zoologicznego
zajęło nam godzinę, jednak to nie ja prowadziłam. Pomimo gipsu na
ręce Sed</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>całkiem
dobrze sobie radził i nie pozwolił mi kierować. Był uparty jak
osioł i sprzeczanie się z nim o to zajęło dziesięć minut, więc
w końcu odpuściłam. Nie było sensu się z nim kłócić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kupiliśmy
bilety i już po chwili staliśmy pod pierwszym boksem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Papugi, papugi! - mały najwyraźniej pierwszy raz był w takim
miejscu i był bardzo zadowolony.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Papugi - zawtórowała mu wielka, kolorowa Ara.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Następna
była klatka z małpami. Zwierzęta wspinały się wszędzie
sprawiając, że nie można było ich obserwować dłużej niż
chwilę, bo zaraz znikały z oczu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wreszcie sami swoi, co? - zawołałam do Ricka</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>chcąc
poluźnić atmosferę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widać
było, że jest spięty. Ciałem był z nami, ale umysłem całkiem
gdzie indziej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A mówiłaś, że masz tylko brata - odpowiedział na zaczepkę, a ja
pokazałam mu język. Poszliśmy dalej do klatki z lwami. Piękny,
dumny samiec wylegiwał się w słońcu i ani myślał podejść do
ciekawskich gapiów, a lwicy nie było widać. Zaraz obok lwów były
tygrysy. Trzy piękne, majestatyczne zwierzęta, każde w innym
odcieniu. Jake</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>oparł
ręce o szybę i prawie oślinił ją, gapiąc się na nie. Wielkie
koty krążyły dookoła wybiegu po wydeptanej ścieżce gapiąc się
na oglądających ich ludzi. Czułam się jak jedzenie, a dla
zwierząt musiała być to męczarnia. Gdyby mnie zamknęli w klatce
i codziennie obserwowałyby mnie chodzące pizze dostałabym do
głowy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ciężko
było oderwać mojego brata, jednak musieliśmy iść dalej.
Zobaczyliśmy kafejkę i postanowiliśmy coś zjeść.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Masz nie najlepszy humor - zaczął Sedric, gdy tylko dostaliśmy
jedzenie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Za to ty masz zbyt dobry - odpowiedziałam wkładając frytka do
ust.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
skomentował tego, jednak widziałam w jego oczach, że nie jest
zadowolony. Nie mógł ukryć przede mną tego, jak był smutny.
Dopiliśmy kawę w milczeniu, której nikt nie przerywał. Chciałam
się odezwać, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że nie będę
się prosić, aby mu pomóc. Obraliśmy kierunek - lemury.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
klatce ukrytej za szybą, stały drzewka wyglądające jak żywe.
Może nawet takie były. Piękne, puszyste zwierzątka skakały albo
jadły specjalnie dla nich przyniesione owoce. Nagle dojrzałam coś
cudownego. Lemurza</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>mama
miała na grzbiecie dziecko, które było tak samo biało-czarne jak
ona. Trzymało się kurczowo jej futerka, aby nie spaść na ziemię,
która musiała być twarda. Zachwyciły mnie one niesamowicie. Niby
takie niepozorne zwierzaki, a chwytały za serce. Chciałam wziąć
jednego do domu, jednak wiedziałam, że to raczej nie jest możliwe.
A szkoda.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jesteś gorsza od swojego brata - poczułam jego palec wbijający mi
się w żebra.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No ale zobacz, jakie one są słodkie! - próbowałam go przekonać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie przesadzaj, stoimy tu już z dwadzieścia minut, nudzi mi się.
Możemy iść dalej?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale nam się nie nudzi, prawda Jake?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obróciłam
się patrząc na miejsce, gdzie powinien stać Jacob, ale
okazało się, że stoi tam inny dzieciak.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ładnie,
pomyliłam brata z kimś innym... Wzrokiem ogarnęłam wszystkich
ludzi dookoła, ale niestety nie było go tam, a przynajmniej w
zasięgu mojego wzroku. Głośno przełknęłam ślinę. Spojrzałam
na Sedric'a, który oparty o szkło oglądał swoje buty.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Gdzie on jest? - zapytałam jeszcze spokojnym głosem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale kto? - nie zrozumiał mnie od razu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie rób sobie jaj. Cholera, nie widzę go.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sed</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>dopiero
teraz zrozumiał o co mi chodzi i zaczął się rozglądać. Niestety
także go nie znalazł.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Błagam, powiedz, że go schowałeś... - zaczęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Tak, mam go w nogawce spodni, jest taki mały, że się zmieścił...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ej - uderzyłam go w pierś. - To naprawdę nie jest
śmieszne...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wpadłam
na pomysł i zaczęłam iść w kierunku kafejki. Nie pamiętałam,
kiedy ostatni raz go widziałam, ale miałam nadzieję, że został
właśnie tam. Jak mogłam być taka głupia?! Szybko wbiegłam do
środka i zawołałam go po imieniu. Na moment obrócili się wszyscy
ze środka patrząc, kto przerywa ich rozmowy i zakłóca spokój.
Nie było tam jednak tego, czego szukałam. Sprawdziłam wszystko;
weszłam nawet do męskiej łazienki pesząc stojących tam facetów,
jednak</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>go
nie znalazłam. Wychodząc wpadłam na Rick'a. Pokiwałam przecząco
głową dając do zrozumienia, że moje poszukiwania nie przyniosły
rezultatów i poszłam dalej. Szłam głównym chodnikiem
zaczepiając co trzecią osobę i denerwowałam się coraz bardziej,
wyrzucając sobie w myślach swoją nieodpowiedzialność.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nikt
go nie widział i czułam się tak, jakby ktoś mnie skopał. Nie
wierzyłam jednak, że rozpłynął się w powietrzu - nie było to
możliwe. W mojej głowie pojawiła się myśl, że to ci, którzy go
chcieli mogli go porwać. Co mogli mu zrobić? Wszystko. Nie
wierzyłam, że moi rodzice mogli oddać pożyczone pieniądze -
nigdy tego nie robili. W ogóle nie interesowały ich dzieci, więc
dlaczego teraz miało być inaczej? Wyobraziłam sobie jak biją go i
zabijają i bezwiednie zacisnęłam dłonie w pięści. Sama byłam
gotowa zabić każdego, kto stanąłby mi na drodze w znalezieniu
braciszka. Zdałam sobie sprawę, że naprawdę jestem za niego
odpowiedzialna i nawet go lubię. Lubię? Kocham. Kocham mojego
brata. Te myśli dodały mi odwagi i determinacji. Zaczęłam go
szukać z jeszcze większą energią jednocześnie usiłując
wymyślić, gdzie mógł się podziać i wymyśliłam.
Wiedziałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spokojnym
krokiem szłam w stronę klatek z tygrysami modląc się, żeby
naprawdę tam był. I był. Stał oglądając paskowane
zwierzęta.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>- Jacob,
co tu robisz? - zagadnęłam go dziękując Bogu, że się znalazł.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zjadłem frytki i posedłem</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>do
dużych kotków - uśmiechnął się. Nadal seplenił.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Posłuchaj. Nie rób mi tego więcej, dobrze? - wzięłam go na ręce
i spojrzałam głęboko w oczy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
odpowiedź pokiwał głową.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzisiaj ostatnia noc razem, co? - zagadnął mnie Sedric, kładąc
się obok mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
jesteśmy razem - pomyślałam. Nie wypowiedziałam jednak tego na
głos, sama nie wiedząc dlaczego. Pocałowaliśmy się, a on
zachowywał się, jakby nic się nie stało. Dlaczego? Tego nie
wiedziałam. Sama tak robiłam, ale dla mnie to była norma. Co do
niego nie miałam porównania, ale nie wydawało mi się, żeby
potrafił się nie angażować.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie odzywasz się do mnie? - zapytał.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przepraszam, zamyśliłam się - usprawiedliwiłam się szybko. - Jak
mogłam go zgubić?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zdarza się - pocieszył mnie. - A co do tego, co wydarzyło się
wczoraj...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Znowu
miałam to cholerne uczucie, jakby ktoś czytał w moich myślach.
Nie nawiedziłam czegoś takiego, bo czułam się, jakbym nie mogła
niczego przed nikim ukryć, jakbym była w jakimś cholernym filmie,
gdzie każdy wszystko o mnie wie, tylko ja nie wiem o tym, że w nim
występuję. Przeszedł mnie dreszcz i zdałam sobie sprawę, że nie
słuchałam tego, co do mnie mówił.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>- Yhym</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
skomentowałam mając nadzieję, że nie zauważy mojej
nieuwagi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Poczułam,
jak całuje mnie znowu, tym razem dłużej, niż ostatnio. Zaskoczyło
mnie to tak, że z początku byłam sztywna</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>jak
rzecz, ale po chwili wpadłam w jego rytm. Całowanie się z
języczkiem miałam opanowane w małym palcu. Robiłam to tyle razy,
że nawet nie potrafiłam tego zliczyć. Odsunęłam się od niego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co to było? - zmarszczyłam brwi, ale się uśmiechałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Powiedziałem, że zaraz cię przelecę, a ty wyraziłaś
zgodę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wybuchnęłam
śmiechem i uderzyłam</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>go
w pierś.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Uważaj na moją rękę - skarcił mnie. - Tak poważnie to
widziałem, że myślami jesteś całkiem gdzie indziej, więc
przykułem twoją uwagę. W szybki i skuteczny osób.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dlaczego akurat ten? - podniosłam jedną brew.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mam ochotę na inny, ale chyba byś mnie powiesiła, jakbym to
wypowiedział - wyszeptał mi do ucha, co spowodowało kolejny wybuch
śmiechu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Miałam
cholerną ochotę go przelecieć. Jedyne światło padające na pokój
to było to z telewizora. W takim półmroku wyglądał jeszcze
bardziej seksownie niż na co dzień. Gdybym tylko chciała, mogło
by to się stać tu i teraz, ale postanowiłam, że tego nie będę
robić - przynajmniej przez jakiś czas, więc dotrzymam
słowa.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obudziłam
się rano wiedząc, że czeka mnie mnóstwo pracy. Musieliśmy
umeblować pokój. Wstałam i zjadłam śniadanie, a następnie
pojechałam wraz z całą "rodzinką" do domku na odludziu.
Tak go nazywałam w myślach, bo taką funkcję spełniał - z daleka
od wszystkiego, co mogło zagrozić Jake'owi. Pogodziłam się już z
myślą, że nie mieszkam sama. Jednak nawet jakbym się z nią nie
pogodziła, to prawda była taka, że nie miałam wyboru. Bez
"niańki" straciłabym pracę, a beze mnie Jake straciłby
życie. Moje dotychczasowe życie legło w gruzach wraz z pojawieniem
się Sedrica i w najbliższym czasie nie miało się to zmienić.
Nawet nie wiedziałam, czy bym tego chciała. Jak na razie
odpowiadało mi to, że miałam się do kogo odezwać i przebywać z
kimś oprócz mojego psa.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mój
brat bardzo zaskoczył mnie pomysłem, żeby jego białą ścianę
nam łóżkiem pokryć kolorowymi łapkami. Powiedział, że zawsze o
tym marzył, a ja nie miałam serca mu odmówić. Od razu naszło
mnie wspomnienie, jak Simon opowiadał mi gdy byłam mała, jak
fajnie będzie, gdy zamieszkamy razem. W jednej z tych opowieści
opowiadał, jak będziemy się bawić samemu upiększając ścianę.
Wszędzie poodbijamy łapki i będziemy mieć pamiątkę naszej
przyjaźni. Czy to był przypadek, że młody chciał tego samego?
Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale samo mi się nasuwały
głupie pytania. Czy możliwe jest, aby każdy miał kilka wcieleń?
Czy Jacob to Simon? Tęskniłam za moim starszym bratem...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nawet
Sed zgodził się uczestniczyć w malowaniu ściany. Każdy z nas
pomalował jedną i drugą dłoń na inne kolory tak, że po chwili
ściany pokrywały sześcio-kolorowe łapki. Do tego złapaliśmy za
pędzle i malowaliśmy ścianę, a potem siebie. Było przy tym
mnóstwo śmiechu. Każdemu z nas się to przydało.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
tylko skończyliśmy usłyszałam dźwięk kół samochodu
wjeżdżającego na żwirowe podłoże. Była to ciężarówka z
meblami. Wniesienie i złożeni wszystkich zajęło im jakieś trzy
godziny, ale w końcu stały na swoim miejscu. Pracownicy dziwnie się
na nas patrzeli - byliśmy pomalowani od góry do dołu różnymi
kolorami, a w dodatku uśmiechnięci. W końcu mogłam wziąć
prysznic i się przebrać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wyżebrałam
od Rick'a kluczyki jego samochodu i pojechałam z Killerem do
zoologicznego. Musiałam mu kupić nową obrożę i smycz, a potem
miski i zabawki. Miły pan z obsługi tym razem nie przyszedł
zapytać się, czy nie potrzebuję w czymś pomocy. Jedno obsikanie
buta mu wystarczyło. Teraz mój "szczeniak" nie był już
taki mały, więc na pewno skończyłoby się na nogawce lub na czymś
gorszym.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wykorzystałam
to, że byłam w mieście i poszłam kupić także coś dla siebie.
Mój wybór padł na lekko poszarpane jeansy i czarne trampki za
kostkę. Może było coraz zimniej, ale nie pamiętałam, kiedy
ostatni raz widziałam śnieg. Gdy wracałam kontem oka zobaczyłam
piękną beemkę stojącą na parkingu. Musiałam kupić sobie także
auto. Jednak zastanawiałam się pomiędzy bmw, a jakąś piękną
subarką. Musiałam jednak dostać jeszcze jedno zlecenie.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-51980337817341468452014-03-21T14:47:00.002-07:002014-11-28T12:41:38.297-08:00Rozdział XI<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Czy
bałam się ciemności? Ani trochę. Podczas gdy inni czuli się jak
ofiary, ja czułam się jak drapieżnik. Wiedziałam, że mrok jest
dobrą przykrywką. Można się ukryć i pozostać niezauważonym,
obserwować i wyciągać wnioski. Ciemność to żywioł, który
przytłacza słabych, a jedynie silny potrafi go okiełznać i
wykorzystać do własnych celów. Mrocznych celów.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Stałam
w cieniu nad jeszcze żywymi zwłokami chłopaków. Byli przywiązani
do drzewa, plecami do siebie. Afisze o dzikich zwierzętach
zamieszkujących te tereny utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie
wyjdą z tego żywi. Byłam pewna, że nie przeżyją nocy. Powoli
podeszłam do ich samochodu. W bagażniku znalazłam kanister z
benzyną - był pełny. Wylałam jego zawartość na siedzenia i
szary dywan podłogi. Z kieszeni zaś wyciągnęłam paczkę zapałek.
Na filmie wyglądało to zawsze efektywnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
rzeczywistości może nie sprawiało takiego wrażenia, ale czułam
się lepiej jak bohater filmu akcji. Siarka zasyczała, gdy pojawił
się ogień. Nie zgasła, więc po ułamku sekundy płomienie
ogarnęły całe wnętrze. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy .
Nie patrzyłam jednak długo na swoje dzieło, tylko powolnym krokiem
odeszłam. Wiedziałam, że taki spacerek dobrze mi zrobi i dotleni
mój organizm. Wyjęłam telefon.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jestem niedaleko tego domu. Przyjedź po mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Położyłam
się do łóżka, a zaraz za mną zrobił to Sed. Było widać, że
dopisuje mu humor. Po wydarzeniach w lesie czułam się nie gorzej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Czy to jest moja koszulka? - zapytał, po czym dźgnął mnie palcem
między żebra.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Miał
rację. Po wyjściu z łazienki nie wiedziałam, w co się ubrać,
więc pożyczyłam tą, która leżała na krzesełku.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Chyba
jednak nie miał mi tego za złe, bo uśmiech nie schodził mu z
twarzy. Widząc, że nie mam zamiaru mu odpowiedzieć, odezwał się
znowu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pamiętasz, co mi obiecałaś? - zmarszczyłam brwi, nie mając
pojęcia, o co mu chodzi. - Wtedy, u lekarza...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Uderzyłam
go w pierś, a on zasyczał z bólu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ej! Już raz złamałaś mi rękę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mogę to zrobić z drugą, a potem z nogami - puściłam do niego
oczko i wystawiłam język. Uwielbiałam się z nim droczyć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiesz, jak jest mi teraz ciężko prowadzić? - poskarżył
się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wyglądał
przy tym jak mały chłopiec, który przyszedł do przedszkolanki, bo
kolega zabrał mu samochodzik. Musiałam przyznać, że wyglądał
naprawdę słodko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mówiłam, że mogę prowadzić, to nie chciałeś - spojrzałam mu
prosto w oczy. - Nie wierzysz, że jestem dobrym
kierowcą?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Patrzył
się na mnie, a oczy mu błyszczały. Przypomniałam sobie nasze
pierwsze spotkanie. Byłam oczarowana ich kolorem, a raczej kolorami.
Nie wierzyłam wtedy, jak los mógł obdarować go czymś takim. Jak
myślałam, że każdy ma piękne oczy, tak wtedy stwierdziłam, że
inni się przy nim chowają. Mogłam wpatrywać się w nie godzinami
i utonąć, a potem nigdy nie wyjść. Zatracić się do końca.
Zdałam sobie sprawę, że przybliżył się do mnie jeszcze
bardziej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
końcu jego usta znalazły się na moich. Były bardzo miękkie i
delikatne. Ciężko było zgadnąć, że ktoś tak umięśniony może
tak całować. Mimo, że trwało to tylko sekundę, czułam się
wspaniale. Oderwał się ode mnie gwałtownie i obrócił głowę w
stronę telewizora.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />"</b></i></span></span><em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;">Pożar
strawił już połowę lasu. Straż pożarna nie może go ugasić.
Nikt nie wie, jaka jest przyczyna ognia. Jak na razie nie stwierdzono
żadnych ofiar".</span></span></em><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ludzie to mają pomysły. Takich piromanów należałoby powiesić -
skomentował. Widząc moją minę nabrał podejrzeń. - Masz z tym
coś wspólnego? - jego słowa zabrzmiały groźnie. - Zobaczysz,
doigrasz się!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Odwrócił
się do mnie plecami i już się nie odzywał. Wiedziałam, że nawet
jakbym podjęła próbę rozmowy, nic by to nie dało. Poza tym nie
miałam najmniejszej ochoty tego robić. Zdenerwował mnie do tego
stopnia, że wstałam i wyszłam przed dom, w samej koszulce.
Odpaliłam papierosa i głęboko się zaciągnęłam. Uspokoiło mnie
to trochę, ale było to lepsze, niż nic.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
wróciłam do siebie, mój współlokator już spał. Położyłam
się obok niego powoli, aby go nie obudzić. Nie mogłam jednak
usnąć. Gapiłam się w sufit i przeklinałam telewizor. Po jaką
cholerę pozwoliłam mu go przynieść do sypialni? Nie wiedziałam.
W końcu usnęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jak
otworzyłam oczy, już go nie było. Nie znalazłam go także w
kuchni, a gdy wyjrzałam przez okno okazało się, że nie ma jego
samochodu. Nie mając najmniejszego pojęcia dokąd mógł pojechać,
zabrałam się za robienie obiadu. Godzinę później, gdy akurat
skończyłam, usłyszałam głośne ujadanie Killera. Wyszłam przed
dom i zobaczyłam trzy rzeczy: mój pies obszczekiwał chłopaka,
który przestraszony stał na dachu samochodu, śmiejącego się
Sedrica i czarną CBR'kę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Gdyby chciał cię zjeść, to by cię stamtąd zrzucił - krzyknęłam
do chłopaka. - Killer, noga!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pies
posłusznie przybiegł do mnie i usiadł. Nie ufał nikomu. Dopiero
teraz zauważyłam, że urósł. Z małego szczeniaka stał się
średniej wielkości psem, a to jeszcze nie był koniec. Domyśliłam
się, że to Dog Niemiecki. Z racji tego, że ta rasa to największe
psy świata musiał urosnąć. Cieszyłam się z tego, ponieważ
lubiłam, kiedy nawet moje zwierze siało postrach wśród ludzi.
Zanotowałam w pamięci, aby w najbliższym czasie wybrać się z nim
do zoologicznego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mam dla ciebie niespodziankę. Mój kolega Pablo ma do sprzedania to
cacko i pomyślałem, że będziesz zainteresowana.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kluczyki są w stacyjce - dorzucił właściciel.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
czekając długo wskoczyłam na maszynę. Była tak piękna jak ta z
ogłoszenia, tyle że ta ze zdjęcia. Gdy odpaliłam ją, pięknie
zamruczała. Była to muzyka dla moich uszu. Od razu ruszyłam stając
dęba. Miałam nadzieję, że szczęki im opadły - a zwłaszcza
Rickowi. W końcu miał prawdziwy dowód moich umiejętności.
Motocykl chodził wspaniale, nie miałam co do niego żadnych
zarzutów. Nie wypróbowałam jego prędkości, nazwałabym raczej tą
jazdę rekreacyjną. Bardzo się cieszyłam z tej niespodzianki,
jednak zastanawiała mnie cena. Na koncie miałam odłożone
pieniądze specjalnie na ten cel, jednak bałam się, że jest to
niewystarczająca kwota.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
wróciłam miałam uśmiech na twarzy. Właśnie tego brakowało mi
do pełni szczęścia. Od razu przeszłam do konkretów.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ile za niego chcesz?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Myślę, że się dogadamy - puścił oczko. Miał hiszpańską
urodę, przez co bardzo przypominał mi Davida. Zastanawiałam się,
czy się nie znają.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
tym momencie usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Mój
współlokator spojrzał na wyświetlacz, po czym zaczął od nas
odchodzić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Halo - powiedział, po czym wyraz jego twarzy gwałtownie się
zmienił.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Martwiłam
się o niego. Nie miałam najmniejszego pojęcia o co może chodzić,
przez co denerwowałam się jeszcze bardziej. Stałam tak obok
nieznajomego dobre dwadzieścia minut, zanim Sed skończył rozmowę
i do nas wrócił. Posłałam mu pytające spojrzenie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Moja matka nie żyje. Ktoś ją zamordował.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-58124603442240286892014-03-16T08:07:00.001-07:002014-11-28T12:40:41.840-08:00Rozdział X<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wpadłam
w panikę. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że do domu mógł
wejść ktoś razem z tą babką. Jednak nie zauważyłam nikogo.
Powoli zerknęłam za drzwi i stwierdziłam, że nikogo tam nie ma.
Weszłam do salonu i ogarnęła mnie fala ulgi. W salonie stał
telefon. To była automatyczna sekretarka. Słysząc słowa, zamarłam
ponownie: "...więc za chwilę przyjadę do ciebie. Nie można
się tyle nie odzywać. Od trzech dni się do ciebie próbuję
dodzwonić. Z resztą, pogadamy za dziesięć minut. Pa."</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Był
to głos jakiejś starszej kobiety, pewnie jakiejś przyjaciółki.
Miałam dziesięć minut na ewakuowanie się. Nie myśląc długo,
wybiegłam na podwórko. Pierwsze i jedyne co zobaczyłam, to dwa
wściekłe psy biegnące w moim kierunku. Zdałam sobie sprawę, że
przeoczyłam jedną rzecz. Nie przemyślałam tego, że zwierzaki
mogą się obudzić, zanim opuszczę posesję. Tym bardziej, że
głupia usnęłam w sypialnianej szafie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Włożyłam
wszystkie swoje siły w to, aby dobiec do płotu. Bieganie po parkach
przydało się, ponieważ pomimo tego, że prawie gryzły mnie w
pięty, to jednak byłam szybsza. Wybiłam się z obu nóg i złapałam
się siatki. Następnie przeskoczyłam przez nią i biegłam – tym
razem truchcikiem w drogę powrotną. Już po chwili ujrzałam
samochód. Wskoczyłam do środka i głośno przeklęłam. Nie
zdążyłam oczyścić się z krwi, a dla Sedric'a jego pojazd był
całym światem. Pomyślałam, że będzie musiał to
przełknąć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Otworzyłam
oczy. Po ilości światła w moim pokoju stwierdziłam, że jest
południe. Powoli wywlekłam się z łóżka – szczęśliwa i
wyspana.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak poszło? - Sedric uśmiechnął się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
odpowiedziałam mu od razu. Podeszłam do kuchenki i zobaczyłam, co
dobrego robi. Rosół, który w jego wykonaniu był genialny, a na
drugie kluski, rolady i pyszny sos. Pociekła mi ślinka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Źle – skrzywiłam się. - To był najgorszy dzień mojego życia.
Tak wyszło, nie chciałam tego. Będę miała tak przesrane, że
sobie nawet nie wyobrażasz – zrobiłam minę zbitego psa. On
zbladł.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co się stało?! - powiedział, a raczej wykrzyczał po chwili
wahania. - Załapałaś się na dzisiejszą gazetę, ale nie napisali
nic o sprawcy! - dodał, minimalnie ciszej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie krzycz tak, bo Jacob usłyszy! - skarciłam go.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jest na dworze, ale nie zmieniaj tematu! Lepiej mów, co zrobiłaś!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ubrudziłam ci trochę siedzenie... I kierownice i drzwi chyba też –
robiłam przerwy pomiędzy wyrazami. - Nie chciałam tego, tak
wyszło, bo... - próbowałam się tłumaczyć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Że niby co zrobiłaś? - krzyknął. - Moje piękne, kochane,
najcudowniejsze autko?!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie waż się krzyczeć na mnie – popchnęłam go.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Za
nim stało krzesło, które podcięło mu nogi. Runął z hukiem na
ziemię. Nie widziałam jednak tego, ponieważ zdążyłam się
odwrócić i wyjść tylnym wejściem. Czekało tam na mnie
krzesełko. Siadłam na nie, po czym odpaliłam papierosa, delektując
się dymem. Myślałam o nocy - była dla mnie bardzo udana. Naprawdę
poprawiła mi humor. Wiedziałam, że byle jaki gościu nie popsuje
mi go, krzyczeniem na mnie. Nie lubiłam tego i nie pozwalałam na
takie zachowanie. To było jak wskakiwanie w paszcze lwa, który
tylko czeka na to, aby ją zamknąć, oddzielając głowę od reszty
ciała. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Podniosłam
gazetę. Sprawa na pierwszą stronę. Krwawa śmierć</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b> </b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>głosił
nagłówek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />"</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dziś
w nocy w okolicach bla bla zamordowano czterdziestoparoletnią
kobietę. Była to w szczególności okrutna śmierć. Biedaczce
odcięto głowę, a następnie wrzucono ją do muszli klozetowej.
„Cały pokój był we krwi, nigdy nie widziałem czegoś takiego”
- mówi policjant bla bla."</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Omijałam
wzrokiem większość informacji.. Czekałam na jedną wzmiankę.
Znalazłam ją. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Policja
do tej pory nie natrafiła na żaden ślad zabójcy. Wiadomo tylko,
że mężczyzna ten nosi buty z napisem „dead” na
podeszwie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zaśmiałam
się. Tak jak myślałam, jak zwykle nic na mnie nie mieli. Odłożyłam
prasę z powrotem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam
kroki za sobą, a potem głos.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chyba złamałaś mi rękę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Będąc
pewna, że przesadza odwróciłam się. Widząc opuchliznę i
widoczny ślad przemieszczenia kości zawołałam Jake'a, po czym
pojechaliśmy do szpitala.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Przyjęli
nas bardzo szybko, bo ręka wymagała nastawienia. Gdy zmierzał do
gabinetu, spojrzał na mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chyba nie chcesz, abym trzymała cię za rączkę, Sed? - zapytałam
z przekąsem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak jesteś taka chętna, to możesz mnie potrzymać za coś innego –
puścił do mnie oczko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
myśląc długo, trzymaną w ręku gazetą cisnęłam w jego stronę.
Uchylił się w odpowiednim momencie, więc zatrzymała się na
ścianie. Lekarz zmierzył mnie wzrokiem. Miał siwe włosy i
wszędzie zmarszczki. Ubrany w biały kitel, który kojarzył mi się
bardziej z rzeźnikiem, niż doktorem. Jedyne, co go skłaniało w
tym lepszym kierunku był uwieszony na szyi stetoskop.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Rick,
jak przystało na twardego faceta nawet nie krzyknął. A nawet
jeżeli to zrobił, to tak cicho, że nawet nie usłyszałam. Po
piętnastu minutach było już po wszystkim. Z ręką w gipsie
wyszedł z pokoju, a za nim siwowłosy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Proszę następnym razem tak nie szkolić swojego chłopaka –
mrugnął do mnie. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jego
słowa były dla mnie zaskoczeniem, ale o nic nie pytałam. Chciałam
wrócić do domu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wiesz już, na co wydasz swoją wypłatę? Jest naprawdę duża –
zagadał do mnie Sed, następnego dnia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Owszem,
wiedziałam i on mi miał w tym pomóc. Pożyczanie od niego wiecznie
samochodu było strasznie męczące, więc zapragnęłam mieć własny
pojazd, szczególnie na następne akcje. Nie zamierzałam się mu
tłumaczyć z każdej plamki na siedzeniu. Wiedziałam też, że będę
bardziej ostrożna, bo swojej maszyny też nie będę chciała
pobrudzić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Motocykl – odpowiedziałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spojrzał
na mnie pytająco. Denerwowało mnie takie zachowanie. Co było w tym
dziwnego? To, że byłam kobietą i zamierzałam jeździć na dwóch
kółkach? Podobno istniało równouprawnienie, więc nie wiedziałam,
o co mu chodzi. Poza tym zarabiałam tyle, że mogłam pozwolić
sobie na takie rzeczy. Nie mówiąc już o tym, że na motocyklu
czułam się lepiej, niż na własnych nogach.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie gap się na mnie tak, tylko się zbieraj. Jedziemy do naszego...
mojego – szybko się poprawiłam – domku na odludziu, żeby
przypilnować budowlańców, a następnie zabierzesz mnie w miejsce,
gdzie wreszcie będę mogła spełnić swoje marzenie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Uśmiechnął
się do mnie, a ja nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. W trójkę
wsiedliśmy do auta.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jak
widać, budowlańcy nie tracili czasu. Stały już ściany i dach,
które miały zostać niedługo malowane.Cieszyło mnie to. Nie
chodziło o to, że z Sed'em spało się źle, ale miałam wrażenie,
że dziwnie się na mnie patrzy. Poza tym, chciałam jak najszybciej
ukryć Jake'a, aby nic mu się nie stało. W każdej chwili mogli nas
namierzyć, a nie zamierzałam go oddawać. Nie miałam szans, aby
się z nimi mierzyć. Każda próba sprzeciwu mogła skończyć się
źle.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spojrzałam
na to, co już było postawione. Dokładnie widziałam, jak to będzie
wyglądać. Łóżko w kącie, po drugiej okno, na przeciwko szafa.
Dywan w ulice, po których będzie mógł jeździć zabawkowymi
autkami, pościel z postaciami z filmu "Auta". Do tego nad
łóżkiem tapeta w motocykle, podobnie jak firanka, a pozostałe
ściany na niebiesko. Na suficie kolorowe gwiazdki i księżyce,
które będą świecić w nocy. Widziałam także zawartość jego
szafy. Te bluzy z kapturem wiszące na małych wieszaczkach, małe
spodnie dresowe. Do tego adidasy. Naprawdę nie mogłam się
doczekać, aby był skończony. Już dawno wydałam polecenia, jak ma
to wyglądać i miałam nadzieję, że sprosta to moim, i co
ważniejsze, oczekiwaniom Jacoba.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
stwierdziłam, że budowa nie wymaga mojego nadzoru i wszystko idzie
zgodnie z planem, postanowiłam, że zajmę się drugą zaplanowaną
sprawą. Udałam się pod wskazany adres.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Był
to duży, żółty budynek, ogrodzony zielonym płotem. Zadzwoniłam
do furtki i oczekiwałam, aż ktoś wyjdzie. Poczekałam chwilę, aż
wyszedł starszy mężczyzna w szlafroku. Było po południu, ale
każdy chodzi w tym, w czym lubi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Czym mogę służyć? - zapytał kulturalnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja w sprawie ogłoszenia - uśmiechnęłam się do niego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ach tak, chodź za mną, to ci go pokażę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Już
nie mogłam się doczekać. Podążyłam za nim do małego,
murowanego garażu. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż upora się z
dużą kłódką. Już chciałam zobaczyć ten piękny czarny lakier,
opływowy kształt no i czerwony napis CBR z boku. Widziałam każdy
jego detal, ten błysk rury wydechowej. Gdy jednak w końcu weszliśmy
do środka, odpłynęły ze mnie wszystkie emocje.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pierwszym,
co mi się rzuciło w oczy, była wielka, wgnieciona dziura zamiast
przedniego światła. Lakier był cały popękany, a w wielu
miejscach w ogóle go nie było. W oponach nie było powietrza, a
siodełko było podrapane. Przeżyłam taki szok, że miałam ochotę
zabić gościa na miejscu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Widziałam zdjęcia nie tej maszyny. To jakaś pomyłka - zdołałam
powiedzieć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ależ nie! To jest ten motocykl, tyle że pół roku temu -
usłyszałam w odpowiedzi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
mogłam uwierzyć, że w pół roku można tak zrujnować maszynę.
Dla mnie taka piękność byłaby świętością, a tutaj nie dość,
że wypadek to na dodatek ewidentnie nikt o niego należycie nie
dbał. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
jednej chwili ogarnęła mnie złość. Żeby powstrzymać siebie od
rękoczynów, odwróciłam się na pięcie i po prostu odeszłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jedźcie na miasto zjeść coś, zdzwonimy się - wydałam polecenie
Rick'owi, po czym udałam się w kierunku pół i drzew.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Szłam
powoli, odliczając od stu, do jednego, jednak na niewiele to się
zdało. Miałam ochotę się na kimś wyżyć. Nie rozumiałam, z
jakiego powodu ktoś wstawia stare zdjęcie motocykla, sprzed wypadku
i w świetnym stanie. Każdy normalny, zanim dokona transakcji
najpierw ogląda swój zakup, potem go testuje, a na samym końcu
dopiero płaci za niego i odjeżdża do domu. Poza tym, dla mnie
niedbanie o taki pojazd powinno być karane śmiercią.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam
auto jadące za mną. Oczywiście, musiało zwolnić. W środku
siedziało dwóch mężczyzn: kierowca, który był brunetem o trochę
dłuższych włosach, natomiast pasażer to blondyn, który był
krótko ścięty. Samochód to Opel Vectra metalik.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Cześć mała - rzucił blondyn.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mała to jest twoja pała - powiedziałam, mając nadzieję, że da
mi spokój.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale pojazd - tym razem był to głos kierowcy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A ty masz małego z klocków lego, więc też się nie odzywaj -
rzuciłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chcesz się przekonać? - bardziej odważny pasażer prowokował
mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Odwróciłam
się chcąc zobaczyć, jak daleko zaszłam. Okazało się, że
pokonałam około dwa kilometry, a całą scenę zasłaniały drzewa.
Nie myśląc długo złapałam głowę blondyna wystającą z połową
ciała z auta i wyciągnęłam go jeszcze bardziej. Uderzyłam
kolanem w jego twarz tak, że usłyszałam okrzyk bólu. Jego kolega
od razu stanął w miejscu. Chłopak próbując się bronić, zaczął
wymachiwać rękami. Z racji tego, że to nic nie dało, chciał
cofnąć się z powrotem do auta. Niefortunnie nacisnął guzik od
zamykania okna i sprawił, że utknął. Jego głowa była na
zewnątrz, natomiast reszta wewnątrz. Jeszcze dwa centymetry, a
szyba poderżnęłaby mu gardło.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obeszłam
samochód dookoła. Kierowca patrzył się na mnie przerażonymi
oczami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale z ciebie cipka - powiedziałam w chwili, gdy go ogłuszyłam.
Podobnie zrobiłam z jego kolegą, a następnie wjechałam w głąb
drzew.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-36454782665093429182014-03-08T13:00:00.002-08:002014-11-28T12:39:44.615-08:00Rozdział IX<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zatkało
mnie. 16 lipca - ta data wędrowała po mojej głowie niczym stado
lwów po sawannie. Nie wierzyłam w to, co powiedział. Gdyby nie to,
że dzieci zwykle nie kłamią, kazałabym mu powiedzieć prawdę.
Zrobiło mi się słabo.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To nie możliwe – wyszeptałam. - A ile masz lat?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Seść.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Starałam
się przekalkulować to w głowie. 2013 – 6 = 2007. Tak proste
równanie, ale nie potrafiłam w to uwierzyć do końca. Zaczerpnęłam
głośno powietrze. Urodził się on w tym samym dniu, w którym
zginął mój brat. Zamknęłam oczy. Przypomniał mi się stary
film, w którym jedna scena to jak mężczyzna umiera w rękach
kobiety, a następna to krzyk dziecka po urodzeniu. Nigdy nie
wierzyłam w te brednie, aż do teraz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Spojrzałam
we wsteczne lusterko. Gdy go zobaczyłam, zastanawiałam się, kogo
on mi przypomina. Teraz wiedziałam. Jeden dołeczek w policzku, gdy
się uśmiecha, ten sam sposób chodzenia, ten sam spokojny ton
głosu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zobaczyłam,
że drzwi od budynku się uchylają. W tym samym momencie naszła
mnie wizję, wizja przeszłości. Mój ojciec nachylający się nad
małym, płaczącym Simonem z pasem w ręku. Potem wyznanie mojego
brata, już kilka lat potem, że kochany tatuś chciał go sprzedać
jakiemuś gościowi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zacisnęłam
ręce na kierownicy i wcisnęłam gaz. Auto z piskiem opon ruszyło
do przodu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Weszłam
do domu i zobaczyłam tą minę po raz drugi w swoim życiu. U Seda
zaskoczenie wyglądało tak komicznie, że można było go nagrać i
wstawić na YouTube.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zamiast się tak dziwnie gapić, lepiej zastanów się, jak będziemy
mieszkać – zmierzyłam go chłodnym wzrokiem. - A ty idź się z
powrotem rozpakuj – rzuciłam tym razem do dziecka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dziecko,
dziecko. Musiałam się przyzwyczaić do tego, aby mówić mu po
imieniu. Nie oddając go do domu dziecka i kryjąc przed porywaczami
już wzięłam za niego odpowiedzialność. Poza tym to nie ja
nazwałam go Jacob, więc się chyba nie liczyło.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dostałaś kolejne zadanie – obróciłam się, ale na szczęście
byliśmy sami. - Tym razem zabijesz kobietę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kobietę?!
W moim mózgu włączył się alarm. O wiele bardziej wolałam
zabijać facetów, chociaż po ostatniej akcji odechciało mi się
zabawy. Gdy Sedric mnie przyłapał czułam wyrzuty sumienia. Mimo
tego, że nic nas nie łączyło, czułam się tak, jakbym go
zdradziła i na dodatek została na tym przyłapana. Poza tym
stwierdziłam, że powoli zachowywałam się jak dziwka. Nigdy tak o
sobie nie myślałam, ale powtarzająca się w kółko gra z
mężczyznami zdarzała się coraz częściej. Postanowiłam zmienić
się, swoje zachowanie i stosunek do wszystkiego wokół.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Rozległo
się ciche pukanie do drzwi. Nie zastanawiając się długo, powoli
poszłam otworzyć. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że stoi tam David.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Hej Dave, co tu robisz? - zapytałam, a jak zrozumiałam, że było
to wredne dodałam – Wejdź do środka. Zapraszam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To ja was zostawię samych. Idę do Jackoba – moi koledzy chyba się
nie lubili.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak przeszkadzam, to... - zaczął.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie, wcale nie – powiedziałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zaprowadziłam
go do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co chcesz do picia? - zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Herbatę z</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Miodem i dwoma łyżeczkami cukru – dokończyłam za niego, a on
przytaknął. Mimo, że to było tak dawno temu, pamiętałam taki
szczegół.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wczoraj uciekłem bez pożegnania, więc pomyślałem, że chyba
powinienem się wytłumaczyć. Poza tym, zawsze dobrze jest odnowić
starą znajomość – zachowywał się luźno, miał swobodny ton
głosu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie, to ja przepraszam. Wyszły małe komplikacje, których się
wcale nie spodziewałam. Ten mały... to mój brat, a Sed nie jest
moim...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kath, nie musisz mi się tłumaczyć – przerwał mi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Uśmiechnęłam
się. Wiedziałam, że go polubię. Czułam się przy nim tak, jak
wtedy, gdy byliśmy mali. Nie jak przy kimś nowo poznanym, przy
którym zapada niezręczna cisza, tylko jak przy kimś, z kim
rozmawia się przez osiem godzin dziennie i milczenie nie jest niczym
nienaturalnym. Poza tym, chciałam zacząć rozmawiać z kimś innym,
niż Sedric, ponieważ ten coraz bardziej działał mi na
nerwy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Powspominaliśmy
trochę i umówiliśmy się na następny dzień. Tym razem to ja
miałam wpaść do niego, nie odwrotnie. Zgodziłam się, chciałam
zobaczyć gdzie i jak mieszka. Gdy tylko zamknęłam za nim drzwi,
poszłam do łazienki wziąć prysznic.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Za
oknem było już ciemno. Jakob zjadł kolacje, odbył kąpiel z dużą
ilością wody i piany, a teraz grzecznie spał. Ja tymczasem
siedziałam na parapecie swojego okna, jak to zwykle miałam w
zwyczaju robić w czasie problemów i rozmyślałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Doskonale
wiedziałam, że się nie pomieścimy w tym domu. Poza tym, skoro
ścigali go źli ludzie, musieliśmy go ukrywać. Domek na odludziu
nadawał się do tego znakomicie, jednak miał za mało sypialni.
Musiałam więc albo kupić nowy – większy, albo zrobić
dobudówkę. Musiałam jednak wykonać następne zadanie, bo kończyły
mi się środki na koncie. Wypłatę miałam dużą, ale jeszcze
szybciej się rozchodziła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Postanowiłam,
że nie pozbędę się domu. Za bardzo mi się podobał. Obmyśliłam
w głowie plan. Z salonu można było wykuć wejście, tam mógł
spać Jake, albo Sed. Mogłam wynająć budowlańców i zapłacić im
trzy razy więcej, aby uporali się z tym w jak najkrótszym czasie.
Do tego czasu mogliśmy się przemęczyć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zgasiłam
kolejnego papierosa w popielniczce. Palce śmierdziały mi dymem, a w
ustach czułam smak tytoniu. Wiedziałam, że powoli przesadzam. W
ciągu godziny wypaliłam pół paczki i rozbolała mnie od tego
głowa. Wstałam i zeszłam na dół.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sedric
siedział na kanapie i oglądał telewizor. Nie było aż tak późno,
dopiero dwudziesta druga, jednak widać było, że zamykają mu się
oczy. Miał zmęczoną twarz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie idziesz spać? - zapytałam siadając obok niego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Trochę tutaj niewygodnie – wykrzywił się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wiedziałam,
że ma racje. Spanie na takiej sofie na pewno nie było niczym miłym.
Rano wstał połamany, dzisiaj też go to czekało.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Tak sobie pomyślałam, mam duże łóżko... - zaczęłam i widząc
jego minę, uderzyłam go w ramie. - Nie o o mi chodzi zboczeńcu! -
on tylko się zaśmiał.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To o co? - podniósł pytająco brew.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
O to, że ja śpię po swojej stronie, a ty po swojej. I ani mi się
waż przekraczać swojej połowy! Łapy przy sobie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Uśmiechnął
się i posłał mi buziaka. Wstał i poszedł do łazienki, a ja do
siebie. Ja umyłam zęby i przebrałam się w luźną koszulkę oraz
spodnie od dresu. Wyrzuciłam zawartość popielniczki do śmietnika,
a następnie położyłam się, robiąc miejsce dla
przybysza.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
się pojawił, miał na sobie T-shirt i spodenki. Wyciągnął się
koło mnie i dźgnął w bok.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Łapy przy sobie! - odepchnęłam go, a on spadł z łóżka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Aua! - rozmasował ramię. - Najpierw mnie zapraszasz, a potem
wyganiasz? Ale ty jesteś niezdecydowana – pokręcił głową, a ja
się uśmiechnęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wrócił
na swoje miejsce, tym razem trzymając się wyznaczonej granicy, a ja
byłam tak zmęczona, że po chwili już spałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Otworzyłam
oczy i o mało nie wrzasnęłam. Wielka para zielonych oczu
wpatrywała się we mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chciałem zlobić sobie śniadanie, ale coś się popsuło – nade
mną stał mój brat.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sed
przeciągnął się i ziewnął jak niedźwiedź. Zamrugał powiekami
i spojrzał na nas zaspanym wzrokiem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak to „coś się popsuło”? - szybko wyskoczyłam w łóżka i
pobiegłam do kuchni.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Już
w połowie drogi poczułam, że coś strasznie śmierdzi. Szybko
wbiegłam do pomieszczenia i złapałam się za głowę. Mój ciemny
blat był cały zwęglony, a podłoga cała się kleiła od oleju
zmieszanego z wodą. Na dodatek na patelni były przypalone jajka.
Zamknęłam oczy i w myślach odliczyłam od dwudziestu do jednego,
głęboko oddychając. Gdy na powrót rozchyliłam powieki, nadal
byłam strasznie wkurzona. Spojrzałam na Jake'a pytająco.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chciałem zlobić sobie jajkownice...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jajecznice – poprawiłam go.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No i wbiłem jajka – kontynuował. - Ale jak chciałem wlać to coś
– wskazał na zwęgloną butelkę. - To trochę wylałem i się
zapaliło – wyjaśnił.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
tym momencie do kuchni weszła śpiąca królewna i zaklęła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale syf – podrapał się po głowie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ugasiłem – szczerbaty malec uśmiechnął się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
skomentowałam tego, tylko wzięłam się za sprzątanie. Blat
wylądował za oknem, a resztę musiałam pościerać. Killer
zadowolił się jajkami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
pół godzinie wszystko było w najlepszym porządku, nie licząc
braku blatu. Chłopaków wysłałam do sklepu, a sama pojechałam na
spotkanie ze znajomym.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mieszkał
w bloku po drugiej stronie miasta. Szary, czteropiętrowy budynek nie
wyglądał wcale zachęcająco. W środku była stara winda, która
strasznie trzeszczała i aż strach było nią jechać. Wybrałam
schody.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dotarłam
na ostatnie piętro nie męcząc się. Zapukałam i już po chwili
weszłam do środka. Było to ładne, dwupokojowe mieszkanie z
łazienką i kuchnią. Mały korytarz był strasznie wąski, można
było dostać klaustrofobii. Weszliśmy do kuchni, która była
ładnie urządzona. Czerwone szafki i kafelki w tym samym kolorze. Na
podłodze leżały panele. Wybrałam ławkę i siadłam przy małym
stole, a Dave wybrał krzesło. Uprzednio zrobił nam po kubku
kawy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Miło, że przyszłaś – posłał mi przyjacielski uśmiech.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie znam tu nikogo bliżej, miło jest mieć do kogo wpaść na kawę
– przyznałam. - Ile można siedzieć w domu, albo chodzić SAMEMU
na spacery – powiedziałam to, naciskając na słowo „samemu”.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A ten facet? - pomimo że wcześniej nie chciał, abym mu się z tego
tłumaczyła, sam poruszył ten temat.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Sedric? On jest tak jakby opiekunką do dziecka – wymyśliłam na
poczekaniu, był niańką, ale moją. - W ramach zapłaty mieszka u
mnie. Ma też inną pracę, więc dokłada się do
rachunków.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pokiwał
głową pokazując mi, że rozumie. Nie chciałam uchodzić za
dziewczynę Seda, tym bardziej, że zależało mi na Davidzie i nie
chciałam go stracić. Nie, żebym się zakochała, ale mogłam mieć
fajnego przyjaciela. Nie łóżkowego, ale normalnego,
prawdziwego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam,
jak ktoś wszedł do domu. Spojrzałam pytająco na chłopaka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Do
pomieszczenia weszła młoda dziewczyna, chyba w moim wieku. Miała
blond włosy z niebieskimi końcówkami, które sięgały jej do pasa
i mocno błękitne oczy. Jej paznokcie były niebieskie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Hej – rzuciła. - Nie przedstawisz nas?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To jest Kath, moja dawna koleżanka – pokazał na mnie. - A to jest
moja siostra Carla.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Masz siostrę? - czułam, że wypowiedziałam to trochę za
szybko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No tak – przytaknął. - Nie znałaś jej, bo przygarnęła ją
rodzina zastępcza. Gdy tylko stałem się pełnoletni, zamieszkałem
tu, a ona razem ze mną.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Poczułam
się strasznie dziwnie. Udało im się to, co miałam zrobić razem z
Simonem. Jednak wiedziałam, że to nie czas, ani miejsce na myślenie
o tym.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przepraszam, nie powinienem...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie – powiedziałam szybko. - Sama zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obróciłam
się w stronę blondynki, ale jej już nie było. Domyśliłam się,
że poszła do swojego pokoju, nawet nie wiedziałam, kiedy. Poczułam
wibracje telefonu. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sed</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br />"</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jesteśmy
już w domu. Za ile będziesz?"<br />"Już wyjeżdżam".</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Muszę się już zbierać – powiedziałam, wstając.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wcale
nie spieszyło mi się do domu. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że
miałam jakieś obowiązki i czekał na mnie ktoś, kim miałam się
zająć. Przez ostatnie lata dbałam tylko o siebie, zupełnie nie
martwiłam się niczym innym. Nawet to, że mogę zostać złapana
mnie nie interesowało, nie licząc oczywiście pierwszego razu,
kiedy ogarnęła mnie straszna panika. Nie potrafiłam się po tym
pozbierać. Myśl, że jestem mordercą, że kogoś zabiłam, po
prostu mnie przytłaczała. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że
to właśnie mi się podobało.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Do
domu dotarłam szybko. Jake jadł pizze, a Sedric naprawiał
szafkę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Rick, musimy potem porozmawiać – rzuciłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Rick? - posłał mi badawcze spojrzenie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Sama nie wiem, czemu to powiedziałam. Ale jako zdrobnienie może
chyba być, co? - kącik moich ust powędrował w górę. - Ostatnio
dostałam wykład o zdrowym żywieniu, a dzisiaj karmisz go fast
food'ami? - zmieniłam temat.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jakoś nie potrafiłem się oprzeć, jak usłyszałem, że nigdy jej
nie jadł.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Naprawdę? - zwróciłam się do malca, a on przytaknął.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zdziwiło
mnie to, jednak nie poruszałam już tego tematu. Sama wiedziałam,
jak jest w domach dziecka i jakie to musiało być dla niego trudne.
Tam jest zupełnie inaczej, wiedziałam to, bo sama to przeżyłam.
Bycie na utrzymaniu innych ludzi, którzy niby są dobrzy, a okazują
się być twoimi wrogami. To naprawdę nie jest miłe. Nie chciałam
więcej o tym myśleć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Znalazłem budowlańców – usłyszałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To bardzo fajnie. W ile się uporają? - zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
W dwa tygodnie – wzruszył ramionami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Miałam nadzieję, że w tydzień – podzieliłam się swoim
rozczarowaniem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Myśl
o tym, że miałam przez pół miesiąca spać z nim w jednym łóżku
nie była niczym miłym. Nie chodziło nawet o to, że go nie
lubiłam, czy coś, ale raczej o to, że mnie cholernie pociągał.
Gdy się położył obok mnie, miałam ochotę się tak po prostu
przytulić do jego umięśnionych ramion i zostać w nich na
zawsze.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>To
było jednak nie możliwe, obiecałam sobie przecież, że koniec z
takimi wyskokami. Chociaż na jakiś czas. Teraz bardziej
potrzebowałam kolejnego zlecenia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co z tą nową ofiarą? - zapytałam z nadzieją w glosie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Właśnie, miałem ci powiedzieć. Byłem u szefa po kopertę. Oto
ona – podał mi ją do ręki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pokazałeś szefowi jego?! - uderzyłam go w pierś.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No co ty! Daj już spokój, ostatnio zrobiłaś się jakaś nerwowa –
popatrzył krzywo i wyszedł z pokoju.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wiedziałam,
że miał rację. Ostatnio tyle się działo, że nie mogłam
funkcjonować normalnie. Podsumowałam ostatnie wydarzenia. Dziwny
telefon, spotkanie faceta i nowa praca. Zabójstwa, wyjazd do Polski,
znowu zabójstwo, brat i facet w łóżku. Mówiąc ogólnikowo,
musiałam się bardzo zebrać w sobie, żeby pogodzić się ze
zmianami, które zaszły niedawno.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kiedy
na dole strony z demonicznym okiem ujrzałam napis „Termin nie robi
różnicy, ale ta śmierć ma być nazwana krwawą masakrą”
Wiedziałam, że będę się bawić naprawdę świetnie.
Postanowiłam, że włożę wszystkie swoje siły w przygotowania i o
to zadbam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Musiałam
wyjechać sto kilometrów od domu, aby się tym zająć. Byłam na to
nastawiona psychicznie i wiedziałam, że to się uda. Stanęłam
daleko od celu, a resztę drogi pokonałam pieszo. Powoli podeszłam
do ogrodzenia. Oczywiście od razu podleciały dwa olbrzymie pitbulle
i zaczęły mnie obszczekiwać oraz obwarkiwać. Miałam wrażenie,
jakby piana kapała im z pyska, podobnie jakby były chore na
wściekliznę. To była jednak ich ślina - tak zajęły się mną,
że zapomniały nawet o jej łykaniu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ja
jednak przygotowałam się wcześniej. Wystarczył tani środek
usypiający i dwa woreczki mięsa mielonego – po pół kilo w
każdym. Wysypałam im to na trawę, a one zaczęły jeść.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
piętnastu minutach spały jak zabite, leżąc koło siebie na
trawie. Zgrabnie przeskoczyłam przez płot, uważając na wystające
kawałki siatki u góry, które mogły wbić mi się w nogę.
Uprzednio odcięłam pastucha specjalnymi cążkami z gumowymi
uchwytami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Było
mi naprawdę wygodnie w ubraniu, które miałam na sobie. Czarne
leginsy ze skóry i bluza z kapturem z tego samego materiału. Do
tego buty, które na podeszwie miały napis DEAD. Oczywiście nie
mogłam zapomnieć o skórzanych rękawiczkach. Nie miałam pojęcia,
skąd Rick wytrzasnął te rzeczy, ale były naprawdę genialne. Nie
dość, że bosko wyglądały, to jeszcze były jakby uszyte
specjalnie dla mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
„</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Rick”,
naprawdę spodobało mi się to określenie. Takie zupełnie
niepodobne do niego, jakby inne. Jednak wiedziałam, że na pewno
będę go tak nazywać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dokładnie
odmierzyłam wysokość i skoczyłam do góry. Chwyciłam się
solidnej, drewnianej barierki, moje palce mocno się na niej
zacisnęły. Ćwiczenia i bieganie bardzo się przydały, bo już po
chwili stałam na balkonie, bardzo z siebie dumna. Drzwi balkonowe
zgodnie z oczekiwaniami były otwarte, więc bez przeszkód dostałam
się do środka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zdziwiło
mnie to, że w tak wielkim domu nie było alarmu, ale nie czepiałam
się i podążałam zobaczyć wszystko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Rzuciłam
tylko okiem na każde z pomieszczeń, aby w razie czegoś móc się
po nich bez przeszkód poruszać i ukryłam się w szafie pokoju
gościnnego. Nie wiedziałam, ile czasu miało przyjść mi tam
siedzieć, ale już nie mogłam się doczekać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Usłyszałam
jakiś głos. Otworzyłam oczy i zaklęłam cicho. Jak mogłam usnąć
w szafie?! I ile czasu spałam? Uchyliłam delikatnie drzwiczki i
wyjrzałam przez szparę. Przez pierwsze sekundy nie widziałam nic,
ponieważ mój wzrok był przyzwyczajony do ciemności i światło
mnie oślepiło. Po chwili jednak zaczęłam normalnie
widzieć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zobaczyłam
kobietę, która była taka, jaką zapamiętałam ze zdjęcia. Koło
czterdziestki, zza mocnym makijażem, w tym mocno czerwone usta.
Paznokcie także były na czerwono. Wzięłam głęboki oddech, po
czym cicho zawołałam jej imię.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
zwróciła na to najmniejszej uwagi, więc spróbowałam znowu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chloe...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zmarszczka
na jej czole pogłębiła się, ukazując jej zdziwienie i
dezorientację. Rozejrzała się dookoła siebie, po czym wróciła
do swojego zajęcia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chloe....</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Tym
razem naprawdę się zdenerwowała.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kto tu jest? - powiedziała, wstając sprzed toaletki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chloe...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jack, jeżeli to ty, to idź sobie! - jej oczy były duże i
przerażone.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wyszłam
z ukrycia, a ona zbladła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie mam pojęcia, kim jest Jack, ale ja tu jestem, i nie pójdę,
bynajmniej na razie – założyłam ręce na piersi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Blondynka
nie wiedziała, co ma zrobić. Spoglądała na mnie pustym wzrokiem,
tak jakby czekała na moją reakcję. Jej ręce zwisały bezwładnie
wzdłuż boków. Wyglądała na taką bezbronną. Pomyślałam, że
jeszcze bardziej bezwładna to ona będzie, jak z nią skończę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dlaczego się uśmiechasz?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jej
pytanie zbiło mnie z tropu. Obca dziewczyna weszła do jej domu i
wylazła z szafy, a ona pyta, dlaczego się uśmiecha. To nie było
według mnie normalne zachowanie. Zaśmiałam się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Spodziewałam się innego pytania – przyznałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie rozumiem – nadal na mnie patrzyła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pokiwałam
głową dając jej do zrozumienia, że nie jest to ważne. Zza paska
wyciągnęłam mały nóż. Był to czarny jak noc sztylet. Lubiłam
akurat ten typ, ponieważ był długi i ostry z obu stron. Po za tym
ładnie się prezentował i nie wiem czemu, ale kojarzył mi się z
zamkiem i średniowieczem. Sed załatwił mi taki wojskowy, z bardzo
dobrej jakości stali. Nie kłamał mówiąc, że załatwią mi
wszystko, co będę potrzebowała. Moją fanaberię dostałam po
dwóch godzinach.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kobieta
zamknęła oczy, po czym z powrotem je otworzyła. Teraz wcale nie
wyglądała na swoje czterdzieści sześć lat, raczej na dziesięć
więcej. Próbowała zrobić dzielną minę, ale jakoś jej nie
wyszło.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zrób to, co musisz... - jej głos drżał tylko trochę. Patrzyła
się prosto w moje oczy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Bu! - zrobiłam krok w jej stronę, a cała odwaga ją opuściła. Z
krzykiem wybiegła z pokoju.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Westchnęłam.
Wiedziałam, że jak będzie tak krzyczeć, to prędzej, czy później
zwróci to czyjąś uwagę. Podążyłam za nią i złapałam ją
przy drzwiach wejściowych.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie krzycz tak – patrząc się jej w oczy, przyłożyłam ostrze do
gardła. - Do salonu – widząc, że nie zareagowała, dodałam –
Już!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Posłusznie
wykonała moje polecenie. Usiadła na skórzanej kanapie, ale mój
widok przykuło coś innego. Wielki, biały puchaty dywan zakrywał
całą podłogę. Zapragnęłam go mieć, mimo że wiedziałam, że
to raczej nie możliwe. Postanowiłam kupić sobie taki sam. A co do
tamtego, to pomyślałam, że szkoda go zachlapać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Odwracając
się w stronę kobiety, zamachnęłam się i rozcięłam jej
policzek. Otworzyła usta, ale od razu zamknęła je z powrotem.
Przyłożyła rękę do twarzy, jakby to miało coś zmienić. Kropla
po kropli spływały jej od dłoni po łokieć, a stamtąd na kanapę.
Widziałam tą czerwień – która niedługo miała zmienić się w
brąz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Proszę... - tak naprawdę nie wymówiła tego słowa. Bezgłośnie
poruszyła wargami, ale i tak ją zrozumiałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zaczęłam
się śmiać, po czym całkiem poważnie się odezwałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Na kolana, a może daruje ci życie – skłamałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widziałam
niedowierzanie w jej oczach, których nie potrafiłam określić
barwy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mówię poważnie – nożem wskazałam jej kierunek.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Tym
razem zobaczyłam iskierkę nadziei. Upadła na kolana, po czym
podczołgała się w wyznaczone miejsce.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Teraz mnie przekonaj.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak? - spojrzała na mnie. - Oszczędź mnie... Niedługo i tak umrę,
więc...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zamknij się! - przerwałam jej. - Nie o tym mówię, powiedz coś
zabawnego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Naprawdę
się przeraziła. Widziałam, że poci się coraz bardziej, a jej
ręce zaczynają drżeć. Chrząknęłam, dając jej do zrozumienia,
że czekam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pppprzyszła baba dddo lekarza... - zaczęła, ale nie dokończyła,
ponieważ dostała ode mnie kopniakiem w twarz. Mimo tego, że były
to adidasy, miały blachę na palcach i bardzo grubą podeszwę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie o tym mówię suko! Jesteś suką prawda? Prawda!?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wiedziałam,
że to już koniec. Że wpadłam w amok i już nic mnie z tego nie
wyciągnie. To jakby wpaść do studni – samemu się z niej nie
wydostanie, mimo wszelkich starań. Chloe pokiwała głową.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Powiedz to!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jestem suką – wyszeptała.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Głośniej! - rozkazałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jestem suką! - jej głos był donośny i mnie trochę zaskoczył.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Grzeczna dziewczynka. Pójdziesz do nieba.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Złapałam
ją za włosy i przecięłam skórę na gardle. Zobaczyłam mnóstwo
krwi, która była bardzo ciepła. Nie potrafiłam przestać ciąć,
chociaż wcale nie próbowałam. Chciałam to zrobić. Cięłam dalej
i dalej... W końcu trzymałam w ręku samą głowę. Była cięższa
niż mogłam się spodziewać. Jej mina tak naprawdę nic nie
ukazywała. Nie zastygła w jakimś grymasie, jak to zwykle opisywali
w książkach. Byłam strasznie zawiedziona.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b><br /></b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><b>
</b></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Udałam
się w stronę łazienki. Z racji tego, że byłam niezadowolona,
głowa wylądowała w muszli klozetowej. Szczasz sobie sama do szyi,
Chloe. Ta myśl wydawała się na tyle śmieszna, że prawie oplułam
lustro. Chciałam wyczyścić krew z rękawiczek, jednak nagle
usłyszałam czyjś głos.</i></span></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-81326648357195267712014-03-01T01:25:00.000-08:002014-11-28T12:38:32.126-08:00Rozdział VIII<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obróciłam
się i zobaczyłam Seda. Stał w wejściu z salonu do kuchni z
otwartymi ustami i wzrokiem, jakby zobaczył ducha. Wyglądał tak
komicznie, że wybuchnęłam śmiechem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
O co chodzi? - spytałam, ale on nie odpowiedział. - Tu ziemia –
pomachałam mu ręką przed twarzą. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>On
jednak nadal milcząc wskazał palcem na mnie, na Jacoba, na mnie, a
następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wrócił po
dziesięciu minutach. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Więc dowiem się, co ci się stało? - ton mojego głosu nadal był
rozbawiony. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Powiedz mi jedno. Jest ósma godzina, a ty jesteś na nogach:
uczesana, pomalowana i ubrana. Nie w legginsy i top na ramiączkach,
ale jeansy i sweterek. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak było. Na
dodatek robisz śniadanie dziecku, które wczoraj byłaś w stanie
przywiązać przed... - nie dokończył, bo ścierka przeleciała z
dużą prędkością przez kuchnię i wylądowała na jego twarzy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Możemy dokończyć tą rozmowę później? - zapytałam wskazując
głową na jedzącego chłopca. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Pod jednym warunkiem. Ja też chcę się załapać na
naleśniki. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Westchnęłam
i nałożyłam mu jednego. Kiedy dzień prędzej poszłam do pokoju
chłopca, zdałam sobie sprawę, że jest to niewinny malec. Nie
mogłam go wyrzucić w środku nocy na ulicę, bo by zamarzł. Może
byłam złą kobietą, ale nie do tego stopnia, żeby zrobić krzywdę
bezbronnemu dziecku. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Owszem,
zawsze spałam do południa, a nawet dłużej, jednak tym razem
nastawiłam sobie budzik. Dobrze zrobiłam, ponieważ malec wstał
niedługo po mnie i był bardzo głodny. Okazało się, że miał
takie same upodobania kulinarne co ja – na śniadanie lubił zjeść
gorące naleśniki posmarowane czekoladą. Brązowa maź pod wpływem
ciepła rozpływała się i smakowała wyśmienicie. Teraz siedział
z usmarowanymi policzkami i brodą i niewinnie się uśmiechał.
Nogami nie sięgał do ziemi, więc mógł nimi wesoło machać. Pan
Kiu, bo tak miał na imię jego puchaty przyjaciel, siedział na
krzesełku obok niego. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Masz ze sobą jakieś ubrania? - zapytałam go, gdy skończył. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mam kosulkę i śpodenki i bluzećkę i śkalpetki i buciki –
powiedział szczerząc swoje niepełne uzębienie. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To ubierz się, umyj buzię, a potem pojedziemy na małe zakupy.
Umiesz się sam ubrać, prawda? - zwróciłam się do niego. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Za
odpowiedź otrzymałam kiwanie głową. Gdy tylko zniknął za
ścianą, Sedric odezwał się. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co się stało, że zaszła w tobie taka zmiana? Jednak chcesz go
zatrzymać? Nie spodziewałem się tego po tobie... </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie – przerwałam mu. - Dzisiaj wróci tam, skąd go
przywiozłam. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie rozumiem. Przecież przed chwilą powiedziałaś, że zabierasz
go na zakupy... </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Owszem. Będzie miał trochę nowych rzeczy. Po południu zamierzam
go odwieźć. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale... - zaczął niepewnie. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jeżeli chcesz, możesz go zatrzymać – widząc, że chce coś
powiedzieć, szybko dokończyłam. - Ale nie tutaj i nie chcę go
widzieć. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To ci się podoba? - zapytałam wskazując maleńką bluzę z
kapturem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To jest za małe – wybrał podobną, ale większą. - To będzie na
mnie w sam laz. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zawsze tak seplenisz? - spojrzałam na niego podejrzliwie. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie. Dzisiaj lano wyleciał mi ząbek. Jak wstałem, to leżał na
podusce. Zobac, o tutaj – wskazał brak jednego siekacza. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
pytając o nic więcej, wrzuciłam kolejne ubranko do koszyka. Nie
znałam się na dzieciach i cieszyłam się, że mały pojechał ze
mną, a nie został w domu. Gdybym sama robiła te zakupy, pewnie nic
by na niego nie pasowało. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
chciałam wdawać się z nim w większe dyskusje. Bałam się, że
przez te kilka godzin przyzwyczai się do mnie i nie będzie chciało
mnie puścić. Nie wiedziałam, co bym zrobiła, gdyby nagle zaczął
płakać. Nigdy nie miałam do czynienia z kimś, kto był młodszy
ode mnie więcej niż dwa lata. To znaczy w szkole były takie osoby,
ale wolałam się trzymać mojego rocznika oraz starszych ludzi. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Musimy ci kupić jeszcze szczoteczkę do zębów – rzuciłam,
mówiąc bardziej do siebie, niż do niego. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
supermarkecie było mnóstwo ludzi. Czułam się dziwnie idąc z
dzieckiem u boku. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapili,
a w ich głowie była myśl „patrzcie, to jest jej dziecko!”. Na
szczęście nie widziałam żadnej znajomej twarzy. Rozglądałam się
niepewnie dookoła, a on szedł beztrosko u mojego boku. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chcę tą z dinozalłami! - wskazał na jedną z wielu
szczoteczek. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ściągnęłam
ją, ponieważ on był za mały, by po nią sięgnąć. To było bez
sensu wieszać rzeczy dla dzieci tak wysoko. Zdałam sobie sprawę,
że niektórzy ludzie naprawdę nie myślą. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
drodze pozwoliłam mu wziąć trochę słodyczy i colę do
picia. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>O
dziwo, pomimo incydentu z poprzedniego dnia, Sedric pozwolił mi
pożyczyć swój samochód. Prawko miałam, jednak nie było mnie
stać na kupno pojazdu. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dzisiaj tes będę spał w pokoju twojego chłopaka? Dlacego on nie
śpi z tobą? - dziwne słowa wyrwały mnie z rozmyślań. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To nie jest mój chłopak – wycedziłam przez zęby zapinając mu
pas. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ledwo
ruszyłam, a zobaczyłam policjanta, który kazał mi zjechać.
Zdenerwowałam się, że akurat teraz garda musiała mnie zatrzymać.
Spojrzała na naklejki na przedniej szybie. Już myślałam, że ten
pozwoli mi jechać, jednak kazał zjechać na bok. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dostałeś mandat za brak fotelika! - krzyknęłam, wchodząc do
domu. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja musę jeździć we foteliku – powiedział mały, przytulając
Pana Kiu. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja? - Sed był wyraźnie zaskoczony. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przecież nie ja. Dzięki tobie tu jest – puściłam mu oczko. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Coś ty mu kupiła? - zmienił temat. - Wiesz, że od coca coli psują
się zęby? </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie ja będę chodziła z nim po dentystach. Poza tym, sam sobie to
wybrał – wzruszyłam ramionami. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Apolt, apolt! - krzyczał mały, rzucając Killerowi piłeczkę. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie przyniesie, już próbowałam – chciałam oszczędzić mu
rozczarowania. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Apolt! </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mówię ci, próbowałam chyba ze sto razy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Apolt! - po raz kolejny usłyszałam to słowo przez otwarte okno. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Daj sobie spok... </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zamknij się i tu podejdź – przerwała mi niańka. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Od
niechcenia podniosłam się i stanęłam obok niego. Gdy zerknęłam
przez okno nie wierzyłam własnym oczom. Zamiast oczekiwanego
obrazu: leżący Killer i męczący go chłopiec, zastałam całkiem
co innego. Chłopiec rzucał psu piłeczkę, a ten wiernie mu ją
przynosił, a następnie z wywalonym językiem stał na dwóch łapach
i podskakiwał, domagając się więcej. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zdziwiłam
się, ponieważ mój szczeniak nie znosił innych osób. Gdy
wychodziłam z nim na spacer i spotykaliśmy kogoś po drodze bardzo
się denerwował. Gdy ten ktoś, widząc słodkiego szczeniaczka
próbował podejść, albo co gorsza głaskać, Killer szczekał i
warczał, próbując odstraszyć „napastnika”. W sklepie
zoologicznym, mimo tego, że pan od pomocy znacznie przeważał go
wzrostem, po prostu podszedł do niego i obsikał mu buta i kawałek
nogawki. Następnie dał mu do zrozumienia, że go nie potrzebujemy,
głośnym szczekaniem. Do mojego współlokatora zdążył się
przyzwyczaić, ale nadal omijał go szerokim łukiem. Obydwoje woleli
nie wchodzić sobie w drogę. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co ty na to, żeby na obiad była kiełbaska z ogniska? - rzuciłam
od niechcenia. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Idę rozpalić ogień. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Stałam
jeszcze przez chwilę, obserwując bawiącą się dwójkę, a potem
poszłam do kuchni. Wyciągnęłam kiełbaski, ponacinałam je z
każdej strony i poukładałam na talerzu. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
dwór wyszłam w samą porę, aby wskazać nowe miejsce na ognisko.
Na poprzednim paliłam różne rzeczy, więc nie miałam ochoty tam
jeść. Oni zresztą na pewno też. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
płomienie zaczęły się palić, siedziałam gapiąc się w nie. Nie
żebym była piromanką, ale widok ognia zawsze mnie uspokajał.
Zawsze zastanawiało mnie zjawisko samego spalania. Trochę iskry, a
potem piękne zjawisko. Mieniące się kolory, od czerwonego przez
żółć. W zależności od tego, co było wrzucane do ogniska, kolor
przybierał inną postać. Czasami stawał się niebieski lub
zielony. Nigdzie indziej nie widziałam takiej głębi. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mały
łobuz biegał z psem. Zastanawiałam się, skąd on ma tyle energii.
Zdawało się, że był nie do zdarcia. Był to nawet przyjemny
widok. Z boku mogliśmy wyglądać nawet jak szczęśliwa rodzina.
Mama, tata i syn. Jednak prawda była inna. Ja nigdy nie miałam
prawdziwej rodziny, nie wiedziałam nawet, co to znaczy. Mały pewnie
był w podobnej sytuacji. A Sed? Sed to już całkiem inna
historia. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wzięliśmy
po scyzoryku. Mój był brązowy ze złotymi zdobieniami i czarnym
ostrzem w srebrne zdobienia. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Skąd masz takie cudo? - mój towarzysz przerwał ciszę. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dostałam od S... - urwałam. - Starego przyjaciela – szybko się
poprawiłam. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mogę zobaczyć? </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Siedliśmy
dookoła ogniska w kółku – a raczej trójkącie, bo było nas
trzech. Nabiliśmy mięso na patyki i włożyliśmy do ognia. Po
chwili zaczęło się piec i przyjemnie skwierczeć. Mały nie
czekał, aż się przypiecze, tylko pierwszy ściągnął ją i
zjadł. Następnie powiedział, że po jedzeniu zawsze leży, więc
poszedł do środka. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dlaczego nie mówisz na niego Jacob? - usłyszałam. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co? - nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie mówisz na niego Jacob, tylko zawsze mały, młody. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jeżeli nadajesz czemuś imię, jesteś za to odpowiedzialny. Ja go
nie chcę. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Niby dlaczego? </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Bo mam do tego powody – nie chciałam wdawać się w większe
dyskusje. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jakie? </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Westchnęłam.
To była moja sprawa, jednak miałam ochotę mu o tym powiedzieć.
Wkurzało mnie ciągłe tłumaczenie mu, że nie nadaję się do
wychowania dzieci, bo i tak w to nie wierzył. Z jednej strony była
to prawda, ale z drugiej on się domyślał, że za tym powodem stoi
drugi – większy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak będziemy spać? Obmyśliłeś to? </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kurde, coś się wymyśli. Zawsze mogę spać w salonie, na kanapie,
albo kupię materac lub łóżko. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Miałam
ochotę go udusić. Wiedziałam, że się nie pomieścimy. Jak i
jeden, tak i drugi dom miał wie sypialnie plus salon z kanapą, na
której nie można było się normalnie wyspać. Sprzedaż domu i
kupno nowego nie wchodziło w grę. Pokiwałam przecząco głową. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dobrze wiesz, że to nie takie proste. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kath. Nie ściemniaj. Powiedz mi, o co ci chodzi. Dobrze widzę, że
coś ukrywasz. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
usłyszałam jego słowa, byłam zła na siebie i na niego, bo
wiedziałam, że o wszystkim mu powiem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zawołaj młodego. Przejedziemy się. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Stanęliśmy
pod cmentarzem. Z wiadomych powodów kazałam Jacobowi zostać w
samochodzie. Wiedziałam, że nie zajmie nam to zbyt wiele czasu,
więc nie obawiałam się go zostawić samego. Zatrzasnęłam drzwi i
powoli otworzyłam furtkę. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
ziemi leżało mnóstwo liści w różnych kolorach. Z każdym
krokiem słyszałam ich szelest. Zawsze czułam się inaczej w takich
miejscach. Było tu czuć spokój. To tak, jakby po całym życiu
męki i smutku, nagle ludzie odzyskiwali szczęście i mogli
odpocząć. Nigdy nie bałam się cmentarzy. Większą krzywdę
potrafi zrobić ktoś żywy. Martwy jest nieszkodliwy, więc nie
rozumiałam, dlaczego ludzie tak się ich obawiają. Duchy? One nie
istniały. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Drogę
do odpowiedniego nagrobka znałam na pamięć. Nie przychodziłam tam
zbyt często, jednak było to dla mnie bardzo ważne. Jego urodziny,
data śmierci, dzień świętego Patryka oraz wszystkie te dni, kiedy
czułam się samotna i byłam bliska płaczu. On zawsze mnie
wysłuchał i nigdy nie zdradził mojej tajemnicy. Potem czułam się
lepiej i zawsze potrafiłam znaleźć jakieś wyjście z trudnej
sytuacji. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Stanęliśmy
w odpowiednim miejscu, a ja, mimo że nie byłam wierząca, to się
przeżegnałam. Sedric poszedł za moim przykładem. Spojrzałam na
płytę, a raczej napisy. </i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Ś.P.</i></span></span></div>
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>Simon
Gray<br />ur. 16 lipca 1989 r.<br />zm. 16 lipca 2007 r.</i></span></span></div>
<br />
<div style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i><br />
Widziałam po jego minie, że chce
się odezwać, ale brakowało mu odwagi, by mógł to zrobić.
Chociaż w gardle czułam gulę, to ja przerwałam ciszę.<br />-
To był mój brat. Starszy brat. Urodził się trzy lata przede mną.
Rodzice się nim dobrze zajmowali, ale kiedy ja się urodziłam,
przestali sobie radzić. Ojciec zaczął pić i grać w pokera. Matka
nie była lepsza, zaczęła od wciągania amfetaminy, potem jednak
przerzuciła się na wstrzykiwanie heroiny. Zaczęli popadać w
długi, nami się nie zajmowali. Szybko odebrali im prawo do opieki
nad nami. Przez to, że im byłam starsza, tym sprawiałam więcej
problemów często zmieniałam domy dziecka. Ludzie tak się nad nami
litowali, że pozwalali, aby Simon przeprowadzał się razem ze mną,
nie dopuszczali, aby nas rozdzielili – wciągnęłam powietrze.
Wolno wymawiałam słowa, a on nie potrafił spojrzeć mi w oczy.
Patrzył się na trawę lub swoje buty. Wsadziłam ręce do kieszeni,
bo zaczęły mi drżeć. - Opiekował się mną. Zawsze wyciągał z
tarapatów. Kochałam go najbardziej na świecie. Był jedyną osobą,
której ufałam do końca. Nawet, jak się z kimś zakumplowałam, to
mój starszy brat zawsze był obok. Sam zabierał mnie wszędzie ze
sobą<br />
Przypomniałam sobie, jak
przedstawiał mnie swoim kolegom, którzy na początku nie cieszyli
się z tego, że muszą mnie „niańczyć”. Szybko jednak
rozumieli, że musiałam błyskawicznie dorosnąć i mimo że byłam
mała, to intelektualnie dorównywałam im, a nawet przewyższałam.
Przed oczami stanął mi także obraz mnie i Davida. Obok zawsze był
Simon, który potem chciał mu oczy wydrapać za to, że mnie
dotknął.<br />- W dniu
jego osiemnastych urodzin, po raz ostatni wpadłam w tarapaty. Miałam
wtedy piętnaście lat. Zaczepiali mnie chłopcy w wieku mojego
brata. Nie przemyślałam tego, że było ich kilku, tylko rzuciłam
im się do gardeł. Mój braciszek chciał mnie obronić ale... -
głos mi się załamał.<br />
Nie potrafiłam powiedzieć ani
słowa więcej, bo bałam się, że wybuchnę płaczem. Spojrzałam
na Seda. Patrzył się na mnie. Widziałam w jego oczach współczucie
i bezsilność. Jego ręce bezwładnie zwisały z jego ramion, jakby
stracił nad nimi kontrolę. Chciał wykonać jakiś ruch, jednak
wyraźnie nie miał pojęcia, jaki.<br />-
To nie twoja wina – zaczął.<br />-
Nie moja wina? Nie moja? Ty nic nie rozumiesz, prawda? To miał być
szczęśliwy dzień. Simon stał się prawnie pełnoletni i mógł
się wprowadzić do jakiegoś mieszkania, podjąć pracę i wziąć
mnie do siebie. Mieliśmy zacząć żyć jak prawdziwa rodzina. Ci
kolesie pobili go do nieprzytomności, podobnie jak mnie. Tylko
szczegół w tym, że ja przeżyłam, a on nie.<br />
Tym razem już się nie hamowałam.
Drugi raz od tamtego okresu zaczęłam płakać. Nie był to wybuch,
po prostu łzy zaczęły spływać po moich policzkach, jedna po
drugiej. Nie wiedziałam kiedy, a Sedric przytulił mnie. Nie
opierałam się.<br />
Gdy się uspokoiłam, podniosłam z
ziemi różę, którą tam przyniosłam i położyłam przed płytą,
raniąc sobie przy tym palca. Krew pociekła mi po ręce. Nie czułam
bólu, przynajmniej nie ten cielesny. Przeżegnałam się po raz
drugi i wróciłam do auta. Ruszyłam.<br /><br />-
Chodź, spakujemy wszystkie twoje rzeczy i cię odwieziemy –
rzuciłam do małego, gdy stanęliśmy pod domem.<br />On
tylko pokiwał główką i posłusznie poszedł do domu. Chciałam
wysiąść, ale ręka Seda mnie zatrzymała.<br />-
Proszę cię, nie rób tego – wyszeptał. Miał taki wzrok, że aż
się przeraziłam.<br />-
Powiedz mi, dlaczego ci tak akurat na nim zależy, co? - zdenerwowana
wyrwałam mu rękę.<br />-
Proszę cię, ty nic nie rozumiesz... - zaczął.<br />-
Nie. To ty nic nie rozumiesz. Nie po to zabrałam cię na cmentarz,
żebyś dalej marudził mi o tym, jak... - nie dokończyłam, bo
położył mi palec na ustach, jednocześnie przerywając słowami.<br />-
Zamknij się i mnie posłuchaj. Okłamałem cię. Wcale nie przyszła
żadna kobieta i nie zostawiła ci go. Powiedz mi, która opiekunka
społeczna zostawi sześciolatka siostrze, której nigdy nie widziała
na oczy? W dodatku zostawiłaby go obcemu facetowi do czasu, gdy
siostrzyczka nie wróci? To wcale nie tak!<br />
Zatkało mnie. Nie miałam pojęcia
jak mam zareagować na jego słowa. Okłamał mnie? Zabolało mnie
to. Do tej pory był ze mną szczery. Nie wiedziałam co mam o tym
myśleć. Zaskoczyło mnie także to, z jaką stanowczością kazał
mi siebie posłuchać. Chciałam coś powiedzieć, ale przez natłok
słów, jakie wylatywały z jego ust, było to niemożliwe.<br />-
Ja go wykradłem – kontynuował. - Twoi rodzice...<br />-
Nie chcę słuchać nic o moich rodzicach – wściekłam się. - Oni
nie są moimi rodzicami!<br />-
Dobrze, więc ludzie, którzy cię spłodzili i oddali, spłodzili
także Jackob'a. Sama wiesz, jacy oni byli. Teraz jest tak samo.
Narobili sobie ogromnych długów pożyczając kasę u niewłaściwych
ludzi...<br />- Po co ty
mi to mówisz?!<br />-
To się zamknij i daj mi skończyć! - wycedził przez zęby. - Oni
chcą Jacoba. Straszni ludzie robiący straszne rzeczy! Myślą, że
jak go zabiorą, to twoi rodzice oddadzą mu pieniądze! Dlatego go
zabrałem...<br />
Nie interesowały mnie jego słowa.
Byłam zbyt wściekła na niego, aby dalej słuchać. Wysiadłam z
samochodu, mocno trzaskając drzwiami. Gdy wpadłam do domu, młody
stał już spakowany. Nie miał wielu rzeczy, większość z nich
sama mu kupiłam, więc zajęło mu to mało czasu.<br />
Wsiedliśmy do auta. Sedric zdążył
wysiąść, ale nie czekałam na niego. Specjalnie odjechałam,
zostawiając go wściekłego i krzyczącego na podjeździe. Jechałam
nerwowo, doprowadzając kierowców do szału. Bardzo szybko się
rozpędzałam, więc musiałam później jeszcze szybciej hamować.
Kilka razy przejechałam na czerwonym świetle.<br />-
Mogę cię o coś zapytać? - mały, który do tej pory się nie
odzywał, przerwał milczenie.<br />-
Yhym – powiedziałam, nawet nie patrząc w lusterko.<br />-
Owiedzis mnie? Wiem, że mnie nie lubis, ale ja cie baldzo. Tylko
jeden laz, na moje urodziny.<br />-
Kiedy to jest? - powiedziałam na odczepne, podjeżdżając pod
sierociniec. Nie chciałam robić mu nadziei, ale głupio było mi
odmówić.<br />-
Sesnastego lipca – odparł, odpinając się z pasów. </i></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-61387522527625385052014-02-23T04:24:00.002-08:002014-11-28T12:37:06.533-08:00Rozdział VII<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Otworzyłam
kopertę. Moim oczom ukazało się zdjęcie mężczyzny po
pięćdziesiątce. Miał siwe włosy i mnóstwo zmarszczek. Pracował
w jakimś ważnym urzędzie i miał dużo wpływów. Żona, dwójka
dorosłych dzieci i duży pies w ogrodzie. Miał nawet miły wyraz
twarzy. Uśmiechał się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jego
żona co wtorek chodziła na zakupy, do kosmetyczki i fryzjera, a
Jev, bo tak miał na imię, zostawał w domu i się zabawiał. Miałam
już w głowie mały plan, ale przez to, że był poniedziałek,
miałam bardzo mało czasu na jego zrealizowanie. Mogłam to zrobić
na następny dzień lub za tydzień, jednak było to zadanie, które
miałam wykonać jak najszybciej. Nie miałam wyboru.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Potrzebuję twojej pomocy - zwróciłam się do Sedrica, podnosząc
wzrok znad koperty. Ostatnio sama siebie zaskakiwałam. Ja, pomocy? A
jednak. - Masz samochód, więc jedziemy na małe zakupy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sed
wjechał tylną bramą i zatrzymał się za domem. Ja owinięta
długim płaszczem, weszłam do domu bocznym wejściem. Był bogato i
nowocześnie urządzony. Ściany wyglądały jak pomalowane tydzień
temu, a meble były po prostu piękne. Całość urządzona w kolorze
czarno–białym, widać, że z pomocą projektanta. Byłam ciekawa,
ile musieli wsadzić w to pieniędzy, aby osiągnąć taki
efekt. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jev
nalał sobie whiskey do szklanki i upił łyka. Ściągnęłam
płaszcz i zostałam we wdzianku rodem z taniego pornosa. Czarne
szpilki, fartuszek dziewczyny sprzątającej w hotelu, mała miotełka
i krzywa czapeczka na głowie. Na oczach miałam maskę w kolorze
stroju. Czułam się śmiesznie, jednak była to konieczność. Aby
się tam dostać, musiałam udawać prostytutkę, bo inaczej nie
wpuściłby mnie. Dla mnie było to śmieszne, mieć żonę i musieć
zamawiać raz w tygodniu dziwkę. Był pewny, że to się nie wyda,
jednak wszyscy wkoło wiedzieli. Mogłam się założyć, że jego
żona również. Była od niego sporo młodsza, więc wiadomo, że
była z nim tylko dla kasy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mężczyzna
patrzył się na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać.
Po chwili uwodzicielskiego tańca widziałam jego pożądanie.
Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, przodem do niego.
Brzydził mnie, jednak inaczej nie uzyskałabym do niego dostępu.
Może i był zadbany, dbał o swoją reputację, jednak sapał jak
niedźwiedź. Wiedziałam, że to będzie szybka akcja. Nie
wytrzymałabym z tak obleśnym facetem dyszącym mi na szyję zbyt
długo.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gustowałam
w starszych od siebie facetach, jednak tylko kilka lat. Patrząc na
tego starucha, wiedziałam, że muszę coś wymyślić. Jeżeli
zachciałoby mu się mnie wypieprzyć, to były by dwie opcje. Moja
niechęć do niego wzbudziłaby podejrzenie i wezwałby ochroniarza,
albo zmusiłby mnie do stosunku. Żadna z tych dwóch opcji mi się
nie podobała. Czułam, że coraz bardziej mnie obłapia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przyniósł byś mi też trochę? - wskazałam głową na szklankę z
trunkiem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>On
tylko się uśmiechnął. Wiedziałam, że omotałam go sobie dookoła
palca i niczego nie podejrzewa. Każdy samiec był taki sam. Gdy
myślał nie tą częścią ciała co trzeba, zachowywał się jak
bezbronne dziecko i można było go łatwo omamić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
zniknął za drzwiami, z płaszcza wyciągnęłam sztylet i schowałam
się przed nim. Słyszałam swój oddech i szybkie bicie serca.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się bardziej. Dźwięk otwieranej i
zamykanej szafki. Szklanka lądująca na blacie. Alkohol lejący się
do szklanki, a potem butelka lądująca w śmietniku. Ciche kroki.
Słyszałam, jak się zbliża i czułam swoje pełne skupienie. Każdy
jego krok odbijał się echem po moich uszach. Wyrównałam oddech i
podniosłam rękę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
chwili przekroczenia progu ostre ostrze wbiło się, dokładnie
przebijając jego tętnicę szyjną. Szybko cofnęłam rękę, a on
wydając dziwne dźwięki uklęknął, spojrzał na mnie zdziwionym
wzrokiem, a następnie padł bez życia. Kałuża krwi zbierająca
się pod nim, robiła się coraz większa. Popatrzyłam na niego,
jednak moje ciało, podobnie jak umysł, nie wyrażało żadnych
emocji.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pilnując,
aby nic nie zostawić, wyszłam tą samą drogą, co tam dotarłam.
Wsiadłam do samochodu i już po chwili byłam w drodze do
domu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Czułam,
że potrzebuję się po tym wszystkim rozerwać. Ostatecznie
zgodziłam się na domek i szofera z autem, więc po wypełnieniu
wszystkich formalności mogłam się tam przeprowadzić. Byłam
oczarowana tym mieszkaniem. Musiałam jednak wstrzymać się ze
sprzedażą mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. W końcu były
tam zakopane zwłoki zabitych przeze mnie osób.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zmyłam
z siebie krew i przebrałam się w ładne, seksowne rzeczy. Zrobiłam
sobie delikatny makijaż, a włosy spięłam. Czas się
zabawić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pożyczyłam
bez pytania samochód i pojechałam do miasta. Już po czterdziestu
minutach stałam pod clubem. Lubiłam tam przychodzić zawsze, kiedy
czułam się samotna. Nie tylko ja tak robiłam. Można było znaleźć
tam wielu naiwnych facetów, których można było
wykorzystać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Weszłam
do środka i zamówiłam drinka. Wiedziałam, że prowadzę, jednak
do domu – tego w mieście – nie miałam daleko. Siedziałam,
gapiąc się na pustą szklankę i czekałam na kogoś ciekawego.
Mimo tego, że było mnóstwo ludzi, nikt mnie nie zainteresował.
Oprócz niego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jeszcze raz to samo – zwróciłam się do chłopaka za barem.
Dopiero teraz zauważyłam, że był całkiem niezły. Niebieskooki
blondyn o silnej muskulaturze i przemiłym uśmiechu. Miał duże,
silne dłonie i szczupłą twarz. Wyglądał naprawdę sympatycznie.
Uśmiechał się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ładnie to tak pić samemu? - zapytał napełniając szkło.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Może chcesz się dołączyć? - tym razem ja się uśmiechnęłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Niestety, jestem w pracy - zajął się obsługiwaniem faceta obok
mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Twoje zdrowie - powiedziawszy to, wypiłam wszystko do dna.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
wierzyłam, że mnie spławił. Czy było ze mną tak źle?
Starzejesz się. Hm, możliwe. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Obserwowałam
ludzi i widziałam w nich dno. Nawet ich nie znałam, a wiedziałam,
że ich nienawidzę. To takie proste, a zarazem skomplikowane. Sama
do końca nie rozumiałam motywów swojego postępowania, ani samej
siebie. Czy byłam normalna? Tego także nie wiedziałam. Czy
normalne jest zabijanie ludzi, czerpanie z tego satysfakcji? Ja nie
znałam innego życia. Tak postrzegałam świat i najbliższe
otoczenie. Jak lew widzi w antylopie chodzącą i wołającą „zjedz
mnie!” szynkę, tak ja widziałam w nich ofiary, które można
zabić, a następnie ukryć. Każdy z nich był dla mnie jednym
wielkim trofeum do zdobycia. Czym jest jedna osoba w skali świata?
Tak naprawdę niczym. Jedną małą mrówką, która, gdy polegnie,
zostanie zastąpiona inną. Co kilka sekund umiera człowiek, czy
świat na tym cierpi? Jest nas tak dużo, że pomimo tego, nadal nas
przybywa. Dziecko rodzi się częściej, niż ktoś umiera. Więc co
za różnica, czy to ja kogoś zabiłam, czy umrze kiedyś w inny
sposób? W końcu i tak go to czeka. Czymże jest kilkanaście –
ewentualnie kilkadziesiąt osób zabitych przeze mnie w skali
wszystkich? Każdy zasługuje na życie, bla bla bla. Ludzie to
pasożyty – zaraza plądrująca ziemię. Coś, co nie wyginie,
dopóki nie wydobędzie z planety wszystkiego, co możliwe, nie
wyssie do ostatniej kropli. Naprawdę się starzejesz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>W
moją stronę po blacie przyjechała butelka, a następnie chłopak
zza baru przeskoczył przez niego i usiadł obok mnie. Spojrzałam na
niego pytającym wzrokiem, a on się odezwał.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja stawiam. Też mam ochotę się napić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Niestety, jesteś w pracy - zacytowałam jego słowa.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Właśnie skończyłem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Miał
błękitne oczy, które przypominały mi letnie niebo lub niebieską
wodę w egzotycznych krajach. Hipnotyzujący wzrok. Patrząc się w
nie, zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z ostatnich dni.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jestem David - przedstawił się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
A ja – nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwał.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Katherine Gray. Wiem, kim jesteś.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zatkało
mnie. Skąd on wiedział, jak się nazywam? Znał mnie? Nie możliwe.
Domyśliłam się, skąd jego opalenizna. To wcale nie przez słońce,
był Hiszpanem. Obserwował moją reakcję i chyba był nią
usatysfakcjonowany. Uśmiechał się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Skąd? - czułam rosnącą dezorientację.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>On
jednak nie odpowiedział, tylko nalał sobie alkoholu, a następnie
go wypił. Próbowałam coś z niego wyczytać, jednak ani jego
mimika twarzy, ani oczy, nie wyrażały żadnych uczuć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-Czy
to ważne? - wypowiadając to pytanie, jego usta były bardzo blisko
moich. Za blisko. - Może zatańczymy?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Westchnęłam.
Był taki pewny siebie, że nie było sensu się z nim kłócić. Co
najdziwniejsze, zdawało mi się, że gdzieś już widziałam tą
twarz. Miałam lukę w miejscu, gdzie powinno być jakieś
wspomnienie związane z nim. Przeszukiwałam pamięć w poszukiwaniu
czegoś, co by mi go choć trochę przybliżyło, ale niczego takiego
nie znalazłam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie mam nastroju na taniec - powiedziałam to, mając ochotę go
spławić. Siedział ze mną zaledwie chwilę, a już mnie
irytował.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nic się nie zmieniłaś. Zawsze się denerwowałaś, kiedy coś szło
nie po twojej myśli. Jednak wiesz, co ci powiem? Nadal słodko
wyglądasz robiąc to.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Robiąc co? - czułam narastające zakłopotanie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To – przyłożył palec do mojej skroni. - Kiedy jesteś
poirytowana, koło twojej brwi robi się niewielki dołeczek, który
jest naprawdę uroczy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zatkało
mnie. W całym moim długim życiu, zauważyła to tylko jedna
osoba. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
David Ocasio – wyszeptałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Brawo Gray – zaklaskał w dłonie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zmieniłeś się – przyznałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Za to ty wcale.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pamiętałam
go jako małego chłopca. W domu dziecka był wyśmiewany z powodu
kolory swojej skóry. Z racji tego, że jego rodzice byli Hiszpanami,
miał ciemną karnację. Przez to wyróżniał się z tłumu i dzieci
przezywały go słowem „niedomyty”. Nie denerwował się z tego
powodu, ani nie płakał. Nie zwracał na nich uwagi i po jakimś
czasie dali sobie spokój. Można powiedzieć, że się
zaprzyjaźniliśmy. Wpadliśmy sobie w oko i nie raz razem
uciekaliśmy na cały dzień. Włóczyliśmy się po parkach,
zawalonych stodołach i posesjach ludzi. Nie raz nakradliśmy owoców
z sadów, a potem śmialiśmy się, uciekając przez wściekłym
właścicielem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Uśmiechasz się – usłyszałam, jak do mnie mówi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Eee – zaczęłam. - Wydawało ci się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przyznaj lepiej, że to z mojego powodu – po jego słowach zdałam
sobie sprawę, że jest równie czarujący, co kiedyś.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Kiedy
miał dwanaście lat, pod kupą przydługich włosów ukrywał się
naprawdę fajny chłopak. Miał poczucie humoru i był inteligentny –
jak na dwunastolatka. Był również najsłodszym dzieckiem, jakie
wtedy znałam. Był dwa lata starszy ode mnie. Nie chodziliśmy ze
sobą, ale był chłopakiem, który pierwszy mnie pocałował. Zdałam
sobie sprawę, że za nim tęskniłam. Nie. Nie była to tęsknota, a
raczej sentyment.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dobrze cię widzieć – przyznałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ze wzajemnością – wymruczał, a po moim ciele przebiegł dreszcz.
- Co tu robisz? Czym się zajmujesz?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Ogarnęła
mnie panika, ale starałam się zachować zimną krew. Wiedziałam,
że ktoś kiedyś zada takie pytanie, ale i tak było ono dla mnie
zaskoczeniem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Łapię dorywczą pracę, tu i tam – szybko wybrnęłam z tej
sytuacji, po prostu wymijająco odpowiadając. - Mieszkam w małym
domku niedaleko, jeżeli chcesz, to ci go pokażę – zaproponowałam
uwodzicielsko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kusząca propozycja – odpowiedział.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zostawiliśmy
resztę alkoholu na stole i udaliśmy się w stronę parkingu. Złapał
mnie za rękę jak za starych dobrych czasów i jak małe dzieci
pobiegliśmy przed siebie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wyciągnęłam
kluczyki z kieszeni, jednak nie zdążyłam otworzyć samochodu, gdyż
zostały mi zabrane z ręki.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie będziesz prowadzić w takim stanie – pogroził mi palcem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dobrze tato. Wiesz jednak, gdzie jest moje mieszkanie? - zapytałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Liczę na to, że mi je pokażesz – wypowiedziawszy to słowa,
wziął mnie na ręce i okrążył samochód. Otworzył przede mną
drzwi i wsadził mnie do środka. Wybuchnęłam śmiechem. Dlaczego
oni wszyscy nosili mnie na rękach?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
drodze do domu opowiedział mi trochę o sobie. Dowiedziałam się,
że mieszkał po drugiej stronie miasta, od pół roku pracował w
pubie i poza tym nie robił nic ciekawego. Jak przystało na
prawdziwego samotnego faceta – mieszkał z kotem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To wcale nie jest zabawne – klepnął mnie w ramię gdy zobaczył
moją reakcję. - Puszek jest naprawdę fajny.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Słysząc
imię zwierzaka po raz kolejny wybuchnęłam głośnym śmiechem.
Myślałam, że tak nazywa się koty tylko w filmach!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Stań tam – wskazałam miejsce pod moim domem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Posłusznie
wykonał moje polecenie, trzymając mi rękę na wewnętrznej stronie
uda. Już po chwili staliśmy w progu, namiętnie się całując.
Pospiesznie uporałam się z otwieraniem zamka i byliśmy w środku.
Wiedziałam, gdzie to się skończy i byłam z siebie zadowolona. Nie
mogłam się tego doczekać, bardzo go pragnęłam. Od razu
zaciągnęłam go w stronę mojego pokoju. Czułam jego zapach i
przypomniał mi się taki, jaki był kiedyś. Zamknęłam oczy i
wyobraziłam sobie wieczór, kiedy nasze usta się ze sobą zetknęły.
Był to mój pierwszy pocałunek i wcale nie był delikatny. Raczej
zachłanny i spragniony. Kto mógłby się po mnie wtedy tego
spodziewać?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Teraz
było trochę inaczej. Tak samo ja, jak i on, nabraliśmy
doświadczenia. Do tego dochodziły pieszczoty i podniecenie.
Pragnienie oraz zniecierpliwienie. Czułam, że dłużej nie
wytrzymam. Leżałam plecami na moim łóżku, a on na mnie.
Większość ubrań zaścielało część podłogi, byliśmy prawie
nadzy. Usłyszałam jakiś dźwięk, dobiegający nie wiadomo skąd,
ale go zignorowałam. Byłam bardziej zajęta Davidem, niż jakimiś
błahostkami. Czułam jego miły oddech na swoim karku. Przygryzł
delikatnie moją skórę. Było to bardzo delikatne i czułam w tym
miejscu przyjemne drętwienie. Oplotłam go w pasie nogami i
przyciągnęłam bardziej do siebie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Co do... - usłyszałam czyjś głos.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Powoli
odwróciłam głowę w tamtą stronę. W progu stał Sedric,
trzymając za rękę dziecko, a dokładnie chłopca. Mój Hiszpan
widząc to, z wrażenia wpadł za łóżko.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Mogłaś mi powiedzieć, że masz faceta i dziecko. Nie to, że mi to
przeszkadza, ale mogłaś...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Oh, zamknij się – rzuciłam do niego w odpowiedzi. - A ty lepiej
powiedz, co tu robisz – tym razem zwróciłam się do intruza. - I
co tu robi to coś – wskazałam na chłopca, a on zakrył mu ręką
oczy. Tulił do piersi pluszowego królika i był ubrany w piżamę w
małpki. Byłam kompletnie przerażona i zdezorientowana. Szybko
przykryłam się kołdrą, zdając sobie sprawę, że jestem w samej
bieliźnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jak się ogarniesz, przyjdź do salonu, to pogadamy. Lepiej, żeby
jego tam nie było – wskazał na półnagiego chłopaka
wychodzącego zza łóżka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Poczekaj tu – powiedziawszy to, rzuciłam w nowego-starego
znajomego jego ubraniami. - Ubierz się.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sama
– już w ubraniu – zjawiłam się w salonie. Siedziała tam moja
niańka. Tylko ona.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Możesz mi powiedzieć, co tu się dzieje? - zapytałam wściekła.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zamknij się – warknął, a ja wolałam go wysłuchać. - Po
pierwsze, zabrałaś mi samochód bez mojej wiedzy i zgody, więc
powinienem udusić cię gołymi rękami tu i teraz. Po drugie, nie
powiedziałaś nawet, że wychodzisz. Nie wiedziałem, gdzie jesteś!
Po trzecie, zjawiła się u mnie miła pani i szukała ciebie.
Zostawiła mi Jacoba i powiedziała, że masz brata i nie ma się kto
nim zaopiekować. Po czwarte, dzwoniłem do ciebie chyba z milion
razy, ale oczywiście miałaś wyłączoną komórkę. Po piąte
wisisz mi majątek za taksówkę, a po szóste, mam nadzieję, że
oddasz mi moje autko w takim stanie, w jakim je zabrałaś!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Widziałam,
że wręcz pluje jadem z wściekłości. Dziwiłam się, że jeszcze
nie rzucił się na mnie, próbując pozbawić mnie życia. Byłam
kompletnie zaskoczona jego słowami. Nie miałam brata i nie znałam
się na dzieciach! Nie jest ważne, czy chodziło o niemowlaki w
pieluchach, czy prawie nastolatki, po prostu nie miałam podejścia i
tyle. Nie mogłam zaopiekować się jakimś małym bezzębnym
szczylem, obojętnie, czy przez pięć minut, czy przez resztę
życia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To nie możliwe – wyszeptałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie możliwe? Jak to nie możliwe? Mam nadzieję, że to tylko mała
ryska, albo zarzygana wycieraczka...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Oh, przestań! - uciszyłam go. - Dobrze wiesz, że nie o to mi
chodzi. Jak to mam się nim zająć? Rodzice nie mogą tego zrobić?
Nie wiem, oddaj go odpowiednim instytucjom. Jest pogotowie
opiekuńcze! Nie wiem, przywiąż go przed domem dziecka, albo... -
czułam, jak moje dłonie się trzęsą. Byłam wściekła jak i na
niego, tak i na cały świat. Nie mogłam niańczyć żadnego
bachora!!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Cii, spokojnie – przytulił mnie, a ja mu na to pozwoliłam. -
Rozumiem, że właśnie twój świat wywraca się do góry nogami,
ale to nie znaczy, że jest to zmiana na gorsze. Poza tym, to nie
jest pies, żebyś go przywiązała jak pod schroniskiem! - skarcił
mnie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale jak to... mój brat? - popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem. -
Ja nie miałam rodzeństwa. Chyba...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ale jak widzisz, okazało się, że jednak masz. Popatrz na niego –
wskazał palcem na Killera. - Jego przygarnęłaś, zaopiekowałaś
się nim. Gdyby nie ty, pewnie zdechłby przywiązany do tego
drzewa...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
W worku – poprawiłam go. - Poza tym, dobrze wiesz, że dziecko to
nie szczeniak. Wymaga opieki, nerwów, pieniędzy i zainteresowania.
Dobrze wiesz, że nie może tu mieszkać...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sedric
westchnął. Usilnie próbował mnie namówić, abym go zatrzymała.
Ja jednak naprawdę nie mogłam tego zrobić. Nawet jakbym chciała...
Nie. Prawda była taka, że go nie chciałam. Wolałam, żeby poszedł
do kogoś innego. Wiedziałam, że to okrutne z mojej strony, ale
taka właśnie byłam. Okrutna. Nie chciałam być matką, bo dzieci
to kula u nogi. Byłam kobietą samodzielną, która troszczyła się
tylko o siebie i miała gdzieś innych. To nie mogło się zmienić.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Chcesz go skazać na tułaczkę po domach dziecka? - jego głos
wyrwał mnie z rozmyślań. - Na dzieciństwo, jakie sama miałaś?
Chcesz, aby był nieszczęśliwy, bez rodziny, nie miał się do kogo
zwrócić o pomoc? - stanął za mną i wepchnął mnie do „swojej”
sypialni. - Spójrz tylko na niego. Jest mały, bezbronny. On ma
tylko sześć lat - szeptał, bo mały spał. - Mogę ci o nim
opowiedzieć. Wystarczy tylko słowo.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-Ty
nic nie rozumiesz – pokiwałam głową. - Jemu naprawdę lepiej
będzie, gdy znajdzie się daleko ode mnie. Naprawdę nic nie
rozumiesz – powtarzałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To mi pomóż – zachęcił mnie. - Pomóż mi zrozumieć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Już
chciałam się przełamać. Wypłakać mu się w rękaw, powiedzieć,
co mi leży na sercu. Opowiedzieć całą historię, która zdarzyła
się kilka lat temu. Byłam na granicy, której nigdy nie chciałam
przekroczyć. Byłam bliska płaczu, ale w ostatnim momencie cofnęłam
się od tej cienkiej linii o krok.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie – powiedziałam, odtrącając jego rękę. - Nic ci nie
zamierzam mówić. Do rana ten dzieciak może tutaj zostać, potem
pomyślimy co dalej. Nie wiem, gdzie będziesz spał, ale ani mi się
waż stąd ruszyć, ponieważ to ty jesteś za niego odpowiedzialny.
Nie ja. Ja idę do swojego pokoju i zamierzam w spokoju przespać tą
noc.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
skończyłam mówić, obróciłam się na pięcie i poszłam do
sypialni. Davida już tam nie było, pewnie znudzony wrócił do
siebie. Westchnęłam i spojrzałam na łóżko. Wcale nie chciało
mi się spać. Usiadłam na parapecie okna i wpatrywałam się w
księżyc. Uprzednio z półki wyciągnęłam paczkę papierosów –
taką awaryjną w razie stresującej sytuacji – oraz zapalniczkę.
Obserwowałam niebo i powoli zaciągałam się dymem. Każdy
niedopałek lądował za oknem, wcale nie przybliżając mnie do
odpowiedzi na pytanie „Co będzie dalej?”. Wolałam, żeby moje
życie było takie jak przedtem, żeby nic się w nim nie zmieniło.
Co najdziwniejsze, było mi głupio, że Sedric przyłapał mnie w
takiej sytuacji, w jakiej byłam. Nie chodzi o to, że byłam prawie
naga. Czułam się nie w porządku wobec niego. To było tak głupie,
że szybko przestałam o tym myśleć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Sięgnęłam
po kolejną fajkę. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że paczka jest
pusta. Westchnęłam. Zsunęłam się z parapetu i, najciszej jak
potrafiłam, udałam się w kierunku gościnnego. Kątem oka
zauważyłam, że Sedric śpi na kanapie w salonie, nogi miał
podkulone. Nie wiedziałam, czy z zimna, czy dlatego, że się nie
mieścił. Miał tylko małą poduszkę pod głową.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br />
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Z
komody wyciągnęłam gruby koc i go przykryłam, a następnie
weszłam do sześciolatka. Spał przytulając zabawkę. Już
wiedziałam. Wiedziałam, jak muszę postąpić.</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span></span>
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-86640280581222203752014-02-08T04:34:00.001-08:002014-11-28T12:35:03.141-08:00Rozdział VI<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"> <span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
tylko przyjechał, spojrzał na zwłoki żałośnie leżącej pod
drzewem i nie odezwał się nawet jednym słowem. Podczas gdy ja
siedziałam na jakiejś gałęzi, on zabrał się za zapakowanie
chłopaka do bagażnika. Nie rozumiałam, dlaczego mu zaufałam i
zamiast zrobić to samemu poprosiłam go o pomoc. Umowa była jasna,
żadnych ofiar poza zleceniami.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
Zdawałam sobie sprawę, że s</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>zef
zapewne ogromnie się zdenerwuje, gdy się o tym dowie. Nie musiał,
ale przecież Sedric będąc mu wiernym, powinien polecieć do niego
w pierwszej kolejności i wypaplać mu wszystko. Ufałam mu.
Wiedziałam, że to się tak może skończyć, jednak odruchowo
wzięłam to ostrze i odruchowo go zamordowałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Po
chwili ciało było zapakowane i gotowe do drogi. Sedric otworzył mi
drzwi, a ja posłusznie wsiadłam na miejsce pasażera.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Tydzień
minął nam spokojnie. Sedric nie wyskakiwał ze swoimi głupimi
tekstami, a ja starałam się zrelaksować i zająć sobą. W końcu
po to wybrałam się tam: aby mieś czas dla siebie. Mój
współlokator naprawdę przejął się rolą niańki, bo nie
pozwalał mi nawet wejść na molo bez jego opieki. Gdy pewnego dnia
wstałam o godzinie piątej, aby pobiegać, zastałam go czekającego
i gotowego do współtowarzyszenia mi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
odpuszczał mnie na krok, nie licząc wchodzenia na piętro, bo to
było moje królestwo i miałam tam tyle prywatności, ile tylko
zapragnęłam. Nie rozmawialiśmy o tym, co zrobiłam. Dziwiło mnie
to, ponieważ spodziewałam się, że będzie na mnie krzyczał,
wściekał się, a on po prostu posprzątał za mnie bez
gadania.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Teraz
siedzieliśmy i jedliśmy obiad przygotowany tym razem przeze mnie.
Zrobiłam lazanie, którą tak bardzo lubiłam. W pewnym momencie
usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Sedric wyszedł
zostawiając mnie samą. Minęło aż pół godziny, zanim wrócił i
ogłosił mi nowinę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Wracamy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jedyne
słowo, jakim to skomentowałam było: kiedy? Usłyszawszy odpowiedź
posłusznie poszłam do siebie i spakowałam wszystkie rzeczy, jakie
tu przywiozłam. Pierwszy raz w życiu miałam ponieść konsekwencje
za swoje czyny i o dziwo przyjęłam to ze spokojem. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Rozpakowywanie
zajęło mi krócej niż samo pakowanie, w końcu byłam już u
siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że będę tęsknić za tym
domkiem. Byłam tam zaledwie tydzień, a strasznie się do niego
przywiązałam. Odpowiadało mi w nim wszystko, od koloru ścian, po
wielkość łóżka.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Z
jednej strony żałowałam, że nie mogę tam mieszkać, jednak z
drugiej wolałam żyć w Irlandii, niż w Polsce. Teraz była jesień
i klimat przypominał ten, który od zawsze znałam. Jednak w lato
ponoć było upalnie, a w zimie było strasznie zimno i potrafiło
leżeć nawet metr śniegu. Osobiście nie wyobrażam sobie czegoś
takiego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdy
u nas spadało więcej śniegu, dzieci nie chodziły do szkoły, a po
drogach nie możnabyło się poruszać. Z domu wchodziło się tylko
w najpotrzebniejszych sprawach. Po drugie nie znałam języka, a po
trzecie opinia polaków pozostawiała wiele do życzenia. Oczywiście
tylko nieliczni są tacy, a u nas w końcu nie jest tak kolorowo.
Widząc stojącego w progu Sedrica, podniosłam głowę.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jaką karę dostanę? - zadałam pytanie, którego troszkę się
obawiałam.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Karę? Nie rozumiem o czym mówisz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No bo – zaczęłam. – To, co się tam stało... No wiesz... Szef
powiedział, że nie mogę zabijać nikogo, poza zleceniami, no i ja
złamałam ten zakaz i byłam pewna, że mu powiedziałeś, a on
będzie zły – zalałam go potokiem słów i zrobiłam minę
zbitego psa. On tylko się uśmiechnął.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nadal nie rozumiem, o czym mówisz - podszedł do mnie. –
Przyjechaliśmy tu, bo dostałaś nowe zlecenie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dopiero
teraz zdałam sobie sprawę, co zaszło. O dziwo poczułam, jak
kamień spada mi z serca. Odruchowo rzuciłam mu się na szyję, a on
odwzajemnił uścisk.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
No, no! Widzę, że mnie polubiłaś – wyszczerzył zęby w
uśmiechu. – Już myślałem, że masz serce z kamienia.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ja... - odsunęłam się od niego. – Dostanę nową kopertę? -
szybko zmieniłam temat.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Oczywiście, że tak. Jednak najpierw przejedziemy się, ponieważ
coś ci muszę pokazać.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
To znaczy?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zobaczysz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Mimo
wielkiego zmęczenia podróżą, posłusznie wsiadłam do auta. Byłam
niewyspana i opadnięta z sił, jednak nie marudziłam. To nie było
w moim stylu. Ostatnio sama nie wiedziałam, co jest w moim stylu, a
co nie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Dużo
się zmieniło, odkąd podjęłam tą pracę. Poza tym, ufałam mu i
byłam wdzięczna, że uratował mi tyłek. Prawda była taka, że
nie poradziłabym sobie i skończyłoby się to tragicznie w skutkach
dla mnie, jednak bałam się do tego przyznać nawet sama przed
sobą.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zastanawiałam
się, dokąd mnie wiezie. Czyżbym jednak myliła się, co do jego
zamiarów, a jego intencje były nieszczere? Czyżby mnie zdradził?
Miałam zadzieję, że jednak się mylę. Droga minęła mi tak
szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Był
to piękny domek, pomalowany na zielono. Dookoła niego rosło
mnóstwo zieleni, od bujnej trawy, po duże drzewa. Całe podwórko
było ogrodzone wysokim żywopłotem, a nad furtką rosły czerwone,
różowe i kremowe róże, które przeplatając się ze sobą
tworzyły piękną całość.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kto tu mieszka? - spojrzałam na niego z ciekawością w oczach.
Zdawało mi się, że to jakaś ważna, bogata osoba.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Ty – odpowiedział wysiadając z auta. – Idziesz, czy mam to
zrobić sam?</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
miękkich nogach podążałam za nim, nie rozumiejąc niczego. Byłam
oczarowana, a nawet przecież nie weszłam na posesje. Gdy dotarliśmy
do środka, nie wierzyłam własnym oczom. Było to odzwierciedlenie
mojego domku z Polski!</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
środku salonu stała tak samo wygodna kanapa z czerwonej skóry, a
przed nią wisiała plazma. To pomieszczenie było połączone z
jadalnią. Nawet kolejność szafek w kuchni się zgadzała, od
prawej: lodówka, mikrofala, czajnik bezprzewodowy, chlebak,
następnie (kolejna ściana) długi pusty blat, zlew i gazówka. Pod
jedną z szafek stała zmywarka. Po drugiej stronie stała wielka
szafa służąca do przechowywania tylu różnych rzeczy potrzebnych
w kuchni, ile się tylko zapragnie. „Mój” pokój także wyglądał
identycznie.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Powiesz mi w końcu, o co tutaj chodzi? - zapytałam lekko
zdezorientowana i uradowana.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jeżeli się ładnie spiszesz i wypełnisz zlecenie, to dostaniesz
ten domek w ramach zapłaty. Widziałem, jaka smutna byłaś, gdy
siedzieliśmy w samolocie, więc trochę pogadałem tu i tak i udało
mi się załatwić to.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Naprawdę? Zrobiłeś to dla mnie? - skakałam jak dziecko i już po
raz drugi tego dnia, rzuciłam mu się na szyję. Puszczając go,
czułam jak oblewam się rumieńcem.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jednak jest mały problem - posmutniałam. – Nie mam samochodu, nie
mam więc jak dojeżdżać, a muszę mieć dostęp do miasta i w
ogóle.<br />- Będziesz miała jak dojeżdżać – powiedział.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Dostanę samochód? - nie wierzyłam własnym uszom.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Tak. Mój samochód razem z szoferem. Mam cię nadal pilnować.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-Nie
- powiedziawszy to słowo, wyszłam zostawiając go samego.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wiedziałam,
że ta bajka jest zbyt piękna, by była prawdziwa. Gdy jest dobrze,
zawsze jest jakieś ale. Czułam żal w sercu, denerwował mnie ten
gościu. Mimo, że to był spory kawał drogi, postanowiłam wrócić
pieszo. Może ten typek był ważny i był moim szefem, jednak to nie
dawało mu najmniejszego prawa, aby rozporządzać tym, z kim mam
mieszkać. To jest moja prywatna sprawa, a ja cenię sobie właśnie
prywatność.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Gdybym
chciała z kimś zamieszkać, tak właśnie bym zrobiła. Co on sobie
wyobrażał?Ja potrzebuje niańki? Na jakiej podstawie tak sądził,
skoro podobno nie wiedział o moim wybryku. Jestem niezależną osobą
i byle typek nie będzie rozporządzał ani mną, ani moim
mieszkaniem. Czułam się naiwna, że dałam sobie wcisnąć gościa
podczas urlopu. Byłam wkurzona na maksa. Dałam się wykiwać jak
ostatnia frajerka. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Na
dodatek usłyszałam dźwięk zbliżającego się samochodu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Kath, proszę cię, nie wygłupiaj się i wsiadaj! - wołał do mnie
z okna. Ja jednak nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, żwawym
krokiem zmierzałam w kierunku domu.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Jeżeli w tym momencie nie wsiądziesz do auta, to cię do tego
zmuszę i nawet twój ośli upór i umiejętności ci nie pomogą -
zagroził.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nic
nie robiąc sobie z jego słów podążałam dłużej wzdłuż drogi.
Sedric przyspieszył, by po chwili stanąć kilka metrów przede mną.
Gdy wysiadł z auta starałam się go ominąć i przyspieszyłam
kroku. Ten jednak złapał mnie w pół i przerzucił sobie przez
plecy. W tej pozycji byłam bezbronna. Nie mogąc się uwolnić,
uderzałam go pięściami po plecach.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>On
nie zważając na to wrzucił mnie na tylne siedzenie i zatrzasnął
drzwi. Szybko chwyciłam za klamkę, jednak to nic nie dało – były
zablokowane. Poddawszy się nie robiłam więcej prób ucieczki,
tylko siedziałam ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i gapiłam się
w szybę. Powoli zaczęły na nią spadać maleńkie kropelki, jednak
po chwili było ich coraz więcej i spadały szybciej.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Padał
deszcz, a ja pierwszy raz od bardzo długiego czasu miałam ochotę
się rozpłakać. Tak po prostu, bez żadnej przyczyny, co jest ponoć
od czasu do czasu zdrowe i poprawia samopoczucie. Gdy krople zamiast
się gromadzić na szybie zaczęły spływać po niej coraz szybciej
tworząc mały wyścig, moje policzka robiły się coraz bardziej
wilgotne. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
potrafiłam powstrzymać łez lecących mi z oczu. Wstydziłam się
tego, całe życie grałam twardzielkę, odporna na swój oraz czyjś
ból. Potrafiłam poradzić sobie ze wszystkim w życiu, zając się
sobą. Nigdy nie byłam taka, jak inne dziewczyny. Nie płakałam z
powodu złamanego paznokcia, a otworzenie słoika wbrew pozorom było
dla mnie bardzo proste.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Pracowałam
zarabiając na siebie, sprzątałam tylko po sobie. Nie zakładając
rodziny skazałam się na samotne życie, jednak mogłam się
troszczyć tylko o siebie i nie martwić innymi. Facetów traktowałam
strasznie podmiotowo. Lubiłam się zabawiać nie z nimi, tylko nimi.
Owijałam ich sobie dookoła palca, byli na każde moje zawołanie.
Jak kazałam szczekać, to szczekali. </i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Nie
byłam brzydka i miałam duże powodzenie, więc miałam w czym
wybierać. Przyglądałam się facetom i analizując ich decyzje
doszłam do jednego wniosku. Gdy rozepną rozporek, wylatuje im mózg.
Lubiłam czyste układy, seks bez zobowiązań. Jednak był mały
haczyk, oni nie zawsze wychodzili z tego żywi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Zdawało
mi się, że byłam niezależna, jednak nie do końca była to
prawda. Oddzielając się od facetów, stali się przedmiotem mojego
uzależnienia i pożądania. Już nie płakałam. Spojrzałam na
kierowce auta. Siedział i w skupieniu obserwował drogę. Przez ten
cały czas nie odezwał się ani słowem. Nie umiałam go
rozgryźć.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Czasami
cichy i skryty, a czasami otwarty i z poczuciem humoru. Zastanawiałam
się, jaki jego w łóżku. Wyglądał na faceta, który woli
dominować... Co ja wygaduje! Znowu to samo. Było już tak pięknie,
ale oczywiście ja znowu musiałam odwalić jakąś krzywą akcję.
Wkurzyłam się sama na siebie i do końca drogi gapiłam się w
deszcz.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Wysadził
mnie pod domem i odprowadził do samych drzwi. Już się obracał,
aby wsiąść w samochód i odjechać, gdy ja nie wytrzymałam
napięcia i złapałam go za ramię.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Zostań - wyszeptałam tak cicho, że bałam się, że ten dźwięk
odezwał się tylko w mojej głowie. Jednak nie, powiedziałam to
dostatecznie głośno i to wystarczyło. Wsadził kluczyki do
kieszeni i puścił mnie przodem przez drzwi.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Cieszyłam
się, że został. Chyba w końcu nadszedł moment, że kogoś
potrzebowałam. Padło na niego, nie byłam wybredna. Czułam się
tak senna, że odprowadził mnie do mojego pokoju. Podczas, gdy on
czekał na mnie siedząc na łóżku, ja w łazience umyłam zęby i
przebrałam się w koszulkę. Nie krępowało mnie, że od pasa w dół
miałam tylko bieliznę, nie miałam czego się wstydzić. Siedziałam
na łóżku po turecku i okryłam się kołdrą.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Przepraszam - to było drugie słowo, jakie padło odkąd
przyjechaliśmy i czułam jego dziwne brzmienie. Nie pamiętałam
kiedy ostatni raz je wypowiedziałam...</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Jednak
czułam, że jestem mu to winna. Zrobiłam wielką scenę, a przecież
to nie jego wina, że szef mu kazał. Szef, szef, szef. Nigdy nie
widziałam tego człowieka na oczy, a już mnie irytował. Nawet nie
mogłam go w żaden sposób nazwać, bo nie wiedziałam na jego temat
nic poza tym, że muszę się go słuchać. Byłam ciekawa, co miał
na sumieniu, że musiał wynająć płatnego zabójcę usuwającego
przed nim przeszkody.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>-
Nie przepraszaj - przytulił mnie do siebie. – Wcale nie musisz.
Teraz się połóż, bo musisz się wyspać. Jutro wszystko
obgadamy.</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i><br /></i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>
</i></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i>Posłusznie
wykonałam jego polecenie i już po chwili ogarnął mnie sen.</i></span></span></span></div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5870121607309388065.post-11498266365703308302014-02-02T10:11:00.001-08:002014-11-28T12:32:17.054-08:00Rozdział V<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #e69138;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><span lang="pl-PL"><i><b></b></i></span></span></span><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 16pt;"><i> Z
racji tego, że musiałam w końcu pozbyć się tych pieniędzy,
udałam się na wakacje. Wybrałam dość specyficzny kraj. Polska.
Ponoć piękne państwo, ale ludzie niszczyli całą jego pozytywną
opinię. Szkoda tylko, że ja po prostu ich nie cierpię...
Uśmiechnęłam się pod nosem.</i></span></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Już
kolejny dzień siedziałam na molo i wpatrywałam się w wodę.
Wynajęłam mały drewniany domek nad jeziorem. Było tu pięknie.
Wraz z Killer'em opalaliśmy się nad wodą, znaczy się ja, a on w
środku niej. Wpatrywałam się w przejrzystą H2O, na której
malowały się małe koła. Pies nie wypływał z byt daleko, zresztą
cały czas go pilnowałam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Chyba
była to jedyna istota o którą się troszczyłam. Chociaż... Nie.
Tylko on się dla mnie liczył. Miałam teraz czas na przemyślenia.
Nie targały mną żadne wyrzuty spowodowane zabijaniem. Lubiłam to
uczucie. Gdy zabijam, jestem w swoim żywiole. Co do Rona... Nie
kazali mi go zabijać bez powodu.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Wierzyłam,
że miał coś na sumieniu. Nie wiedziałam co i miałam świadomość,
że pewnie nigdy się nie dowiem. Czysty układ. Bez nazwisk, ani
żadnych innych informacji. Głównie przyczyny tego wyroku.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie za dobrze ci? - usłyszałam znajomy głos za sobą.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Niechętnie
odwróciłam się. Tak jak przypuszczałam. Stał tam wysłannik
mojego pracodawcy. Warknęłam. Było mi tak dobrze... A zresztą
przecież wiedział, że biorę sobie dwutygodniowy urlop. O dziwo,
nie miałam żadnej ochoty na kolejne morderstwo. Pomimo tego, że
była to moja druga natura, moja lepsza, którą ponad życie kocham.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Nie widzisz, że jestem zajęta? - odparłam niechętnie. </i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Jednak
on usiadł obok mnie, ściągając wcześniej buty. Teraz tak jak ja
moczył, a raczej pluskał gołe stopy w wodzie. Killer opadł obok
mnie, oddzielając nas od siebie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ładny piesek - powiedział z uśmiechem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Czego chcesz?- warknęłam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Oj nie tak ostro kochanie. Wiem, że masz teraz ten swój urlop, ale
mój szef chciałby mieć też na oku.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
I co w związku z tym? Dostanę niańkę? - zakpiłam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Mniej więcej. Pomyślałem, że zostanę z tobą przez kilka dni. No
wiesz, zabawimy się nieco - wzruszył brwiami porozumiewawczo.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
No bez jaj, przystałam na wszystkie wasze warunki, grzecznie
wykonuję polecone mi zadanie, a wy jeszcze wykręcacie mi taki
numer! - miałam ochotę wrzucić go do wody.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Prędzej się zabawiając. Widziałaś kiedyś, żeby drapieżnik
bawił się jedzeniem?</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie zjadam ich - śmiałam się z niego.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ale zarabiasz na jedzenie zabijając ich, na jedno wychodzi -
uśmiechnął się. - I tak zostanę, czy tego chcesz czy nie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Dobra, ale mam dwa warunki. Nie chcę się pozbywać całej kasy. To
bez sensu! I tak wam nie ucieknę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Zgodziłaś się na warunki umowy...</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Pieprze tą umowę! Albo się zgadzacie, albo odchodzę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
W takim razie porozmawiam o tym z szefem. A ten twój drugi warunek?</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Uśmiechnęłam
się i z zadowoleniem zepchnęłam go do wody. Wpadł, lekko mnie
ochlapując. Gdy się wynurzył, był mokry jak szczur.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Co to miało być?! - chyba się zdenerwował.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Mój drugi warunek. Nie jęcz, nie jest tu głęboko.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Zemszczę się! - mówiąc to, już się uśmiechał.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Zaczęłam
biec w kierunku domu, a on wyskoczył z wody i zaczął mnie gonić.
Złapał mnie przy wejściu.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Co mam ci teraz zrobić? - uśmiechnął się łobuzersko.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Litości!</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Teraz
już oboje się śmialiśmy. Skoro i tak nie mam innego wyboru muszę
się z nim pogodzić i chyba go polubić. Byłam na niego skazana.
Krople z mokrych włosów spływały mu po twarzy i szyi. Pod naszymi
stopami tworzyła się kałuża, a jego ubranie było przemoczone.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Powoli
zbliżał się do mnie coraz bardziej. Czułam, że za chwilę stanie
się coś, co stać się nie powinno. Jednak nie mogłam, a raczej
nie chciałam tego zatrzymać. Po moim ciele przebiegały dreszcze.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Nagle
usłyszałam szczekanie Killera. Biegał dookoła nas, głośno
ujadając. Pewnie myślał, że - hmm, nawet nie wiedziałam, jak on
ma na imię - chce mi zrobić krzywdę. Mój obrońca złapał go
zębami za łydkę, raniąc go. Zrozumiałam, co właśnie prawie się
stało.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Uwolniłam
się i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Co ty wyrabiasz
idiotko?! - skarciłam się w myślach. Nie mogło tak być. Nie
mogłam mieć przecież każdego faceta, sypiając z nimi po kolei.
Owszem, byłam niegrzeczną dziewczynką, ale w tym przypadku
musiałam się opanować. Tak, kochałam wszystkich facetów, ale on
to zły pomysł. Weszłam do łazienki i przemyłam twarz.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Gdy
wyszłam, spojrzałam na moją sypialnie. Znajdowała się ona na
piętrze. Na środku stało duże, miękkie łóżko, a z jednej i z
drugiej strony szafki nocne. Na przeciwko stało biurko, po lewej
szafa, a po prawej okno. Ściany były pomalowane na jagodowy kolor,
sufit zaś na biało. Na całej podłodze był wyścielony mięciutki,
czarny dywan. Wszystko było ładnie dopasowane.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Jak
zeszłam na dół, mój znajomy siedział na kanapie w salonie i
oglądał telewizor. Był przebrany w suche ubrania: miał na sobie
szary dres. Chyba już się zadomowił - pomyślałam. Szczeniak
chyba go nie polubił, bo skakał w jego kierunku i próbował kąsać.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Mogłabyś zabrać swojego zębatego przyjaciela z przed mojej
twarzy? - zapytał jakby nic się przedtem nie stało.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
On jest u siebie - wycedziłam, gdy ten podniósł się.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Wiem, że mnie tu nie chcesz, ale proooooooszę! - chyba zrozumiał
aluzję. Teraz stał na kanapie, a raczej podskakiwał, uciekając
przed ostrymi kłami.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
No już dobrze - zgodziłam się. - Killer, zostaw go! - tym razem
zwróciłam się do psa.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Ten
posłusznie odszedł i położył się pod grzejnikiem. To było jego
ulubione miejsce. Było tam bardzo ciepło i miał widok na to, co
się działo w domu, gdy nie chodził za mną krok w krok.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Poczułam
jak mój brzuch odzywa się. Od przyjazdu tutaj nic nie jadłam.
Jednak nie to było najgorsze. Miałam pustą lodówkę, a najbliższy
sklep znajdował się dwadzieścia kilometrów ode mnie. Na dodatek,
najbliższy środek transportu należał do mojego gościa. Muszę w
najbliższym czasie kupić sobie auto!</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Słuchaj, wiem, że miało być bez nazwisk i w ogóle, ale chyba nie
mam się do ciebie zwracać per pan? - na te słowa podszedł do mnie
niebezpiecznie blisko. Znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Sedric jestem - wymruczał mi prosto do ucha.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ahm. - zapomniałam jak się wymawia proste zdanie. Czy ja miałam
motylki w brzuchu? Nie. To jest nie możliwe. - Mmam prośbbbę -
zaczęłam się jąkać. - Skoro i tak będziesz tu ze mną mieszkać,
może podrzuciłbyś mnie do miasta na jakieś zakupy? W końcu
musimy coś jeść.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie ma sprawy tygrysku - na jego twarzy zawitał łobuzerski uśmiech.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Tygrysku?
Jaki tygrysku? Co on sobie wyobrażał? Musiałam to zmienić.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Może zamiast zabawy w zoo, ruszyłbyś swoją dupę, bo trochę mi
się spieszy? - na te słowa tylko się uśmiechnął.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Po
zakupach oświadczył mi, że przyjmuje przeprosiny i już nie jest
zły, że go wrzuciłam do wody.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Przeprosiny? - prychnęłam. Ale on miał tupet!</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
No tak, jestem nawet w tak dobrym humorze, więc zajmę się
przygotowaniem kolacji.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Długo potem będzie mnie bolał brzuch? - mimo, że nadal
denerwowała mnie jego obecność, cieszyłam się na myśl o kolacji
przygotowanej przez kogoś.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Bardzo śmieszne - nie wziął tego na poważnie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
A co to będzie? - zapytałam z zaciekawieniem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Niespodzianka.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> No
i tyle się dowiedziałam. Sedric bezczelnie wypchnął mnie z kuchni
i zamknął drzwi, a ja byłam zbyt głodna, by zaprotestować.
Siadłam na sofie i z niecierpliwością czekałam, aż pyszne
jedzenie trafi do mojego żołądka. Raz chciałam nawet spróbować
wejść do kuchni, ale szybko się rozmyśliłam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Gdy
otworzyły się drzwi kuchni, powietrze wypełnił smakowity zapach.
Moje usta od razu napełniły się śliną. Wstałam i podeszłam do
stołu. Przed mój nos trafił talerz pachnącego, gorącego
spaghetti. Miałam ochotę rzucić się na to i pochłonąć wszystko
na raz. Złapałam za sztućce.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Hola, hola! Nie tak szybko! - zawołał mój kucharz, po czym wyszedł
na chwilę. Przyniósł dwie lampki oraz wino. - Wznieśmy toast. Za
wspaniałą Kath i jej pierwszą dobrze wykonaną robotę - puścił
do mnie oczko. Upiłam łyka i wreszcie mogłam się zabrać za
jedzenie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Dobrze
przyrządzona potrawa rozpływała mi się w ustach. Była po prostu
pyszna.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Muszę przyznać, że to ci się udało - przyznałam, przerywając
ciszę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie tylko w tym jestem dobry - puścił do mnie oczko, szeroko się Denerwowały mnie te jego dwuznaczne teksty. Wyglądało na to, że
wylądowałam pod jednym dachem z facetem, który na mnie leciał.
Bałam się pomyśleć, jak to się skończy. Wydawało mi się, że
nie spodoba się to naszemu pracodawcy. Chociaż sama nie wiedziałam,
dlaczego tak sądziłam. Miałam po prostu takie przeczucie. Może
kiedyś poruszę ten temat, jednak nie teraz.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> W
tym momencie pytanie "Czy twój, a raczej nasz szef, pozwala na
spoufalanie się pracowników?" brzmiałoby jak zaproszenie do
łóżka. Mogę się założyć, że ten napalony typ skorzystałby z
niego, chociażby na podłodze, albo na tym stole pomiędzy
spaghetti. Na wyobrażenie tej sytuacji mimowolnie się uśmiechnęłam.
Spojrzałam na mojego towarzysza, na szczęście nie zauważył tego.
Wpatrywał się pustym wzrokiem w płomienie świeczek.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Długo mi się przyglądasz? - zapytał obracając się w moją
stronę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Myślisz, że jesteś na tyle atrakcyjny, abym zwróciła na ciebie
swoją uwagę?</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie wiem, ale jeżeli nie, to muszę cię zasmucić. Słyszałaś
powiedzenie, że jeśli kobieta i facet mieszkają razem pod jednym
dachem to prędzej, czy później trafią do łóżka? - podniósł
znacząco brew, a ja miałam ochotę krzyknął "A nie
mówiłam?!".</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Ej, po po pierwsze to nie mieszkamy razem i mieszkać nie będziemy,
a po drugie, to hamuj się trochę, dobra?</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie bądź już taką cnotką dobra? - nie przejął się w ogóle
moimi słowami i ciągnął dalej swoją głupią gadkę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Przyznaj się lepiej, co zrobiłaś z biednym Ronem, zanim go
zabiłaś.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Nie
miałam ochoty z nim dłużej rozmawiać. Nie interesowało mnie,
skąd o tym wiedział i czułam, że minuta dłużej z nim i dołączy
do mojej kolekcji. Wzięłam swój talerz do ręki i wyniosłam do
kuchni. Już miałam iść do siebie, jednak zatrzymały mnie jego
słowa.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Dobra, przepraszam. Obiecuję, że już nie będę - zrobił bardzo
przekonującą minę, a zarazem bardzo słodką. - Co ty na to,
żebyśmy dopili wino i włączyli jakiś horror? Mam coś
specjalnego.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Dobra - zgodziłam się po chwili wahania. - Tylko daj mi się
ogarnąć.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Po
godzinie siedziałam w salonie wykąpana i pachnąca, z kieliszkiem
wina w jednej ręce, a popcornem w drugiej. Nigdy nie bałam się
takich filmów. Zupełnie nie rozumiałam dziewczyn piszczących na
widok przebranego gościa i kilku litrów ketchupu. Jednak
zrozumiałam słowa "coś specjalnego" po piętnastu
minutach oglądania.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Nie
miałam pojęcia, skąd on wytrzasnął taki film. Był cholernie
dobry. Gdy w innych po trzymającej w napięciu akcji nadchodził
słoneczny dzień - ku uldze widzów - tutaj nadchodziła mrożąca
krew w żyłach krwawa scena. Pierwszy raz w życiu widziałam coś
takiego, a na dodatek z każdym kieliszkiem coraz bardziej kręciło
mi się w głowie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Jak mnie puścisz, to pójdę do auta po szampana, bo mamy już pustą
butelkę - powiedział Sedric zatrzymując film.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Dopiero
teraz uświadomiłam sobie, że jestem do niego przytulona, a na
dodatek on jest tym usatysfakcjonowany. Szybko się od niego
oderwałam i uciekłam na drugi koniec kanapy, a on wybuchnął śmiechem.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Siedziałam
tak już piętnaście minut, a jego nadal nie było. Ile można iść
do samochodu na chwilę i wracać? Poczekałam jeszcze piętnaście
minut i zarzuciłam na siebie bluzę leżącą na kanapie. Następnie
poszłam go szukać. Ostrożnym krokiem podeszłam do pojazdu i
zdałam sobie sprawę, że jego tam nie ma. Nie wiedziałam, co się
stało, ale coś było nie tak. Obróciłam się i zobaczyłam ciemną
postać stojącą tuż przede mną.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
A kuku! - powiedział Sedric.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Idiota! Przestraszyłeś mnie! - uderzyłam go w pierś.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie złość się, mam szampana - bawiło go to, jak mnie wystraszył.
- No dobra, to miało być śmieszne, ale nie było - zrobił poważną
minę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Zapomnij - tym razem byłam poważnie wkurzona i jego urok na mnie
nie zadziałał. Poszłam do siebie do pokoju i już po chwili
czułam, jak ogarnia mnie sen.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Otworzyłam
oczy i oczywiście kogo zobaczyłam? Sedric siedział na parapecie
mojego okna i w moim pokoju, podczas gdy ja spałam i oglądał nie
wiadomo co.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Chyba pomyliłeś sypialnie, wynocha stąd! - krzyknęłam na niego,
a on nawet nie zareagował, nie licząc popatrzenia się w moją
stronę - Nie słyszysz idioto, co do ciebie mówię?! - kipiałam ze
złości, co się u mnie rzadko zdarza, ale ten gościu potrafił
naprawdę wytrącić mnie z równowagi.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
W ciągu dwudziestu czterech godzin już któryś raz z kolei
nazwałaś mnie idiotą. Czy to nie jest dowód miłości? - jak
zwykle stroił sobie żarty - tym bardziej biorąc pod uwagę to, że
spałaś w mojej bluzie, to chyba mam rację.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Co ty wygadujesz? - miałam ochotę rozszarpać go gołymi rękami.
Jednak dopiero teraz spojrzałam na siebie i zrozumiałam, o czym on
mówi. Wczoraj jak poszłam go szukać, w pośpiechu założyłam -
jak się okazało jego - bluzę, a gdy kładłam się spać to tak
jak stałam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nie martw się, możesz sobie zatrzymać to cudo. - mrugnął do
mnie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Eh - westchnęłam - Dobrze wiesz, że to nie tak, a teraz proszę
cię, wyjdź stąd, bo chciałam się w spokoju ubrać.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Właśnie, że tak. Spałaś w niej, bo na mnie lecisz, tylko nie
chcesz się do tego przyznać. Spójrz prawdzie w oczy. - powiedział
kierując się do drzwi.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Próbowałam
rzucić w niego poduszką, jednak ta odbiła się od ściany nie
trafiając w zamierzony cel. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły,
zrzuciłam z siebie bluzę. Hmm, ładnie pachnie, tak... męsko. -
pomyślałam, jednak po chwili pacnęłam się w głowę. Co się z
tobą dzieje; nie możesz tak myśleć, nie możesz - powtarzałam
sobie w kółko.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Szybko
ubrałam się w swoje rzeczy, po czym zeszłam na dół zjeść
jakieś śniadanie. Moje nozdrza uderzył zapach apetycznie
pachnącego jedzenia. Próbując nie zwracać na to uwagi weszłam do
kuchni i zwiniętą w kłębek bluzą rzuciłam w stojącego tam
faceta.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Nie tak ostro tygrysico, bo pomyślę, że masz ochotę mnie zjeść
- puścił do mnie oczko. - Może masz ochotę na śniadanie?
Naleśniki z...</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -
Nie mam ochoty na nic, co zostało przygotowane przez ciebie -
oświadczyłam mu, przerywając; tak naprawdę jednak ślinka ciekła
mi na sam widok. - Sama sobie coś zrobię.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Nawet nie wiesz, co tracisz kotku.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Kath - wycedziłam przez zęby.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Słucham?</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> -Kath,
po prostu Kath, nie możesz mnie normalnie nazwać?! - miałam ochotę
rozszarpać mu gardło.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Dobrze słonko, będę pamiętał.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Sama
nie rozumiałam, dlaczego go jeszcze po prostu nie zamordowałam.
Podeszłam do zamrażarki i wyciągnęłam warzywa na patelnię, po
czym je usmażyłam. Jedliśmy w milczeniu, a ja z zazdrością
zerkałam w stronę naleśników. On zaś ze skupieniem czytał
gazetę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Gdy
skończyłam, stwierdziłam, że pora pobiegać. Przebrałam się w
dres i nie rozumiejąc po co, z szuflady kuchennej wyjęłam nóż i
ukryłam go w rękawie. Udałam się w stronę drzew. Z każdym
kolejnym krokiem robiło się coraz gęściej i gęściej, a przez
liście w koronach drzew przelatywało coraz mniej światła. Biegłam
w półmroku po suchych, jesiennych liściach wsłuchując się we
własne kroki, oddech i odgłosy lasu. Skupiłam się do tego
stopnia, że słyszałam bicie własnego serca. Nie męczyłam się,
patrzyłam prosto przed siebie. Po godzinie biegu, gdy chciałam już
zawrócić, usłyszałam jakiś hałas.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Przystanęłam
i najcichszym krokiem, na jaki było mnie stać, podeszłam do
drzewa, ukrywając się za nim. Powoli wystawiłam głowę. Ujrzałam
faceta, około dwudziestu czterech lat. Siedział na ziemi trzymając
się z kostkę, a koło niego leżał rower. Powoli podeszłam do
niego. Widząc mnie zaczął wypowiadać śmieszne słowa, których
niestety nie rozumiałam.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Mówisz po angielsku? - zapytałam z nadzieją w głosie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Tak, mieszkałem dwa lata w Anglii, więc się nauczyłem. Cieszę
się, że cię widzę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Co się stało? - powiedziałam z niemal matczyną troską, wskazując
na jego nogę.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Najechałem na gałąź i upadłem. Chyba skręciłem kostkę. Tak w
ogóle to Darek jestem - powiedział, uśmiechając się do mnie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> W
jednej chwili poczułam, że ostrze, które wzięłam z domu i
zapomniałam o nim, zaczyna mi ciążyć. Przez ten cały czas
spoczywało w mojej ręce, a ja całkowicie o nim zapomniałam. Teraz
miałam ochotę, hmm, uśmiechnęłam się sama do siebie.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Pomogę ci - powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się serdecznie i
poderżnęłam mu gardło.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Widziałam,
jak powoli zalewa się krwią. Jego oczy najpierw zrobiły się
wielkie, a nawet wręcz ogromne, trzymał się kurczowo za gardło,
jakby to coś miało mu pomóc, zmienić cokolwiek. Potem był już
bez życia.</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i> Sięgnęłam
po komórkę i wybrałam numer.</i></span></span></div>
<br />
<div align="LEFT" style="line-height: 0.48cm; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="color: #e69138; font-size: 16pt;"><i>-
Zabiłam go - powiedziałam do słuchawki i usłyszałam sygnał
zrywanego połączenia.</i></span></span></div>
Katarinahttp://www.blogger.com/profile/01459687588283043254noreply@blogger.com1